Manon Fiorot wygra z reprezentantką gospodarzy? Gramy double z kursem 2.12

Raptem tydzień temu polscy fani emocjonowali się UFC Rio de Janeiro i występem na tamtej gali Karoliny Kowalkiewicz-Zaborowskiej oraz Mateusza Gamrota. Tymczasem już tej nocy będzie miała miejsce następna gala największej organizacji MMA na świecie. W walce wieczoru udział wezmą Reinier de Ridder oraz Brendan Allen. Będzie to bój o to, kto najprawdopodobniej zostanie 1. pretendentem do walki z Dricusem du Plessis. Przed nimi do oktagonu wejdzie Fiorot z Jasudavicius.
Manon Fiorot – Jasmine Jasudavicius: typy, kursy bukmacherskie i zapowiedź walki (19.10.2025 r.)
Bukmacherzy są przekonani, że niedawna pretendentka do pasa mistrzowskiego powinna poradzić sobie z walczącą u siebie. Zarówno oni jak i większość środowiskowych ekspertów jest zgodna, co do tego, że Kanadyjka choć zdobyła kilka cennych skalpów, to jeszcze nie pojedynkuje się na poziomie reprezentantki Trójkolorowych. Twierdzą tak też z racji tego, że Jasmine aż tak często nie walczyła z rywalkami ze ścisłego TOP-u, o ile do niego należy wciąż Andrade.
W dywizji, w której mistrzowski pas dzierży Valentina Shevchenko Jasudavicius jest klasyfikowana na 5. miejscu. Jednak jej tak wysoka lokata jest podyktowana głównie tym, jak ubogą jest kategoria musza. Przykładowo ostatni raz wspominana tu zawodniczka okazała się lepszą od tej, która znajduje się na 9. pozycji rankingu, ale… kategorii słomkowej. Z jednej strony należy docenić wiktorię nad fighterką z wyższej kategorii, ale z drugiej Brazylijka lata świetności ma już za sobą. Co do Jasudavicius, to przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że jest posiadaczką czarnego pasa brazylijskiego jiu-jitsu. Chętnie przenosi walki na matę, czym pokazuje, że nie zawsze trzeba korzystać z mocnych ciosów, by skończyć konfrontację przed czasem.
Kanadyjka po wiktorie za sprawą zmuszania do poddania sięgała już 4-krotnie. Przy czym w ten sposób wygrywała nawet 3 razy w poprzednich 5 występach. Nie tylko Jessica Andrade, ale również Ariane Lipski i Priscila Cachoeira nie była w stanie wydostać się z uchwytu Jasmine. W dodatku za każdym razem ogrywała je w inny sposób, tj. najpierw anakondą, później dzięki Brabo Choke, a na końcu najbardziej „typowym” duszeniem dla fighterów, czyli tym zza pleców. Tym samym Kanadyjka wypracowała serię 5 wygranych z rzędu, ale patrząc na to, z kim się mierzyła, to można się zastanawiać, która z ówczesnych rywalek była na poziomie Fiorot. Tym bardziej, że to nie kto inny jak właśnie Manon wypunktowała w 2023 roku byłą mistrzynię, czyli Rose Namajunas.
Poniesienie porażki z Valentiną Shevchenko nie jest czymś, czego należy się wstydzić. Zwłaszcza, kiedy aktualny champion zwycięża wówczas dopiero decyzją sędziów punktowych. Co prawda byli oni jednomyślni, ale każdy z 3 arbitrów punktował tamto starcie identycznie, czyli po 48:47. Francuzka okazała się lepszą na kartach u nich wszystkich w 1. i 4. odsłonie, a u jednego (Jay Pettry’ego) nawet w piątej. Tym samym też najbliższą rywalkę Jasmine można śmiało uznać za tą, która cały czas należy do światowego TOP-u. Co prawda ustępuje mistrzyni, ale „Bullet” 8-krotnie wygrywała nokautami, a 7-krotnie za sprawą poddań. Tym samym trudno się dziwić tym, którzy uznają Fiorot za największy – jak dotąd – test dla Jasudavicius.
W końcu tu Manon Fiorot jest szalenie trudno skończyć przed czasem. Choćby Shevchenko dowiodła, że Francuzkę można pokonać, ale nawet Valentina nie była w stanie posłać rywalki na matę. Decyduje o tym głównie fakt, że najbliższa oponentka Manon jest odporna na ciosy i wytrzymała kondycyjnie. Potrafi odskoczyć od rywalki, nawet jeśli będzie to znaczyć, że musi plecami dotykać siatki. Jej ostatnie 6 walk nie było widowiskowych, ale za to pewnie je wygrywała.
Statystyki:
- Jasmine Jasudavicius konfrontowała się 17-krotnie. Przez ten okres zdążyła ponieść w sumie 3 porażki.
- Manon „The Beast” Fiorot pojedynkowała się już 14 razy. W tym czasie zwyciężała łącznie 12-krotnie.
- Jasudavicius najczęściej (8-krotnie) wygrywała werdyktami arbitrów, a najrzadziej (2-krotnie) nokautami.
- U Manon „The Beast” Fiorot 8 z 14 pojedynków kończyło się decyzjami sędziowskimi; 6 wygrała.
- Jasudavicius w UFC pojedynkowała się 10 razy. Słabszą była 2-krotnie, a obecnie jest na fali 5 triumfów.
- Reprezentantka Trójkolorowych dotychczas wygrywała 12-krotnie i po 6 razy przez nokaut i decyzje.
- W ostatnich 5 walkach Jasudavicius na zmianę zwyciężała przez poddania (3 razy) i decyzje (2-krotnie).
- Manon Fiorot przegrała w debiucie niejednogłośną decyzją z McCourt i w ostatniej z Valentiną Shevchenko.
- Jasudavicius w poprzednim występie po raptem 2 minutach i 40 sekundach poddała Jessicę Andrade.
- Porażka z Valentiną Shevchenko zakończyła serię 7 kolejnych wiktorii z rzędu w UFC u Manon Fiorot.
- W UFC w sumie 7 konfrontacji Jasmine Jasudavicius kończyło się decyzjami arbitrów punktowych.
- Średni czas trwania walki w UFC u Fiorot wynosi 15 minut i 54 sekundy, a u Jasudavicius 13:35.
- Ostatnie 6 starć Fiorot kończyło się werdyktami arbitrów. Jedynie w debiucie wygrała przez T.K.O.
Co obstawiać?
Będzie to konfrontacja, w której zwycięstwo jest cenniejsze od efektownej walki. Taka, gdzie tzw. zielony kwadracik na Sherdogu będzie więcej „ważył” niż danie świetnego, ale przegranego pojedynku. Przy czym trzeba oddać, że Manon – zwłaszcza przed dołączeniem do UFC – potrafiła nokautować przeciwniczki, a Jasmine wygrywać i przez K.O/T.K.O jak i poddania. Nawet ostatnio w 1. rundzie rozprawiła się z Jessicą Andrade. Jest to spory sukces, ale Francuzka jest obecnie lepszą fighterką od Brazylijki.
Stąd też moim pierwszym typem dnia na galę UFC jest wskazanie, że starcie Fiorot – Jasudavicius zakończy się zwycięstwem Francuzki. Potrafi nokautować, ale ostatni raz w ten sposób triumfowała w 2021 r. Dziś także nie powinna szukać wygranej przed czasem, bo zdaje sobie sprawę, że wystarczy chwila nie uwagi, aby albo dać się trafić, albo wpaść w pozycję, z której Jasmine poszuka poddania. Stąd spodziewam się ostrożnego, takiego wytrawnego prowadzenia starcia, jakie miało miejsce, choćby w 6 jej poprzednich startach. Może skończonego przed czasem, aby nie dawać pretekstu do tego, by sędziowie mieli w Kanadzie przyznać zwycięstwo reprezentantce gospodarzy.
Reinier de Ridder – Brendan Allen: typy, kursy bukmacherskie i zapowiedź walki (19.10.2025 r.)
W main evencie dojdzie do konfrontacji, która najprawdopodobniej ma wskazać następnego pretendenta do potyczki z Dricusem du Plessis. Starcie z reprezentantem RPA ma być tym ostatni przed podejściem do rywalizacji o mistrzowskie trofeum z Khamzatem Chimaevem. Choć na niektórych portalach snute są też rozważania, że efektowna wygrana któregoś z fighterów tej pary oznaczałoby, że szybciej przystąpi on do rozgrywki o zostanie championem.
Przy czym na razie de Ridder jest klasyfikowany na 4., a Allen na 9. miejscu w rankingu. Tym samym walka o pas jest możliwa, ale uzasadnione jest zastanawianie się nad tym, czy faktycznie już teraz są oni na tym poziomie, na którym realnie zagroziliby jednemu z mniej lubianych mistrzów UFC. W końcu, czym innym jest mierzyć się z tak wysokiej klasy zapaśnikiem, a czym innym zwyciężać niejednogłośną decyzją (jak de Ridder) nad porozbijanym Robertem Whittakerem. Allenowi również nie idzie najlepiej, ponieważ ostatnimi czasy odbił się od prawie, że szczytu kategorii średniej.
Co prawda wygrał poprzednią walkę (z Marvinem Vettorim), ale wcześniej poniósł 2 porażki – z Anthony Hernandezem i Nassourdine Imavovem. Tym samym okazał się słabszym odpowiednio od aktualnego numeru 6. i 2. ich dywizji. Stąd też obaj są solidnymi zawodnikami MMA, lecz mającymi jeszcze pewne na tyle wyraźne luki, że przeciwnik pokroju Khamzata, a być może nawet Dricusa du Plessis, szybko potrafiłby zrobić z nich użytek. Ten pojedynek ma być też odpowiedzią na pytanie, ile obaj pokażą w parterze. Potrafią wygrywać nokautami, czego obaj dokonywali po 5 razy, ale ich główną bronią jest nie tyle siła, co precyzja.
