Lonzo Ball: drugi Magic Johnson, czy kolejny niespełniony talent?

Lonzo Ball to zdecydowanie najbardziej popularny gracz ostatnich dni w NBA. A przecież nie zagrał jeszcze ani minuty w sezonie regularnym. Jedno jest pewne: mamy do czynienia z graczem nieprzeciętnym, ale jest jeszcze wielką niewiadomą. Skąd bierze się cały hype na jego osobę i czy ma szansę zostać drugim Magiciem Johnsonem?

Choć trzech z czterech (lub pięciu) najlepszych graczy w NBA to niscy skrzydłowi (James, Durant, Leonard), to NBA jest ligą rozgrywających. Od wielu lat nie było tak silnej rywalizacji na tej pozycji. Curry, Lillard, Harden, Westbrook, czy Paul to doskonałe przykłady. Łatwo zauważyć, że ci zawodnicy poza tym, że są rozgrywającymi, to potrafią seryjnie zdobywać punkty. Poza Paulem każdy z nich jest bardziej combo guardem niż playmakerem.

I tu pojawia się Lonzo Ball, który jest odświeżeniem dla nowych trendów w NBA. Rozgrywający, który w pierwszej kolejności patrzy za podaniem. I robi to naprawdę świetnie.

Ten dzieciak jest wyjątkowy. Co do tego nie ma wątpliwości.

Już samo nazwisko Ball (czyli piłka) świadczy o tym, że koszykówkę ma we krwi. I jest to praktycznie prawdą. Lonzo od drugiego roku życia miał piłkę w rękach. Od najmłodszych lat jego życie jest związane z basketem.

Jednak do czasu rozpoczęcia ligi letniej był wielką niewiadomą. Balonik napompowany przez jego ojca i presja narzucona przez niego była bardzo duża. Do tego dochodzi sprawa marki obuwniczej Balla seniora sygnowanej jego nazwiskiem. Buty są niesamowicie drogie, a trzeba zauważyć, że Lonzo nie rozegrał jeszcze ani jednej minuty w lidze.

Lonzo trafił do tej lepszej drużyny z Los Angeles, czyli do Lakers. 16-krotni mistrzowie NBA to klub, który jest odzwierciedleniem Hollywood. Pieniądze, sława, blichtr- tacy właśnie są Jeziorowcy. Lonzo Ball i Lakers wydają się idealnym połączeniem.

I nadeszła liga letnia. Od samego startu Lonzo oczarował wszystkich. Już w pierwszej akcji posłał idealne podanie do Brandona Ingrama, który zakończył akcję wsadem. Ball miał problemy ze skutecznością w pierwszym meczu, ale kilka jego podań było naprawdę kapitalnych.

W swoim drugim spotkaniu zaliczył już triple double. 11 punktów, 11 zbiórek i 11 asyst.

Okazało się, że był to dopiero początek.

Kolejny mecz to prawdziwa eksplozja talentu zawodnika wybranego z numerem dwa w tegorocznym Drafcie. Tym razem nie zanotował triple double, ale to było nieistotne. 36 punktów, 8 zbiórek i 11 asyst. Lonzo pokazał, że może seryjnie punktować. Trafił łącznie 12 z 22 rzutów z gry i dominował. Próbkę geniuszu młodego gracza.

Finałowy mecz ligi letniej był moim zdaniem najbardziej imponujący. Ball zdobył tylko 16 punktów, ale zanotował 10 asyst, nie popełniając przy tym żadnej straty. 20-letni zawodnik został uznany za najlepszego gracza ligi letniej w Las Vegas, będąc na ustach wszystkich kibiców. Mimo tego, że były to rozgrywki przedsezonowe, można było odczuć cały hype związany z nowym graczem Lakers.

Ball jest najlepszy w grze w kontrataku. Widzi coś, czego przeciętny zawodnik nie jest w stanie zobaczyć. Jest nieprzewidywalny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Podanie może pójść w każdą stronę i do każdego.  Takie połączenie przeglądu pola, boiskowego IQ, świadomości na boisku zdarza się bardzo, bardzo rzadko.

Oczywiście można twierdzić, że to tylko liga letnia, że przeciwko graczom na poziomie NBA nie będzie w stanie robić takich rzeczy. Ten argument można łatwo obalić. Bo jeśli przeciwników miał gorszych, to jego partnerzy też nie byli na wysokim poziomie. A Lakers w tym sezonie nie powinni być tacy słabi jak przez ostatnie kilka lat. Brook Lopez to rzucający za trzy center, który powinien bardzo ułatwić grę Balla. Kentavious Caldwell- Pope zajmie się kryciem najgroźniejszych przeciwników. Do tego dodaj młodych i obiecujących Brandona Ingrama, Julius Randle’a i Ivicę Zubuca. Lakers dysponują bardzo interesującym składem. A nie można też zapomnieć o ich trenerze, Luke’u Waltonie. Młody coach już pokazał, że może być bardzo dobrym trenerem, który nie boi się eksperymentować. Oczywiście nie ma co liczyć na playoffy- Zachód w tym sezonie będzie bardzo silny. Jednak ta bardziej utytułowana drużyna z Los Angeles może z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Rozgrywający, którzy są podającymi, nie rzucającymi, to gatunek wymierający w NBA.  Doskonale widać to na przykładzie Rajona Rondo. Jeszcze kilka lat temu obecny zawodnik New Orleans Pelicans był w czołówce graczy na pozycji numer 1. Każdy wiedział, że to jeden z najlepszych zawodników na swojej pozycji. Rondo to rozgrywający z krwi i kości, który widzi więcej niż inni. Niestety nie ma miejsca na takich graczy w lidze. Nie umiesz rzucać, nie jesteś wartościowym graczem. Boleśnie przekonał się o tym Rondo.

