Arsenal, a raczej Sanchez złapał “Kozły” za rogi i pewnie rozpoczął marsz po trofeum

Arsenal vs FC Koln

Spotkanie, które miało się rozpocząć o godzinie 21:05 z powodów bezpieczeństwa zostało opóźnione o godzinę. Nie przeszkodziło to Kanonierom w zwycięstwie. Podopieczni Arsene’a Wengera pokonali FC Koln 3:1, jednak pierwsza połowa nie zapowiadała takiego spacerku. Ozdobą tego spotkania były piękne bramki Cordoby i Sancheza. Chilijczyk był genialny w tym meczu, a gol przez niego zdobyty to wisienka na torcie lub jak wolą niektórzy – truskawka. Wszyscy, którzy zdecydowali się poczekać i obejrzeć tę rywalizację z pewnością nie żałują.

Pierwsza połowa

Arsenal rozpoczął to spotkanie w klasycznym dla siebie ustawieniu. Od końca zeszłego sezonu zespół nauczył się formacji 3-4-2-1 i Arsene Wenger kontynuuje ten pomysł. W rolę wahadłowych w tym meczu wcieli się Hector Bellerin i Ainsley Maitland-Niles. Obecność tego drugiego jasno wskazuje, że trener postanowił w tym starciu oszczędzać skład na ligowy pojedynek z Chelsea. Poza Bellerinem w składzie znalazło się tylko dwóch graczy pierwsze wyboru, mowa tu o Alexisie Sanchezie, który ciągle szuka odpowiedniej formy oraz Nacho Monrealu. Ustawienie popularne w ostatnim czasie na Wyspach, głównie za sprawą Antonio Conte na papierze jest defensywne, jednak w praktyce, w fazie ataku drużyny używające tej formacji przechodzą na wariant 3-2-5.

Spotkanie rozpoczęło się od trzęsienia ziemi. Koln wracało do europejskich pucharów po 25 latach. Po piłkarzach i kibicach było widać ile to dla nich znaczy. W 9 minucie bramkę dla gości zdobył Jhon Cordoba, a więc nowy piłkarz zespołu, który ma za zadanie zastąpić Modeste’a sprzedanego do Chin. Arsenal fajnie grał piłką, a Kozły kontrowały. Sam gol był bardzo ładnej urody, Kolumbijczyk wykorzystał błąd Davida Ospiny i praktycznie z połowy przelobował swojego rodaka. Po tej bramce do głosu doszli gospodarze, jednak początkowo stwarzali zagrożenie tylko po stałych fragmentach.  Po pierwszym kwadransie posiadanie piłki wyniosło 62-38 na korzyść Arsenalu, jednak wynik pozostawał bez zmian. O grze Kanonierów sporo mówi to, że za rozegranie brał się Alexis, który powinien polować w szesnastce. Po raz kolejny koniem trojańskim w składzie wystawionym przez Wengera był Rob Holding. Młody Anglik przebija wszystko, co może odwalić stoper podczas meczu. W rywalizacji z Liverpoolem był tragiczny, dzisiaj Cordoba ewidentnie grał na niego przez co zmuszał go do prostych błędów.

Do bardzo nieprzyjemnego zdarzenia doszło w 32 minucie meczu, gdy już po gwizdku David Ospina skasował Jonasa Hectora. Podstawowy obrońca reprezentacji Niemiec doznał nienaturalnego skrzywienia kolana, być może zerwał więzadła, co może być dla niego tragedią, bo trzeba pamiętać o zbliżających się Mistrzostwach Świata. Kolumbijski bramkarz dokłada sobie kolejnego piłkarza do listy skasowanych. W tym sezonie na swojej rozpisce ma już między innymi Pedro, któremu złamał siedem kości na twarzy. Czasem powinien zacząć myśleć, bo to naprawdę nie boli.

Podsumowując pierwszą połowę, Arsenal pomimo sporych zmian w składzie nie wyglądał w pierwszej części gry źle. Stwarzali sobie dobre sytuacje, ale za każdym razem brakowało ostatnio podania. Mam wrażenie, że było zbyt dużo niedokładności, być może zdekoncentrowało ich zamieszanie z opóźnieniem tego meczu. U Alexisa było widać brak ogrania, mimo to mocno się starał, a to ważne, gdyż musi odbudować relację z kibicami. Kanonierzy zbyt mało korzystali z Oliviera Giroud, który jest idealnym łomem na włamanie się do tak dobrze zamkniętego zamku. Kolonia po zdobytej bramce zamknęła się na własnej połowie, grała kompaktowo, blisko siebie i zostawiała niewiele miejsca pod własną bramką.

Druga połowa

Po zmianie stron Arsenal w końcu dopiął swego. Wszystko rozpoczęło się już w szatni, gdzie Arsene Wenger domyślił się, że konia trojańskiego (Roba Holdinga) trzeba zdjąć z boiska i zastąpił go Seadem Kolasinacem. Bośniak już po pięciu minutach wpisał się na listę strzelców po bardzo mocnym woleju. Całą akcję zapoczątkował fantastycznym podaniem Elneny, który dograł do Walcotta, a Anglik na tyle źle przyjął piłkę, że akcja nie zakończyła się jego strzałem i dał szansę nowemu koledze.

W 64 minucie powinno być 2:1, gdy po znakomitej szarży Maitland-Nailes zmarnował sytuację sam na sam. Mistrz Świata do lat 20 podpalił się w tej sytuacji i zamiast strzelać zaczął kiwać bardziej doświadczonego bramkarza, który nie pozwolił na takie sztuczki. Chwilę później, byliśmy świadkami boiskowego geniuszu. Alexis Sanchez zrobił robotę za kolegów, którzy się strasznie męczyli. Chilijczyk dostał piłkę na skrzydle, okiwał przeciwników i oddał genialny strzał, ciężko go powtórzyć nawet w Fifie, jednym słowem perfekcja.

Pomimo osiągnięcia korzystnego wyniku, Arsenal nie zamierzał się zatrzymać. Kanonierzy niczym kat, ustawili rywala pod gilotyną i oczekiwali na odpowiedni moment, by wykonać wyrok. Lewa strona zespołu napędzała każdą akcję, duet Kolasinac-Sanchez to było odpowiednie antidotum na problemy z pierwszej połowie. W 80 minucie gospodarze wykonali wyrok, po akcji wcześniej wspomnianej dwójki i strzale Walcotta, piłkę do siatki dobił Bellerin.

https://www.youtube.com/watch?v=0fW04kAYNtU

Podsumowując to spotkanie trzeba zauważyć, że Koln miało fajny pomysł na organizację gry, jednak po pierwszym golu całkowicie o nim zapomnieli. Defensywnie się rozsypali, a Kanonierzy niszczyli ich z lewej strony. Arsenal u siebie po raz kolejny pokazał moc, jednak tylko w drugiej połowie, gdy na boisko wszedł Sead Kolasinac. Bośniak wraz z Sanchezem odmienili to spotkanie i zniszczyli formację obronną gości. Piłkarze FC Koln mogą się powoli zacząć martwić przegrali wszystkie mecze od początku sezonu, prócz rywalizacji w Pucharze Niemiec, gdzie mierzyli się z niżej notowanym rywalem. Na koniec warto wspomnieć o fantastycznej atmosferze, która stworzyli kibice gości. Przyjezdni dopingowali swoich piłkarzy przez całe spotkanie, nie zważając uwagi na wynik. Taką postawę trzeba wspierać, jednak zachowanie przed meczowe to patologia i musi zniknąć ze stadionów, żeby każdy czuł się na nim bezpiecznie. Arsenal dobrze rozpoczął rozgrywki Ligi Europy, a teraz czekają na nich Derby Londynu przeciwko Chelsea. Warto wspomnieć, że dobrze wytypowaliśmy rozstrzygnięcie tego pojedynku.

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze