Thomas Narmo przed KSW 60: Chciałem walczyć właśnie z Izu Ugonohem!

tło

fot. Thomas Narmo MMA/Facebook

–  Sposób, w jaki KSW buduje swoich zawodników, jak opowiada ich historię i promuje, jest świetny! To dobry patent, aby kibice mogli zobaczyć, nie tylko jak zawodnik rywalizuje w klatce na galach federacji – mówi serwisowi Zagranie.com Thomas Narmo. Były norweski hokeista i zawodnik legitymujący się rekordem 4-0 będzie najbliższym rywalem Izu Ugonoha na KSW 60.

Kamil Piłaszewicz: Tym razem moim rozmówcą jest Thomas Narmo, były hokeista, a obecnie zawodnik MMA legitymujący się bilansem czterech zwycięstw i zerem porażek na koncie. Jako że jesteśmy pierwszym polskim medium, któremu udzielasz wywiadu, to cytując Izu Ugonoha ze zwiastuna przed jego ostatnią walką na KSW 54, powiem: Witaj w Polsce.

Thomas Narmo: Witam, dzień dobry. Miło mi.

Jak to się stało, że były norweski hokeista znalazł się w KSW?

– Moim celem, kiedy trzy i pół rok temu zaczynałem podróż do świata MMA, było znalezienie się w jednej z najlepszych federacji na świecie tej dyscypliny. W zeszłym roku pojawiły się pierwsze negocjacje z różnymi organizatorami. Jednak z powodu pandemii plany uległy zmianie i do topowej federacji awansowałem dopiero w tym roku. Ostatecznie wszystko się udało i jestem bardzo podekscytowany możliwością walki w KSW!

Wojsław Rysiewski, Martin Lewandowski, a może Maciej Kawulski był tym, który jako pierwszy wykonał telefon, jednocześnie oferując kontrakt z jedną z czołowych organizacji MMA w Europie?

– Nie pamiętam, ale oferta z KSW była pierwszą. Umowę podpisaliśmy na dwa lata, od 2021 do 2023 r. Spotkałem się ze wszystkimi, których tu wymieniłeś i czuję, że podjąłem dobrą decyzję, decydując się na podpisanie umowy właśnie z nimi.

Jakie czynniki zadecydowały o tym, że zdecydował się Pan podpisać kontrakt właśnie z KSW?

– Chcę rywalizować z najlepszymi zawodnikami na świecie. Wierzę, że KSW ma wielu utalentowanych zawodników i to, że bardzo dobrze dbają o swoich podopiecznych.

A jak wyglądało podpisanie kontraktu?

– Jak większość umów, kiedy długopis spotyka się z papierem… (śmiech)

Poza propozycją od największej polskiej organizacji MMA, na stole miałeś przed sobą propozycje umów od innych federacji?

– Jak wspomniałem wcześniej, zaproponowano mi starcie z dużym nazwiskiem w innej federacji już w 2020 roku. Oferta była wciąż aktualna, podobnie jak te od jeszcze dwóch innych organizatorów. Ale czuję, że KSW to właśnie miejsce, w którym chcę budować swoją karierę i pewnego dnia zostać mistrzem.

fot. Thomas Narmo MMA/Facebook

Niejedna osoba podkreślała, że atmosfera, klimat, który towarzyszy galom KSW jest specyficzny, w dobrym tego słowa znaczeniu. Po wizycie na marcowym wydarzeniu zgodzisz się z tą opinią?

– To była naprawdę świetna i profesjonalna atmosfera na tym evencie! Byłem na galach UFC i oczywiście meczach hokeju na lodzie na najwyższym poziomie. I tak myślę, że KSW absolutnie jest w stanie konkurować z najlepszymi na świecie pod względem atmosfery i tego, jak medialnie prowadzą swoje eventy! Nie mogę się doczekać swojej walki w hali już z kibicami w Polsce, to by dopiero było coś mega wspaniałego dla fanów!

„Często zawodnicy mówią nam, że podoba im się otoczka medialna, te otwarcia gali, nagrywanie zwiastunów etc. i czasami bywało tak, że taki czynnik decydował, że podpisywaliśmy umowę z zawodnikiem” – wyznał niegdyś Martin Lewandowski. Na Tobie ta tzw. otoczka medialna również zrobiła tak duże wrażenie, że uznałeś, że: „Składam podpis na kontrakcie od KSW i koniec”?

– Sposób, w jaki KSW buduje swoich zawodników, jak opowiada ich historię i promuje, jest świetny! To dobry patent, aby kibice mogli zobaczyć, nie tylko jak zawodnik rywalizuje w klatce na galach. To jest dobre i dla sportowców, i kibiców, i całego KSW.

