Noc w NBA: geniusz byłego kolegi z drużyny Przemka Karnowskiego i koniec sezonu Marcina Gortata

Mecze nr 7 w sportach zawodowych to okazja dla zawodników do zapisania się na kartach historii. Z reguły głównymi bohaterami tych spotkań są gwiazdy, które biorą ciężar gry na siebie w najważniejszych momentach, prowadząc swój zespół do ostatecznego triumfu. Ale bywają także wyjątki i takiego odstępstwa od reguły byliśmy świadkami dzisiaj. To nie John Wall, Isaiah Thomas, ani nawet Bradley Beal są dzisiaj na ustach wszystkich. Wszystko przez fenomenalny występ rezerwowego Celtics, Kelly’ego Olynyka. Tak, tu nie ma błędu! Kanadyjczyk zdobył aż 26 punktów z ławki i to jego postawa w czwartej kwarcie pozwoliła gospodarzom odnieść zwycięstwo 115-105 w meczu nr 7, a w całej serii 4-3. Celtowie awansowali do Finałów Konferencji, w których zmierzą się z Cleveland Cavaliers, a Wizards kończą sezon i jadą na wakacje.

W każdym z 10 spotkań tych drużyn w tym sezonie (licząc sezon regularny i playoffy) wygrywała drużyna grająca na własnym parkiecie. Tylko w 22% przypadków ostatni mecz serii do czterech zwycięstw padał łupem gości. Mecz nr 7 odbywał się w Bostonie, więc Celtics mieli wyraźny handicap przed tym meczem. Do tego to oni byli rozstawieni z numerem jeden, a Wizards z numerem cztery.

Mecz nr 7 na pewno sprostał oczekiwaniom, jeśli chodzi o poziom widowiska.

Przez całą pierwszą połowę byliśmy świadkami bardzo wyrównywanej walki i dosyć niespodziewanie to goście schodzili do szatni z dwupunktową przewagą, prowadząc 55-53.

W trzeciej kwarcie najwyższe prowadzenie Czarodziejów wynosiło sześć punktów i to oni wydawali się kontrolować przebieg meczu.

Jednak pod koniec trzeciej kwarty niesieni dopingiem swoich kibiców Celtics odwrócili losy spotkania.

Na przełomie trzeciej i czwartej odsłony gospodarze zanotowali serię 22-5 i z trzy punktowej straty wyszli na czternastopunktowe prowadzenie. Pierwsza piątka Wizards była w stanie zmniejszyć stratę do sześciu punktów, ale to było wszystko, na co było ich stać. Ostatecznie Celtics wygrali 115:105, gwarantując sobie udział w Finale Konferencji Wschodniej przeciwko Lebronowi Jamesowi.

Niespodziewanym bohaterem gospodarzy był Kelly Olynyk. Były zawodnik Gonzaga Bullogs (byłej już uczelni Przemka Karnowskiego, którego oczywiście pozdrawiamy) zdobył 26 punktów, czyli tyle, ile w poprzednich trzech meczach razem. Kanadyjczyk wykorzystywał brak komunikacji w obronie podkoszowych Wizards (Gortat, Morris) i zdobywał punkty w najróżniejszy sposób: trójki, penetracje, gra tyłem do kosza. 14 ze swoich 26 punktów zdobył w czwartej kwarcie, kiedy drużyna najbardziej tego potrzebowała. Olynyk trafił trójkę na 3:26 do końca meczu, która okazała się daggerem i dała Celtics prowadzenie +10.

Isaiah Thomas nie zawiódł i rzucił 29 punktów, dokładając do tego 12 asyst (najwięcej w karierze w playoffach). Al Horford dołożył 15 punktów, Jae Crowder 14, a z ławki duże wsparcie miał Marcus Smart. Rezerwowy Celtics zagrał klasyczny swój mecz, będąc buldogiem w obronie i w ataku robiąc swoje: 13 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty i 2 bloki.

Wizards byli o krok od awansu do kolejnej rundy, ale znowu czegoś zabrakło.

Bradley Beal zagrał najlepszy mecz w swojej karierze. Był fenomenalny. Nie robił sobie nic z obecności świetnego obrońcy, jakim jest Avery Bradley i zdobywał punkty, jak chciał: po penetracjach, po wyjściach zza zasłony, czy dostając się na linię. Ostatecznie skończył z 38 punktami, pięcioma trójkami. Beal ma dopiero 24 lata i jeśli będzie się rozwijał w takim tempie i nie dotkną go dalsze kontuzje (odpukać!), to Wizards będą mieli jednego z najlepszych rzucających obrońców w lidze przez długie lata. Nie bez powodu porównywany jest do Raya Allena, bądź co bądź, jednego z najlepszych shooterów w historii NBA.

Prawie wszyscy starterzy Wizards zagrali dobrze: Otto Porter miał 20 punktów i 10 zbiórek, Markieff Morris odpowiednio 18 i 9, a nasz Marcin Gortat jak zwykle walczył na tablicach i w obronie, notując ostatecznie 6 punktów i 11 zbiórek. (więcej o sezonie Gortata wkrótce).

Tylko John Wall nie sprostał wyzwaniu, jakim jest game 7.

John Wall najwidoczniej oglądał ostatnio highlighty Jamesa Hardena z końcówki meczu nr 5 i meczu nr 6. Jeszcze w ostatnim meczu na własnym parkiecie trafił rzut na wygraną, ale w najważniejszym momencie Czarodzieje nie mogli liczyć na swojego lidera. Wall spudłował jedenaście ostatnich rzutów (w tym 0/7 za trzy), ostatecznie kończąc z 18 punktami, przy tylko 8 celnych z 23 rzutów z gry i tylko dwóch wizytach na linii. Do tego dołożył 11 asyst i 7 zbiórek, ale na koniec dnia, jakie to ma znaczenie? W końcu nie potrafił poprowadzić swojej drużyny do zwycięstwa i sezon Wizards dobiegł końca. Widać było, że Wall jest bez paliwa. 44 minuty w dzisiejszym spotkaniu, do tego blisko 40 minut w każdym meczu tej serii musiały w końcu dać o sobie znać.

Olynyk -Wall w czwartej kwarcie: 14-0.

Pierwsza piątka podopiecznych Scotta Brooksa była +9 w 32 minuty gry. Na nieszczęście Wizards w koszykówce nie da grać się pełnych 48 minut jednym składem i na parkiecie muszą pojawić się rezerwowi.

Z przykrością trzeba stwierdzić, że ławka Czarodziejów jest (a raczej na szczęście już była … uff) beznadziejna.

5 punktów od rezerwowych? Z taką zdobyczą to panowie by się nadali na mecze w lidze amatorskiej, a nie przeciwko Celtics, którzy mają bardzo głęboki skład. Ławka gospodarzy rzuciła o 43 punkty więcej od ławki Wizards! Sam Kelly Olynyk zdobył 5 razy więcej punktów od nich. Kelly, kto?

Ławka Celtics 48 punktów, 1 strata. Ławka Wizards 5 punktów, 2 straty.

Generalny Menedżer, Ernie Grunfeld powinien stanąć pod pomnikiem Jerzego Waszyngtona i prosić o przebaczenie, powtarzając w kółko, jak mantrę: Mea culpa, mea maxima culpa…
To nie jest wina pierwszej piątki, że Wizards nie przeszli dalej- to GM zawiódł, bo nie zagwarantował odpowiedniego wsparcia starterom. Jak można dać 64 miliony dolarów Ian Mahinmiemu?! Centrowi, który poza obroną pod koszem nic kompletnie nie wnosi do gry. Po co potrzebny jest Francuz, skoro masz Gortata? 28 milionów dolarów za dwóch takich samych graczy, przy czym jeden (Mahinmi) nie gra, bo ma kontuzje. Naprawdę

Teraz największa perełka, czyli Brandon Jennings. Wiesz, ten co dużo mówi, mało robi. Znasz takich ludzi. Oszałamiający 1 (tak, to nie jest błąd) punkt na mecz, przy skuteczności 17.5% z gry i 14.3% za trzy. Gdyby tylko John Wall miał lepszego rozgrywającego za sobą…

Sezon Wizards się skończył i na pewno pozostawia pewien niedosyt. Przed sezonem taki wynik brany byłby w ciemno, ale apetyt rośnie w miarę jedzenie. Jednak perspektywy na przyszłość są bardzo optymistyczne- Wall ma 26 lat, a Beal dopiero 24, więc tak naprawdę ciągle się rozwijają jako gracze i najlepsze lata gry mają przed sobą. Jeśli w przyszłym sezonie będą mieli lepsze wsparcie z ławki, to kto wie: może drużyna Marcina Gortata będzie realnym zagrożeniem dla Cleveland Cavaliers?

Celtics zagrają w Finale Konferencji przeciwko Cleveland Cavaliers (zapowiedź tej serii w środę na naszej stronie). To pierwszy występ ekipy z Bostonu od 2012 roku w tej fazie rozgrywek, kiedy to Wielka Trójka Celtics przegrała 3-4 z Miami Heat, których do zwycięstwa poprowadził nie kto inny, a Lebron James. Kto by pomyślał, że 4 lata od pamiętnej wymiany Pierce’a i Garnetta i kompletnej przebudowy zespołu, zameldują się w najlepszej czwórce rozgrywek. Wydaje się, że podopieczni Brada Stevensa są skazani na porażkę, ale sport kocha niespodzianki, a Celtics lubią być w pozycji underdoga. Miejmy nadzieję, że czeka nas emocjonująca i zacięta seria, która rozpocznie się w nocy ze środy na czwartek o 2:30 w Bostonie.

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze