Poradnik zbłąkanego kibica: grube ryby

harden i paul razem

Większość kibiców ma drużynę, której kibicuje na dobre i na złe. Jednak część z nas nie ma swojego zespołu. Postaram się wskazać drużyny, w których może Ty znajdziesz to, czego szukasz. Do dzieła!

Teraz pora na drużyny cięższego kalibru.

Od trzech lat NBA stoi pod znakiem rywalizacji pomiędzy Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers. Wszystko wskazuje na to, że czeka nas kolejna część tej sagi. Jednak są zespoły, które mają inne zdanie na ten temat.

Boston Celtics

Boston Celtics to najbardziej utytułowana drużyna w lidze. 17 mistrzostw NBA to fakt. Jednak faktem jest też to, że ich dominacja to już przeszłość. W ciągu 30 lat zdobyli zaledwie jeden tytuł mistrzowski w 2008 roku. Dla tak znakomitego klubu to nic. A trzeba pamiętać, że Boston jako miasto jest utożsamiane z wygrywaniem. Nikt nie pragnie sukcesów tak, jak kibice z tego miasta. Takie drużyny jak New England Patriots, Boston Red Sox, czy Boston Celtics mają wpisane w swoim DNA zwycięstwo. Presja ze strony mediów, fanów jest niesamowita. Już 9 lat minęło od ostatniego pierścienia koszykarskiego zespołu z Bostonu. Kibice są cierpliwi, ale oni też mają swoją granicę wytrzymałości.

Nadszedł czas, żeby 17-krotni mistrzowie NBA znowu wrócili na szczyt ligi. Ostatni sezon pokazał, że Celtics są na dobrej drodze do tego.

W 2013 roku Kevin Garnett i Paul Pierce zostali wymienieni do Brooklyn Nets. Ten moment uznaje się za symbol rozpoczęcia przebudowy w organizacji. 4 lata później zajęli pierwsze miejsce w sezonie regularnym i awansowali do finałów Konferencji Wschodniej. Przebudowa w Bostonie była krótka, a co najważniejsze- udana.

Nieoczekiwanym liderem ekipy z Bostonu stał się Isaiah Thomas. Bycie drugim strzelcem w NBA i rzucanie średnio 29 punktów na mecz to nie może być przypadek. Ten filigranowy rozgrywający pokazał, że nie ma czegoś takiego jak: nie da się, czy nie dam rady. Mając 175 centymetrów wzrostu, nie można grać w NBA, prawda? Thomas pokazał, że wzrost może nie mieć znaczenia. Liczy się przede wszystkim wola walki i ciężka praca.

Zeszłoroczne playoffy tylko to potwierdziły. Thomas musiał sobie radzić nie tylko z rywalami na boisku. Jego rodzinę dotknęła tragedia- w wypadku samochodowym zginęła młodsza siostra Isaiaha- Chyna. Jednak nawet to nie przeszkodziło mu w świetnych występach. Niemal w pojedynkę doprowadził swoją drużynę do Finałów Konferecji, rzucając m.in. 53 punkty przeciwko Washington Wizards. Tego typu zachowania cechują najlepszych.

https://www.youtube.com/watch?v=39gFgeisYlA

Rozgrywający Celtics sprawia, że każdy z nas może uwierzyć w swoje siły. Bardzo łatwo się z nim utożsamiać, a co za tym idzie- kibicować mu.

Drużyna z Bostonu była dobrym zespołem, ale teraz powinni być jeszcze lepsi. Pozyskali kolejną gwiazdę, czyli Gordona Haywarda z Utah Jazz.

Hayward był liderem piątej drużyny w Konferencji Zachodniej. W zeszłym sezonie po raz pierwszy wystąpił w Meczu Gwiazd. Według wielu ekspertów jest białym odpowiednikiem Lebrona Jamesa- jest bardzo atletyczny i potrafi zdobywać punkty na różne sposoby. 21.9 punktu na mecz to wynik z zeszłego sezonu. Pod wodzą swojego starego trenera z uczelni Butler ta średnia powinna jeszcze wzrosnąć.

Nie można także zapominać o dodatku Marcusa Morrisa i Jaysona Tatuma.

Morris został pozyskany z Detroit Pistons za Avery Bradleya. Pozyskanie tego gracza doda jeszcze więcej smaczku w rywalizacji między Celtics a Wizards- jego brat gra w jednej drużynie z Marcinem Gortatem. Marcus to coś, czego brakowało drużynie z Bostonu. Jest graczem wszechstronnym, mogącym grać na pozycjach 3 i 4. Morris jest twardym graczem i na pewno pomoże w misji, jaką jest zdetronizowanie Cleveland.

Tatum to dopiero 20-letni zawodnik, ale już wydaje się gotowy do gry na wysokim poziomie. Jego styl gry jest bardzo podobny do legendy Celtics, Paula Pierce’a. Innym dobrym porównaniem jest Carmelo Anthony. Jedno jest pewne- Tatum potrafi zdobywać punkty jak mało kto i powinien zapewnić bardzo dobre minuty z ławki rezerwowych.

Celtics stracili swojego najlepszego obrońcę, czyli Avery Bradleya. Jednak myślę, że Hayward i większa rola dla takich graczy jak Smart, Rozier, czy Brown powinna załatać tę lukę.

Mimo tych wszystkich ruchów w okienku transferowym Celtics nie weszli na poziom Cleveland Cavaliers. Ale pojawiło się światełko w tunelu. A wszystko przez Kyriego Irvinga. Jak wiemy od ok.2 tygodni, rozgrywający zażądał wymiany do innego klubu. Wszystko wskazuje na to, że do rozpoczęcia kolejnych rozgrywek zmieni barwy klubowe. Trudno oczekiwać, żeby Cavaliers wzmocnili się w potencjalnej wymianie. I tu właśnie można upatrywać szansy dla Celtics. Drużyna z Bostonu będzie musiała wykorzystać problemy swojego największego rywala w konferencji. Teraz albo nigdy.

Jest jeszcze bardziej optymistyczny scenariusz dla drużyny ze stanu Massachusetts. Jak wiemy, Lebron James w przyszłym roku może stać się wolnym agentem. Król pokazał już nieraz, że jest zdolny podjąć praktycznie każdą decyzję. Jeśli znowu zdecyduje się na opuszczenie Cleveland, to droga Celtics do finału będzie stała otworem. Ale to są na razie jedynie przypuszczenia.

Jedno jest pewne. Tegoroczny off-season pokazał, że drużyna z Bostonu chce wygrywać tu i teraz, przy okazji rozwijając młodych zawodników. To jest dobry moment, żeby stać się kibicem 17-krotnych mistrzów NBA. Jestem pewien, że w ciągu najbliższych kilku lat w hali TD Garden zawiśnie kolejny baner mistrzowski.

Houston Rockets

James Harden dwukrotnie był na drugim miejscu w głosowaniu na MVP. Jego transformacja w pełnoetatowego rozgrywającego okazała się strzałem w dziesiątkę. Chris Paul to jeden z najlepszych zawodników z pozycji numer jeden w historii ligi. Były gracz Los Angeles Clippers to urodzony lider, którego chcesz mieć w swoim zespole. Mike D’Antoni to trener, który zrewolucjonizował NBA. Nie będzie kłamstwem stwierdzenie, że jest najlepszym ofensywnym specjalistą w dziejach koszykówki. Ta trójka sprawia, że Rockets mogą stać się zagrożeniem dla Golden State Warriors.

Zeszły sezon pokazał, że Harden i D’Antoni to połączenie idealne. Broda dostał zielone światło od nowego coacha i efekty same przyszły. 29.1 punktu, 12 asyst na mecz i stworzenie najlepszej ofensywy w lidze to fakty. Rakiety zajęły drugie miejsce w Konferencji Zachodniej, jednak ulegli w drugiej rundzie San Antonio Spurs.

Dodatek Chrisa Paula ma sprawić, że awansują do finałów konferencji i staną do równej walki z Warriors.

Paul jest w lidze od 2006 roku, ale jeszcze ani razu nie znalazł się na tym etapie rozgrywek. Przylgnęła do niego łatka zawodnika, który nie potrafi zapewnić swojej drużynie zwycięstw. Niesłusznie. To nie 32-letni rozgrywający był przyczyną niepowodzeń najpierw Hornets, a następnie Clippers. Czynników, które się na złożyły, było bardzo dużo, jednak to nie czas, ani miejsce na analizowanie tego. Warto pamiętać, że to właśnie przeciwko Rockets jego dawny zespół roztrwonił 19-punktową przewagę w meczu numer 6 i ostatecznie przegrał 3-4. Zawsze było coś, co stawało na przeszkodzie awansu do finałów konferencji.

Ale teraz ma być inaczej.

Harden i Paul to gwiazdy największego formatu. Z pozoru nie pasują do końca do siebie, lecz tacy zawodnicy jak oni, na pewno się dogadają. Mają jeden cel- wygranie mistrzostwa. A jestem pewien, że dla obu graczy nie ma większej motywacji do osiągania sukcesów.

Jednak Rockets to nie tylko ci najlepsi zawodnicy. Ich kluczem do sukcesu jest system i gracze, którzy są perfekcyjnie dopasowani do niego. Ekipę z Houston ogląda się świetnie. Grają szybką koszykówkę, z dużą ilością rzutów za trzy. Czysta kwintesencja nowoczesnej koszykówki. Tacy gracze jak Trevor Ariza, Eric Gordon, P.J. Tucker to idealne uzupełnienia- potrafią rzucać za trzy i do tego są dobrymi obrońcami- tzw. 3&D. W erze, gdzie konkretne pozycje zawodników coraz bardziej się zacierają, kluczowe jest to, żeby mieć wszechstronnych graczy.

Rakiety mają podstawy, żeby walczyć z Golden State Wariors. Jedna kontuzja, konflikt w ekipie mistrzów NBA może sprawić, że to James Harden i Chris Paul znajdą się w finale ligi.

Warto zacząć kibicować Houston choćby dwójkę Paul-Harden. Dwa genialne umysły koszykarskie w jednym zespole to recepta na sukces. Jeśli lubisz nowoczesną koszykówkę, która jest przyjemna dla oka, to Rockets są zespołem dla Ciebie.

Zaloguj się aby dodawać komentarze