W debiucie zmierzysz się z Izu Ugonohem i tak się zastanawiam, analizowałeś już swojego przeciwnika?

– Kiedy podpisywałem kontrakt, poprosiłem o walkę z Izu. Także tak, przeanalizowałem jego umiejętności.

Chciałbyś sprawdzić się z Izu w stójce? Czy jednak bardziej asekuracyjnie w parterze?

– Każda walka zaczyna się w stójce. Jeśli nie będzie chciał ze mną „stać”, to będziemy walczyć w parterze. Jestem przygotowany na wszystko.

Czarnoskóry Polak to wymarzony rywal na debiut pod szyldem wspomnianej federacji?

– Świetny przeciwnik to zawsze wymarzony debiut dla mnie jako sportowca, który chce się bić na najwyższym poziomie. Jest bardzo znany w Polsce, ale zajmę jego miejsce. Zasiądę na jego tronie popularności w waszym kraju.

Izu jest szalenie popularny w Polsce dzięki temu, jak wiele osiągnął w K-1 i boksie. A skąd jeszcze fan KSW może kojarzyć Thomasa Narmo?

– W zeszłym roku angażowałem się w kilka programów telewizyjnych, różnego typu i zagrałem w kilku filmach. Myślę, że w przyszłości jeszcze pojawię się na ekranie.

fot. Thomas Narmo MMA/Facebook

W zwiastunie zapowiadającym galę KSW 60 zobaczyliśmy Cię w kilku ujęciach mocno związanych ze skandynawskimi wojownikami. Jak zrodził się pomysł na taką kreację medialną?

– Jestem dumny z mojego dziedzictwa. Moi przodkowie byli wielkimi wojownikami. Należę do nowego pokolenia Wikingów.

Niektórzy fani, po ogłoszeniu, że zawalczysz w kwietniu na gali KSW, zaczęli się zastanawiać i co pozwolę sobie wykorzystać jako pytanie do wywiadu: dlaczego Twój przydomek brzmi: „Ostatni Wiking”?

– Po mojej pierwszej walce zauważyłem, że jeden z reporterów obecnych na tamtej gali zrobił rundkę po hali, by zrobić wywiad z „jakimś Wikingiem”. Trafił na mnie, a wtedy wielu wojowników ze Skandynawii nosiło ten przydomek, więc powiedziałem mu, że będę ostatnim Wikingiem, który będzie nosił ten przydomek w tym sporcie. I zgodził się, namaszczając mnie, mówiąc: „W porządku, będziesz Ostatnim Wikingiem”.

Na ostatniej gali mieliśmy zobaczyć w walce „Bombardiera”, który w Senegalu jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób. Teraz możemy powiedzieć, że na KSW 60 obejrzymy w walce byłego hokeistę, który cieszy się podobną popularnością w swoim kraju?

– Ciężko mi powiedzieć, w jakim stopniu jestem popularny. Chcę tylko pokazać, że jestem świetnym sportowcem i, że chcę konkurować z najlepszymi. Chcę pokazać swojemu synowi i innym dzieciom, że można podążać za swoimi marzeniami i być dobrym w tym, co się robi. Norwegia to kraj, w którym wielu ludzi interesuje się innymi sportami, takimi jak biegi, czy skoki narciarskie. Także mogę Ci powiedzieć, że w rejonie Norwegii, z którego pochodzę, większość ludzi wie, kim jestem. Ale tak naprawdę nie obchodzi mnie bycie celebrytą. Robię to, bo lubię walczyć.

Fani KSW Japonię kojarzą głównie z Kleberem Koike Erbstem, Brazylię z Arianę Lipski, Chorwację z Roberto Soldiciem, a Norwegię będzie kojarzyć z Tobą?

– Może w przyszłości ktoś będzie musiał być twarzą norweskiego MMA. Jeśli wybór kibiców padnie na mnie, w porządku… Jeżeli na kogoś innego, będę jej lub jemu kibicował!

Przechodząc do wątków z Twojej przeszłości, to dlaczego zrezygnowałeś z kariery hokeisty na rzecz zawodnika MMA?

– Odpuściłem po kontuzji pleców. Po dwóch latach przerwy wręcz odwyku po tym urazie od sportu, nie było żadnej motywacji do powrotu do hokeja! W tym czasie czułem się, jakby jakaś część mnie była zagubiona. Wbrew pozorom, zbyt długie przebywanie na lodzie również boli.

Masz na myśli coś w stylu: ciało jest silne, umiejętności są na wysokim poziomie, ale głowa odfruwa w innym, niepożądanym kierunku?

– Tak, myślę, że właśnie tak można powiedzieć. Potrzebowałem nowych wyzwań. MMA to sport dla indywidualistów. Umiem grać na dobrze w hokeja, ale jak reszta drużyny ma gorszy dzień, to zawsze przegrasz. W MMA, jeśli masz dobry dzień, zawsze wygrywasz!

Wielu zawodników MMA neguje współpracę z psychologami, czy psychoterapeutami, a Tobie samemu udało się uporać z decyzją o zakończeniu kariery hokeisty?

– Tak, nie korzystałem z pomocy psychologa. Być może będę potrzebował jego pomocy w przyszłości, ale na razie wciąż jestem młody i głupi, więc zachowam sobie możliwość takich spotkań na późniejszy okres mojej kariery! (śmiech)

Domyślam się, że na pewno ot tak z lodu nie zszedłeś i ot tak nie odłożyłeś łyżew na wieszak. Także jak poradziłeś sobie z trudną decyzją o zmianie dyscypliny?

– Na początku było naprawdę ciężko. Hokej był moim życiem, spędzałem z nim każdą chwilę. Kiedy przestałem grać, przyszły naprawdę mroczne dni. Potem znalazłem MMA i wróciła miłość do rywalizacji! Byłem także trenerem juniorskiej drużyny hokejowej w Norwegii. Już w pierwszym roku sięgnąłem jako trener po mistrzostwo, więc czułem, że nie mam wiele do udowodnienia w tym sporcie i zdecydowałem, że chcę w pełni poświęcić się MMA.

fot. Thomas Narmo MMA/Facebook

„W podnoszeniu ciężarów, po zdobyciu medalu olimpijskiego, czułem, że zdobyłem już wszystko i potrzebowałem nowych wyzwań, a MMA było tak wszechstronne, że wręcz uważałem je za pasjonujące” – wyznał niegdyś Szymon Kołecki. Podobnie ma Thomas Narmo?

– Uważam, że sport, jakim jest MMA, jest naprawdę fascynujący i wymagający! To najlepszy sport, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Aby dostać się na szczyt, potrzebujesz jednocześnie siły, szybkości, zwinności, sprytu, kardio i umiejętności na najwyższym poziomie.

A może po prostu za mała była dawka agresji w czasie meczu, gdy wchodziłeś w kogoś biodrem, by odebrać mu krążek? (śmiech)

– Walka na lodzie nie jest mi obca, jeśli o to pytasz. (uśmiech) A tak serio, to jestem miłym facetem, dopóki nie zabrzmi dzwonek lub sędzia nie powie „walcz”. Wtedy nadchodzi tylko ból! Walki w MMA są bardziej techniczne niż te z meczów hokejowych. W hokeju dajesz i przyjmujesz ciosy głównie po to, by zobaczyć, kto jest większym twardzielem.

Stoczyłeś już cztery walki w zawodowym MMA i choć na Youtubie można je sobie zobaczyć, to, z jakich atutów chciałbyś zostać zapamiętany przez fanów KSW?

– Możesz oglądać moje walki na Youtubie, ale prawda jest taka, że ani odrobiny nie przypominają one wersji, którą dzisiaj jestem! Ostatni rok naprawdę dobrze wykorzystałem. Jestem szybszy, potężniejszy i mądrzejszy!

Apropos Twojego doświadczenia, to wyszło na jaw, że miałeś być rywalem Mariusza Pudzianowskiego na gali KSW 59. Podobno się szybko zgodziłeś, potem wycofałeś i pojawiło się wiele teorii spiskowych wśród kibiców. Opowiedz jak to całe zamieszanie z main eventem marcowej gali, wyglądał z Twojej strony.

– To prawda, zaproponowano mi walkę z Mariuszem, kiedy przyjechałem na galę. Chciałem walczyć, ponieważ nie jestem facetem, który wycofuje się z jakiejkolwiek sytuacji. Ale mój zespół chciał czegoś innego i długo o tym dyskutowaliśmy. Ostatecznie odpowiedź brzmiała: jednak nie.

„Tak, Thomas miał wyjść do Mariusza, ale się wycofał i my to rozumiemy, bo nie obrażając Norwega, to raz, że ma po prostu dużo mniejsze doświadczenie od Mariusza. Dwa, że nie wiem, w jakiej był formie w dniu gali, ale podejrzewam, że nie w top topów, a jednak chciał się jak najlepiej pokazać. Także w pełni to rozumiemy i nie ma sensu kierować pretensji w jego kierunku” – powiedział o całej sytuacji związanej z Panem Maciej Kawulski w czasie trwania gali. Co sądzi Pan o słowach jednego z właścicieli federacji?

– Jak wspomniałem wcześniej, KSW to organizacja, która dba o swoich zawodników. Po prostu cieszę się, że jestem częścią tej wspaniałej organizacji. I doceniam, że szanują decyzje zespołów zawodników, tak jak to było w moim przypadku.

Także nie sposób nie zapytać również o to, dlaczego ostatecznie zdecydowałeś się na to, by wystąpić w debiucie z Izu Ugonohem, a nie Mariuszem Pudzianowskim?

– Podpisałem kontrakt z KSW, by walczyć z najlepszymi zawodnikami, ale to już wiesz. (uśmiech) W głębi serca wierzę, że Izu jest najlepszym w KSW w wadze ciężkiej. Wierzę, że jeśli dzisiaj walczyłby z Philem De Friesem, to by wygrał. Chcę z nim walczyć, by zaszokować świat i stać się kolejnym głównym zawodnikiem tej organizacji.

Po starciu z czarnoskórym Polakiem chciałbyś wrócić do koncepcji pojedynku z jedną z żywych legend, ikon KSW – „Pudzillą”?

– Mariusz jest ikoną sportu, więc byłoby zaszczytem podzielić z nim kiedyś klatkę. Jeśli jest to pojedynek, który zainteresuje szefów KSW, to jestem na nią otwarty. Jeśli jakakolwiek walka będzie dla mnie sensem i pozwoli skierować karierę na właściwy kierunek, to jestem na tak.

A skoro już sobie dyskutujemy o przyszłych przeciwnikach, to po ewentualnym zwycięstwie również planujesz powiedzieć jak Darko Stosić po KSW 59, że: „Jeszcze w tym roku będę mistrzem KSW”?

– Moim celem jest zostać mistrzem KSW do końca 2023 roku! Uważam, że będę potrzebować kilku walk, zanim przyjdę i poproszę właścicieli o walkę o tytuł. Tak więc Darko może zdobyć tytuł w tym roku, ale jeśli chodzi o wszystkich zawodników, to pamiętaj: Na końcu złoto zawsze trafia do Wikingów.

fot. Thomas Narmo MMA/Facebook

Waga ciężka to jedyna dywizja, w której planujesz toczyć swoje pojedynki?

– Mogę zrobić limit do kategorii 93 kilogramów. Kiedyś walczyłem już w półciężkiej. Ale wiesz, ja naprawdę uwielbiam hamburgery i lody! (śmiech) Jeśli szefowie zaoferują dobre pieniądze i dostanę pozwolenie na sześcio- lub ośmiotygodniowy okres przygotowawczy, to jestem otwarty na wszystko, co zaproponują.

A może jesteś otwarty również na starcia np. z Szymonem Kołeckim, który też raz walczy w wadze ciężkiej, raz półciężkiej?

– Każdego przeciwnika, który nada mojej karierze właściwy kierunek, z chęcią przywitam w klatce. Jeśli to będzie akurat Szymon i będą tego chcieli szefowie KSW, a moja drużyna również się zgodzi, to jasne, zróbmy to.

Pytam Cię o to, z jakim chciałbyś się zmierzyć, ponieważ będąc po obejrzeniu Twych pojedynków, jestem pewny, że nie pojawisz się w klatce KSW tylko raz! Mam rację?

– Mam zapisaną więcej, niż jedną walkę w kontrakcie, a w KSW planuję zostać naprawdę długo! Kto wie, może właśnie z Mariuszem się później zmierzę? W sumie to mogłaby być dobra druga moja walka dla KSW. W końcu jakaś tam historia się już napisała między nami. Ale uwierz, naprawdę nie wiem, kto jest w składzie wagi ciężkiej! Będę otwarty na każde wyzwanie! Nie mam takiego doświadczenia, jak wielu innych facetów w KSW, więc nie będę od razu wrzeszczał o tytuł!

Mam nadzieję, że będę też ją mieć wtedy, kiedy powiem, że jestem pewny, że po serii pytań z mojej strony nie chcesz wywołać właśnie mnie jako swojego kolejnego rywala… (śmiech)

– Na razie możesz czuć się bezpieczny! (śmiech) Zawsze chętnie rozmawiam z mediami i fanami. Także w przyszłości się nie wahaj zapytać o kolejny wywiad!

Zaloguj się aby dodawać komentarze