Off-season, czyli działo się i to naprawdę sporo – najważniejsze wymiany tegorocznego lata w NBA

Rok 2017 w NBA jest bardzo dziwny. Playoffy przebiegły bez większych emocji i byliśmy świadkami teatru jednego aktora. Paradoksalnie emocje zaczęły się wtedy, kiedy finały dobiegły końca. To właśnie od 22 czerwca, czyli od dnia draftu, byliśmy świadkami niesamowicie ciekawego off-season, który przyniósł wiele niespodziewanych wymian. Przyjrzyjmy się tym najciekawszym.

Wczoraj pisałem o tym, jak wygląda rozkład sił w Konferencji Zachodniej po przerwie między sezonowej. Warto jednak zacząć przeanalizowania najważniejszych wymian tego okienka transferowego.

Kyrie Irving w Boston Celtics, Isaiah Thomas w Cleveland Cavaliers

Już samo to, że Kyrie Irving zażądał wymiany, było dużym szokiem. Bo jak to możliwe, że ktokolwiek mógłby nie chcieć grać z wielkim Lebronem Jamesem?! Jak to możliwe, że ktoś mógł zostawić Króla?! Kyrie według doniesień podał listę 4 zespołów, do których chciałby trafić: Spurs, Knicks, Heat i Timberwolves. Wszystko zaczęło się jeszcze w lipcu, ale minął miesiąc i nic się nie działo. Irving cały czas był zawodnikiem Cavs i wydawało się, że nic się nie zmieni.

Co ciekawe, samo żądanie wymiany miało nie być tym, co zaskoczyło wszystkich najbardziej.

Gdybyś spytał mnie, czy Cavaliers i Celtics mogą wymienić się swoimi najważniejszymi, lub prawie najważniejszymi zawodnikami po tym, jak grali przeciwko sobie w finałach konferencji, to odpowiedź byłaby krótka: nigdy w życiu. No bo logiczne jest to, że nie chcesz wchodzić w żadne relacje z największym wrogiem, który próbuje Cię przechytrzyć, a co za tym idzie, osłabić. Ale cóż, NBA to liga, która jest pełna niespodzianek i pod koniec sierpnia po raz kolejny mogliśmy się o tym przekonać.

Kyrie Irving trafił do Boston Celtics, w zamian za Isiaha Thomasa, Jae Crowdera, Ante Zizica i (najważniejsza część wymiany) niezastrzeżony wybór Brooklyn Nets w drafcie 2018. Tak, to ten wybór, który był oczkiem w głowie Danny’ego Ainge’a.

Jakby tego emocji było mało, to istniało zagrożenie (jak bardzo realne to nigdy się nie dowiemy), że cała transakcja nie dojdzie do skutku. Wszystko przez stan zdrowia Thomasa, który zmaga się z kontuzją biodra. Cavaliers według doniesień mieli pełną świadomość, w jakim stanie jest Isaiah i z ich strony była to zagrywka, mająca na celu uzyskanie jeszcze więcej od swoich głównych rywali ze Wschodu. Skończyło się na tym, że Celtics dodali drugorundowy wybór w drafcie 2020 od Miami Heat.

Wymiana pomiędzy Celtics a Cavaliers była zdecydowanie najjaśniejszym punktem tego lata. Myślę, że każdy z nas czeka już na mecz otwarcia, w którym zmierzą się właśnie te zespoły. Możemy tylko podziękować NBA, że już pierwsze spotkanie sezonu będzie starciem tych drużyn. Szkoda tylko, że na parkiecie zabraknie Thomasa, ale jak to mówią, nie można mieć wszystkiego.

Paul George w Oklahoma City Thunder

Kibice z Oklahoma City są podobno jednymi z najlepszych w całym NBA. Fani z mniejszych miast jak te są z reguły bardzo przywiązani do swojej drużyny. Jak kochają, to na całego; jak nienawidzą, to też na całego. Dobitnie przekonał się o tym Kevin Durant, który z bohatera, jakim był przez 9 lat, stał się wrogiem publicznym numer jeden. Teraz w rolę Duranta, chociaż na pewno trochę gorszego, ma wcielić się Paul George.

27-letni skrzydłowy został pozyskany z Indiana Pacers za stosunkowo niewiele. Duży kontrakt Victora Oladipo, który nie pokazał nic szczególnego w zeszłym sezonie, Domantas Sabonis, czyli pożyjemy, zobaczymy, ale w ślady ojca raczej nie pójdzie, to niska cena za 4-krotnego uczestnika Meczu Gwiazd. Dużo jest tutaj winą braku kompetencji generalnego menedżera Pacers, który pospieszył się z wymianą, jednak jest tutaj jeszcze drugie dno – George ma ważny kontrakt przez rok i latem 2018 stanie się wolnym agentem. Pewnie już nie raz słyszałeś, że 27-letni skrzydłowy ma trafić do Los Angeles Lakers. W końcu pochodzi z LA, a poza tym, kto nie chciałby mieszkać w Hollywood? Fakt, że PG13 może spakować walizki i po roku odejść do Lakers, był głównym powodem, dla którego wiele drużyn nie chciało oddawać dużo za jednoroczne wypożyczenie.

Sam fakt, że George trafił do Thunder, był bardzo zaskakujący. Wydawało się, że to albo Lakers, albo Celtics, będą tym zespołem, który ma najwięcej do zaoferowania. Jak się okazało, Sam Presti po raz kolejny wyciągnął królika z kapelusza i pozyskał 27-letniego gracza, dopiero wchodzącego w swój prime, za paczkę gwoździ, trzy gorzkie czekolady i zniżki do McDonalda. Good job, Sam.

Jestem ciekaw, co się wydarzy za rok. Czy magia Oklahoma City, o której wspominał Kevin Durant, sprawi, że George podpisze kontrakt z Thunder? Czy jednak chęć powrotu do domu i gry w rodzinnym mieście będzie jednak większa?

Chris Paul w Houston Rockets

Paul od 2011 roku grał w barwach Los Angeles Clippers, ale ten związek ostatecznie nie przyniósł nic, co będzie można wspominać poza zawodem, rozczarowaniem i smutkiem.

Clippers mieli teoretycznie wszystko, żeby podbić ligę: świetną pierwszą piątkę, dobrego trenera, właściciela, który był gotów zapłacić każdą sumę za sukces drużyny. Ostatecznie ta gorsza drużyna z LA nie awansowała nawet do finałów konferencji i Paul po 6 latach doszedł do wniosku, że pora na zmiany.

Sprawa miała rozstrzygnąć się między dwoma zespołami z Teksasu: San Antonio Spurs i Houston Rockets. Spurs wydawali się idealnym fitem; Paul grający u Grega Popovicha byłby spełnieniem marzeń wielu fanów. Dwa największe umysły razem.

Ale to nie w barwach San Antonio, a barwach Houston, zobaczymy od nowego sezonu CP3.

32-letni skrzydłowy skorzystał z opcji w swoim kontrakcie i dopiero za rok stanie się wolnym agentem. Dzięki temu zaistniała w ogóle możliwość, żeby ta wymiana doszła do skutku, bo Rockets nie mieli miejsca w salary cap. Zespół z Houston oddał kilku zawodników z rotacji, ale czego się nie robi dla pozyskania jednego z najlepszych graczy w historii tej gry?

Paul z Hardenem ma szansę stworzyć jeden z najbardziej ekscytujących duetów obwodowych w całej NBA i z niecierpliwością czekam na to, jak ta para dogada się na boisku.

Jimmy Butler w Minnesota Timbewolves

To, że Jimmy Butler nie był uważany za franchise playera w Chicago Bulls było wiadomo od dawna. To, że łączono go z Minnesotą Timberwolves (czyli takim trochę Chicago Bulls 2.0), nie było niespodzianką. W grze byli jeszcze Boston Celtics, ale to ostatecznie do Wilków został wysłany wychowanek uczelni Marquette.

W zamian za Butlera i 16. pick w naborze zespół z Chicago otrzymał wracającego po zerwanym więzadle krzyżowym w kolanie (ACL) Zacha Lavine’a, Krisa Dunna (5. wybór z 2016 roku), 7. wybór w drafcie, który Bulls wykorzystali na Lauriego Markkanena – rewelację mistrzostw Europy.

Butler trafił pod skrzydła trenera, który jako pierwszy uwierzył w jego umiejętności. Thibodeau dał mu jednak szansę i dzięki temu mogliśmy podziwiać niesamowity postęp, jaki przez te 4 lata poczynił były już zawodnik Chicago Bulls.  Butler został wybrany w końcówce pierwszej rundy draftu 2011 i na początku kariery praktycznie nie grał. Spójrz, jaki postęp poczynił pod wodzą swojego byłego/nowego trenera – 2.6 punktu na mecz w sezonie 2011/12, a w rozgrywkach 2014/15 było to już równo 20 oczek w każdym spotkaniu.

Jimmy to trzykrotny uczestnik meczu gwiazd, który w sezonie 2016/17 zaliczał przeciętnie 23.9 punktu, 6.2 zbiórki i 5.5 asysty na mecz. Był to zdecydowanie jego najlepszy sezon w karierze na parkietach NBA. 28-letni skrzydłowy przerodził się w pełnoetatowego lidera i jednego z najlepszych graczy na obie strony parkietu. Butler od początku kariery był bardzo dobrym obrońcą, a rozwój w ofensywie sprawił, że jego notowania poszły jeszcze bardziej w górę.

Dla ekipy z Minnesoty jest to świetny ruch, bo Wilki pozyskują gracza, który ma szansę po 13 latach posuchy, doprowadzić zespół do playoffów. A myślę, że apetyt będzie większy niż awans do pierwszej rundy. Trójka Wiggins, Butler i Anthony-Towns to trzygłowy potwór, który powinien być bardzo dużym zagrożeniem dla czołowych klubów Zachodu.

W tym momencie trudno jeszcze oceniać, który zespół wygrał tę wymianę. Wolves oddali teoretycznie sporo, ale w gruncie rzeczy nie wiemy, jaka przyszłość czeka tych młodych graczy. Lavine może nigdy nie wrócić do siebie po zerwanym ACL-u (chociaż moim zdaniem będzie jeszcze lepszy), Markkanen może być albo drugim Nowitzkim, albo drugim Miliciem (czego mu nie życzę), a Dunn w pierwszym sezonie nie pokazał nic szczególnego, a trzeba pamiętać, że ma już 23 lata.

Butler z pewnością jest nadwyżką na tu i teraz i z miejsca powinien ustawić Timberwolves w walce nawet o pierwszą czwórkę w Konferencji Zachodniej.

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze