Hiszpańska sjesta: grupowa strata punktów, czas pożegnań i gorące krzesła

Napakowany po brzegi tydzień z hiszpańskim graniem powoli dobiega końca. 18 rozegranych spotkań w przeciągu kilku dniu, co prawda nie wywróciło tabeli do góry nogami, jednak znacznie wyklarowało nam klasyfikację końcową w La Liga Santander. W dzisiejszym podsumowaniu kolejki La Liga przeczytacie o zjednoczeniu w traceniu punktów, pożegnaniu pewnego Pana oraz gorących krzesłach u dołu tabeli. Dodatkowo jak co tydzień: komplet wyników, tabela La Liga, zapowiedź następnej kolejki oraz ryzykowne kursy.

Próg zwalniający dla czołówki

Nasze podsumowanie zaczniemy od wydarzeń ze środka tygodnia, a konkretniej od meczów drużyn z TOP4. Wszystkie ekipy z miejsc premiowanych grą w Lidze Mistrzów nie wygrały swoich spotkań. Co więcej, tylko Barcelona i Real Madryt zdobyły jakiekolwiek zdobycze punktowe podczas 33. kolejki Primera Division. Przed finałowym sobotnim meczem w Pucharze Króla Barcelona pojechała do Vigo. Tam w ostatnich kilku spotkaniach miała niemałe problemy, bo nie potrafiła wygrać na Balaidos trzech kolejnych starć. Nie inaczej było we wtorkowy wieczór, kiedy osłabiona od 71. minuty Barcelona nie dowiozła zwycięstwa do końca meczu. Plany na zdobycie kompletu punktów pokrzyżował świetny w tym sezonie Aspas, który rozpoczął potknięcia czołówki La Liga. Trafienie z Blaugraną było dla Hiszpana 20 trafieniem w tym sezonie. Następnego dnia kompletu punktów „postanowiła” nie zdobyć czwarta w tabeli Valencia. Los Che gościli na Mestalla Getafe, które na przestrzeni całego meczu okazało się lepsze, co pozwoliło na zdobycie trzech punktów przez drużynę gości. Swoją cegiełkę do biednego w punkty środka tygodnia dołożyła drużyna Królewskich. Real, który w XXI wieku nie wygrał tylko raz na Santiago Bernabeu z Athletikiem, stracił punkty. Szok o tyle większy, że Zinedine Zidane zdecydował się na wystawienie bardzo silnego składu, jednak to nie przyniosło efektu. Los Blancos jedynie zremisowali z baskijską drużyną, a remis w końcówce meczu uratował strzałem piętą Ronaldo. Lepszy od reszty nie chciało być również Atletico. Los Colchoneros, którzy zagościli na Anoeta w Kraju Basków, stracili aż trzy gole w starciu z Realem Sociedad nie zdobywając przy tym żadnego. Dla Atleti jest to najwyższa porażka w tym sezonie i druga kiedy stracili trzy bramki w jednym meczu.
Celta Vigo – Barcelona 2:2.
Valencia – Getafe 1:2.
Real Madryt – Athletic 1:1.
Real Sociedad – Atletico 3:0.

Triumf w cieniu odejścia Iniesty

Wysokie zwycięstwo Barcelony w Pucharze Króla z Sevillą (5:0), było prawdopodobnie jednym z ostatnich meczów Andres Iniesty w barwach Dumy Katalonii. Odejście, które oficjalnie nie zostało jeszcze potwierdzone, wydaje się być tylko kwestią czasu. „Piłkarska emerytura”, na jaką w ostatnich latach decydują się gracze, wygląda nieco inaczej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Obecnie zawodnicy podążają za lepszym zarobkiem poza Europę. Ligi arabskie, chińska czy amerykańska MLS są wabikiem dla starszych piłkarzy, którzy chcą zapewnić byt rodzinie na przyszłe pokolenia. Zapewnienie takiego bytu jest możliwe poprzez grę w tych ligach, bo pomimo niskiego poziomu sportowego, który bezsprzecznie jest niekonkurencyjny dla europejskiego grania, można zarobić sporo pieniędzy. Czy emerytowane gwiazdy światowej piłki robią słusznie? Nie mnie to oceniać. Jednak kariera piłkarska Andresa Iniesty, która może zostać spięta klamrą w barwach borodowo-granatowych (chodzi o zdobycie dubletu), jest czymś, co marzy się wielu adeptom piłki nożnej na początku ich przygody. Don Andres nie jest medialnym zwierzęciem, który co tydzień będzie udzielał kontrowersyjnego wywiadu w stylu Pique. Nie jest akrobatą i nie zdobywa bramek z przewrotek jak Ibra. Nie prowadzi pokazowego i ekstrawaganckiego życia jak Neymar. Jednak mimo tego, jego gra sprawiała radość kibicom z całego świata. Oklaskiwany przez kibiców Juventusu czy Sevilli, cieszący się ogromnym uznaniem fanów, ceniony za lojalność i zdrowie pozostawione na Camp Nou. Przez fanów Barcy wspominany za bramkę z Chelsea, przez kibiców La Roja za bramkę na wagę mistrzostwa świata, a przez innych po prostu za grę z herbem Dumy Katalonii na piersi. Całą swoją historię z grą dla Barcelony (prawdopodobnie) zakończył ze świetną bramką zdobytą w finale Copa del Rey, a trofeum za Puchar Króla mógł być jego ostatnią podniesioną klubową nagrodą jako kapitan katalońskiego zespołu. Za wkład w piłkę nożną, dziękujemy!
Sevilla – Barcelona 0:5.

Czas pożegnań

Sezon w lidze hiszpańskiej, który za kilkadziesiąt dni zostanie zakończony, jak co roku weryfikuje siłę zespołów. Ktoś pobije rekord punktów w całym sezonie, ktoś inny ustanowi nową passę meczów bez porażki, jeszcze inny zaliczy niesamowity sezon jako absolutny beniaminek. Jednak pozytywna strona każdych ligowych rozgrywek okraszona jest również szczyptą smutnych historii. Nie od dziś wiadomo, że najsłabsi w danej lidze muszą zostać zdegradowani do niższego poziomu rozgrywek. Ameryki nie odkryłem, ale otoczka z jaką do Segunda Division spadła Malaga chwyta za serce. Drużyna, która w 2013 roku grała w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund, zalicza niesamowity zjazd co nie pozwala na pozostanie w hiszpańskiej ekstraklasie. W 2011 roku w Maladze grało wiele gwiazd, dzięki którym andaluzyjska drużyna zajęła czwarte miejsce w ligowej tabeli. Martin Demichelis, Ruud van Nisterlooy, Joris Mathijsen czy Jeremy Toulalan tchnęli w tamtym czasie w serca kibiców nową nadzieję, która po siedmiu latach została częściowo utracona. Oficjalne przypieczętowanie degradacji do Segunda miało miejsce podczas wyjazdowego meczu z Levante, które również musi walczyć o ligowy byt. Losy spotkania potoczyły się tak, że w 93. minucie tego starcia drużyna z Walencji zdobyła jedynego gola w spotkaniu. Na twarzach wielu graczy drużyny z La Rosaleda pojawiły się łzy i smutek. Co ciekawe, rozbita mentalnie drużyna gościła kilka dni później na własnym stadionie drużynę Realu Sociedad. W ramach pocieszenia Malaga wygrała spotkanie z drużyną z San Sebastian 2:0, ale żaden wynik w tym sezonie nie uchroni Andaluzyjczyków od spadku. Oby wrócili silniejsi!
Levante – Malaga 1:0.
Malaga – Real Sociedad 2:0.

 Komu starczy sił?

Walka o utrzymanie w La Liga wygląda jak weselna gra, której zasady polegają na jak najszybszym zajęciem miejsca w momencie, w którym przestanie grać muzyka. Melodia przestanie wybrzmiewać wraz z końcem 38. kolejki ligowej, jednak obecnie większość krzesełek jest już zajęta. Zdobycie upragnionego stołka pozwoli na pozostaniu w przyszłorocznej edycji. Swoich miejsc nie zajęły już wcześniej wspomniana Malaga oraz Las Palmas, a w elicie pozostało już praktycznie tylko jedno. Walka toczyć się będzie pomiędzy Levante i Deportivo La Coruna. Jakiś czas temu wydawało się, że po zmianie trenera w Walencji drużyna Levante wystrzeli mocno w górę. Początek był dobry, jednak o pozostaniu w La Liga przypomniało sobie Depor. Dużo lepszą pozycje wyjściową ma lokalny rywal Valencii, ale w piłce widzieliśmy już wiele powrotów i spektakularnych upadków. Levante ma sześć punktów przewagi i jeden mecz do rozegrania więcej. Na tym etapie sezonu gubienie punktów jest rzeczą naturalną, a przykładem tego niech będzie pierwszy akapit tego tekstu. Jedni i drudzy pojadą na Balaidos do Vigo oraz ugoszczą u siebie Barcelonę. Zawodnicy Levante będą musieli się zmierzyć na własnym boisku z Sevillą oraz pojadą na mecze z Athletikiem oraz Leganes. Z kolei podopieczni Clarence’a Seedrofa zagrają jeszcze domowe spotkanie z Villarrealem oraz wyjazdowe z Valencią. Ciekawym zbiegiem okoliczności byłoby, gdyby Valencia, która jest niemal pewna udziału w Lidze Mistrzów, w ostatnim meczu sezonu paradoksalnie pomogła (lub jakby woleli kibice Valencii nie pomogła)  w utrzymaniu się Levante wygrywając mecz z Deportivo La Coruna.

Wszystkie wyniki 33. i 34. kolejki:


Tabela po 34. kolejkach:


Zapowiedź 35. kolejki:

27.04

Levante – Sevilla

28.04

Espanyol – Las Palmas
Real Sociedad – Athletic Bilbao
Real Madryt- Leganes
Villarreal – Celta Vigo

29.04

Getafe – Girona
Alaves – Atletico
Valencia – Eibar
Deportivo – Barcelona

30.04

Betis – Malaga

Los cursos locos

Na deser zostawiłem dla Was “dzikie kursy”, których obstawienie wiązało się z większym ryzykiem, a mimo to ich wytypowanie dałoby nam wygraną!

Porażka Valencii

Los Che, którzy znajdują się na czwartej pozycji w tabeli, dosyć niespodziewanie przegrywają z Getafe. Zdobywający dwie bramk Loic Remy zabiera razem wraz z drużyną z przedmieść Madrytu trzy punkty Nietoperzom.

Zdarzenie: Valencia – Getafe
Typ: 2
Kurs: 6.10

Podział punktów w Madrycie

Czwarty punkt zdobyty przez drużynę z Bilbao w XXI wieku na Bernabeu to kolejna niespodzianka tego tygodnia. Kurs na wygraną Realu był śmiesznie niski (1,18), ale jak sytuacja wyglądała w przypadku remisu?

Zdarzenie: Real Madryt – Athletic
Typ: X
Kurs: 8.45

.