Najlepsze w MMA 2017 – subiektywne wyróżnienia

Przed pierwszą rundą w UFC

Zbliżający się koniec roku to często czas podsumowań ostatnich dwunastu miesięcy. W związku z tym postanowiłem subiektywnie wyróżnić najlepszych zawodników, akcje oraz gale w mieszanych sztukach walki.

Najlepszy zawodnik MMA 2017: Demetrious Johnson

Miałem tutaj mały dylemat, ponieważ drugim kandydatem do tego wyróżnienia w moich myślach był Max Holloway. Hawajczyk ma zaledwie 26 lat i dwa razy w imponujący sposób wygrał mistrzowską walkę. Dwukrotnie jego rywalem był Jose Aldo. Dzięki temu mistrz wagi piórkowej udowodnił, że w pierwszym starciu nie było przypadku. Jednak jako najlepszego zawodnika 2017 roku postanowiłem wyróżnić Demetriousa Johnsona. Niektórzy mogą się nie zgodzić ze względu na niską wagę i brak konkurencji. Jednak uważam, że patrząc na przebieg obu pojedynków Mighty Mouse’a każdy musi docenić jego wysokie umiejętności i wszechstronność.

Demetrious Johnson w tym roku stoczył dwie walki wygrywając każdą przez poddanie. Najpierw w kwietniu poddał Wilsona Reisa, który jest czarnym pasem brazylijskiego jiu-jitsu. W tym zestawieniu wydawało się, że jeżeli Brazylijczyk ma mieć szansę z mistrzem, to w swoim świecie na ziemi. Co ciekawe, Mighty Mouse poddając Reisa był białym pasem tej sztuki walki! To pokazuje jak świetnym jest zawodnikiem, ponieważ zdecydował się popływać w wodzie z rekinem i wyszedł zwycięsko. W ostatniej walce również poddał rywala przez założenie balachy na łokieć. Jednak zrobił to tak, jak nigdy inny wcześniej… ale o tym [spoiler] jeszcze w wyróżnieniu za poddanie roku. W październiku, po ostatnim boju Demetrousa Johnsona pisałem o nim artykuł– czy Mighty Mouse może być rozważany jako najlepszy fighter? Przeczytaj tekst „Najlepsi z najlepszych w MMA – czy Demetrious Johnson jest GOAT?”.

Najlepszy polski zawodnik MMA 2017 – Marcin Tybura

Od jakiegoś czasu co roku Joanna Jędrzejczyk była najlepszym kandydatem do tej nagrody, ale niestety w tym roku doznała pierwszej zawodowej porażki w MMA. Nadal można ją rozważać za jedną z najlepszych, bo przecież prędzej wydawało się, że wyczyściła dywizja, a teraz po prostu przegrała starcie o dalsze panowanie, co spycha ją na drugą pozycję. Przyznanie tej nagrody jest ciężkie, ponieważ każdy Polak dążący do ścisłej światowej czołówki doznawał porażki. Teoretycznie nadal można to wyróżnienie przyznać Joannie Jędrzejczyk, jednak ja przyznam miano najlepszego polskiego zawodnika w 2017 roku dla Marcina Tybury.

Szkoda, że sukcesy Marcina Tybury przechodzą z mniejszym echem, ponieważ zasługują na zdecydowanie większy rozgłos. Polak dzielnie przedziera się do góry w rankingach UFC i mogę śmiało uznać go za rodaka, który na ten moment ma największe szanse na duże walki i utrzymanie się w czołówce TOP10 (nie licząc naszych dwóch dziewczyn). W tym roku Marcin Tybura stoczył trzy walki wygrywając dwie. W marcu pokonał Luisa Henrique Barbosa de Oliviera przez TKO. Następnie dostał pojedynek z legendą MMA, bo tak można nazwać Andreia Arlovskiego, byłego mistrza UFC. Z całym szacunkiem dla Białorusina, ale jego lata świetności już dawno przeminęły i dużo to nam o Polaku nie pozwiedzało, aczkolwiek kolejny krok ku czołówce był uczyniony. Marcin Tybura powoli przedzierał się w rankingach i otrzymał szansę walki z Markem Huntem! Ta wygrana potwierdziłaby wielki potencjał Tybury, ale rywal został zmieniony na jeszcze lepszego, bo Fabricio Werduma. Polak przegrał z Brazylijczykiem przez decyzję, co nie jest żadną ujmą. Według mnie ta porażka nie może rzutować na bardzo dobry rok Tybury. Po prostu na tą chwile TOP 3 nie jest zdecydowanie dla niego. Polak zaczął od kilku miesięcy trenować w Jackson Wink MMA – jednym z najlepszych gymów na świecie. Ma tam wszystko, czołówkę trenerów i wielu utytułowanych fighterów do sparowania i czerpania wzorów. Aktualnie jest w rankingach UFC na 8. pozycji. W lutym zmierzy się z Derrickiem Lewisem. To jest starcie, które może mocno pchnąć karierę Marcina Tybury.

Najlepsze poddanie 2017 – Demetrious Johnson kontra Ray Borg

Wyróżnienie już prędzej zapowiedziane przy najlepszym zawodniku 2017 roku. Nie mogło tutaj być nic innego jak skończenie Demetriousa Johnsona na Ray Borgu. Suplex, czyli wyniesienie rywala do góry i złapanie jego ręki w balachę na łokieć, kiedy ten cały czas jest w powietrzu. Gdyby ktoś przed październikiem opisywał mi taką technikę, nie uwierzyłbym, że coś takiego mogę zobaczyć w oktagonie UFC. Tym poddaniem zadziwił wszystkich, a przypomnę, że Demetrious Johnson miał wtedy biały pas w brazylijskim jiu-jitsu!

Najlepszy nokaut 2017 – Francis Ngannou kontra Alistair Overeem

W tym roku było dużo nokautów wartych uwagi, ale jednak w pamięci zapadł mi szczególnie jeden. Z jednej strony może dlatego, że było to niedawno… ale nie, bo sądzę, że za kilka lat będę mógł sobie nadal odtworzyć go w głowie. Francis Ngannou posyłający na deski Alistaira Oveerema. To było coś niesamowitego, a zarazem wręcz przerażającego. Brutalna siła Kameruńczyka budzi respekt. Ze swoimi warunkami fizycznymi mógłby sprawdzić się w innych sportach siłowych. 193 centymetry wzrostu i 120 kilogramów wagi bez większej ilości zbędnego tłuszczu. Już same te dane mówią nam wiele. Jednak wracając do samego nokautu. Podbródkowy Francisa Ngannou był tak mocny, że wydawało się, jakby cios podniósł wręcz Alistaira Oveerema z ziemi. Holender był już znokautowany upadając na matę. Taki cios powaliłby każdego.

https://youtu.be/1XujQNPzZYM?t=41s

Objawienie roku – Francis Nagnnou

Tutaj również muszę nagrodzić Francisa Ngannou. Jeszcze rok temu nikt go nie znał… jeszcze cztery lata temu Kameruńczyk nie do końca wiedział co to MMA. Już w styczniu zmierzy się o mistrzostwo wagi ciężkiej w UFC. Widać w nim potencjał na gwiazdę i jak pokazuje, wcale nie trzeba dużo i głośno krzyczeć, a wystarczy prezentować się w oktagonie w sposób budzący podziw. Przyciąga ludzi w taki sam sposób, jak kiedyś Mike Tyson. Jeżeli pokona Stipe Miocica, to śmiało będę mógł napisać, że oto narodziny nowej, dużej gwiazdy MMA. W tym roku walczył dwa razy ze znanymi nazwiskami wśród fanów MMA – Arlovskim i Overeemem. W sumie w 2017 roku w walce w oktagonie spędził ok. 3 minuty. Jego historia życia jest niesamowita, wręcz gotowy scenariusz na dobry film. Na łamach portalu tłumaczyłem jego tekst dla playerstribune, który gorąco polecam. Kameruńczyk pracował od 12. roku życia w kamieniołomach, a po emigracji do Francji był przez jakiś czas bezdomnym. Przeczytaj historię Francisa Ngannou.

Gala roku – UFC 217

Tutaj na myśl nasuwa się jedne kandydat – UFC 217. Po raz kolejny gala hegemona w MMA w hali Madison Square Garden w Nowym Jorku. Nie mogło być inaczej, skoro tego wieczoru poznaliśmy aż trzech nowych mistrzów. Stało się tak po raz pierwszy w historii. Dla nas może trochę smutny dzień, bo Joanna Jędrzejczyk straciła pas. Jednak tak jak byłem smutny z powodu Polki, to potrafiłem też cieszyć się szczęściem Rose Namajunas. Myślę, że na taką mistrzynię nikt nie narzeka, bo Amerykankę da się lubić. Już do historii przejdzie także fantastyczny komentarz z tej walki Daniela Cormiera krzyczącego pseudonim nowej mistrzyni „THUG ROSE! THUG ROSE!”. Sama kobieca dywizja do 52 kilogramów stała się nagle jakaś ciekawsza. Oczekujmy dalszego rozwoju wydarzeń.

Poza tym UFC 217 to powrót wielkiej legendy Georgesa St-Pierre’a, który udowodnił swoje wielkie umiejętności i nabył nowych fanów, którzy prędzej go nie znali. Dzień po wydarzeniu pisałem obszerne podsumowanie tej gali moim subiektywnym okiem, więc nie ma co się tutaj rozpisywać, a dla przypomnienia tamtych walk zapraszam na mój tekst sprzed miesiąca – przeczytaj podsumowanie UFC 217.

Walka roku – Justin Geathje – Eddie Alvarez

Na sam koniec pozwolę wybrać sobie walkę roku i myślę, że dwa starcia, które można wziąć pod uwagę to pojedynki Justina Geathjego. Ten zawodnik nie daje nudnych bojów. Chociaż może trochę powinien zmienić swój styl, bo mózg niestety się nie regeneruje… Póki co, możemy podziwiać zawodnika, który faktycznie nie robi kroków w tył, tylko idzie na przysłowiową wojnę. Na największe wyróżnienie zasługuje starcie z Eddie Alvarezem. Już przed tym pojedynkiem zapowiadano, że stawką boju jest pas o najbrutalniejszego fightera. Walka pokazał, że tak mogło być. W każdym momencie walki wygrać mogli obaj. Cud, że starcie dotrwało do trzeciej rundy. Takie pojedynki podobają się każdemu, cios za cios, kop za kop.

https://www.youtube.com/watch?v=-uUdRho0Yx8