UFC 217 galą roku – 3 razy „and New”. GSP w wielkim powrocie i Jędrzejczyk zepchnięta z tronu

Georges St-Pierre dusi Michaela Bispinga

UFC 217 zrealizowało swój potencjał i minione wydarzenie śmiało mogę określić najlepszą galą MMA w tym roku. Ciekawie było już od pierwszy starć karty wstępnej, jednak to mistrzowskie pojedynki dostarczyły najwięcej emocji – trzy skończenia przed czasem i trzy zmiany posiadaczy pasów UFC. Siedząc przed telewizorem nie raz opadała mi szczęka, a oczy otwierały się szeroko. Najlepiej minione wydarzenie podsumuje zdjęcie Joe Rogana i Daniela Cormiera, czyli komentatorów podczas jednej z walk.

Zacznijmy od ostatniego pojedynku. Georges St-Pierre wrócił i to w jakim stylu. Pokazał, dlaczego przez lata był rozważany jako jeden z najlepszych fighterów w historii. Teraz może tylko kontynuować swoją podróż. Generalnie styl walki Kanadyjczyka nie powinien dziwić, bo robił dokładnie to samo, co zawsze. Jednak mimo wszystko, wydaje się, że na wyższym poziomie. Wspaniała kontrola walki prostymi i obalenia w idealnych momentach dające bezdyskusyjne, wygrane rundy. Wydawało się, że jak to w przypadku walk St-Pierre, pojedynek może dojść do decyzji, tym bardziej patrząc na duże serce do walki Michaela Bispinga. Co z resztą przewidywałem w swojej analizie przed walką – wygraną GSP przez decyzję. Jednak Kanadyjczyk wykorzystał wielką słabość Anglika, czyli problemy z prawym okiem. Jak sam przyznał po walce – wiedział, że ten lewy sierp może być kluczowy, ponieważ Michael Bisping nie dostrzeże tego uderzenia. Tak też się stało. Potem już egzekucja, jednak trzeba oddać wielki szacunek, już byłemu mistrzowi, że bronił się zaciekle i w ogóle nie poddawał. Wręcz dosłownie, ponieważ nie odklepał duszenia zza pleców i sędzia musiał kończyć walkę, gdy Brytyjczykowi skończył się tlen. Wszyscy są zachwyceni występem GSP. Kanadyjczyk wiedział co robi, decydując się właśnie na walkę w wadze średniej z Michaelem Bispingem. Jego legenda teraz może tylko rosnąć. W ciągu ostatnich czterech lat przybyło wielu nowych fanów MMA za sprawą między innymi Conora McGregora. Jak wykazały badania, ta nowa generacja kibiców nie oglądała prędzej GSP w akcji. St-Pierre udowodnił, że jego legendarność to nie tylko przeszłość. Teraz z ciekawością czekam na wyniki PPV – ile w 2017 roku gala z nazwiskiem GSP mogła sprzedać subskrypcji? Jeżeli wynik będzie zadowalający, to myślę, że WME-IMG będzie ostrzyć sobie zęby na walkę, która pomoże im wielkim zarobku… tak, kolejny super-fight, tym razem Conor McGregor kontra Georges St-Pierre. To są tylko moje domyślenia, ale kumulacja fanów Irlandczyka i Kanadyjczyka mogłaby dać niesamowity efekt. Co dalej dla GSP? Wiele opcji i najbardziej logiczna, czyli obrona wywalczone pasa czuje, że nie wchodzi w grę. Nie zdziwię się jak to była ostatnia walka Kanadyjczyka w wadze średniej. W związku z czym możemy pomyśleć, że zestawienie było bez sensu, ale przecież nie żyjemy w erze, gdzie sportowe rankingi mają znaczenie, a zestawienia logikę. W związku z tym jedyna walka GSP w wadze średniej jaką może kiedyś stoczyć, to podejrzewam, że Anderson Silva. Inne opcje? Tyron Woodley albo Conor McGregor. Cokolwiek nie zrobi Georges St-Pierre, będziemy obserwować, jak daleko jego legenda będzie zmierzać.

Druga walka od końca dostarczyła chyba najwięcej emocji, ze względu na zwrot w akcji. W analizie przed starciem pisałem „Starcie ciężkie do typowania, bo tak naprawdę to nie zdziwi mnie żaden rezultat przed decyzję czy na punkty.” . Po tym co zobaczyłem, miałem rację. Kilka sekund więcej w pierwszej rundzie i to może Cody Garbrandt cieszyłby się z mistrzostwa. Można napisać TJ 1:0, ponieważ z pewnością nie był to ich jedyny pojedynek w oktagonie, tym bardziej patrząc na młody wiek obu zawodników. Jak wspomnieli komentatorzy – 10 razy zawalczą i 10 razy będzie inny przebieg walki z odmiennym rezultatem. Obaj są bardzo utalentowani, więc możemy w tym momencie ekscytować się potencjalną trylogią. TJ Dillashaw wygrał, bo dysponował większą ilością narzędzi. O ile Cody Garbrandt straszył fenomenalnym pięściarstwem, to TJ prezentował do tego między innymi wspaniałe kopnięcia. Jedno dotarło do twarzy byłego mistrza, co spowodowało kłopoty w równowadze Garbrandta. Pas w tej kategorii wagowej może zmieniać właściciela bardzo często, bo przypomnę, że do tego wmiesza się jeszcze Dominick Cruz. Wymarzonym scenariuszem dla fanów byłoby wrzucenie tam jeszcze Demetriousa Johnsona i nagle kategoria kogucia stałaby się najatrakcyjniejszą. Tak naprawdę wtedy ta czwórka mogłaby cały czas się mieszać, walczyć ze sobą i zawsze dostarczać wielu emocji. Cody Garbrandt nie zdołał po raz pierwszy obronić mistrzowskiego pasa i myślę, że za krótko królował, żeby od razu dostać rewanż. Cieszy mnie, że TJ po walce wyzwał Demetriousa Johnsona. Kto by pomyślał kilka lat temu, że najbardziej ekscytującym super-fightem dla fanatyków MMA będzie ten, pomiędzy mistrzem do 61 kg i 57 kg. Osobiście bardzo chce tej walki i mam nadzieję, że do niej dojdzie. Dillashaw chce iść wagę niżej, aby podążyć w ślady Conora McGregora. Szczerze – Mighty Mouse nie może teraz odrzucić tego wyzwania, bo potwierdzi słowa TJa, że jego rekord jest fałszywy. Moim wymarzonym scenariuszem jest jednak wyprawa Demetriousa Johnsona do wyższej dywizji, co chyba może pozostać tylko marzeniem.

No i trzecia walka o pas, dla nas Polaków najsmutniejsza. Chociaż pokazała właśnie całe piękno mieszanych sztuk walki. Może nie wszyscy to teraz dostrzegą ze względu na porażkę naszej niepokonanej mistrzyni. Jednak jest to niesamowita historia. Rose Namajunas ma zaledwie 25 lat. Pokonała Joannę Jędrzejczyk w spektakularnym stylu. To pokazuje, że kursy nie walczą i nie mają znaczenia. Zawsze obaj rywale mają te same narzędzia – nogi i ręce. W analizie przed starciem nie zgadzałem się z taką dużą różnicą w kursach obu zawodniczek. Rose Namajunas była mocno niedoceniana, a po raz kolejny pokazała, że robi wielkie, milowe postępy z miesiąca na miesiąc. Mimo wszystko, oczywiście typowałem wygraną Polki. Sam fakt, że wspomniałem o Amerykance, że może być ostatnim wyzwaniem dla Jędrzejczyk w tej kategorii wagowej mógł zostać przyjęty ze śmiechem – w końcu Polka jest poziom wyżej od wszystkich. Co się stało, że Joanna Jędrzejczyk przegrała? Moim zdaniem zgubiła ją arogancja i przekonanie o swojej perfekcji. Nie jest to hejt jak większości ludzi, ale to wywołało u niej za duże rozluźnienie i nieuwagę. Robiła tak od długiego czasu i bałem się takiego obrotu spraw od kilku walk. Jednak raz po raz pokazywała, że to nie ma znaczenia dla starć. Wyobrażałem sobie wygraną Rose Namajunas w kilku scenariuszach, ale w żadnym nie była to pierwsza runda i na pewno nie stójkowa wymiana.

Jakim cudem Amerykanka ścięła dystans do Joanny Jędrzejczyk i trafiła ją czysto w głowę i to nie raz? Moim zdaniem Joanna Jędrzejczyk była już za pewna siebie i myślała, że nie może zostać trafiona. Na taki błąd nie powinna sobie pozwolić i znając naszą rodaczkę, już nigdy tak się nie zdarzy. Joanna Jędrzejczyk ma swoją mentalność, która doprowadziła ją do wielu sukcesów. Ta sam psychika sprawi, że wróci silniejsza, a może po prostu bardziej pokorna. Moim zdaniem od razu dostanie rewanż, w końcu była dominująca mistrzynią przez dłuższy czas. Na razie Joanna Jędrzejczyk musi odłożyć na bok plany o wyższej kategorii wagowej, bo ma jeszcze misję do zrealizowania tu, gdzie tak długo królowała. Jestem pewny, że wróci i wyciągnie wnioski wygrywając kolejną walkę. Asia Jędrzejczyk to nie Ronda Rosuey. To są momenty, w których naprawdę poznaję się mistrzów. Oczywiście wielkie brawa dla Rose Namajunas. Mimo wielkiego smutku z powodu porażki Polki, potrafiłem się również cieszyć z mistrzostwa Amerykanki, którą da się lubić. Dodatkowo jej wywiad po walce wzruszył wiele osób i automatycznie zwiększył ilość fanów. Podsumowując galę UFC 217 – WOW, co to było! Oby więcej takich emocji w oktagonie.

Zaloguj się aby dodawać komentarze