Noc w NBA: Harden vs Westbrook, czyli wtorkowy hit z udziałem dwóch najlepszych graczy minionego sezonu
Są w NBA rywalizacje, które rozgrzewają kibiców do czerwoności. Jedną z nich będziemy mieli okazję zobaczyć dzisiaj w Cheseepeake Arena. Może nie na żywo, ale od czego jest Internet. O 2:00 Oklahoma City Thunder podejmie we własnej hali Houston Rockets, czyli lidera Konferencji Zachodniej. Ozdobą tego pojedynku powinno być starcie dwóch świetnych duetów – Russella Westbrooka i Paula George’a przeciwko Jamesowi Hardenowi i Chrisowi Paulowi. Zapowiada się świetne widowisko. Kto wygra i co obstawiać? O tym przekonacie się poniżej. Zapraszam do analizy.
Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna.
Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się i odbierz darmowe 25 PLN w ramach bonusu Totolotka!
Totolotek bonus – dowiedz się więcej!
ODBIERZ 25 PLN
Bonus Totolotka to jedna z najlepszych ofert dla nowych graczy. Dowiedz się więcej o bonusie Totolotka i skorzystaj z okazji.
Zdarzenie: Oklahoma City Thunder – Houston Rockets handicap +4.5/-4.5
Typ: Houston Rockets
Kurs: 1.90
Sezon regularny 2016/17 stał pod znakiem rywalizacji o statuetkę MVP. Od wielu lat walka o nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza rozgrywek nie była tak wyrównana. Poziom, jaki prezentowali czołowi pretendenci, był niesamowicie wysoki. Faworytów było dwóch: Russell Westbrook z Oklahoma City Thunder i James Harden z Houston Rockets. Obie kandydatury miały swoich sympatyków i przeciwników. Za każdym z nich można było znaleźć argumenty za i przeciw. Pewne było jedno: byliśmy świadkami historycznych występów na przełomie 82 spotkań: Westbrook zanotował aż 42 triple doubles, co jest rekordem wszechczasów i jako drugi zawodnik w historii miał średnie na tym poziomie. Z kolei Harden zaliczał przeciętnie 28 punktów, 12 zbiórek i poprowadził Rockets do 55 zwycięstw oraz drugiego miejsca w Konferencji Zachodniej. Ostatecznie wybór ekspertów padł na tego pierwszego, co z perspektywy czasu należy chyba uznać za dobrą decyzję.
Pamiętamy, że w zeszłorocznych playoffach byliśmy świadkami rywalizacji obu panów już w pierwszej rundzie. Ale to była seria bez historii i w pięciu meczach triumfowało Houston. To tylko pokazało, że Rakiety są lepszą drużyną, a Westbrook nie jest do końca zawodnikiem, który może przeprowadzić zespół przez pewną górkę, jako samiec alfa. Według wielu kibiców brakowało mu wsparcia. W tym sezonie słabe wsparcie miało już nigdy nie być problemem.
Sam Presti dokonał cudu (przynajmniej wtedy tak się wydawało), pozyskując Paula George’a z Indiany Pacers i Carmelo Anthony’ego z New York Knicks. Mieliśmy być świadkami narodzin kolejnej Wielkiej Trójki, która miała stać się realnym zagrożeniem dla Golden State Warriors. Dodatkowego smaczku tej rywalizacji miał dodać fakt, że Kevin Durant opuścił Thunder, żeby dołączyć do Warriors. KD przez ten ruch został znienawidzony i z koszykarza uwielbianego przez miliony, stał się zdrajcą. Przejdźmy do Grzmotów.
Na papierze wszystko wyglądało perfekcyjnie. MVP z zeszłego sezonu, George, czyli jeden z najlepszych graczy na obie strony parkietu i Melo w roli podobnej, jaką miał w kadrze USA podczas Igrzysk Olimpijskich. Niespodziewanie od początku ten eksperyment nie działał zgodnie z oczekiwaniami. Podopieczni Billy’ego Donovana paradoksalnie mieli problemy z egzekucją w końcowych minutach gry, co przy posiadaniu trzech ofensywnych geniuszów nie powinno być kłopotem. To udało się jakoś rozwiązać. Co ciekawe, to obrona była tym, co pozwalała zwyciężać Thunder w wielu meczach. OKC przez długi czas znajdowało się w czołowej trójce w lidze pod względem efektywności defensywnej. Ale to nie był przypadek. Pierwsza piątka tego teamu składała się z kozackich obrońców (George, Adams, Roberson). Jednak od końca stycznia możemy mówić o totalnym załamaniu Grzmotów w tym aspekcie.
Co jest przyczyną? Kontuzja tego ostatniego.
Andre Roberson (w tym sezonie już nie zagra) stał się przez moment punchlinem. Krytykowano go za jego niepełnosprawność po atakowanej stronie parkietu. Wiesz, to niedopuszczalne, żeby zawodnik NBA trafiał 30% rzutów z linii osobistych albo nie dorzucał obu prób z wolnych. Tym bardziej jeśli jest obwodowym. Przeciwnicy go po prostu olewają i nic nie robią sobie z tego, że stoi bez krycia na obwodzie (średnio 22.2(!)% za trzy w tym sezonie). Skoro jest taki fatalny, to czemu był na parkiecie prawie 27 minut?
Przez swoją obronę.
Roberson to jeden z najlepszych defensorów w lidze. Gdyby jego postać była bardziej medialna, to on, a nie Paul George, byłby głównym kandydatem do statuetki dla Obrońcy Roku. Spójrzmy na zaawansowane statystyki z nim i bez niego na boisku. Kiedy Andre grał, to Thunder tracili zaledwie 99.2 punktu na 100 posiadań (poziom najlepszej obrony w lidze). Kiedy siedział na ławce (lub po prostu nie był w składzie), to ten wskaźnik rósł drastycznie, bo do poziomu 111.9 punktu, co jest równoznaczne z 28. wynikiem w NBA. Widzisz różnicę?
Co ciekawe, jego obecność nie robiła aż takiej krzywdy dla ataku, bo Thunder zdobywali jedynie o 0.7 punktu na 100 posiadań więcej bez niego. Jego prezencję widać doskonale po net ratingu (różnica pomiędzy efektywnością ofensywną, a defensywną), bo w przypadku Andre wynosi aż +11.9. Wszystkie jego wady są przykryte przez jego elitarne umiejętności po bronionej stronie parkietu. Nikt nie miał takiego wpływu na wynik drużyny niż on. Ani Westbrook, ani George, ani Adams, ani Anthony. Pomyśl o tym.
Od czasu kontuzji Robersona OKC rozegrało 16 pojedynków i w tym czasie ich efektywność defensywna wynosi 108.5 (15. defensywa w lidze), co jest dużym spadkiem. Odbija się to bezpośrednio na bilansie podopiecznych Billy’ego Donovana. Grzmoty są na zero, bo wygrały 8 razy i doznały tyle samo porażek. Przypadek? Nie sądzę.
Zauważ, przeciwko komu miały miejsce te zwycięstwa. Thunder od miesiące nie byli w stanie pokonać zespoły z dodatnim bilansem i ich od czasu triumfu z Warriors (6 marca) byli lepsi jedynie od Mempis Grizzlies (dwukrotnie), Sacramento Kings, Orlando Magic, Dallas Mavericks, Phoenix Suns. Poza jednym występem z Grizzlies, reszta starć rozstrzygała się różnicą mniejszą niż 8 punktów, a mówimy tu o teamach tankujących.
W Oklahomie nie dzieje się dobrze i istnieje obawa, że Westbrook i spółka mogą nie wejść do playoffów. Jak na razie znajdują się na 7. lokacie, mając zaledwie 1.5 meczu przewagi nad dziewiątymi LA Clippers.
Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk.
W zupełnie innych nastrojach są Houston Rockets, którzy od przeszło ponad miesiące nie doznali smaku porażki. Luty zdecydowanie należał do nich. W tym momencie Rakiety mają serię 14 zwycięstw z rzędu, po sobotnim spotkaniu z Boston Celtics. Kto oglądał, ten wie, że podopieczni Mike’a D’Antoniego uciekli spod topora i obrócili losy praktycznie w samej końcówce. Ale po tym poznaje się najlepszych, że mimo trudnych okoliczności potrafią przechylić szalę na swoją korzyść.
O ich fenomenie pisałem więcej tutaj.
Zatem krótko: pierwszy atak, najlepszy bilans w lidze (49-13) i najlepszy zawodnik tej kampanii. Tak można podsumować rozgrywki w wykonaniu Houston.
Obie drużyny stanęły naprzeciwko siebie już raz w tym sezonie i górą wtedy byli Thunder. Jednak wtedy Rockets grali bez Chrisa Paula, a wiemy, jak olbrzymi jest jego wpływ na ekipę z Teksasu. Nie wiemy? To już tłumaczę. CP3 ma lepszy net rating niż wielki James Harden i efektywność ofensywna z nim na parkiecie to aż 120 punktów na 100 posiadań. To jest jakiś kosmiczny wynik. Jeden z tej dwójki jest cały czas na parkiecie, więc D’Antoni ma gwarancję, że jakość gry jego teamu zostanie utrzymana przez pełne 48 minut.
Jeśli spojrzymy na bilans domowy Grzmotów i wyjazdowy Rakiety, to widzimy coś zaskakującego. Ci pierwsi u siebie mają bilans 21-10, co jest dobrym wynikiem, ale Houston na wyjazdach przegrało zaledwie 7 razy… w 31 występach. Nie ma co się dziwić, że to właśnie oni są teraz na szczycie Konferencji Zachodniej, nawet przed Warriors.
Houston Rockets dysponują najlepszym atakiem w lidze i powinni wyeksponować problemy OKC po bronionej stronie parkietu. Rakiety są on fire, więc nie widzę powodu, dla którego nie mieliby dzisiaj wyjść górą z tego starcia. Dla podwyższenia kursu typuję ich triumf z handicapem.