Ball jest światełkiem w tunelu dla graczy typu first-pass. Może jego postać pozwoli przetrwać tego typu zawodnikom.

Lonzo w lidze letniej pokazał przebłyski geniuszu, ale czy aby na pewno grał aż tak rewelacyjnie? Patrząc na statystyki- na pewno. Oglądając jego grę- niekoniecznie.

Ball miał problem z wykreowaniem sobie rzutu. W sezonie regularnym lepszy spacing zdecydowanie ułatwi grę młodemu zawodnikowi. Paradoksalnie niektórzy gracze lepiej odnajdują się na parkietach NBA niż w grze akademickiej. Gra w NCAA zmienia się, ale nadal problemem jest niewielka przestrzeń do wjazdów pod kosz. Do tego linia za trzy punkty jest o prawie metr bliżej. Teoretycznie niewiele, ale w rzeczywistości robi to różnicę.

Jednak jeśli Ball nie mógł wykreować sobie pozycji przeciwko graczom w lidze letniej, to czy da radę zrobić to przeciwko graczom NBA?

Gra w NBA nie zależy w tak dużym stopniu od rozgrywającego, jako kozłującego. Bardzo często jest po prostu wyprowadzającym, którego zadaniem jest oddanie piłki do innego gracza. Albo musi zająć się zdobywaniem punktów. Kreowanie ataku, jako takiego, jest praktycznie zbędne. Gracze są coraz bardziej wszechstronni i przypisywanie zawodnika do konkretnych pozycji ma coraz mniej sensu. Spójrzmy na Draymonda Greena. Nominalny silny skrzydłowy/center, który bardzo często wyprowadza kontrataki i to on jest motorem napędowym Warriors. Stephen Curry (rozgrywający) funkcjonuje bardzo często bez piłki, pełniąc rolę strzelca. Takich przykładów jest mnóstwo. W obecnej NBA na pozycji numer jeden szuka się graczy rzucających, którzy potrafią być równie efektywni bez piłki, jak z nią. Czy Lonzo Ball jest tym zawodnikiem? Co do tego można mieć wątpliwości.

Jego technika rzutu pozostawia wiele do życzenia i zdobywanie punktów w NBA może sprawiać mu kłopoty. Będąc w otoczeniu najlepszych specjalistów w dziedzinie koszykówki, można liczyć na to, że wszelkie niedoskonałości zostaną wyeliminowane. Mechaniczne niedociągnięcia są możliwe do usunięcia, talentu nie da się posiąść, nawet mimo bardzo ciężkiej pracy. Są rzeczy, które trzeba po prostu mieć.

Jak to wszystko ma się do Magica?

Johnson to najlepszy rozgrywający w historii ligi. To fakt.

Do historii przeszedł jego występ w meczu nr 6 Finałów NBA w 1980 roku. Kareeem Abdul Jabbar, ówczesny center Lakers, nie mógł grać w tym spotkaniu z powodu kontuzji. Drużyna z Los Angeles prowadziła 3-2 i kolejny mecz odbywał się w Filadelfii. Brak lidera Jeziorowców zapowiadał, że gospodarze doprowadzą do meczu nr 7.

Ale Magic miał inne plany.

Wyszedł w pierwszej piątce jako center, mimo że był nominalnym rozgrywającym. 42 punkty, 15 zbiórek i 7 asyst i to wszystko, jako pierwszoroczniak. Lakers wygrali ten mecz, a Johnson przeszedł do historii, zdobywając nagrodę MVP Finałów.  To był jego pierwszy z pięciu tytułów mistrzowskich.

Niestety nie miałem przyjemności oglądać gry Magica na żywo, ale są nagrania dostępne w Internecie. Pokazują one jasno: drugiego, takiego zawodnika w tej lidze nie będzie. On był jedyny w swoim rodzaju. Mimo dwóch metrów wzrostu z powodzeniem grał na pozycji rozgrywającego. I przede wszystkim miał to coś, co sprawiało, że jego koledzy byli lepsi.

I taką właśnie cechę ma w swojej grze Lonzo.

Warto zwrócić uwagę, że Johnson jest prezydentem klubu z LA. Ball lepszego mentora nie mógł sobie wymarzyć.

Typy NBA – przeczytaj więcej

Nazywanie kogoś drugim Magiciem, trzecim Shaqiem, czy czwartym Jordanem z reguły mija się z celem. Każdy gracz jest inny, na swój sposób wyjątkowy. Lonzo nie będzie tak dobrym graczem, jak Magic, ale ma wszelkie predyspozycje, żeby być świetny. Jeśli jego rzut się ustabilizuje, kto wie, może Lakers znaleźli gracza na długie lata? Może za kilka lat legenda Kobe Bryanta zostanie przyćmiona przez fenomen Lonzo Balla?

 

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze