Playoffy w NBA: początek Finałów Konferencji Wschodniej, czyli Król kontra Boston Celtics o 21:30!
To jest ta chwila, na którą czekali wszyscy kibice NBA. Po trzech dniach przerwy od meczów (tęskniliście, prawda) dzisiaj wraca nasza ukochana liga i to z prawdziwym hitem. Już o 21:30 w Bostonie miejscowi Celtics podejmą Cleveland Cavaliers w ramach Finałów Konferencji Wschodniej. Będzie to pierwsze starcie w serii do czterech zwycięstw. Czy górą będzie najlepszy zawodnik na świecie, czy też może młodzi i gniewni Celtics po raz kolejny sprawią niespodziankę, przekonamy się już dzisiejszego wieczoru. Przygotowałem dla Was analizę na to spotkanie i typ po kursie 2.00. Co typujemy? O tym przeczytacie poniżej. Zapraszam do lektury.
Ostatnie typowanie okazało się nieskuteczne, bo Boston Celtics wprawdzie pokonali 76ers, ale nie zdołali pokryć wybranego przez nas handicapu. W związku z tym skuteczność naszych ostatnich propozycji to 6 na 7. Do końca playoffów będę już podawał jedynie pojedyncze typy, bo finały konferencji są rozgrywane naprzemiennie i ani razu nie odbywają się tego samego dnia.
Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna
Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk.
Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się i odbierz darmowe 25 PLN w ramach bonusu Totolotka!
ODBIERZ 25 PLN
Bonus Totolotka to jedna z najlepszych ofert dla nowych graczy. Dowiedz się więcej o bonusie Totolotka i skorzystaj z okazji:
Totolotek bonus – czytaj dalej
Zdarzenie: Boston Celtics – Cleveland Cavaliers: końcowe zwycięstwo
Typ: Boston Celtics
Kurs: 2.00
Są w NBA rywalizacje, które emocjonują kibiców bardziej niż inne. Są też gracze, którzy w pojedynkę potrafią wypełnić hale i ściągnąć kibiców przed telewizory. Są też umysły trenerskie, które myślą inaczej niż inni, będąc o krok do przodu. I właśnie wszystkie te rzeczy będziemy mieli okazję podziwiać co najmniej przez najbliższe kilka dni.
Konferencja Wschodnia od 8 lat jest zdominowana przez Lebrona Jamesa. Król wygrywał Wschód 7 razy z rzędu i jest na dobrej drodze, by zrobić to po raz kolejny, chociaż jeszcze kilka tygodni temu wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Cavaliers w serii z Indianą Pacers wyglądali słabo i po prostu staro. Dużo mówi fakt, że drugim najlepszym zawodnikiem Cavs był Kyle Korver. To nie był ten zespół, który miał jak zwykle zdominować Wschód, przynamniej tak się wtedy wydawało. Ostatecznie geniusz Lebrona Jamesa przeciągnął Cleveland do II rundy, po 7-meczowej batalii. Ale to miał być już koniec, bo na drodze Cavaliers stanęli Toronto Raptors, którzy dopiero co zanotowali najlepszy sezon w historii organizacji.
Głupcy, którzy wątpili w Króla….
Raptors kompletnie zawiedli, przegrywając 0-4. James dominował, a mecz numer 2 w jego wykonaniu przejdzie do historii. Lebron robił swoje, ale w końcu reszta przyszła do gry – Kevin Love, JR Smith i George Hill i inni. To była znowu ta świetna drużyna Cavaliers; drużyna, która jeszcze nie tak dawno była przez wszystkich skreślana. Cóż, James znowu pokazał, że sezon regularny jest kompletnie nieistotny i kiedy trzeba, Król bierze sprawy w swoje ręce. Nikt już nie pamięta o Isaiahu Thomasie. Nagle ucichły krytyczne komentarze na temat fatalnej obrony. Nie mówi się już o braku wsparcia dla Lebrona, bo Cavaliers zaczęli po prostu wygrywać i wszystkie znaki na niebie i ziemi zdają się mówić, że on znowu to zrobi. Że on ósmy raz z rzędu przyjdzie i weźmie to, co jego. Ale jedno jest pewne – Lebron James nie będzie miał teraz łatwego zadania, bo rywale, a zwłaszcza ich trener, będą przygotowani na wojnę.
Boston Celtics dostali w tym sezonie tyle ciosów, że każdy inny zespół by się nie podniósł. Ale nie oni. Oczekiwania przed rozpoczęciem rozgrywek były ogromne, bo Danny Ainge po raz kolejny wyciągnął króliki z kapelusza i do Bostonu trafiły dwie gwiazdy: Kyrie Irving i Gordon Hayward. Irving – młodszy i lepszy od Isaiaha Thomasa – miał z miejsca stać się liderem, jakim nie miał okazji być w Cleveland. Z kolei Hayward był gotowy na rolę drugiego kreatora, co w połączeniu z geniuszem Ala Horforda, młodymi wilkami (Tatutem i Brownem) miało dać wszystkie potrzebne elementy do stworzenia kontendera do tytułu.
Perspektywa była fantastyczna, jednak ten „sen” potrwał zaledwie kilka minut, bo już w pierwszym meczu sezonu regularnego przydarzył się dramat i Hayward nabawił się fatalnie wyglądającej kontuzji nogi.
I w tamtej chwili wszystko stanęło pod znakiem zapytania. Celtics z ekipy włączającej o mistrzostwo, w jednej momencie stracili swojego drugiego najlepszego gracza i cały plan (tak się wtedy wydawało) legł w gruzach.
Z perspektywy czasu jednak wiemy, że tamta chwila stworzyła ich na nowo.
Niedługo potem Boston zanotował serię 16 wygranych z rzędu, raz po raz dokonując cudów. Skład pierwszoroczniakami i zawodnikami, którzy jeszcze nie tak dawno byli poza ligą, nagle wyglądał sensownie. Celtics przez długi czas utrzymywali się na pierwszej lokacie na Wschodzie, ale ostatecznie wyprzedzili ich Raptors. Kontuzja Haywarda to nie był jedyny cios, bo Irving zakończył przedwcześnie swój sezon. Theis, Larkin i Smart albo nie grają teraz, albo opuścili znaczną część rozgrywek.
Ale nawet to ich nie złamało.
17-krotni mistrzowie NBA potrafili zdominować rywali swoją fizycznością i fantastyczną obroną, kończąc rozgrywki na pierwszej lokacie pod względem efektywności defensywnej. Ale to, co wystarczało na fazę zasadniczą, miało już nie wystarczyć na playoffy, a jak wyszło, to każdy wie. Celtics pokonali Milwakuee Bucks i Philadelphię 76ers i nagle coś, co jeszcze w połowie października (a później w marcu) wyglądało nierealnie, teraz było faktem.
Ten zespół miał już dawno być na wakacjach, a jednak w dzisiejszym spotkaniu stanie do walki o awans do finału NBA. Czy to osiągnie? Wątpliwe, ale ci Celtics pokazali, że dla nich nie ma rzeczy niemożliwych.
Na sukces – bo tak to trzeba nazwać – złożyło się wiele czynników. Od świetnej postawy zawodników (Tatum, Rozier, Horford, Brown), po przewagę pakietu, aż po trenera. I to właśnie trener jest uznawany za największą broń Celtics.
Brad Stevens to nie jest Twój typowy coach – to ktoś więcej, na co wskazują sami zawodnicy. Trudno znaleźć drugiego takiego w NBA. Stevens swoimi decyzjami wygrał Bostonowi niejeden mecz i już teraz (mimo 41 lat) uznawany jest za jednego z najlepszych – jak nie najlepszego – trenerów w lidze. Ta seria będzie rywalizacją dwóch niesamowitych umysłów koszykarskich. Po jednej stronie Lebron James, a po drugiej Brad Stevens. Oczywiście to Król ma większy wpływ na grę, ale Stevens już pokazywał, jak dobry potrafi być w dokonywaniu usprawnień w trakcie meczów. Zapowiadają nam się świetne finały konferencji i wielka szkoda, że do gry nie jest zdolny Kyrie Irving. To by była dopiero historia, gdyby wyeliminował swój były klub.
Celtics stoją na straconej pozycji, ale jeśli ktoś miałby pokonać Króla, to byliby właśnie oni. Z Haywardem i Irvingiem w składzie, byliby do tego faworytem. Rzeczywistość jest jednak inna i skupmy się na niej.
Zatrzymanie Lebrona Jamesa nie jest możliwe, tym bardziej teraz, kiedy Król notuje najprawdopodobniej najlepszy sezon w swojej karierze. Jego można jedynie spróbować spowolnić i nie dać się „odpalić” reszcie graczy.
Kto ma to zrobić jak nie najlepsza obrona sezonu regularnego?
Danny Ainge wiedział, co robi, komponując ten skład. Wiedział, że aby walczyć z Lebronem potrzeba wysokich i atletycznych skrzydłowych. I takich w składzie Celtics jest kilku: Marcus Morris, Semi Ojeleye, Jaylen Brown, Marcus Smart, Jayson Tatum czy Al Horford to dużo. Oni mogą to zrobić. Mogą uprzykrzyć życie Lebrona najbardziej jak się da. Stevens na pewno przygotuje coś „specjalnego” dla Jamesa i Cavaliers. To jest zespół, który na pewno będzie gotowy do walki. Na koniec dnia to Lebron James jest faworytem tej serii i porażka z TYMI Celtics brzmi abstrakcyjnie, przynajmniej na razie. Za 2 tygodnie może być już zupełnie inaczej.
Co typować?
Moim zdaniem w tym starciu zobaczymy zwycięstwo gospodarzy. Boston Celtics w tych playoffach nie doznali jeszcze porażki w TD Garden i u siebie spisują się znacznie lepiej. Atmosfera w hali mówi sama za siebie. W meczu numer jeden serii z Toronto Raptors Cavaliers wygrali dzięki szczęściu i kupce Raptors. Przypomnimy, że ekipa z Toronto nie trafiła aż 11 ostatnich rzutów, a i tak wszystko rozstrzygnęło się po dogrywce. Celtics są lepszym zespołem i przez cały sezon przygotowywali się na tę batalię. I według mnie dzisiaj to potwierdzą, pokazując reszcie ligi, do kogo należy przyszłość Konferencji Wschodniej. Dlatego też typuję zwycięstwo gospodarzy; zwycięstwa, czyli pod uwagę bierzemy też dogrywkę, przez co kurs jest niższy.