Michał Olejniczak: Wszyscy czujemy delikatny niedosyt. – Reprezentacja Polski w piłce ręcznej

tło

fot. Rafał Rusek

– Na turniej nie jechaliśmy z jasno obranym celem. Każdy mecz miał być dla nas małym finałem, w którym mieliśmy dać z siebie wszystko. Spotkanie z Węgrami pokazało, że czegoś nam jeszcze brakuje, aby awansować do najlepszej ósemki – mówi serwisowi Zagranie.com Michał Olejniczak, na co dzień grający na pozycji środkowego rozgrywającego w Łomża VIVE Kielce i reprezentacji Polski.

Kamil Piłaszewicz: Kilkanaście dni temu zakończyły się mistrzostwa świata rozgrywane w Egipcie i tak patrząc z perspektywy czasu, to można uznać miejsce reprezentacji za satysfakcjonujące?

Michał Olejniczak: Z jednej strony możemy czuć satysfakcję związaną z postawą zespołu, podczas całego turnieju w Egipcie. Jednak z drugiej wszyscy czujemy delikatny niedosyt. Nasze występy w fazie grupowej dały nadzieję na awans do ćwierćfinału, który z pewnością był w zasięgu naszych rąk. Niestety Węgrzy, w starciu o awans, okazali się po prostu lepsi.

Gdy rozmawiałem z Tomaszem Gębalą, to stwierdził, że remis z Niemcami jest zasłużony, bo „na wynik pracuje się cały mecz, a nie w końcówce”. Zgodzi się pan z tą opinią?

– Moim zdaniem zasłużone w tym meczu powinno być zwycięstwo. Zespół wykonał kawał dobrej roboty w tym spotkaniu. To kosztowało nas wiele sił. Podzielając zdanie Tomka, drużyna pracowała cały mecz na zwycięstwo i było naprawdę blisko do zgarnięcia pełnej puli punktów. Ostatecznie cieszymy się z remisu, ponieważ końcówka była dosyć nerwowa i mogło skończyć się różnie.

Odnośnie tematu wrażeń, to jest któreś spotkanie, które można uznać za najlepsze względem pozostałych?

– Sądzę, że jest to spotkanie przeciwko Hiszpanii. Pomimo że był to mecz przegrany, mogliśmy czuć dumę z walki, jaką pokazaliśmy. Po tym starciu uwierzyliśmy, że możemy jeszcze w tym turnieju „namieszać”. Takie mecze dodają pewności siebie.

tło

fot. Rafał Rusek

Dokonując podsumowań, to jest pan zadowolony ze swoich osiągniętych wyników na turnieju?

–  Do zadowolenia jeszcze bardzo daleko, ale myślę, że na turnieju udało mi się stworzyć kilka akcji, z których trener jest zadowolony. Dobre akcje często przeplatam jeszcze z prostymi błędami, które muszę wyeliminować. To jest mój największy mankament, nad którym muszę pracować. Kiedy się ich pozbędę, gra w ataku będzie bardziej poukładana, co przeniesie się na rezultat końcowy meczu. Zadowolony jestem z czasu spędzonego na boisku. Selekcjoner Rombel obdarzył mnie ogromnym zaufaniem. To pozwala na zdobywanie niezbędnego doświadczenia, które w końcówkach meczów okazuje się być kluczowe.

W czasie zawodów przyplątała się również kontuzja i kibice zaczęli snuć domysły, jak jest ona poważna, więc skoro mam możliwość spytania u źródła, to jakie są informacje od lekarzy?

– Kontuzja nie była aż tak poważna, jednak staw skokowy sprawiał mi sporo bólu następnego dnia.  Razem ze sztabem medycznym nie chcieliśmy ryzykować pogłębienia urazu, dlatego nie wystąpiłem w meczu z Niemcami.

Wracając do mistrzostw świata, to przed rozpoczęciem zawodów myślałem, że drugie miejsce w pierwszej grupie będzie spełnieniem kibicowskich marzeń, a tymczasem niewiele brakowało, by osiągnąć to miejsce w drugiej fazie turnieju. Można powiedzieć, że to niedoszacowanie wartości zespołu?

– Nie ma potrzeby mówić o niedoszacowaniu zespołu. Na turniej nie jechaliśmy z jasno obranym celem. Każdy mecz miał być dla nas małym finałem, w którym mieliśmy dać z siebie wszystko. Spotkanie z Węgrami pokazało, że czegoś nam jeszcze brakuje, aby awansować do najlepszej ósemki. Mistrzostwa Świata dały nam sporo doświadczenia, którego kadra potrzebuje.

tło

fot. Rafał Rusek

Wiadomo, że chwilę po mistrzostwach w Egipcie każdy kibic może stwierdzić, że wspierał kadrę od początku, ale ciekaw jestem, jak w pana opinii zmieniło się podejście do reprezentacji dzięki wspomnianym zawodom?

– Moje podejście nie zmieniło się ani trochę. Nie wiem jak u innych. Ja zawsze wierzę w nasz zespół. Wierzyłem w każde zwycięstwo, nawet kiedy nie grałem jeszcze w reprezentacji.

Większość tzw. niedzielnych kibiców podchwyciła temat organizacji następnych mistrzostw w Polsce i już snuje plany na temat zdobycia medalu przez reprezentację. Można powiedzieć, że to przesadne marzenia, czy scenariusz, który faktycznie może się spełnić?

– Nie ukrywam, że każdy z nas marzy o zdobyciu medalu. Mamy jeszcze dwa lata, aby przygotować się do kolejnego mundialu. Na dzień dzisiejszy naszym celem może być awans do ćwierćfinału. Na tę chwilę to wynik w pełni satysfakcjonujący.

A odnośnie następnych meczów reprezentacji, to, na które spotkania teraz powinniśmy zwracać uwagę?

– Z pewnością na kwalifikacje do mistrzostw Europy 2022, które odbędą się na Węgrzech i Słowacji. Mamy do rozegrania po dwa mecze ze Słowenią i Niderlandami, które zadecydują o awansie.

Zaloguj się aby dodawać komentarze