Zarówno de Ridder jak i Allen słyną z tego, że nie podejmują się rozpaczliwych akcji. Co prawda zdarza im się ich podjąć, ale ma to miejsce wyłącznie epizodycznie. Na tyle rzadko, że wręcz wynik ten najprawdopodobniej oscylowałby w okolicach błędu statystycznego. Nawet, kiedy wygrywają przed czasem, to dokonują tej sztuki dopiero w momencie dostrzeżenia, że przeciwnik został naruszony. Dopóty, dopóki tego nie zauważą, wówczas dążą do wypunktowywania oponenta. Stąd też wiele dobrego mówi się o ich fighterskim IQ jak i umiejętnego słuchania trenerów. Obaj szaleńczych szarż podejmowali się na początkach karier.
Brendan Allen wchodzi do tej potyczki na zastępstwo. Nie był pierwszym wyborem, bo miejsce Anthony’ego Hernandeza miał zająć i Caio Borralho, i Paulo Costa. Tym samym zastanawiającym jest w jakim stopniu zdążył się przygotować na walkę z fighterem o tak dziwacznym stylu połączonym z mocnym uderzeniem jakim dysponuje de Ridder. Co prawda Allen „podrasował” swoje umiejętności kickbokserskie, ale uczył się tego, co wręcz z naturalną lekkością przychodzi Reinierowi.
Statystyki:
- Brendan „All In” Allen pojedynkował się 32 razy. W tym czasie poniósł 7-krotnie, z czego 3 przed czasem.
- Średni czas walki w UFC u de Riddera wynosi 11 minut i 47 sekund, a u Brendana Allena 10:38.
- Brendan Allen zwyciężał w sumie 19-krotnie przed czasem! Częściej (15 razy) wygrywał dzięki poddaniom.
- De Ridder konfrontował się 23-krotnie. Lepszym był 21 razy, lecz tylko 3 razy na pełnym dystansie.
- Ostatnie 4 pojedynki Allena kończyły się decyzjami sędziowskimi. Zakończyły one serie 4 wygranych poddaniami.
- Reinier de Ridder triumfował przed czasem 18-krotnie. Częściej (13 razy) za sprawą poddania.
- Brendan Allen wraca do oktagonu po wygranej nad Marvinem Vettorim, które poprzedziły 2 porażki.
- Reinier de Ridder kiedy ponosił porażki, to był nokautowany i to 2-krotnie przez Malykhina.
- Ostatnim razem Allen przegrał przed czasem w 2021 r. – w 2. rundzie znokautował go Chris Curtis.
- W UFC de Ridder wygrywał w każdym z 4 występów. Przy czym 3-krotnie górą był przed czasem.
- Reinier de Ridder przystąpi do tego pojedynku będąc na fali 5 triumfów z rzędu; po 4 z nich sięgnął przed czasem.
Co obstawiać?
Bukmacherzy są przekonani, że ze zwycięstwa cieszyć się będzie Reinier de Ridder. Są tego tak pewni, że np. w Fortunie kurs na wygraną Holendra wynosi 1.48. Natomiast ewentualnej wiktorii Brendana Allena – u tego samego operatora – przyznano mnożnik 2.60. Wpływ na tę różnicę ma głównie to, że reprezentant „Pomarańczowych” miał pełen i spokojny obóz przygotowawczy. Z kolei jego najbliższy przeciwnik wchodzi na zastępstwo. W dodatku dopiero, co się odbudował.
Jedyne, co może budzić wątpliwości, to wysokie tempo startów de Riddera. W końcu to Reinier w oktagonie UFC zamelduje się już po raz 4 w tym roku! Od stycznia zdążył pokonać Kevina Hollanda, Bo Nickala i Roberta Whittakera; przy czym 2 pierwszych odprawiał przed czasem. Dlatego też można powiedzieć, że kiedy skończy jeden obóz, zaczyna drugi. Przy czym już w zeszłym roku stoczył 3 walki, więc jest przyzwyczajony do takiego tempa. Zwłaszcza, że podobnie regularnie mierzył się już w 2017 i 2020 roku. Nota bene swego czasu konfrontował się jeszcze częściej, bo od samego marca do maja ’17 zrobił 3 walki!
Z kodem promocyjnym Fortuny obstawiam jako drugi z typów MMA to, że ich walka potrwa krócej niż cztery i pół rundy. O mym wskazaniu decyduje to, jak często ci zawodnicy kończą swoje starcia przed czasem. W dodatku Allen będzie chciał skończyć rywalizację czym szybciej, bo wątpliwym jest, by był kondycyjnie przygotowany do toczenia 5-rundowej potyczki. Z kolei de Ridder słynie z tego, że nie lubi przesadnie długo czekać. Ostatnio wygrał decyzją, ale też mierzył się z lepszym fighterem od Allena i 1. raz podchodził do walki o tak dużym ładunku emocjonalnym.
Propozycja kuponu:
fot. Ed Mulholland/PressFocus
(0) Komentarze