I have a dream, czyli Martin Luter King Day w NBA – gramy o 325 PLN! Do odebrania bonus LVBET

15 stycznia 1929 w Atlancie urodził się Martin Luther King. Dla wielu z nas może być postacią anonimową, ale jego słynne ,, I have a dream” jest znane na całym świecie. Co jego postać ma wspólnego z NBA? Już tłumaczę. Co roku w trzeci poniedziałek stycznia obchodzi się jego urodziny i w ten dzień nasza ukochana liga startuje dużo szybciej. Dzisiaj pierwsze spotkanie zobaczymy już o 18:30. Łącznie rozegranych zostanie aż 11 meczów (w tym większość o polskich godzinach), na które przygotowałem dla Was dwie propozycje. Do dzieła! Jeżeli nie masz jeszcze konta w LVBET, to zarejestruj się z baneru na naszej stronie i odbierz darmowe środki w wysokości 20 PLN. Przeczytaj o bonusie LVBET

Wczorajsze typy po raz kolejny na plus! Tym razem obie propozycje weszły stosunkowo gładko i kto grał ze mną, ten już ok. 23:00 mógł cieszyć się wygraną. Oby dzisiaj było podobnie.

Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna.

Nie masz konta w Fortunie? Sprawdź ofertę legalnego bukmachera i odbierz bonusy! Kod promocyjny: 20free

Zdarzenie: kto wygra mecz Chicago Bulls – Miami Heat?

Typ: Chicago Bulls

Kurs: 1.98

Słyszysz Zach Lavine i co jest Twoim pierwszym skojarzeniem? Pewnie wsady, zgadza się? Okej, Lavine to dwukrotny zwycięzca konkursu wsadów i to on razem z Aaronem Gordonem sprawił, że ta rywalizacja stała się znowu ekscytująca. Ale jeśli łączysz go jedynie z efektownymi akcjami z góry, to jesteś w błędzie. Zach to coś więcej niż tylko dunker. To świetny strzelec za trzy punkty, który po atakowanej stronie parkietu jest praktycznie kompletny. Spójrz tylko na jego statystyki z poprzedniego sezonu – 18.9 punktów na skuteczności 48% z gry, 42% za trzy i 83.6% z linii osobistych. A pamiętaj, że robił to w wieku zaledwie 21 lat. Czego jak czego, ale potencjału nie można mu odmówić.

Doskonale wiemy, że poprzednie rozgrywki były dla niego pechowe – na początku lutego Lavine zerwał więzadło krzyżowe w kolanie (ACL) i od tego czasu nie był zdolny do gry. Pamiętaj, że w trakcie rehabilitacji zmienił barwy klubowe i został odesłany razem z Krisem Dunnem, wyborem nr 7 w zeszłorocznym drafcie (z którym Bulls zdecydowali się na Lauriego Markkanena) w zamian za Jimmy’ego Butlera. Musisz przyznać, że z perspektywy czasu ten trade wygląda dużo lepiej dla drużyny z Wietrznego Miasta. Dunn poczynił niesamowity postęp, Markkanen w ostatnim pojedynku rzucił aż 33 punkty (w tym osiem trójek) przeciwko Kristapsowi Porzingisowi w Madison Square Garden, a jeszcze nie wiemy, co pokaże Lavine. Chociaż według mnie kontuzja więzadła krzyżowego nie powinna być aż tak destrukcyjna, jak to się może wydawać. W końcu dzisiejsza medycyna jest na nieporównywalnie lepszym poziomie i możliwe, że Zach będzie w 100% sobą sprzed początku lutego zeszłego roku.

Na szczęście w pojedynku z Detroit Pistons zobaczyliśmy go po raz pierwszy w czerwonej koszulce. I moim zdaniem wyglądał naprawdę przyzwoicie. Oczywiście, nie mówię o kwestiach estetycznych, bo nie mnie to oceniać. Mam na myśli jego postawę na parkiecie. 11 miesięcy po kontuzji zdobył 14 punktów w 19 minut, trafiając aż 3 z 4 swoich prób zza łuku.

To właśnie teraz będziemy mogli zobaczyć najlepszą wersję tego zespołu. Chociaż Bulls i tak dokonali praktycznie niemożliwego po tym, jak zaczęli sezon od bilansu 3-20. Od tego czasu wygrali 13 z 20 spotkań i nie są już na samym końcu Wschodu. Lavine ma być ich najlepszym graczem na przyszłość, więc idąc tym tropem, powinni być jeszcze lepsi.

Tak o powrocie 22-letniego koszykarza wypowiedział się jego kolega z szatni, czyli Nikola Mirotić:

,,To, że on [Lavine] jest z nami, daje nam niesamowitą pewność siebie. Bo wszyscy wiemy, że pracował ciężko, pracował ciężko, żeby wrócić do gry i być z nami. On jest świetnym człowiekiem, świetnym kumplem z drużyny i od dawna czekaliśmy, aż wróci.”

Dwa pierwsze mecze padły łupem Miami. Według mnie dzisiaj zobaczymy inny wynik i to gospodarze triumfują. Do trzech razy sztuka – mówią. Wiem, że Heat mają serię 7 zwycięstw, ale każda passa musi się skończyć. Dla podopiecznych Erica Spoelstry będzie to starcie back to back, a w Chicago będą na nich czekać wypoczęci Bulls z Zachiem Lavinem na czele. Stawiam wygraną Chicago Bulls.

Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk. 

Zdarzenie: handicap Cleveland Cavaliers – Golden State Warriors +5.5/-5.5

Typ: Golden State Warriors

Kurs: 1.87

Sportowy świat jest pełen rywalizacji, które znane są praktycznie każdemu. Nawet ci, którzy nie interesują się daną dyscypliną, wiedzą, że coś takiego istnieje. Doskonałym tego przykładem jest El Classico pomiędzy FC Barceloną i Realem Madryt. Jest to swego rodzaju święta wojna i spotkanie, które trzeba obejrzeć. Przez długie lata koszykarskim odpowiednikiem były pojedynki pomiędzy Anwilem Włocławek a Treflem Sopot Boston Celtics a Los Angeles Lakers. Jednak Jeziorowcy są od paru sezonów w dołku i nikt już o nich nie dba. Teraz narodziła się nowa wojna. Tak, już wiesz pewnie, o których drużynach mówię. Jasne, że chodzi o Stelmet Zielona Góra i Polski Cukier Toruń! Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers. Trzy poprzednie lata to trzy finały NBA z udziałem tych teamów. Wszystko wskazuje na to, że i w tych rozgrywkach zobaczymy kolejny odcinek tej sagi. Ale czy na pewno?

O ile o obecność Warriors nie ma się co martwić (chociaż to jest sport), o tyle awans Cavaliers nie wygląda już tak pewnie jak zawsze. I tutaj mam dylemat. Bo Lebron James i jego zespoły już nie raz pokazywały, że nie można ich lekceważyć. Choćby w zeszłym sezonie. Cavs mieli być już done, mieli nic nie wygrać i odpaść w playoffach z Toronto Raptors, Boston Celtics, czy Washington Wizards. Wishful thinking. Cleveland po trzech rundach mieli bilans… 12-1, a niewiele zabrakło, żeby pozostali perfekcyjni.

Przeszłość nauczyła, żeby nie skreślać tej ekipy. Ale jest tak dużo różnych argumentów za tym, że aż trudno przejść obok tego obojętnie. Nikt nie ma wyższej średniej wiekowej niż oni. Wiemy też doskonale, że to obrona zdobywa mistrzostwa, a atak sprzedaje bilety. Jeśli ta koszykarska maksyma mówi prawdę, to nie wróży to nic dobrego ekipie z Ohio. Cavaliers mają dopiero 28. (!!!) efektywność defensywną. Jedynie Sacramento Kings i Phoenix Suns bronią gorzej. O ile to może jeszcze wystarczyć na rywalizację na Wschodzie (chociaż Celtics i Raptors wydają się naprawdę groźni), to w starciu z Golden State Warriors nie widzę, jak podopieczni Tyronna Lue mogliby zatrzymać mistrzów NBA. Już w poprzednich finałach nie byli w stanie nic zrobić. Teraz powinno być jeszcze gorzej.

Ale nie można ich skreślić. W końcu mają Lebrona Jamesa, który w swoim 15. sezonie nadal jest najlepszym koszykarzem na świecie. Poza tym Isaiah Thomas dopiero wrócił do gry, a aklimatyzacja w nowym teamie musi zająć trochę czasu. Jedno jest pewne – James nie przez przypadek awansował do 7. finałów z rzędu.

Golden State Warriors to inna liga niż inne zespoły. Oni są jak Monstars z Kosmicznego Meczu. Tylko że oni nie przegraliby z Looney Tunes. Trudno znaleźć bardziej kompletną układankę. W jednym składzie masz trzech z pięciu (?) najlepszych strzelców w historii ligi, obrońcę roku i cały szereg świetnych zadaniowców.

Podopieczni Steve’a Kerra są w tym momencie na pierwszym miejscu w lidze z bilansem 35-9. Chociaż bilans w tym przypadku nic nie znaczy. Zobacz, jak dużo różnych absencji jest w trakcie sezonu. Wszystko po to, żeby zawodnicy byli zakonserwowani na playoffy. Jeśli Wojownicy nie zdobędą swojego trzeciego mistrzostwa w ciągu ostatnich 4 lat, będzie to można uznać za wielką niespodzianką. Ale nic nie wskazuje na to, żeby mieli zawieść.

Co typować?

Ja obstawiam pewne zwycięstwo gości. Cavaliers są w dołku i byli gorsi od przeciwników w 4 z 5 ostatnich pojedynków. Warriors byli górą w 7 z 8 meczów, a nic nie wskazuje, żeby dzisiaj któryś z liderów tej ekipy miał nie zagrać. Clevenad ma wielkie problemy w defensywie, tracąc minimum 127 punktów w 4 z 6 ostatnich pojedynków. Co jak co, ale Wojownicy jak nikt inny potrafią karać rywali za ich błędy w po bronionej stronie parkietu.  W tym sezonie już raz widzieliśmy spotkanie tych teamów. Wtedy górą byli Golden State, a trzeba pamiętać, że nie wystąpił ani Stephen Curry, ani Isaiah Thomas. Według mnie obecność Curry’ego  jest dużo istotniejsza niż Thomasa, dlatego stawiam na handicap w stronę Golden State Warriors.

Tak wygląda gotowy kupon. Tym razem za stówkę mamy do wyciągnięcia 325 PLN. Ostatnio jesteśmy na dużym plusie, więc oby ta passa została podtrzymana.

Piszcie w komentarzach, co Wy dzisiaj gracie.

Powodzenia!

(0) Komentarze

Comments are closed.