Durant vs Leonard, czyli 3 powody, dla których MUSISZ obejrzeć Finał Konferencji Zachodniej
Jeżeli nie lubisz zarywać nocy dla NBA, a masz dziś wolny wieczór to mam dla Ciebie bardzo interesującą propozycję. O 21:30 rozpoczną się Finały Konferencji zachodniej z udziałem Golden State Warriors i San Antonio Spurs, czyli dwa najlepsze zespoły zachodu po sezonie regularnym. Naszpikowani gwiazdami Warriors przeciwko zawsze groźnym Ostrogom z Kawhiem Leonardem i umysłem Grega Popovicha. Szykuje się koszykarska uczta, której nie możesz przegapić.
Chciałoby się powiedzieć: nareszcie! Od kilku lat oba zespoły są na szczycie ligi w trakcie sezonów regularnych (dwa najlepsze bilanse przez ten okres- Golden State (258-70), San Antonio (245-83)), ale od 2013 nie spotkały się jeszcze w playoffach. Wtedy mogliśmy zobaczyć pierwsze przebłyski geniuszu młodych wówczas Warriors (np. 44 punkty Stepha Curry’ego w meczu otwarcia).
Co roku coś stawało na przeszkodzie.
W 2014 roku, kiedy San Antonio zdobywali tytuł, Golden State odpadli w pierwszej rundzie z Clippers, sezon później to Spurs ulegi na tym samym etapie rozgrywek podopiecznych Doca Riversa, a Warriors zdobyli tytuł przeciwko Cleveland Cavaliers.
Rok temu Warriors wygrali 73 spotkania, bijąc rekord legendarych Chicago Bulls, ale nie można zapominać o Spurs, którzy po cichu mieli 67 wygranych. Wszystko wskazywało na Finał Konferencji między tymi zespołami, ale nieoczekiwanie podopieczni Grega Popopicha ulegli Oklahoma City Thunder, którzy prowadzeni przez Kevina Duranta i Russella Westbrooka byli o jeden fenomalny występ Klaya Thompsona od finałów NBA.
Cztery lata od ostatniego starcia w playoffach i w końcu się udało!
W tym momencie mamy inny zespół Spurs. Po kilkunasty latach dominacji karierę zakończył ten najbardziej nudny i niepodniecający z gwiazdorów, Tim Duncan. Mogłeś go widzieć jako starego i nieużytecznego weterana, który nigdy nie się nie uśmiecha, ale jego postawa w obronie, liderowanie w szatni to rzeczy nieocenione. Spurs mieli być gorsi, nudni, a i tak znowu są w najlepszej czwórce ligi. Abstrahując od sposobu, stylu gry, pokonali grających w ultranowoczesnym stylu i przyjemnym dla oka stylu Rockets. Po kontuzji Leonarda Spurs byli skazani na porażkę, ale to jest zespół, którego nie możesz zlekceważyć (nie można też zapominać o braku Tony’ego Parkera). Mimo braku swojego lidera od czwartej kwarty zdołali wygrać po dogrywce mecz nr 5, a szósty mecz skończył się aż 39-punktową wygraną gości i wygraną w serii 4-2. Nie wiadomo w jaki sposób i skąd, ale Greg Popovich znowu z grupy Leonarda i kilku przeciętnych zawodników pokazał światu, że nie można lekceważyć. Magia systemu.
Jednak nadchodzący rywal teoretycznie jest całkowicie poza zasięgiem Spurs.
Mowa oczywiście o Golden State Warriors, którzy przeszli jak burza przez pierwsze dwie rundy, nie tracąc ani jednego spotkania. Przyznaj, że po cichu liczyłeś, że będą się męczyć z Portland, a Utah urwie kilka meczów. Nic takiego się nie wydarzyło, a paradoksalnie Warriors grali przeciętnie jak na swoje możliwości. 8 wygranych bez porażki przy nie najlepszej postawie? Reszta ligi jest ewidentnie w opałach.
Wydaje się, że będzie to seria do jednego kosza, teoretycznie podopieczni Grega Popovicha nie powinni mieć żadnej nadziei na wygraną w tej serii- to jak starcie Dawida ze zmutowanym Goliatem. Jednak trzeba pamiętać o tym, że to są Spurs i ich nie można lekceważyć.
Trzy powody, dla których musisz obejrzeć to starcie:
#1 Greg Popovich vs Steve Kerr 2.0, czyli Mike Brown
Popovich, czyli Sir Alex Ferguson koszykówki. Uznawany za jednego z najlepszych trenerów w historii koszykówki, który swoimi usprawnieniami realnie wpływa na wyniki spotkań.
Seria Spurs i Warriors miała być pojedynkiem mistrza (Popovich) z jego byłym graczem, czyli Steve’em Kerrem. Niestety przez problemy zdrowotne, na razie nie zobaczymy Kerra prowadzące swój zespół, a jego obowiązki będzie pełnił Mike Brown.
Brown jest teoretycznie z góry skazany na porażkę w tym pojedynku. Popovich to mistrz szachów koszykarskich, a inteligencja Browna jako trenera jest wątpliwa. Jest to trener główne defensywny, niepotrafiący najlepiej reagować na ruchy rywala w ataku. W końcu to jego zwolnienie miało być jednym z wymogów Lebrona, żeby ten wrócił do Cleveland. Co by nie mówić, to były trener Cavs nie cieszył się za dużym szacunkiem Króla.
