Noc w NBA: Co łączy Boston Celtics i Stranger Things? Gwiazdą jest jedenastka

Dzisiaj tylko trzy mecze, ale i tak przygotowałem dla Was dwie propozycje. Główne pytanie dzisiejszej nocy: czy Boston Celtics wygrają po raz trzynasty z rzędu?

Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna.

Do przygotowania kuponu użyłem oferty Fortuny. Jeśli nie masz jeszcze konta na Fortunie to skorzystaj z bonusu bez depozytu dla czytelników Zagranie. Zaraz po rejestracji otrzymasz darmowe 20 PLN na obstawianie.

 

 

UWAGA: SPOILER ALERT (jeśli jeszcze nie widziałeś, a chcesz obejrzeć Stranger Things, omiń ten akapit)

W pierwszej chwili pomyślisz, co ma wspólnego jakiś amerykańśki serial z drużyną koszykówki? Już tłumaczę – jedenastka, czyli Eleven to jedna z głównych bohaterek bardzo popularnego w tym momencie serialu. Jedenastka ma super moce, dzięki którym ratuje swoich przyjaciół w trudnych chwilach. Podobnie jak Kyrie Irving, który gra z numerem jedenaście na zielonej koszulce. A wiemy, że w tym sezonie już nie raz ratował swój zespół (paczkę) z opresji. W obu przypadkach wszystko kończy się happy- endem. 

Jednak teraz skupiamy się na 13. Ta liczba będzie tematem przewodnim tego spotkania. Jeśli Boston Celtics wygrają dzisiejsze starcie, to będzie ich trzynasta wygrana z rzędu.

Nie wiadomo, czy w dzisiejszym meczu wystąpi Kyrie Irving, który jest już zdolny do gry, ale Celtics mogą chcieć go zakonserwować na czwartkowy mecz. W końcu o 2:00 z czwartku na piątek czeka nas starcie liderów obu Konferencji – Boston Celitcs i Golden State Warriors. Patrząc na to, że Nets są zespołem do ogrania (choć na pewno nie można ich zlekceważyć), powrót Irvinga może się okazać zbędny. W końcu ten zespół wygrywał już bez niego. Bez Ala Horforda. Bez Gordona Haywarda.

Jeśli Kyrie zagra, to wystąpi w masce, a 5 lat temu pokazał, że jako Batman może być prawdziwym superbohaterem.

Ten zespół przede wszystkim broni – W ostatnich dwunastu meczach tylko raz rywale zdołali rzucić więcej niż 100 punktów. I trudno uwierzyć, że byli to akurat Atlanta Hawks. Celtics wygrywają spotkania swoją defensywną, zaangażowaniem i geniuszem Brada Stevensa. On jest kluczowym elementem funkcjonowania tego zespołu. To nie przypadek, że już teraz uznaje się go za czołowego trenera ligi.

Brooklyn Nets (5-8) po dobrym starcie rozgrywek znajdują się obecnie w małym dołku. Obrona jest nadal fatalna (aż 114.5 punktów rywali w meczu – przedostatnie miejsce w lidze), ale to atak przestał dobrze funkcjonować; atak, który na początku sezonu był w pierwszej piątce ligi. Podopieczni Kenny’ego Atkinsona mają dopiero 20. efektywność ofensywną. Gdyby patrzeć tylko na ich zdobycze punktowe, to wszystko wygląda jeszcze dobrze – 110.6 punktów na mecz i 4. miejsce w NBA. Jednak jeśli przyjrzymy się bliżej, to widać, że nie oddaje to do końca rzeczywistości. Zawodnicy Siatek grają w najszybszym tempie w lidze, więc może i rzucają dużo punktów, ale są w tym bardzo nieefektywni.

W barwach Nets na pewno nie zagra D’Angelo Russel, który zmaga się z urazem kolana.

We wszystkich czterech meczach tych drużyn w zeszłym sezonie wygrywali Boston Celtics.

17-krotni mistrzowie NBA pokazali, że nawet w osłabionym składzie mogą wygrać z każdym, więc Brooklyn Nets nie powinni stanowić problemu. Nie sądzę, żeby podopieczni Brada Stevensa mieli zlekceważyć swojego rywala. W końcu ten zespół się nie poddaje, czego dowodem jest seria zwycięstw. Można powiedzieć, że Brad Stevens stworzył coś z niczego. Mając na uwadze mecz z mistrzami NBA w czwartek, myślę, że ekipa z Bostonu będzie chciała utrzymać swoją passę wygranych. W końcu narracja – liderzy swoich Konferencji, niepokonane od kilku spotkań + pojedynek Stephen Curry kontra Kyrie Irving – to coś, czego liga potrzebuje. Bo takie coś się doskonale sprzedaje. Poza tym Nets wracają dopiero po długiej trasie wyjazdowej i zagrają dopiero pierwszy mecz na własnym parkiecie po prawie 2 tygodniach. A takie mecze z reguły są kiepskie w wykonaniu gospodarzy.

Dlatego stawiam na wygraną Boston Celtics.

Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk. 

Kiedyś ten mecz byłby zapowiadany jako hitowe spotkanie Konferencji Zachodniej. Teraz? Niekoniecznie.

Przed rozpoczęciem rozgrywek wydawało się, że albo Los Angeles Lakers, albo Phoenix Suns, a przede wszystkim Sacramento Kings będą na ostatnim miejscu Konferencji Zachodniej. Otóż nie- ku zdziwieniu wielu (moim również) to Dallas Mavericks z bilansem 2-12 są aktualnie na dnie Zachodu. Na pewno nie tak wyobrażano sobie początek sezonu w Dallas. Okej, playoffy miały być niezbyt realną perspektywą, ale że będzie aż tak źle, to chyba nikt się nie spodziewał.

Co nie działa?

Wszystko. Mavs są fatalni po obu stronach parkietu. Zacznijmy od ataku – średnio 99.5 punktów w meczu (27. miejsce w lidze) i 26. efektywność ofensywna w NBA (102.2 punktów na 100 posiadań) i przedostatnia skuteczność z gry, na poziomie zaledwie 42.4%. Chyba czas zacząć ich nazywać Dlls Mvricks, bo A, czyli atak, to coś, czego ten zespół nie ma.

Na szczęście O, jak obrona nie znajduje się w nazwie tej drużyny, ale tutaj jest choć minimalnie lepiej (pamiętaj, minimalnie). Ekipa z Dallas pozwala rywalom na 107.7 punktów w meczu (21.miejsce w lidze), a ich efektywność w defensywie wynosi 110.7, co stawia ich w dolnej piątce NBA.

Cóż, nie jest kolorowo, a dzisiejszy rywal na pewno nie należy do najłatwiejszych.

San Antonio Spurs (8-3) to znana od wielu lat marka. Spurs kojarzą się z solidnością, z dobrą obroną i z tym, że potrafią pewnie wygrywać z przeciętnymi drużynami. Jednak początek sezonu w ich wykonaniu był rozczarowujący. Doszło do tego, że podopieczni Grega Popovicha przegrali nawet 4 spotkania z rzędu, co, uwierz mi, nie zdarza się często. Jednak Spurs wracają do bycia sobą, czyli do wygrywania meczów, bo po prostu są Spurs. I kiepski start jest już tylko złym wspomnieniem, bo nagle Ostrogi są na 3. miejscu w Konferencji Zachodniej, czyli wszystko jest tak, jak być powinno. A pamiętajmy, że do składu wrócą niedługo Tony Parker, a przede wszystkim Kawhi Leonard, który będzie miał dużo do udowodnienia.

Co się zmieniło? Obrona zaczęła funkcjonować lepiej. W przekroju całego sezonu jest to 4. miejsce pod względem traconych punktów i 6. w efektywności defensywnej. Zwłaszcza ostatnie dwa mecze pokazują, że wszystko idzie w dobrą stronę: 94 punkty rzucone przez Milwaukee Bucks i Chicago Bulls. Zauważ, że Byki są na podobnym poziomie w ataku, co Mavericks.

W 7 z 8 ostatnich meczów pomiędzy tymi drużynami ekipa z Dallas nie była w stanie przekroczyć 91 punktów: 76, 83, 83, 90, 91, 91, 87, 105, 89. Widzimy, że podopieczni Ricka Carlisle’a mają problem z defensywą Spurs. Wiemy też, w jakiej są w tym sezonie formie. Dodaj tego tego fakt, że San Antonio Spurs, a przede wszystkim ich obrona, wraca do bycia czołową w NBA. Stawiam, że po raz kolejny nie mamy co liczyć na popisy ofensywy Mavs. Linia 96.5 w przypadku tego zespołu wydaje się wysoka, ale to lepiej dla nas. Mamy większy margines błędu.

 

Tak prezentuje się gotowy kupon. Niestety w momencie wrzucenia tekstu (czyli o 15) nie jest jeszcze dostępna pełna oferta na spotkanie Boston Celtics – Brooklyn Nets. Osobiście polecam zagrać minimalny handicap w stronę liderów Konferencji Wschodniej, dzięki czemu możliwa wygrana będzie znacznie wyższa. Przy takim zestawieniu za stówkę mamy do wygrania ponad 250 PLN.

Powodzenia!

Comments are closed.