Kajetan Kajetanowicz: Cel na ten sezon jest jasny: mistrzostwo świata!

fot. Kajto.pl

– Plan jest prosty i nie zmienia się od początku sezonu. Jedziemy po mistrzostwo świata. Nasz najbliższy rajd to Estonia, jedna z najszybszych rund WRC w kalendarzu. Mamy tam rachunki do wyrównania za poprzedni sezon – mówi serwisowi Zagranie.com Kajetan Kajetanowicz, który obecnie plasuje się na drugim miejscu w rankingu kierowców w WRC 3.

Kamil Piłaszewicz: Jesteśmy po pięciu rundach Rajdowych Mistrzostw Świata, więc jak podsumowałby Pan start tego sezonu?

Kajetan Kajetanowicz: Za nami tak naprawdę trzy rundy. W Monte Carlo i w Finlandii niedane nam było pojechać. Jestem zadowolony z początku tego sezonu. Wygraliśmy w Chorwacji i Portugalii, a na Sardynii mieliśmy naprawdę spore szanse na kolejne zwycięstwo, gdyby nie błąd i pech na jednym z odcinków specjalnych, który kosztował nas karę czasową. Cieszę się oczywiście ze zdobytych punktów, ale najważniejsze jest to, że prezentujemy dobre tempo, które bez względu na okoliczności pozwala nam być w czołówce.

Jak na razie plasuje się Pan na drugim miejscu w tabeli WRC 3 i tak się zastanawiam, czy pojawia się uczucie spełnienia, czy niedosytu z osiągniętego rezultatu?

– Spełnieniem będzie zdobycie tytułu mistrza świata, a do tego jeszcze daleka droga. Jak wspominałem, najbardziej zadowolony jestem z naszej formy, pracy całego zespołu i tego, że nasz samochód spisuje się bez zarzutu. To wszystko składa się na fakt, że jesteśmy w czubie klasyfikacji sezonowej. Jej lider jednak ma na swoim koncie jeden rajd więcej, co daje mu również więcej punktów. Gdyby nie pechowy Rajd Sardynii ta różnica mogłaby być zdecydowanie mniejsza, co dawałoby nam jeszcze lepszą pozycję wyjściową. Nie myślę już jednak o tym i skupiam się na kolejnym rajdzie.

Odnośnie wspomnianych wyżej „smaków”, to wydaje mi się, że najgorzej „smakował” występ w Rajdzie Sardynii. Zgodzi się Pan z tą teorią?

– Był na pewno słodko-gorzki. Od początku wszystko układało się dobrze, prowadziliśmy w rajdzie aż do feralnego, ostatniego piątkowego odcinka. Już wtedy widziałem, że ucieka nam doskonała okazja na trzecią wygraną z rzędu. Z drugiej strony jednak udało nam się wykrzesać w sobie motywację do dalszej rywalizacji, z czego jestem naprawdę dumny. W sobotę byliśmy najszybsi, a w niedzielę zyskaliśmy cenne punkty na Power Stage. To kolejny rajd gdzie zaprezentowaliśmy tempo dające nam miejsce wśród najlepszych i na tym, co dobre chciałbym się skupić, przed kolejnymi zawodami.

fot. Kajto.pl

Wcielając się w rolę kibica, który nie ma za dużej specjalistycznej wiedzy, ale dopinguje wszystkich reprezentantów kraju, zapytam o to, co zadecydowało o tym, że nie udało się obronić prowadzenia w Rajdzie Sardynii?

– Błąd i jednocześnie pech. Na jednym z zakrętów hamowałem sekundę za późno, co sprawiło, że zsunęliśmy się z trasy. Niestety w takim miejscu, z którego wraz z Maćkiem, moim pilotem, nie byliśmy w stanie wypchnąć samochodu z powrotem na trasę. Często w czasie rajdu w takich sytuacjach z pomocą przychodzą kibice, których tym razem w pobliżu akurat nie było.

W wywiadzie dla Polsatu Sport powiedział Pan po tamtym rajdzie, że: „Musieliśmy pogodzić się ze stratą kilku pozycji”. Dlaczego nie dało się zaradzić na problemy, by wrócić do ścigania o najważniejsze trofeum?

– Nie mogliśmy wrócić na trasę i ukończyć odcinka specjalnego. Trzeba było się zatem z niego wycofać, co równa się karze czasowej w postaci dziesięciu minut. Taka strata jest niemal niemożliwa do odrobienia. Jedyne, co możesz w takiej sytuacji zrobić, to nie oglądać się za siebie i po prostu cisnąć dalej.

fot. Kajto.pl

Żeby jednak nie skupiać się tylko na tym, co złe, to podkreślmy, że po trzech startach na pięć możliwych duet Kajetanowicz/Szczepaniak okazał się najlepszy zarówno w Chorwacji, jak i Portugalii. Gdybyśmy mieli tworzyć porównania, to w których zawodach lepiej się Panu jechało?

– Nie da się tego w pełni porównać, bo każdy rajd to osobna historia. Chorwacja dla wszystkich była nowym wyzwaniem, bo mistrzostwa świata gościły w tym kraju po raz pierwszy. W Portugalii natomiast debiutowałem, czego nie można powiedzieć o większości moich rywali. Myślę jednak, że po portugalskich szutrach jechało mi się lepiej, niż po chorwackim asfalcie. Szczególnie że wygrywałem tam z załogami o wiele bardziej doświadczonymi, które ten legendarny rajd miały okazję przejechać nie jeden raz. To dodatkowa satysfakcja.

Obserwując, co wyprawiał Pan w Chorwacji, sądziłem, że nie da się przejechać dwóch, wręcz idealnych weekendów, a już na pewno nie z rajdu na rajd. Tymczasem moja teoria legła w gruzach, gdy Kajetan Kajetanowicz postanowił i w Portugalii udowodnić, że on akurat takie rzeczy osiągać potrafi!

– Nie były to idealne weekendy. Oba miały swoje wady i zalety, ale na pewno jestem zadowolony z tego, że udało się utrzymać równe, szybkie tempo, a samochód spisywał się doskonale i udało mi się znaleźć z nim wspólny język. Na pewno jeszcze wiele możemy poprawić, ale tych zwycięstw i bardzo ważnych punktów nikt nam nie odbierze.

Statystycy po wspomnianych rundach wyliczyli, że do tej pory stawał Pan wraz ze swoim pilotem na najwyższym stopniu podium czterokrotnie, a uogólniając, dziewięć razy na podium. Dlaczego mam przeczucie, że to dopiero preludium przed tym, co osiągnie Kajetan Kajetanowicz w swojej karierze?

– Długo musieliśmy czekać na start tego sezonu, ale zaczął się dla nas doskonale. Pewną rysą na szkle jest na pewno Rajd Sardynii, ale jeśli pojedziemy dobrze kolejne rajdy, może się okazać, że był to jedynie drobny wypadek przy dobrze wykonanej pracy. Nie myślę jednak o tym, co będzie może za kilka miesięcy. Skupiam się na swoim zadaniu i najbliższym starcie w Estonii, gdzie wcale nie będzie łatwo, ale zarówno ja i cały mój zespół LOTOS Rally Team mamy dużo motywacji, by osiągnąć sukces.

fot. Kajto.pl

Odnośnie planów, to nie dawno w swoich mediach społecznościowych poinformował Pan kibiców, że nie wystąpi w Safari Rally Kenya. Jak zapadła powyższa decyzja?

– To była bardzo trudna decyzja, czy właściwa? Tego pewnie nigdy się nie dowiem. Główną przyczyną rezygnacji z legendarnego Rajdu Safari była logistyka, czyli przetransportowanie tam nas jako zespołu, ale przede wszystkim całego sprzętu na czele z rajdówką.

Mimo że nie zobaczymy pańskiej załogi na starcie w Kenii, to chętnie się dowiem, co sądzi Pan o powrocie Pana Sobiesława Zasady, który wrócił na afrykańskie trasy i niewiele zabrakło, by pobił rekord wieku najstarszego zawodnika na starcie rajdu w WRC?

– Mam ogromny szacunek do Pana Sobiesława za całą jego karierę, osiągnięcia i decyzję, by w wieku 91 lat wystartować w tak trudnym rajdzie, jakim jest Kenia. Od samego początku ściskałem za niego mocno kciuki i bardzo żałuję, że tak niewiele zabrakło, by zameldował się na mecie. Nie mniej jestem pod wrażeniem i chylę czoła.

Niemalże wszyscy sportowcy podkreślają, że to uzależnieni od adrenaliny, to charakterystyczne napięcie mięśni determinuje do tego, że chce się nadal uprawiać swoją dyscyplinę, mimo że niestety nikomu wieku nie ubywa. Mówię o tym dlatego, że ciekaw jestem, co Pan sądzi o reakcjach kibiców na wiadomość o powrocie Pana Zasady?

– W świecie rajdów, nie tylko w Polsce, wzbudziło to wielkie poruszenie. Nie jest to dziwne, zważywszy na to, kim jest Sobiesław Zasada dla całego motosportu. Reakcje były bardzo pozytywne, kibice wyrażali swoje poparcie, co można było też zaobserwować w moich mediach społecznościowych. Naprawdę wielka rzecz, która pokazuje, jak fantastyczną społeczność tworzą kibice rajdowi.

Mam nadzieję, że z podobnymi reakcjami będzie spotykał się również Pan do końca i po zawodowej karierze, a tymczasem proszę o przedstawienie swoich planów na ten sezon?

– Plan jest prosty i nie zmienia się od początku sezonu. Jedziemy po mistrzostwo świata. Nasz najbliższy rajd to Estonia, jedna z najszybszych rund WRC w kalendarzu. Mamy tam rachunki do wyrównania za poprzedni sezon. Po Estonii zostaną nam jeszcze trzy rajdy, w których będziemy mogli pojechać i tak naprawdę wszystkie przewidziane w kalendarzu zawody bierzemy pod uwagę.

Na koniec rozwiejmy wątpliwości i wyjaśnijmy wszystkim czytelnikom, dlaczego to właśnie nazwisko Kajetana Kajetanowicza powinni obstawiać u bukmacherów w okienku: „Zdobywca tytułu mistrza świata w WRC 3 w sezonie 2021”?

– Ciągle mam ogromny głód rywalizacji, świetny i zaangażowany zespół, oddanych kibiców i wspaniałych partnerów. Mocno wspiera mnie również moja rodzina, której bardzo za to dziękuję. Myślę, że to plus nasza ciężka praca, to wystarczające argumenty ku temu, by widzieć nas w gronie faworytów. Jednak nasi rywale również są bardzo mocni i zmotywowani, dlatego walka do końca sezonu będzie bardzo pasjonująca.

Zaloguj się aby dodawać komentarze