Polska pokonuje Łotwę- dużo błędów i niepotrzebne nerwy w końcówce
W kolejnym sprawdzianie przed mistrzostwami Europy reprezentacja Polski w koszykówce pokonała Łotwę 80:76 (18:14, 22:17, 19:13, 21:32). Jednak wynik nie do końca oddaje przebieg tego spotkania.
Po minimalnej porażce z bardzo silną Litwą przyszedł czas mecz przeciwko reprezentacji Łotwy, którzy ulegli wczoraj Gruzinom. Niestety w składzie na dzisiejszy mecz zabrakło gwiazdy New York Knicks, Kristapsa Porzingisa. 22-letni podkoszowy znajduje się aktualnie w Afryce, gdzie rozgrywany jest Africa Game. Łotysze mają jeszcze jednego zawodnika w NBA. Davis Bertans na co dzień reprezentuje barwy San Antonio Spurs.
Początek był trudny do oglądania. Bardzo nieprzyjemnie patrzyło się na tak grających Polaków, jak i Łotyszy. Gra była bardzo chaotyczna i żaden z zespołów nie funkcjonował dobrze w ofensywie. Polacy w pierwszej 6 minut spotkania popełnili aż 8 strat. Dramat. Jednak Łotysze wcale nie grali lepiej. Łącznie 32 punkty obu zespołów w pierwszej odsłonie pokazuje, jakie to było widowisko. Na osłodę Tomasz Gielo trafił za trzy równo z syreną i Polska prowadziłą 18-14 po pierwszej odsłonie.
W drugiej kwarcie grali rezerwowi i wyglądało to lepiej. Piątka Slaughter, Gruszecki, Zamojski, Gielo i Czyż funkcjonowała bardzo dobrze w obronie. Rywale zdołali zdobyć zaledwie jeden punkt przez pierwsze trzy minuty tej odsłony. To ustawienie ma bardzo duży defensywny potencjał. Prawie wszyscy zawodnicy (oprócz Slaughtera) potrafią bronić na dobrym poziomie i mogą zmieniać krycie. Obrona funkcjonowała dobrze, jednak atak nadal nie najlepiej. Większość akcji sprowadzało się do kozłowania przez naturalizowanego Polaka. Slaughter swoim stylem gry bardziej przypomina zawodnika ze streetballa niż koszykarza z europejskich parkietów. Ale trzeba przyznać, że taki gracz w roli rezerwowego rozgrywającego to bardzo dobre dopasowanie. Amerykanin z polskim paszportem napędzał atak, co pozwalało na otwarte pozycje dla partnerów.
Przewaga Polaków wzrosła do 11 punktów. Druga kwarta zakończyła się w podobny sposób co pierwsza. Aaron Cel zebrał piłkę po niecelnych rzucie Koszarka i dobił ją równo z syreną kończącą pierwszą połowę. 40-31 po 20 minutach spotkania.
Początek drugiej połowy to stopniowe powiększanie przewagi, która momentami wynosiła nawet 17 punktów. Znowu czołowymi postaciami w zespole byli Mateusz Ponitka i Damian Kulig. Kwintesencją tego był akcja między tymi graczami. Po rozegranym pick&rollu Kulig dostał piłkę na obwodzie, zrobił zwód, po czym wszedł pod kosz i odegrał do niekrytego Ponitki, który trafił za trzy punkty. Takie akcje pokazują, jak wszechstronnym graczem jest nasz środkowy. Nie jest może najbardziej atletycznym zawodnikiem, ale za to potrafi praktycznie wszystko w ofensywie.
Przed ostatnią częścią gry Polacy prowadzili 59-44 i kontrolowali sytuację na parkiecie.
Na początku czwartej kwarty przewaga wynosiła jeszcze 18 oczek, ale wtedy Polacy stanęli. Łotysze zaczęli lepiej bronić, a nasi rezerwowi nie mogli sobie poradzić z agresywniejszą obroną rywali. Szybkie 8 punktów przeciwników i przewaga zmalała do 10 oczek. Nasza kadra zaczęła grać chaotycznie. Nawet Łukasz Koszarek zaczął popełniać proste błędy, robiąc dwie proste straty. A wiemy, że nie zdarza mu się to często.
Jeszcze na ponad dwie minuty przed końcem nasi koszykarze prowadzili 76-64. Wydawało się, że to koniec emocji i nic się już nie wydarzy. Ale Łotysze się nie poddawali i doprowadzili do zaciętej końcówki. Na minutę przed końcem rywale Polaków trafili za trzy punkty i ustawili obronę na całym boisku. Nasi kadrowicze spanikowali i praktycznie oddali piłkę rywalom, którzy zdobyli łatwe punkty spod kosza. Przewaga zmalała do czterech punktów i robiło się ciekawie. W kolejnej akcji Mateusz Ponitka nie trafił z półdystansu, a walczący o zbiórkę Damian Kulig wybił piłkę na aut. Przynajmniej według sędziów, bo moim zdaniem piłkę ostatni wybijał gracz z Łotwy.
Łotysze mieli wystarczająco czasu, żeby doprowadzić do wyrównania, ale rozrysowaną akcję na rzut za trzy z rogu sprytnie przeczytał Łukasz Koszarek i przechwycił piłkę.
Zaczął się festiwal fauli i rzutów wolnych. Reprezentanci Łotwy zdołali doprowadzić do różnicy 3 punktów na 20 sekund przed końcem. Jednak na więcej nie było ich stać i mecz zakończył się wynikiem 80-76 dla Polski.
Rezultat nie do końca oddaje przebieg spotkania. Nasi koszykarze kontrolowali ten mecz, ale niepotrzebnie rozluźnili się w czwartej kwarcie i doprowadzili do nerwowej końcówki.
Polacy starali się nakręcać tempo akcji i wychodziło to dobrze. Łukasz Koszarek i A.J. Slaughter znajdowali partnerów na czystych pozycjach za trzy punkty. Ostatecznie podopieczni Mike’a Taylora trafili 10 z 22 zza łuku.
Sama gra naszej reprezentacji była dobra, zwłaszcza w obronie.
Niestety widoczny był brak dobrego centra, bo Łotysze zdobyli dużo łatwych punktów spod kosza. Kręci się łza w oku po Marcinie Gortacie. Miejmy nadzieję, że Przemek Karnowski wróci do zdrowia i będzie dominował pod koszem.
Jak zwykle wyróżniał się Mateusz Ponitka, który zdobył najwięcej w drużynie – 14 punktów. Na pochwałę zasługuje także A.J. Slaughter i jego postawa w ataku (13 punktów i 5 asyst). O obronie zapomnijmy… Dobrze spisali się także inni rezerwowi – Tomasz Gielo zdobył 7, a Przemysław Zamojski 9 punktów.
To trzeci wygrany sparing podczas przygotowań do mistrzostw Europy. Przypomnijmy, że Polacy dwukrotnie pokonali reprezentację Czech, a wczoraj ulegli minimalnie Litwinom.
Następny sparing naszej kadry 11 sierpnia znowu przeciwko Łotwie.
Polska – Łotwa 80:76 (18:14, 22:17, 19:13, 21:32)
Polska: Ponitka 14, Slaughter 13, Cel 9, Zamojski 9, Kulig 8, Gielo 7, Koszarek 6, Czyż 6, Gruszecki 4, Sokołowski 2, Hrycaniuk 2
Łotwa: Smits 14, Blums 13, Grazulis 12, Bertans 10, Skele 9, Timma 6, Ausejs 6, Lejasmeiers 3, Peiners 2, Gromovs 1
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze