Spotkanie dwóch zespołów bez formy – kto wyjdzie z dołka? Kurs 2.65 na Lakers – Bulls

Wczoraj byliśmy o zwycięstwo Portland Trail Blazers od trafienia kuponu z AKO 7.22. Na dzisiaj idziemy w jakość (oby) a nie ilość. Przygotowałem zapowiedź jednego meczu i proponuję kurs 2.60. Zapraszam do lektury.

Odbierz bonusy powitalne przygotowane specjalnie dla czytelników Zagranie i wykorzystaj je do obstawiania NBA!

Kod rejestracyjny: 1250

Skuteczność typów Zagranie na NBA w styczniu: 12/24

Profit/Strata Zagranie na NBA w styczniu: -132 PLN

Zdarzenie:  handicap w meczu Los Angeles Lakers – Chicago Bulls -2.5/+2.5

Typ: Chicago Bulls +2.5

Kurs: 2.60

Los Angeles Lakers od 10 meczów muszą sobie radzić bez LeBrona Jamesa i młodzi zawodnicy z LA… sobie nie radzą. Nie żeby to było jakąś niespodzianką, bo wpływ Jamesa na wydarzenia na parkiecie jest oczywistym i niepodważalnym faktem.  

Lakers przegrali siedem z 10 ostatnich spotkań, ulegając takim ,,potęgom” jak New York Knicks czy Cleveland Cavaliers we własnej hali. Szczególnie ta druga porażka boli. Cavaliers wygrali po raz pierwszy od 12 meczów, co wiele mówi o poziomie, jaki prezentują. A mimo to Jeziorowcy ulegli z nimi w Staples Center. Zobacz tylko na te minorowe miny graczy po takiej wtopie: 

https://youtu.be/hdrz-h7wY40?t=67

Czy koszykarze Lakers zlekceważyli rywali? Pewnie tak. Bo kto się boi zespołu, który przegrał 12 razy z rzędu? To nie zmienia faktu, że kluby NBA należy szanować i respektować – tu każdy może wygrać z każdym.  

I możemy zakładać, że po fatalnej porażce młodzi zawodnicy z LA wyjdą na boisko z olbrzymią motywacją i będą chcieli coś udowodnić. Że potrafią wygrywać bez LeBrona Jamesa. Niby tak, jednak ja tego nie kupuję. Z Knicks też przegrali u siebie, po czym dostali lanie na wyjeździe od Minnesoty Timberwolves.  

Dzisiejszy rywal Jeziorowców ma nawet większą motywację do zwycięstwa.  

Chicago Bulls są jeszcze gorsi w ostatnim czasie, przegrywając siedem kolejnych meczów. I większość z tych porażek nie były po prostu porażkami – to były gwałty, jak choćby 109-146 od Golden State Warriors czy 84-112 od Orlando Magic. Źle się dzieje w Chicago. Zmiana na stanowisku trenerskim niewiele dała i za kadencji nowego coacha, Jima Boylena, Byki mają bilans 5-14. I tak, jest to wynik poniżej oczekiwań.  

I kontuzje nie są już żadnym wytłumaczeniem. Poza grą pozostają tylko Bobby Portis i Denzel Valentine, ale ci najważniejsi zawodnicy są na boisku: Lauri Markkanen, Zach Lavine, Kris Dunn czy Wendel Carter Jr. Co z tego, jeśli nie ma wyników? 

Ale uwierz mi – to nie tak, że gracze przyjmują fakty takie, jakie są. Oni nie chcą być ośmieszani i dostawać baty raz po raz. To musi być niesamowite frustrujące, kiedy dajesz z siebie 100% (bo przypuszczam, że tak jest), a to i tak nie wystarcza. Prędzej czy później coś się musiało stać i ktoś musiał wybuchnąć.  

I wybuchnął. 

Na poniedziałkowym treningu doszło do przepychanki między Dunnem a Robinem Lopezem. Według doniesień Lopez brutalnie potraktował swojego kumpla z drużyny i między panami nawiązała się ostra wymiana zdań. Robin się na tyle zagotował, że wyszedł treningu na 15 minut, żeby ochłonąć. Boylen tylko potwierdził, że rywalizacja była bardzo zacięta. Tak to jest, jak się ciągle przegrywa. 

Uważam jednak całą tę sytuację za pozytywną rzecz dla Chicago Bulls. Zależy im, to dobrze. Frustrują się, też dobrze. Nie chcą być chłopcami do bicia – świetnie. Chyba nikt tego nie lubi. 

Już w starciu z Utah Jazz zobaczyliśmy nieco lepszą postawę zespołu z Chicago. Noc po laniu od Warriors widzieliśmy zupełnie inny zespół: walczący i grający razem. Przez większość meczu wynik oscylował w granicach remisu i jeszcze na osiem minut do końca czwartej kwarty goście mieli jednopunktowe prowadzenie. Ostatecznie Donovan Mitchell wziął byka za rogi i doprowadził Jazz do zwycięstwa, ale nie obyło się bez nerwów i emocji. Gracze Bulls w końcu pokazali odrobinę woli walki, co jeszcze potwierdziła poniedziałkowa scysja na treningu. 

Dla porównania Lakers też mierzyli się z Jazz, też na wyjeździe i było to dzień przed wizytą Byków w Salt Lake City. Gospodarze prowadzili prawie przez pełne 48 minut, a przewaga utrzymała się na poziomie co najmniej 10 punktów. Końcowy rezultat (113-95 dla Jazz) świadczy o dużej dysproporcji sił. Wiem, że mecz meczowi nierówny, jednak widzieliśmy dwa występy na przestrzeni dwóch dni i wnioski na ich podstawie nasuwają się same.  

Myślę, że Chicago Bulls będą po prostu bardziej chcieć. Różnica talentu między nimi a Lakers nie jest wcale tak duża. Dużym wyzwaniem dla gospodarzy będzie zatrzymanie duetu Markkanen – Wendel Carter Jr, a nie zapominajmy też o Lavinie czy Dunnie.  

Ile można przegrywać, prawda? Nie stawiam jednak na czystą wygraną ani nawet na zwycięstwo gości. Kurs jest na tyle wysoki, że pozwolę sobie na małe zabezpieczenie na wypadek bardzo zaciętego pojedynku. Wybieram handicap +2.5 w stronę gości, czyli wygrywamy, jeśli Chicago Bulls wygrają lub przegrają maksymalnie dwoma punktami.  

Trzymam kciuki za powodzenie naszych typów. Powodzenia!