Ale Warriors to samograj.
Steve Kerr stworzył taki system, w którym gracze doskonale wiedzą, co mają robić. Nawet Mike Brown nie powinien tego zepsuć. Ale jego rywalem jest Popovich, który przechytrzy każdego i na pewno nie można lekceważyć prowadzonych przez niego Spurs.
#2 Kawhi Leonard vs Kevin Durant
Pojedynek, na który koniecznie musisz zwrócić uwagę po obu stronach parkietu.
Przez wiele lat to Durant był uznawany za najlepszego koszykarza na świecie po Lebronie Jamesie. Kontuzje, dołączenie do Warriors zaburzają trochę jego pozycję w czołówce graczy ligi.
W tym sezonie wielu ekspertów wysuwa tezę, że to właśnie Leonard przejął tę pozycję, dzięki swojemu rozwojowi po atakowanej stronie boiska i elitarnej grze w obronie.
Na pewno obaj gracze będą mieli sobie coś do udowodnienia.
Durant poczynił niesamowity postęp w defensywie. Dzięki swojemu wzrostowi, długości ramion i inteligencji boiskowej KD zaliczał najlepszy sezon w obronie w swojej karierze. Czy będzie w stanie ograniczyć Leonarda, który stał się główną opcją w ataku podopiecznych Grega Popovicha? Od wielu lat trener Spurs nie miał tak dominującego gracza w ofensywie, a ograniczenie Leonarda to klucz do pokonania Ostróg. Durant i jego długość powinna być dużym kłopotem dla lidera drużyny z San Antonio.
Teoretycznie Warriors nie potrzebują fenomenalnych występów od byłego gracza Thunder w ataku, ale na pewno będzie chciał coś udowodnić niedowiarkom. Ostatnią rzeczą, którą powinieneś robić, to lekceważyć Duranta. W końcu mówimy o jednym z najlepszych ofensywnie graczy w historii ligi.
Czy Kawhi będzie w stanie ciągnąć zespół w ataku, a do tego wyciszyć Duranta? To bardzo trudne zadanie i wiele zależy od Leonarda, ale kto jak nie on, ma temu podołać?
#3 Line-up śmierci vs wysokie ustawienia Spurs
Piątka Curry, Thompson, Durant Iguodala, Green jest nie bez powodu uznawana za najlepsze z możliwych ustawień w lidze. Każdy zawodnik grozi rzutem, może zmienić krycie. Jeśli trafiają otwarte rzuty, to trudno znaleźć jakąkolwiek receptę na ich powstrzymanie.
Drużyna z San Antonio gra niekonwencjonalną jak na te czasy koszykówkę- z dwoma wysokimi, którzy bardziej komfortowo czują się bliżej kosza, w odróżnieniu od podkoszowych uciekających na obwód.
Prędzej, czy później Spurs będą musieli zacząć grać niżej. Trudno sobie wyobrazić, że przeciwko piątce śmierci, Greg Popovich mógłby grać z Aldridgem i Gasolem. Chociaż znając Popa i jego niekonwencjonalne rozwiązania, można spodziewać się wszystkiego.
Na pewno Spurs będą chcieli grać w wolniejszym tempie, wykorzystać przewagę wzrostu i szukać przewagi pod koszem. Problem jest taki, że Warriors są najlepiej zbierającą drużyną w obecnych playoffach.
Spodziewaj się dużej ilości otwartych trójek dla Greena i Iguodali, którzy będą musieli trafiac te rzuty. Tak naprawdę to od ich postawy będzie zależała strategia defensywna Spurs- jeśli będą skuteczni, Greg Popovich będzie musiał grać niżej; a jeżeli będą mieć problemy z celnością, można spodziewać się prowokowania tej dwójki do jak największej ilości rzutów zza łuku.
Statystyki:
- Warriors z Currym na parkiecie są w playoffach o 148 punktów lepsi od rywali.
- Spurs byli lepsi od przeciwników łącznie o 12 punktów w pierwszych, drugich i trzecich kwartach, a aż o 67 w czwartych.
- W sezonie regularnym podopieczni Popa wygrali dwa z trzech spotkań przeciwko drużynie z Oakland.
- Warriors zdobywali średnio 13.3 punktu z kontrataku przeciwko Spurs- najmniejsza liczba przeciwko jakiemukolwiek przeciwnikowi w tym sezonie.
Spurs są trzecim, a może nawet drugim najlepszym zespołem w lidze (ciekawie byłoby zobaczyć ich przeciwko Cleveland Cavaliers), ale Warriors to dla nich najgorszy możliwy rywal. Atletyczni, mlodzi, doświadczeni i praktycznie na każdej pozycji lepsi. Szans dla Spurs można doszukiwać się w geniuszu Leonarda i Popovicha, ale to nie wystarczy do urwania więcej niż jednego meczu faworytom. Po prostu różnica talentu jest zbyt duża.
Mój typ: Warriors 4-1
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze