Playoffy w NBA: współczesna koszykówka kontra historia – walczymy o 254 PLN!

Dzisiaj niedziela, co zawsze jest dobrą wiadomością dla kibiców NBA w Polsce, ze względu na szybszą porę rozgrywania meczów. Przenosimy się na Zachód, gdzie czekają na nas dwa starcia numer 4 w ramach półfinałów konferencji. Już o 21:30 New Orleans Pelicans podejmą Golden State Warriors, a o 2:00 Houston Rockets zmierzą się w Salt Lake City z miejscowymi Utah Jazz. W obu tych seriach na prowadzeniu 2-1 są faworyci, czyli Warriors i Rockets. Jak będzie dzisiaj? O tym przekonamy się już wieczorem. Przygotowałem dla Was kupon złożony z dwóch pozycji i walczymy o 254 PLN. Zapraszam do lektury.

1 punkt… dosłownie tyle zabrakło nam wczoraj, aby nasza propozycja była celna, gdyż typowaliśmy liczbę punktów Terry’ego Roziera poniżej 17.5, a Terry skończył z… 18 oczkami. Szkoda, bo zabrakło bardzo, bardzo niewiele. Swoją drogą, mecz pomiędzy 76ers a Celtics był świetnym pokazem koszykówki i Boston po raz kolejny potwierdził to, że jest fantastycznym zespołem. Czy Waszym zdaniem Philly się jeszcze podniosą, czy jest już po serii?

Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna

Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk.

Nie masz konta w Totolotku?  Zarejestruj się i odbierz darmowe 25 PLN w ramach bonusu Totolotka!

Totolotek odbierz bonus

ODBIERZ 25 PLN

Bonus Totolotka to jedna z najlepszych ofert dla nowych graczy. Dowiedz się więcej o bonusie Totolotka i skorzystaj z okazji:

Totolotek bonus – czytaj dalej

Zdarzenie: Utah Jazz – Houston Rockets: Derrick Favors zdobędzie (razem z dogrywką) poniżej/powyżej 9.5 punktu

Typ: poniżej

Kurs: 1.70

21 grudnia 1891 uznaje się za datę powstania koszykówki. Od tego czasu ten sport przeszedł mnóstwo metamorfoz aż do kształtu, który znamy dzisiaj. Jedną z największych modyfikacji w dziejach basketu było wprowadzenie linii za trzy punkty: NBA zrobiła to w 1979 roku, a w rozgrywkach europejskich zostało to zaimplementowane 5 lat później. Co to zmieniło? Bardzo dużo, ale nie od razu.

Przez długi czas nie wszyscy byli do końca przekonani o słuszności rzutów zza łuku. W końcu dalej znaczy trudniej, prawda? W zmianie percepcji istotną rolę zaczęła odgrywać analityka i koszykarskie głowy doszły do wniosku – zresztą słusznego – że trzy to więcej niż dwa, a 36% zza linii 7.24 metra jest równoznaczne z 54% za dwa punkty. Matematyka jest tutaj nieubłagana. 39 lat po prowadzeniu rzutów trzypunktowych stały się one praktycznie najważniejszym elementem dzisiejszej koszykówki. Bez umiejętności rzutowych stajesz się praktycznie zbędny i bez elitarnych zdolności w innych aspektach, nie ma dla Ciebie miejsca w lidze.

Ta zmiana chyba w największym stopniu odbiła się na pozycji silnego skrzydłowego.

Niegdyś, aby grać na pozycji numer cztery (power forward), zawodnik musiał być wielkim chłopem i jego głównym zadaniem była walka pod koszem. Jakie trójki? Przecież trójki to głupie rzuty. Taka ,,czwórka” miała za zadanie pilnować obręczy i rola w ataku ograniczała się do gry tyłem do kosza, atakowaniu deski i kończeniu akcji spod obręczy. Nic skomplikowanego. Teraz silni skrzydłowi muszą być chyba najbardziej wszechstronnymi graczami w NBA.

Umiejętność rzutu za trzy to konieczność na tej pozycji. Do tego taki koszykarz musi być na tyle mobilny, żeby móc zmienić krycie na niższym zawodniku. Nie jest już tak istotne, aby był silny i wysoki, bo liga jako całość coraz bardziej się obniża i niektórzy dzisiejsi środkowi, w latach 90. XX wieku graliby na trójce. Wyobraź sobie, że w kiedyś Charles Oakley (jeśli nie kojarzysz, wpisz w YouTube), był niskim skrzydłowym. To tylko pokazuje, jaką metamorfozę przeszła NBA. I moim zdaniem jest to zmiana na lepsze, bo gracze po prostu więcej umieją.

Mimo tych wszystkich usprawnień można jeszcze znaleźć podkoszowych starego typu. Powiem więcej – są nawet duety, które bardziej wpisują się w wymagania sprzed kilkunastu lat. Jedną z takich par jest dwójka w barwach Utah Jazz, czyli Rudy Gobert i Derrick Favors. O ile mogli oni grać razem w serii przeciwko Oklahomie City Thunder, o tyle w rywalizacji z Houston Rockets wygląda to zupełnie inaczej. Nie powinno być to jednak zaskoczeniem, bo mówimy zupełnie o dwóch innych teamach, jeżeli chodzi o klasę i poziom.

Można wysnuć tezę, że Rockets mają jedną z najlepszych ofensyw W HISTORII ligi. Taktyka jest prosta i mało skomplikowana – podopieczni Mike’a D’Antoniego szukają najsłabszego ogniwa w barwach rywali i próbują atakować je do bólu. W jaki sposób? Zmuszając do zmiany krycia. W takich okolicznościach przeciwnicy nie mają innego wyjścia, niż wystawić taki skład, aby mógł przeciwstawić się tej strategii. Muszą to być gracze mobilni, czyli tacy, którzy są w stanie przejąć krycie i spróbować spowolnić Jamesa Hardena i Chrisa Paula; spowolnić, bo zatrzymanie tej dwójki jest misją praktycznie niemożliwą. Poza tym Rakiety nie grają w tradycyjny sposób i ich silny skrzydłowy, jest praktycznie trójką, ale na tyle wysoką i silną, że może grać pozycję wyżej. Zadanie tego zawodnika jest proste – ma trafiać za trzy. D’Antoni dysponuje kilkoma takimi ludźmi: PJ’em Tuckerem, Luciem Richardem Mbah a Moute i Trevorem Arizą.

W takiej sytuacji rywale muszą dokonać usprawnień, gdyż wystawianie silnego skrzydłowego z prawdziwego zdarzenia mija się z celem. Tego typu gracz nie jest w stanie pomóc w serii z Rockets, bo:

  1. Houston zmienia krycie i ma na tyle dobrych obrońców, że są w stanie bronić tyłem do kosza;
  2. Nawet w przypadku zdobycia punktów w grze post-up, to 2 jest nadal mniejsze niż 3, a to trójki są najsilniejszym punktem Rockets. Chcąc z nimi wygrać, musisz iść na wojnę, a nie chcesz tego robić z nożykiem do obierania warzyw – potrzebujesz maczety;
  3. Nie jest w stanie efektywnie bronić Hardena i/lub Paula.

Kogo konkretnie mam na myśli? Derricka Favorsa.

Favors w serii z OKC Thunder tylko raz zagrał mniej niż 30 minut, będąc jedną z kluczowych postaci w zwycięstwie 4-2 przeciwko Grzmotom. Widać to nawet po jego zdobyczach punktowych, bo w 5 z 6 spotkań miał 10 punktów lub więcej. Miał, bo rywalizacja z Rockets to zupełnie inny scenariusz.

W pierwszym starciu Favors spędził na parkiecie 26 minut, w kolejnym było to już 21, a w starciu numer trzy zaledwie 13. Jak widzimy, tendencja jest spadkowa i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić akurat dzisiaj. Quin Snyder, chcąc wygrać, nie może sobie pozwolić na wystawienie Derricka Favorsa, bo jest on po prostu nieefektywny w tej serii. 26-latek z Atlanty w 3 występach zanotował łącznie 17 punktów, co daje szaloną średnią na poziomie niecałych 6 oczek. Lepszym rozwiązaniem dla Jazz na pozycji silnego skrzydłowego są Joe Ingles lub Jae Crowder. Teoretycznie, Favors mógłby grać jako niski środkowy, jednak w tym przypadku około 35 minut jest zarezerwowanych dla Rudy’ego Goberta. Gdzie w tym wszystkim jest Derrick? Najprawdpodobyniej na ławce.

W poprzednim meczu Rockets potwierdzili swój progres w defensywie, pozwalając Jazz na zaledwie 92 punkty. Jak będzie dzisiaj? Zobaczymy. Nie sądzę jednak, aby Derrick Favors rozegrał istotną rolę w nadchodzącej potyczce. Dlatego też typuję under punktowy silnego skrzydłowego Utah Jazz.

Zdarzenie: New Orleans Pelicans – Golden State Warriors: 2. drużyna zdobędzie (razem z dogrywką) poniżej/powyżej 119.5 punktu

Typ: poniżej

Kurs: 1.70

Wydawało się, że seria pomiędzy Golden State Warriors a New Orleans Pelicans jest już rozstrzygnięta. Anthony Davis i spółka mieli na ten temat inne zdanie, wygrywając pewnie na własnym parkiecie 119-100. Praktycznie w żadnym momencie ich zwycięstwo nie było zagrożone i to pokazuje, że ta rywalizacja nie będzie taka jednostronna, jakby można było oczekiwać.

Mecz numer 3 stał pod znakiem dużego progres Pelikanów po bronionej stronie boiska. Mistrzowie NBA trafili jedynie 38% rzutów z gry i 29% zza łuku, co przełożyło się na 100 punktów z ich strony. Warriors zostali zatrzymani i nie wyglądali jak ten sam zespół, co wcześniej. Bardzo słabo zaprezentował się Stephen Curry, który miał tylko 6 celnych prób z gry na 19 oddanych. Jasne, trudno oczekiwać, że Wojownicy zanotują drugi tak kiepski występ, ale musimy docenić tutaj defensywę Pelicans. W pierwszych dwóch starciach oddali mnóstwo otwartych trójek, rozkładając praktycznie czerwony dywan rywalom. W piątek było zupełnie inaczej. Moim zdaniem ta tendecja zostanie podtrzymana i Golden State Warriors zanotują przeciętny występ w ataku; przeciętny, czyli zdobędą mniej niż 119.5 punktu. Już sama linia jest ogromna, dlatego typuję under na ilość punktów gości z Oakland.

Tak wygląda gotowy kupon. Wchodzimy za stówkę i walczymy o 254 PLN. Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o moich propozycjach i co sami gracie w to niedzielne wydanie NBA.

Dziękuję za przeczytanie.

Powodzenia!

(0) Komentarze

Comments are closed.