“Polska Sampdoria” gorsza od Interu. Kolejny gol po wejściu z ławki Kownasia

Sampdoria vs Inter

Kilka lat temu byliśmy świadkami powstania z kolan Borussii Dortmund. Ogromny wpływ na powrót giganta na szczyty miała trójka Polaków. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski oraz Łukasz Piszczek to kluczowe postacie tamtej drużyny. Po latach znowu mamy sytuację, w której trzech naszych rodaków przywdziewa barwy zagranicznego klubu z mocnej ligi. Mowa tutaj oczywiście o Sampdorii Genua. W składzie tej ekipy mamy Bartosza Bereszyńskiego, Karola Linetty’ego oraz Dawida Kownackiego. Wcześniej epizod zaliczył również Paweł Wszołek. W ostatnim czasie losy naszych reprezentantów bywały różne, ale miejmy nadzieję, że już niedługo “Polska Sampdoria” będzie budziła podobne odczucia, co losy BVB.

Polska Sampdoria vs Inter

To spotkanie można podsumować w dwóch etapach. Pierwszy do wejścia Kownasia i Linetty’ego, a drugi po ich pojawieniu się na placu gry. Do 60 minuty Inter krótko mówiąc gwałcił Sampdorię. Piłkarze Spallettiego nie mieli jakichkolwiek problemów. Przy golu numer trzy dla gospodarzy lepiej mógł się zachować Bartosz Bereszyński. Ogólnie w przeciągu całego meczu nie był to imponujący występ, gdyż często przegrywał pojedynki, ale trzeba pamiętać, że na stronie miał Perisića, a z tym skrzydłowym gra się bardzo ciężko. Po wejściu Kownasia i Karola gra się zdecydowanie zmieniła. Sampdoria przesunęła się wyżej sprawiając Interowi problemy. Chwilę po wejściu na boisko Dawid Kownacki skierował piłkę do siatki po znakomitym dograniu od Quagliarelli. Mimo wszystko w tej sytuacji lepiej mógł się zachować Handanović, który źle kontrolował lot piłki. Polak doskonale zmieścił piłkę między jego nogą, a słupkiem. Goście do końca pojedynku cisnęli rywala, czego efektem była kontaktowa bramki zdobyta pod koniec meczu. Niestety brakło czasu na wyrównanie, jednak Polacy takim występem zbudowali sobie solidne fundamenty pod następne kolejki.

Karol Linetty

Poprzedni sezon w wykonaniu Linetty’ego był kapitalny. Statystycznie wyglądał naprawdę dobrze. Rozegrał 35 meczów, podczas których zaliczył 2383 minuty na placu. Zasuwał w obronie, co dawało mu przez pewien czas status najlepiej odbierającego piłkarza w lidze, ale równocześnie potrafił uratować swoją drużynę kluczowym podaniem lub golem. Z każdym meczem rósł w oczach kolegów z szatni. Włosi byli przekonani, że Sampdoria rzeczywiście ściągnęła do siebie kozaka. Wszystko w karierze Polaka zaczęło się układać. Zaczął głośno pukać do pierwszego składu kadry i trzeba powiedzieć, że o to miejsce ciągle walczy, jednak ostatnie mecze, które rozegrał od początku były trochę gorsze. Być może powodem tego był brak gry w klubie. Latem sporo zaryzykował, jednak nie wiem czy miał świadomość, że biorąc udział w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy do lat 21 stawia na szali swoje miejsce w podstawowym składzie. Jak się okazuje tak niestety wyszło. Drużyna Sampy rozpoczęła przygotowania, a Polak najpierw brał udział w tych rozgrywkach, a później wybrał się na zasłużony urlop między sezonowy. Wszystko w tym wygląda naturalnie, jednak trener musiał wystawiać jakiś skład na mecze sparingowe, który miał krystalizować się na początek sezonu. Pewne było, że Linetty na początku będzie w tyle za kolegami i tą różnicę będzie musiał nadrabiać. Na jego nieszczęście wszystkie tryby w nowej maszynie zaczęły dobrze pracować. W ostatnim czasie pokonali u siebie Milan, ale najważniejsze wciąż przed nami. Na ten moment Karol Linetty rozegrał w Seria A siedem spotkań tego sezonu, notując w nich 380 minut. Co ważne do tego bilansu dołożył jeszcze dwie bramki, co jak na środkowego pomocnika jest znakomitym wynikiem. Pierwszego gola zdobył przeciwko rozpędzonej Atalancie. W tym meczu zagrał 45 minut i zrobił to tak dobrze, że zagwarantował sobie przepustkę do składu na rywalizację z Crotone, którą Sampa wygrała 5:0, a Polak znowu był jednym z bohaterów.

Bartosz Bereszyński

Zimą ubiegłego sezonu trafił do Genui po występach z Legią w Champions League. Zmiana wyszła mu na dobre, bowiem po trzech kolejkach ligowych wywalczył sobie pierwszy skład i do końca rozgrywek rozegrał ponad 1000 minut, co nie jest złym wynikiem jak na obrońcę w najcięższej pod względem taktyki lidze. Jego boiskowym rywalem i kolegą z zespołu jest Jacopo Sala. Obaj gracze walczą na pozycji prawego obrońcy. Włoch ma za sobą ukończenie akademii Chelsea, a to w ostatnich latach słynie z bardzo dobrego szkolenia, co widać po dominacji tego klubu w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Bereś w tym sezonie wystartował powoli. Przez trzy kolejki musiał czekać na pierwszy skład, jednak gdy przejął miejsce to nie oddał go aż do wcześniej wspominanego meczu z Crotone, w którym najprawdopodobniej odpoczywał przed rywalizacją z Interem w środku tygodnia. Dobra forma w klubie dała mu również miejsce w podstawowym składzie na ostatnie mecze reprezentacji. Wprawdzie nie grał na swojej nominalnej pozycji, ale na lewej obronie także dał sobie radę.

Dawid Kownacki

Wiadomo jak ciężka bywa zmiana ligi, jednak wszystko zaczyna wyglądać naprawdę obiecująco i być może niedługo będziemy regularnie oglądać całą trójkę w pierwszym składzie. Kownacki potrzebuje czasu i to jest oczywiste. Włosi zazwyczaj dają nowemu piłkarzowi sezon na “otrzaskanie” się z nową ligą, aklimatyzacją i wszystkimi sprawami pobocznymi. Nie ma na nim żadnego zbędnego ciśnienia, które mogłoby pętać mu nogi. W podobnej sytuacji był Robert Lewandowski u Kloppa, a Ci dwaj gracze są bardzo często porównywani. Mimo wszystko Kownaś na razie gra mniej, ale konkurencja w osobach Zapaty czy Quagliarelli to nie są przelewki. Trzeba mieć nadzieję, że sporo się nauczy od bardziej doświadczonych kolegów, bo Włoski snajper jest już bliżej do końca kariery, więc ma szansę zostać jego następcą, a w tym klubie nie boją się postawić na młodych, co pokazuje przykład Patricka Schicka. W meczu z Crotone otworzył swój bilans bramkowy po wykorzystaniu błędów w defensywie rywala. Z Interem wykorzystał dobre dogranie. Dwa mecze, dwa razy z ławki i dwa gole. Ta liczba będzie mu się dobrze kojarzyć. Ciężka praca może go zaprowadzić bardzo daleko, bo talent wychowanek Lecha Poznań ma olbrzymi.

Warto obserwować dalsze losy tej drużyny. Być może nie będą tak blisko naszego serca jak chłopaki z Dortmundu, bo mimo wszystko bliżej mamy do Niemiec niż do Włoch, ale trójka rodaków w solidnym klubie Serie A to dobry znak na przyszłość. Miejmy nadzieję, że już niedługo będzie można ich oglądać w komplecie od początku każdego meczu, ale w tej chwili musimy na to trochę poczekać.

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze

.