Przemek Karnowski przed szansą na historyczny sukces

(1) Gonzaga vs. (1) North Carolina (3:20 polskiego czasu)

Sezon akademicki 2016/17 wchodzi w ostateczną fazę. Po sezonie regularnym, w którym każdy zespół miał swoje wzloty czy upadki. Po pięciu meczach w turnieju NCAA, z których każdy miał swoją historię, nieprawdopodobne momenty, które młodzi gracze zapamiętają do końca życia. Został ten jeden, ostatni mecz w sezonie. Najważniejsze spotkanie, które wyłoni najlepszą drużynę w koszykówce akademickiej w USA. Widowisko, które miejmy nadzieję przejdzie do historii, jako jeden z najlepszych w historii. Dla nas, Polaków, jest to szczególne wydarzenie ze względu na występ Przemka Karnowskiego. 23-letni środkowy ma szansę jako pierwszy Polak zdobyć tytuł w rozgrywkach akademickich. Będzie to dopiero trzecie spotkanie obu ekip (bilans 1-1), ale za to jakie.

Droga do finału (Gonzaga): 

#16 South Dakota St., 66-46

#8 Northwestern, 79-73

#4 West Virginia, 61-58

#11 Xavier, 83-59

#7 South Carolina, 77-73

Po 19 występach w turnieju NCAA (w tym 18 z rzędu) podopieczni Marka Few zdołali awansować do upragnionego finału tych rozgrywek. Jako pierwszy zespół z konferencji WCC (West Coast Conference) od 1956 mają szansę na zwycięstwo w turnieju akademickim (San Francisco pokonało Iowa 83-71). Gonzaga jest czwartym zespołem w historii NCAA, który dotarł do finału z tylko jedną porażką w sezonie.

Niewiele brakowało, a Gonzagi w finale by zabrakło. W poprzednim meczu z South Carolina Gamecocks stracili 14-punktową przewagę i pozwolili rywalom wyjść nawet na 2 punkty przewagi. Prowadzeni przez Nigela Williams’a- Goss’a (23 punkty, 6 asyst i 5 zbiórek) i pierwszoroczniaka Zacha Collinsa (14 punktów, 13 zbiórek i aż 6 bloków) zdołali odeprzeć pogoń rywali, a celne rzuty osobiste Killiana Tillie przypieczętowały wygraną i ostatecznie wygrali 77-73. Dużą rolę w zwycięstwie miał Przemek Karnowski (13 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty), który zagrał bardzo dobry mecz po obu stronach parkietu. Mimo gry z czterema faulami grał agresywnie, skutecznie broniąc strefy podkoszowej ekipy Bulldogs.

Dzisiejszy mecz będzie ostatnim w karierze akademickiej naszego rodaka, Przemka Karnowskiego. Kariery, która może zakończyć się w cudowny sposób. Ten sezon dla Polaka jest wyjątkowy. Torunianin, który pobił rekord w największej ilości zwycięstw w historii NCAA (137), ma szansę postawić ,,kropkę nad i” w swojej akademickiej karierze. W ciągu 5 meczów March Madness  Polak zalicza dobre 12.3 i 5.8 zbiórki. Drużynowy sukces byłby zwieńczeniem tej wspaniałej przygody jednego z najlepszych graczy w historii uczelni ze Spokane.

Gonzaga w trakcie turnieju pokazała, że jest w czołówce najlepszych zespołów kraju. Cały czas towarzyszyło im powątpiewanie ekspertów (m.in. gra w słabej konferencji i brak klasowych rywali). Potrafili podnieść się po straconej przewadze w meczu z South Carolina. Takie momenty weryfikują, czy zespół jest w stanie wspiąć się na najwyższy poziom i może osiągać sukcesy. Gonzaga pokazała, że może. Bez niepotrzebnej paniki. Grali tak, jak przez cały sezon czyli razem jako drużyna. W tym właśnie tkwi klucz do sukcesu tego zespołu. To nie jest zbieranina złożona z indywidualności. Jest to swego rodzaju układanka, skonstruowana przez trenera Few, w której każdy ma swoją rolę i jak pokazał ten sezon, doskonale się w tej roli odnajduje. Tu nie ma graczy, którzy podbiją w przyszłości NBA. Żaden z zawodników nie jest na liście potencjalnych 60 wyborów w zbliżającym się drafcie. Jednak jako zespół potrafią wznieść się na wyżyny i stworzyć coś więcej niż suma ich talentów, czego dowodem jest awans do finału.

Droga do Final Four (North Carolina): 

#16 Southern Texas, 103-64

#8 Arkansas, 72-65

#4 Butler, 92-80

#2 Kentucky, 75-73

#3 Oregon, 77-76

Tar Heels dostali upragnioną szansę, na którą czekali od zeszłorocznego finału. Niesieni na fali zeszłorocznej porażki w zeszłorocznym finale w ostatnich sekundach awansowali kolejny raz do decydującej fazy rozgrywek. Zawodnicy przyznają, że ból tamtego meczu cały czas w nich drzemie. Jest to piętno, które towarzyszy im przez cały ten sezon. Motor napędowy, który jak się okazało doprowadził ich aż do tego ostatniego spotkania. Zespół z Północnej Karoliny awansował do dwóch finałów z rzędu pierwszy raz od 1981 i 1982 roku.

Okoliczności, w których podopieczni Roy’a Williams’a awansowali do finału były takie, jak to przystało na ,,Marcowe Szaleństwo”. Przez ostatnie 6 minut nie rzucili kosza z gry, a mimo to udało im się uniknąć porażki. Kluczowe były zbiórki w ataku, po niecelnych rzutach osobistych. Do wygranej poprowadził ich Justin Jackson, zdobywając 13 ze swoich 22 punktów w drugiej połowie oraz podkoszowy Kennedy Meeks, który miał genialny mecz na 25 punktów i 14 zbiórek.

North Carolina to zespół, którego liderem jest Justin Jackson. 22- letni zawodnik zdobywa średnio 18.3 punktu na mecz, będąc jednym z najlepszych zawodników na parkietach akademickich. Jako drużyna statystycznie mają 7. atak i 16. obronę na przestrzeni całego sezonu. Są jedną z najlepiej zbierających drużyn w lidze- Tar Heels, są na pierwszymi miejscu, jeśli chodzi o zbiórki ofensywne (w turnieju zaliczają aż 15.5 zbiórek w ataku).

Ich styl gry odbiega od współczesnej koszykówki. Nie rzucają dużo trójek (tylko 25.5% ich punktów pochodzi z rzutów za trzy), zamiast tego preferują rzuty spod kosza i półdystansu. Każdy z zawodników podstawowego składu grozi rzutem z dalszej odległości, więc są niezwykle groźni i nie mogą zostać bez krycia.

Biorąc pod uwagę rzuty trzypunktowe, na zupełnie przeciwnym biegunie są zawodnicy Gonzagi. Szukają szybkich rzutów w kontrach, gdy obrona nie zdąży się jeszcze ustawić. Podkoszowi Bulldogs w przypadku podwojeń umiejętnie podają na wolne pozycje, napędzając ruch piłki. W ostatnich dwóch meczach podopieczni Marka Few trafili 21 z 43 rzutów za trzy (48.8%).

Na szczęście dla Przemka Karnowskiego, Tar Heels grają klasycznymi podkoszowymi, więc nie będzie musiał wychodzić wysoko na obwód. Zamiast tego będzie mógł wykorzystać swoje warunki fizyczne i strzec dostępu do kosza. Pojedynek Karnowskiego z Kennedy Meeks’em nie powinien rozczarować kibiców twardej gry wielkich mężczyzn.

Ostatnia prosta

40 minut. Tyle dzieli oba zespoły od upragnionej wygranej w całym turnieju. Od pierwszego gwizdka będziemy świadkami wspaniałego pojedynku. Dziś każdy może zostać bohaterem. Nieważne czy jest liderem czy rezerwowym. W tym meczu nie ma wielkich nazwisk, ale można śmiało stwierdzić, że obejrzymy spotkanie najlepszych drużyn w kraju. Nieprawdopodobna szansa dla tych młodych chłopaków, żeby zapisać się na kartach historii. Ale nie jako poszczególni zawodnicy, tylko drużyna. Bo na sam szczyt dotarli dzięki temu, że byli razem

Dlatego warto mimo niekomfortowej godziny, mimo wszystko obejrzeć to spotkanie. Miejmy nadzieje, że za kilka lat będziemy mogli się pochwalić, że oglądaliśmy TEN mecz. Mecz, który dla nas, Polaków, może być wyjątkowy.

 

 

  • Tagi

Zaloguj się aby dodawać komentarze