Playoffy w NBA: czy Stephen Curry poprowadzi Warriors do zwycięstwa?
Wczorajszy mecz numer 3 w serii Cleveland Cavaliers a Boston Celtics stał pod znakiem dominacji gospodarzy. Dzisiaj przechodzimy do Konferencji Zachodniej. O 2:00 w Oakland miejscowi Warriors podejmą Houston Rockets. Jak na razie jest remis 1-1 i oba spotkania były praktycznie bez historii i brakowało emocji oraz wyrównanej walki. Jak będzie dzisiaj? Czy Warriors otrząsną się po porażce, czy może Rockets pójdą za ciosem? Przygotowałem dla Was jeden typ po kursie 2.00 na to starcie. Zapraszam do analizy.
Wczorajsze typowanie to 100% skuteczności w naszym wykonaniu, co daje nam skuteczność na poziomie 11 na 13 w ostatnich tygodniach! Udało nam się trafić oba typy na występ Lebrona Jamesa – under punktowy i over na liczbę asyst Króla. Obie propozycje weszły z dużym zapasem, bo James zagrał zgodnie z naszymi przewidywaniami – kreował swoich kumpli z drużyny i nie musiał brać ciężaru zdobywania punktów na siebie. Cavaliers pewnie triumfowali i teraz Celtics prowadzą już 2-1. Jak typujecie wynik tej serii w tym momencie?
Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się i odbierz darmowe 25 PLN w ramach bonusu Totolotka!
Bonus Totolotka to jedna z najlepszych ofert dla nowych graczy. Dowiedz się więcej o bonusie Totolotka i skorzystaj z okazji:
Totolotek bonus – czytaj dalej
Zdarzenie: Golden State Warriors – Houston Rockets: Stephen Curry zdobędzie poniżej/powyżej 24.5 punktu
Typ: powyżej
Kurs: 2.00
Początek serii między najlepszymi drużynami w NBA zwiastował krótką rywalizację. Warriors pewnie pokonali Rockets na parkiecie w Houston i wydawało się, że ten potwór wrócił na dobre tory. Sam typowałem, że Wojownicy wygrają drugi mecz, tym samym praktycznie rozstrzygając wynik Finałów Konferencji Zachodniej.
Ale nie doceniłem Rakiet. Nie doceniłem zespołu, który zanotował 65 zwycięstw w sezonie regularnym. Zespołu, którego liderem jest najlepszy zawodnik minionej fazy zasadniczej. Takiego czegoś nie osiąga się przypadkowo. Rockets stali się dużo lepszym teamem w porównaniu do poprzednich rozgrywek, szczególnie dzięki progresowi po bronionej stronie parkietu. Rockets w tej serii narzucili swój styl grania i wszystko toczy się na ich warunkach. Warriors muszą tańczyć tak, jak im Houston zagra. Dawno nie widzieliśmy czegoś takiego, żeby mistrzowie NBA dali się zdominować i sprowadzić do narożnika. Pytanie, czy odpowiedzą po tej przegranej.
Daryl Morey (generalny menedżer Rockets) nie ukrywa swojej obsesji. Nie ukrywa, że pokonanie Golden State Warriors było priorytetem Rockets. Wszystkie ruchy, które zrobił Morey, były wykonane, aby zmaksymalizować szanse na walkę z Warriors. I jak widzimy, ten cel został zrealizowany bardzo dobrze.
Rakiety mają skład, który może walczyć po obu stronach parkietu i robić to świetnie, co pokazał mecz numer 2. Kiedy zawodnicy drugoplanowi trafiają swoje trójki na tak szalonej skuteczności, to ten zespół jest praktycznie nie do zatrzymania. Oczywiście, Warriors wyglądali słabo i nie widać w nich było tego zaangażowania, ale musimy docenić Rockets. W wielu innych sezonach Houston byłoby pewniakiem do zdobycia tytułu. To jest zdecydowanie lepsza drużyna od niektórych, którym udało się wygrać mistrzostwo NBA w minionej dekadzie. Niestety trafili na okres, gdzie muszą walczyć z jedną z najlepszych ekip w dziejach koszykówki. Dla nas, kibiców, to dobrze, bo mamy okazję oglądać rywalizację dwóch świetnych zespołów.
Poprzednie spotkanie w wykonaniu Rockets było jednym z najlepszych pojedynczych występów w tych rozgrywkach. To była kompletna dominacja. Taką koszykówkę ogląda się z przyjemnością. I zarzuty, że Rakiet grają ciągle akcje indywidualne, można włożyć między bajki. Co z tego, jak są w tym skuteczni? Na koniec dnia liczy się efekt.
Rockets zdobyli aż 127 punktów, trafiając 16 rzutów za trzy. A pomyśl o tym, że mogli zagrać jeszcze lepiej. Wiem, że wydaje się to mało możliwe, ale spójrz. Zawodnicy trafili wprawdzie 16 trójek, ale potrzebowali do tego 42 rzutów, co daje 38%. Jest okej, ale mogłoby być lepiej, szczególnie w przypadku Jamesa Hardena, który spudłował aż 12 prób zza łuku.
Ten zespół jest naprawdę groźny. Czy Rockets zdołają urwać jedno zwycięstwo w Oakland? Czemu nie? No, chyba że Golden State Warriors będą mieli inne zdanie na ten temat. I według mnie tak będzie.
To jest jeden z tych zespołów, który zawsze odpowiada po porażkach. Tutaj od razu rzuca się w oczy analogia do Lebrona Jamesa i jego postawie w meczach numer 2 w tegorocznych playoffach. Wszystko jest kwestią motywacji. I dzisiaj nie powinno im zabraknąć motywacji, bo zostali rozdrażnieni.
Tym bardziej że Warriors zagrają u siebie, gdzie spisują się świetnie. Podopieczni Steve’a Kerra wygrali aż 15 razu z rzędu w Oakland w playoffach. PIĘTNAŚCIE. I to grając w Konferencji Zachodniej. To tylko pokazuje moc i potencjał tego zespołu. Mecz numer 2 tylko potwierdził, że Wojownicy mają problemy z koncentracją i motywacją w spotkaniach wyjazdowych. I to nie był pierwszy taki przypadek. Inne przykłady? Starcie nr 4 przeciwko San Antonio Spurs i trzeci pojedynek przeciwko New Orleans Pelicans. Ale to są jedynie wypadki przy pracy. Warriors mają taką siłę, że mogą sobie pozwolić na małe lekceważenie rywali. Czy w serii z Rockets to nie wyjdzie im bokiem? Zobaczymy.
Aby tak się nie stało, Wojwnicy będą potrzebowali dużo lepszego występu od swojego gwiazdora, czyli Stephena Curry’ego. Tak pisałem o Stephie, podsumowując dwa pierwsze starcia w tej serii:
,,Curry smakuje wygląda dobrze (przynajmniej fizycznie)
Tak, wiem, jak dziwnie to wygląda. 34 punkty i 2/13 za trzy w dwóch pierwszych występach w wykonaniu najlepszego strzelca historii to dramat. Czy jest coś, co można pochwalić? Oczywiście.
Pamiętaj, że Steph wrócił po kontuzji kolana i jest trochę zakurzony. Ale ja się o niego nie martwię, jeżeli chodzi o formę rzutową. Trójki prędzej czy później zaczną wpadać i według mnie to będzie to szybciej niż później. Teraz Warriors wracają do Oakland, gdzie Curry czuje się najlepiej. Na swoich koszach i przed własną publicznością powinien się trochę odbudować strzelecko.
Chcę zwrócić uwagę na inną rzecz, a mianowicie na to wspomniane kolano.
Steph wygląda nadspodziewanie dobrze, jeśli weźmiemy pod uwagę jego poruszanie się. Dostaje się pod obręcz z łatwością, mijając rywali – głównie Clinta Capelę – z łatwością. Zapomnijmy o rzutach za trzy, chociaż na chwilę. Zrobiliście to już? Okej. Zatem spójrzmy na pierwsze dwa występy Curry’ego. 13/21 za dwa to bardzo dobra efektywność, tym bardziej, biorąc pod uwagę, że większość z tych koszów były po penetracjach. To jest według mnie ważniejsze niż trójki. Bo niedocenianą umiejętnością Stepha jest jego ciąg na kosz i kończenie akcji w tłoku.
Dołóż do tego 15 asyst i wszystko wygląda… okej? Ale od niego oczekujemy czegoś więcej. Liczymy na magię i czary, do których nas przyzwyczaił przez poprzednich kilka lat.
Spokojnie, rzut wróci. Cieszmy się, że Steph Curry wygląda dobrze fizycznie.”
Tak pisałem o Currym dwa dni temu. Od tego czasu nic praktycznie się nie zmieniło. Jednak dwa dni przerwy to dużo. Bo pamiętajmy, że Steph przez ostatnie 2 miesiące praktycznie w ogóle nie grał w koszykówkę. I jest trochę zakurzony – to widać, szczególnie po skuteczności zza łuku. Brak ogrania robi swoje. Poza tym absencja na pewno odcisnęła swoje piętno na jego kondycji. Spokojnie, Curry wróci i moim zdaniem zrobi to dzisiaj.
Najlepszy strzelec w historii koszykówki trafił 2 trójki. Widzisz, jak to dziwnie wygląda? Ja spodziewam się, że Stephen Curry pokaże pazur i da nam namiastkę tego, czego byliśmy już niejednokrotnie świadkami. Nie ma bardziej ekscytującego gracza niż Steph, kiedy jest on fire. To on zmienił koszykówkę, będąc zawodnikiem, na którym wzorują się młodzi zawodnicy. Teraz nagle nie ma już złego rzutu za trzy. Percepcja się zmienia i to dobrze. Jestem pewien, że Curry przejdzie do historii jako ten, który odmienił ten sport.
Ale spokojnie, skupmy się na teraźniejszości.
Warriors zawsze odpowiadają po porażkach. To jest pewne jak śmierć, podatki i porażka Toronto Raptors z Lebronem Jamesem. Kevin Durant spisuje się w tej serii fantastycznie, jednak KD potrzebuje wsparcia. Kto ma mu pomóc jak nie Stephen Curry? Steph mimo słabej skuteczności i tak zbliżał się do granicy 20 punktów. Kiedy trafi przynajmniej dwie, trzy trójki więcej, to linia 24.5 powinna zostać z łatwością przekroczona. Dlatego też typuję over na liczbę punktów gwiazdy Golden State Warriors.