Co wiemy po meczach nr 3 i 4 Finałów NBA?
W ostatnim meczu byliśmy świadkami niemal perfekcyjnego występu Cavaliers, który wygrali swoje pierwsze spotkanie w tej serii. Po czterech meczach Warriors prowadzą 3-1 i są na najlepszej drodze do wygrania tytułu. Trudno oczekiwać, żeby Warriors wypuścili z rąk taką przewagę. Lebron James i spóła grają lepiej, ale wygrana w Oakland z tak dobrym zespołem jakim są Warriors, może być po prostu niemożliwym.
Co wiemy, albo czego dowiedzieliśmy się po dwóch meczach na parkiecie Cavaliers?
Kevin Durant zostanie MVP Finałów (jeśli Warriors wygrają)
Stephen Curry może być bardziej wartościowym graczem dla swojej drużyny, ale to Kevin Durant jest lepszym zawodnikiem. W przypadku wygranej Warriors to KD bardziej zasługuje na statuetkę MVP.
Po pierwszych trzech spotkaniach Finałów trudno było wskazać faworyta do nagrody MVP. Kevin Durant, jak i Stephen Curry grali fantastyczne Finały. W przypadku wygranej Warriors w meczu nr 4 wybór jednego z nich miał być trudnym zadaniem. Jednak ostatni mecz rozwiał wszystkie wątpliwości.
Stephen Curry rozgrywka świetne playoffy, ale ma tendencje do znikania w meczach, tak jak miało to miejsce w poprzednim spotkaniu. Curry skończył z tylko 14 punktami, przegrywając bezpośredni pojedynek z Irvingiem aż o 26 oczek. Po raz kolejny można mieć wątpliwości, czy to Curry jest najlepszym guardem w tych Finałach.
Z Durantem sprawa wygląda zupełnie inaczej. W każdym meczu bije się jak równy z równym z Jamesem i robi swoje po obu stronach parkietu. W meczu nr 5, kiedy Warriors kompletnie nie mogli złapać swojego rytmu, MVP sezonu zasadniczego z 2014 roku i tak zdobył 35 punktów. Co więcej, w każdym meczu finałowym miał powyżej 30 punktów. Na przestrzeni całej serii zalicza 34.3 punktu, 8.5 zbiórki, 5.5 asysty, a do tego jeden przechwyt i dwa bloki.
Możemy krytykować KD za to, w jakich okolicznościach dołączył do ekipy Warriors, ale nie można umniejszać jego umiejętności na boisku. Tegoroczne Finały przypominają, jak dobrym zawodnikiem po obu stronach parkietu jest były zawodnik OKC Thunder. W tym momencie to James jest najlepszym zawodnikiem na świecie. Jednak warto pamiętać, że KD jest młodszy od niego o 4 lata młodszy. Jeśli Durant utrzyma taką dyspozycję, to przy starzejącym się Jamesie, będzie prędzej, czy później brany pod uwagę jako najlepszy zawodnik na świecie.
I jeśli Warriors wygrają tę serię po meczu nr 5, to po ostatnim spotkaniu nie ma wątpliwości- Kevin Durant dostanie nagrodę MVP.
Kyrie Irving to gość
Kolejny Finały i kolejny rok z rzędu Kyrie Irving przyćmiewa Stephena Curry’ego.
Kyrie jest naturalnym strzelcem. Nie można patrzeć na niego przez pryzmat bycia rozgrywającym. Irving ma mentalność typowego scorera, który może zdobywać punkty tak naprawdę w dowolny sposób. Repertuar zagrania Irvinga jest naprawdę niesamowity. Moim zdaniem, razem z Curry’m są najbardziej ekscytującymi graczami do oglądania w lidze. Łatwość, z jaką obaj zdobywają punkty, przypomina grę video.
W ostatnich dwóch spotkaniach Kyrie zdobył odpowiednio 38 i 40 punktów. W meczu nr 3 w trzeciej kwarcie przejął spotkanie, zdobywając 18 punktów. Po niemocy zza łuku w meczu nr 3 (0/7), w kolejny spotkaniu Irving eksplodował i trafił 7 z 12 trójek. W takich meczach, rozgrywający Cavs wygląda jak najlepszy obwodowy zawodnik w lidze.
Kyrie Irving ma więcej występów na 40 punktów w Finałach NBA (2) niż Kobe Bryant. Swoją drogą, pomyślałbyś, że Kobe rzucił więcej niż 40 oczek tylko raz w swojej karierze?
Przez cały czas Irving jest w cieniu Lebrona, ale to bez jego wielkich występów nie byłoby zeszłorocznego powrotu z 1-3 i ostatniej wygranej. Warto docenić Kyriego i patrzeć na niego, nie jak na podwładnego Króla, tylko jako jego partnera. W końcu nawet Batman potrzebował swojego Robina, a Kyrie wydaje się idealną postacią do tej roli.
Jeśli Cavaliers przegrają, to nie będzie to wina Króla
Mimo straty 1-3 w serii do czterech zwycięstw, Cavaliers z Jamesem na parkiecie są lepsi od Warriors o 6 punktów w 165.5 minuty. Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy Lebron odpoczywa na ławce rezerwowych. W 26.5 minuty z Jamesem na ławce Cavs są o 31 punktów gorsi niż rywale. Widzimy wtedy kompletnie nieporadny zespół Cleveland. Daleko im do tej ofensywnej maszyny, którą widzimy z Jamesem na parkiecie. To Król jest kluczem do sukcesu tego zespołu i ma niesamowity wpływ na swój zespół.
W końcu jest najlepszym zawodnikiem w lidze…
Sam James uświadomił sobie najwidoczniej, że musi wziąć sprawy w swoje ręce i pomoc partnerów jest niewystarczająca.
https://www.youtube.com/watch?v=H_2lLpHONj0
Co więcej w meczu nr 4 James zaliczył swoje 9. triple double w Finałach NBA, bijąc tym samym rekord Magica Johnsona. Żaden z zawodników poza Jamesem i Johnsonem nie ma więcej niż dwa takie występy. Niesamowite na jakim poziomie jest Król i jak bardzo dominuje na przestrzeni całych playoffów.
Do tego James jako pierwszy gracz w historii ma średnie powyżej 30 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst po czterech meczach Finałów. Średnie 32/11.8/10.5 przy skuteczności 54% z gry.
Do-mi-na-cja.
Trzeba pamiętać, że to jest 14. sezon James, który ma już 32 lata. A wydaje się, że Król dopiero zaczyna grać swoją najlepszą koszykówkę w karierze.
Toster nie jest magiczny
Od momentu podpisania tostera przez Klaya Thompsona Warriors mieli bilans 30-0. Aż do meczu nr 4. Po porażce Golden State 115-136 symboliczny okres w dziejach niestety się zakończył. Można było przypisywać magiczne moce temu urządzeniu, ale to już przeszłość. Cała ta narracja legła w gruzach. A zabrakło tylko jednego spotkania do perfekcyjnych playoffów…
Sędziowie (niestety) próbują być bohaterami tej serii
Ostatnie spotkanie było fantastycznym popisem ofensywnym Cavaliers. Jednak mecz nr 4 nie jest widziany przez eksplozję drużyny Lebrona Jamesa, tylko przez sędziów. Zamiast zachwycać się niesamowitymi występami obu drużyn, to skupiamy się na błędach i wątpliwych gwizdkach arbitrów.
Sędziowie postanowili zostać bohaterami spotkania, odbierając cały urok tego spotkania. Sam mecz miał potencjał, żeby być porywającym widowiskiem. A tak, mieliśmy bardzo długi mecz, który co chwilę przerywano przez gwizdki sędziowskie. Do tego sędziowie nie mogli zapanować nad chaosem na parkiecie i ostatecznie rozdali aż 7 przewinień technicznych. Draymond Green dostał teoretycznie drugiego dacha, po czym okazało się, że ten pierwszy faul był dla Steve’a Kerra.
W samej pierwszej kwarcie Cavaliers oddali 22 rzuty wolne. To wygląda tak, jakby liga na siłę próbowała przedłużyć serię do więcej niż 4 spotkań. W końcu więcej meczów równa się większe zyski, prawda?
Warto zwrócić uwagę na tendencje gwizdania. Kiedy zawodnik Cavaliers atakuje kosz, to nawet przy najmniejszym kontakcie jest faul. Większość wątpliwych gwizdków jest na korzyść Cleveland. Z drugiej strony, ilość nieodgwizdanych przewinień na graczach Warriors, a przede wszystkim na Stephie Currym razi w oczy.
Na pierwszy rzut oka łatwo stwierdzić, że sędziowanie w tej serii jest kiepskie.
Jednak na koniec dnia, to nie sędziowie byli przyczyną porażki Golden State w meczu nr 4.
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze