Ostatnie 5 kuponów to 8/9 trafionych typów! Dziś gramy o kolejny profit!

W serii Monaco vs Barcelona decydujące starcie odbędzie się na gorącym terenie w Księstwie, gdzie gospodarze czują się znakomicie i już dwukrotnie dominowali nad rywalem. Z kolei Panathinaikos zmierzy się z Anadolu Efes w Atenach, ale mimo przewagi parkietu nie można lekceważyć Turków, którzy już raz wygrali w OAKA. Oba mecze zapowiadają się na zacięte i pełne emocji, a o awansie mogą zdecydować detale i dyspozycja liderów.
Monako vs Barcelona
Przygotowaliśmy kod promocyjny forBET, dzięki któremu możesz zgarnąć bonusy na start! Po dwóch meczach w Księstwie, kiedy to AS Monaco objęło prowadzenie 2:0 w serii ćwierćfinałowej Euroligi, wydawało się, że Barcelona znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Jednak powrót do Palau Blaugrana zmienił dynamikę rywalizacji. Zespół Joan Penarroya zareagował z pełną determinacją, prezentując zupełnie inną twarz niż w pierwszych dwóch spotkaniach. Dwa kolejne mecze padły łupem Katalończyków, a ich styl gry i podejście taktyczne w meczu numer 4 zasługują na szczególną uwagę.
Barcelona, grając pod ogromną presją, zachowała zimną krew. Tomas Satoransky, mimo że jego linijka punktowa nie robiła wrażenia (zaledwie 3 oczka), był reżyserem gry w pełnym tego słowa znaczeniu. Jego opanowanie, czytelność boiska i umiejętność znajdowania najlepszych opcji sprawiły, że atak gospodarzy działał płynnie. Równie istotny był wkład Jabari Parkera (22 pkt, 2 przechwyty, 2 zbiórki w obronie), który wniósł do gry fizyczność, skuteczność w rzutach półdystansowych i kilka ważnych akcji w obronie. Barcelona kontrolowała tempo, świadomie zwalniając grę, co wybiło Monaco z rytmu. Kluczem było także odcięcie Mike’a Jamesa od jego ulubionych akcji typu drive-and-kick, co poważnie ograniczyło ofensywne opcje przyjezdnych.
Monaco wyglądało na zagubione. James miał problem ze znalezieniem przestrzeni i odpowiedniego rytmu. Gdy lider zespołu jest ograniczony, cały system ofensywny Monaco traci spójność. Wprawdzie Jordan Loyd i Elie Okobo momentami starali się pociągnąć zespół, ale ich akcje były bardziej indywidualne niż wynikające z zespołowej koncepcji. W efekcie Monaco często wpadało w pułapkę izolacji, co nie przynosiło oczekiwanych efektów. Barcelona wykonała zadanie wzorowo – wróciła do serii, pokazując, że mentalność i konsekwencja taktyczna mogą odwrócić losy rywalizacji. Decydujący mecz numer 5 zapowiada się jako prawdziwa bitwa nerwów i strategii.

Co typuję w tym spotkaniu?
Jeżeli chodzi o dzisiejsze decydujące starcie, zdecydowałem się postawić na wygraną Monaco. Seria wraca do Salle Gaston Médecin, gdzie zespół z Księstwa prezentuje się znakomicie i czuje się wyjątkowo pewnie. To właśnie na tym parkiecie rozegrano dwa pierwsze mecze, które gospodarze wygrali bardzo wyraźnie – różnicą odpowiednio 13 i 17 punktów, narzucając od początku swój styl gry i kontrolując przebieg spotkań. Przed własną publicznością szczególnie dobrze wygląda Mike James, który jest absolutnie kluczową postacią w układance trenera Spanoulisa. Kiedy Amerykanin jest w formie, cała ofensywa Monaco funkcjonuje płynnie i z dużą siłą rażenia. Istotne będzie również wsparcie ze strony Jordana Loyda i Elie Okobo – jeśli obaj będą skutecznie dzielić się piłką i agresywnie atakować kosz, to Monaco zyska dodatkowy wymiar w ataku, co pozwoli im rozłożyć ciężar gry i nie uzależniać się tylko od Jamesa. Nie bez znaczenia są też dane statystyczne: drużyna, która wygrywa pierwszy mecz w serii play-off Euroligi, w ponad 70% przypadków awansuje dalej. To dodatkowy argument przemawiający za gospodarzem – choć Barcelona znakomicie zareagowała w meczach u siebie, to powrót do Monako i presja gry na gorącym terenie może być dla Katalończyków poważnym wyzwaniem. Zachęcam do regularnego obserwowania zakładki typy dnia lub do sprawdzenia innych propozycji na Zagranie!
Panathinaikos vs Anadolu Efes
Seria pomiędzy Panathinaikosem a Anadolu Efes to jedna z najbardziej wyrównanych rywalizacji w tegorocznych play-offach Euroligi. Broniący tytułu Panathinaikos przystępował do fazy pucharowej jako jeden z faworytów, ale Efes pokazał, że mimo braku stabilności w sezonie zasadniczym, wciąż potrafi grać na najwyższym europejskim poziomie. Po czterech meczach mamy remis 2:2, a wszystkie spotkania kończyły się różnicą zaledwie trzech lub czterech punktów – dokładnie 3, 4, 3 i 4 – co najlepiej pokazuje, jak bardzo zacięta i nieprzewidywalna jest ta seria.
W meczu numer cztery, który zakończył się wynikiem 85:82 na korzyść Anadolu Efes, turecki zespół pokazał ogromny charakter i dojrzałość. Liderzy zespołu, tacy jak Shane Larkin czy Ercan Osmani, w kluczowych momentach brali odpowiedzialność na siebie, trafiając ważne rzuty i prowadząc ofensywę z dużym spokojem. Obrona Efesu również zasługuje na uznanie – mimo że Panathinaikos potrafił znaleźć swoje rytmy, to Turcy skutecznie ograniczali akcje pick-and-roll, które są fundamentem greckiej ofensywy. Panathinaikos z kolei miał szanse, by ten mecz wygrać. Kostas Sloukas prowadził grę z dużym doświadczeniem, jednak kilka strat w końcówce i niecelne rzuty w kluczowych momentach zaważyły na rezultacie. Mimo to, mistrzowie Europy wciąż prezentują się solidnie i wracają na decydujące spotkanie do Aten z dużymi nadziejami. Przed nami piąty mecz, który zapowiada się jako prawdziwy test charakterów i jeden z najciekawszych pojedynków całej fazy play-off.
Co typuję w tym spotkaniu?
Dostępne kursy u bukmacherów wyraźnie faworyzują Panathinaikos i trzeba przyznać, że grecki zespół ma po swojej stronie atut własnego parkietu. Jednak tak niski kurs na ich zwycięstwo wydaje się nieco przesadzony w kontekście tego, jak wyglądała cała seria. Jak wspominałem wcześniej – cztery rozegrane mecze kończyły się minimalnymi różnicami: 3, 4, 3 i 4 punkty. To nie może być przypadek. Obie drużyny prezentują bardzo zbliżony poziom, a spotkania między nimi są pełne napięcia, fizyczności i taktycznych niuansów. Nie skreślałbym absolutnie Anadolu Efes. Turecki zespół już raz w tej serii pokonał Panathinaikos na ich terenie, więc nie można mówić, że są bez szans w Atenach. Co więcej, patrząc na historię ostatnich dziesięciu bezpośrednich starć pomiędzy tymi drużynami, bilans jest perfekcyjnie równy – po 5 zwycięstw każdej ze stron. To tylko potwierdza, że żadna ze stron nie ma wyraźnej przewagi, a każdy mecz jest grą na styku. Dlatego moim typem na to spotkanie jest handicap +8.5 punktu na Anadolu Efes. Nawet jeśli Turcy nie wygrają, to wszystko wskazuje na to, że będą walczyć do samego końca i nie pozwolą gospodarzom na odskoczenie. To ostatni mecz w serii – stawka jest ogromna, a margines błędu minimalny. Spodziewam się kolejnego zaciętego spotkania, w którym punkty będą na wagę złota.
FOT: ahmetozkanphotography / Alamy Stock Photo
(0) Komentarze