Red Bull dodał im skrzydeł – kim jest przyszły wicemistrz Niemiec?

W spotkaniu 31 kolejki Bundesligi zmierzyły się  RB Lipsk i Ingolstadt. Oba zespoły są na zupełnie innym biegunie. Jeden z nich walczy o pierwsze w swojej krótkiej historii wicemistrzostwo Niemiec, natomiast druga ekipa o utrzymanie.

Oglądanie pierwszej połowy tego meczu nie było przyjemnością. Drużyny postawiły przede wszystkim na zrobienie krzywdy swojemu rywalowi. W efekcie tego, gra raz po razie była przerywana. Łączna liczba 13. fauli oraz czterech żółtych kartek to sporo, jak na 45 minut. Owszem Lipsk miał przewagę w stworzonych sytuacjach i posiadaniu piłki, jednak niewiele z tego wynikało. Piłkarze z Zentralstadion zawiedli swoich sympatyków w pierwszej połowie. Jedynym graczem, któremu od początku się chciało, to znany wszystkim fanom gry FIFA – Yusuff Poulsen. Srebrny ciemiężyciel z wirtualnych boisk rozbijał obrońców Ingolstadt. Bez pomocy kolegów nie był jednak w stanie nic zdziałać.

Chwilę po zmianie stron Naby Keita uruchomił Poulsena posyłając mu ciasteczko, którego nie powstydziłby się sam Leo Messi. Jednak Duńczyk zmienił  się na chwilę w Grzegorza Rasiaka i spudłował w stuprocentowej sytuacji. Przez kolejne 10 minut obie drużyny po raz kolejny włączyły tryb gry w kości. Następnie  Ingolstadt stworzyło sobie znakomitą okazję, której nie wykorzystał Stefan Lex. Tak ostra walka najprawdopodobniej zakończyła sezon Timo Wernera. Zawodnik “Die Roten Bullen” opuścił boisko na noszach. W końcówce ekipa Ralfa Hasenhuettla przycisnęła bardzo mocno. To nie był ich dzień. W sytuacjach, gdzie wystarczyło dołożyć nogę piłka przelatywała im między nogami. W 86 minucie ucieszyli się wszyscy, którzy zagrali live, że któraś z drużyn nie skończy w komplecie. Alfredo Morales (Ingolstadt) opuścił boisko. Ostatecznie nie wpłynęło to na wynik. Z pewnością nie była to dobra reklama Bundesligi. Bardziej przypominało bitwę między Celticiem i Rangersami w odwiecznych derbach Glasgow, statystycznie to porównanie się zgadza 9 żółtych kartek, czerwona i 29 fauli – typowy obraz Old Firm Derby.

Jak to wszystko sie zaczęło?

Cała historia tego klubu rozpoczyna się w chwili, gdy austriacki miliarder oraz właściciel Red Bulla, Dietrich Mateschitz po konsultacji z Franzem Beckenbaurem, postanowił kupić piątoligowy klub SSV Markranstäd. Nazwa, herb oraz barwy zostały zmienione tak jak w przypadku innych projektów producenta popularnego napoju energetycznego. Jednak w tym miejscu pojawił się pierwszy problem. Przepisy ligowe zabraniają, bowiem nazywania klubów marką sponsora. W związku z tym klub nazwano RB Lipsk, przy czym skrót RB, według oficjalnej wersji to wcale nie Red Bull, a RasenBallsport (w tłumaczeniu “Trawiasty sport piłkarski”). Warunki do rozwoju klubu idealne – duże, półmilionowe miasto, piękny stadion. RBL to swego rodzaju nowe rozdanie dla klubów z byłego NRD. Po raz ostatni klub z tego rejonu grał w Bundeslidze w 2009 roku, więc to odpowiedni czas, by przypomnieć fanom  jak wygląda piłka na najwyższym poziomie.

Cel od samego początku był jasno nakreślony – w jak najkrótszym czasie znaleźć się w elicie. Przejście drogi z piątej ligi, aż do Bundesligi zajęło klubowi siedem lat. W tym miejscu warto wspomnieć o kluczowych decyzjach, które sprawiły, że obecnie RB Lipsk jest w tym miejscu. Z pewnością taką decyzją było zatrudnienie na stanowisku trenera, a później dyrektora sportowego Ralfa Rangnicka. To właśnie on stał za sukcesem innej drużyny, która kilka lat temu przebojem wdarła się na salony. Mowa o TSG 1899 Hoffenheim. Ekipa na czele, której stali Sejad Salihovic oraz Vedad Ibisevic, po wejściu do ekstraklasy goliła rywali jak popadnie. Po debiutanckiej rundzie drużyna “Wieśniaków” była liderem tabeli wyprzedzając Bayern. Później zanotowali zjazd w ligowej tabeli i skończyli na siódmym miejscu.

Rangnick uważany jest za kogoś, kto idealnie zna się na długofalowych planach oraz ich realizacji. Zatrudnienie go było strzałem w dziesiątkę. Mając do dyspozycji ogromny budżet i możliwości. Podjął bardzo ważną decyzję. W tym klubie stawiamy na młodzież. Do bram pukali agenci przeróżnych zawodników, na przykład  Jamiego Vardy’ego. Angik został odpalony z kwitkiem. Dlaczego? Po prostu uznano, że Vardy jest zbyt stary i nie będzie pasował do tej drużyny. Wiadomo, by układanka była kompletna wszystkie puzzle muszą być idealnie dobrane. Inne kluby, które zyskują bogatego sponsora decydują się na wydanie ogromnych milionów na kompletnych zawodników. W Lipsku postawiono na pracę u podstaw. Do akademii ściągani są perspektywiczni zawodnicy z całego świata, w tym również z Polski. Przemysław Płacheta oraz Kamil Wojtkowski to piłkarze zakupieni przez RBL w ostatnim czasie.

Wróg numer 1

Po tym jak udało się awansować, RB Lipsk stał sie największym wrogiem kibiców w całych Niemczech. Od odciętej głowy byka na meczu pucharowym przeciwko Dynamu Drezno, aż po protest kibiców FC Köln. Ultrasi tej drużyny zablokowali piłkarzom wjazd  na stadion, przez co spotkanie zostało opóźnione o kwadrans. Dlaczego są obiektem nienawiści? To proste. Kibice innych drużyn są zazdrośni o to, że wygrywają i mają pieniądze. Zarzucają im brak historii, jednak każda opowieść ma swój początek.

Za 500 lat Borussia Dortmund,  Schalke czy Bayern Monachium będą miały po 600 lat, a my 500. Wtedy to nie będzie wielka różnica – broni się Ralf Rangnick.

W tych słowach jest sporo prawdy. Hoffenheim też było wrogiem publicznym numer jeden. Obecnie wszyscy o tym zapomnieli. Fani drużyn przeciwnych będą bojkotować spotkania? Dla piłkarzy RB to raczej dobra wiadomość. Będą grali tylko przy swoich kibicach.

Rozmawiając o pieniądzach warto wspomnieć, że przy podpisywaniu kontraktów wcale nie płacą zawodnikom w czekach “in blanco”, a trzymają się swoich ściśle określonych zasad. Trzy miliony euro miesięcznie to maksimum. Według “Bilda” najlepiej zarabiającym piłkarzem RBL jest Emil Forsberg (2,8 mln euro), za nim są Naby Keita (2,7 mln) czy Timo Werner (2,4 mln).

W obecnym sezonie Bayern Monachium i spółka musieli przeżywać swego rodzaju déjà vu, gdy kolejny beniaminek z Rangnickiem na pokładzie przez pewien czas znajdował się na szczycie tabeli.  Jednak tym razem  58-latek, rozgrywa swoją partię szachów za kulisami. Po awansie do Bundesligi na stanowisku trenerskim zatrudniony został Ralph Hasenhüttl. Do dyspozycji dostał diamenty, które trzeba było tylko oszlifować. Tacy zawodnicy jak Timo Werner, Naby Keita czy Emil Forsberg,  to nazwiska mało znane postronnym kibicom przed sezonem. Obecnie to oni przyciągają na stadiony skautów najlepszych klubów świata. Pewnym jest, że w letnim okienku transferowym posypią się za nich grube miliony. Czy drużynie z Lipska uda się ich utrzymać? Moim zdaniem, ci gracze powinni zostać, ponieważ ta drużyna ma bardzo duże aspiracje, a trofea prędzej, czy później do nich przyjdą.

 

Kluczowi gracze:

 

Naby Keita – jest to zawodnik grający w środku pola. Sylwetką znacząco przypomina Kante. Jednak ma predyspozycję zdecydowanie bardziej ofensywne.  Osiem bramek oraz siedem asyst – bilans dla gracza tej pozycji znakomity. Popularny portal whoscored.com wystawił mu drugą najlepszą notę w drużynie 7.59 w skali całego sezonu. Nic dziwnego, że bardzo zabiega o niego prowadzący Liverpool, Jurgen Klopp.

Emil Forsberg – największa nadzieja szwedzkiej piłki od czasów Ibry. W dalszym ciągu jest grze o tytuł najlepszego asystenta Bundesligi wszech czasów w jednej kampanii. Rekordzistą jest Kevin De bruyne. Belg w rekordowym sezonie wykręcił 20 asyst. Szwed ma na swoim koncie już 15 ostatnich podań i osiem  goli. Gdy drużynie nie idzie, to właśnie on ciągnie ich za uszy. Średnia nota jego występów to 7.71, najlepsza w całej drużynie.

Timo Werner – najlepszy napastnik zespołu. W tym sezonie zgromadził już siedemnaście goli i pięć asyst. Po transferze ze Stuttgartu znakomicie odnalazł się w barwach nowej drużyny. Whoscored.com oceniło jego występy na notę 7.29. Jedno jest pewne – przyszłość należy do niego. Zainteresowanie Bayernu nie ma prawa nikogo dziwić.

 

Historia RB Lipska to nie jest romantyczna opowieść. Rok temu każdy kibic świata ściskał kciuki za Leicester. Drużynie udało się dokonać cudu. RBL również go dokonał, na 99% kwalifikując się do Ligi Mistrzów. To miał być dla nich sezon przejściowy. Łatwe utrzymanie, rozwój zawodników, okrzepnięcie na nowym poziomie – takie były plany. Zawodnicy postanowili je zmienić. Czy w przyszłym roku powalczą o mistrzostwo? Będzie to trudne, ponieważ Bayern to drużyna nie z tej planety, szczególnie w Bundeslidze. Rangnick musi wykonać dobrą pracę na rynku transferowym, ponieważ by pogodzić walkę w lidze i pucharach potrzeba będzie wzmocnień.

Zaloguj się aby dodawać komentarze