Podsumowanie tygodnia w europejskich pucharach

Sevilla

Czas na kolejny odcinek cyklu pod tytułem “Podsumowanie zmagań w europejskich pucharach”. W środku tygodnia znowu mieliśmy wiele ciekawych wątków, które warto poruszyć. Działo się wiele w Lidze Mistrzów, jednak otwarcie przyznam, że Liga Europy nie była gorsza. Zapraszamy do naszego podsumowania.

Poznaliśmy wszystkie rozstrzygnięcia i komplet ćwierćfinalistów w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Na początku zajmijmy się bardziej prestiżowymi rozgrywkami. W poniedziałek po zakończeniu meczu naszej wspaniałej Ekstralasy, kibice zaczęli żyć rewanżami w starciach Manchestru United z Sevillą oraz Romy z Szachtarem. Skoncentrujmy się na tym pierwszym spotkaniu, ponieważ poruszyło ono cały piłkarskie świat.

Manchester United vs Sevilla

Przed tym meczem Czerwone Diabły rozegrały trzy spotkania ligowe. Wygrali kolejno z Chelsea, z Crystal Palace i z Liverpoolem. Każdy z tych pojedynków był doskonałym przykładem taktycznej myśli Mourinho. Wypunktował swoich rywali, a drużyna wyglądała coraz lepiej z meczu na mecz. Przyznam szczerze, że nie widziałem innej opcji niż wygrana nad Sevillą. Pamiętając o tym, że Manchester United znajduje się na drugiej pozycji w tabeli ustępując jedynie City oraz pod wodzą Mourinho przegrał tylko jedno spotkanie na własnym stadionie nie widziałem innej opcji niż awans Diabłów. Piłka nożna po raz kolejny pokazała nam jak bardzo jest nieprzewidywalna. Od początku meczu mogliśmy zauważyć, że większą kulturę gry na Old Trafford pokazuje Sevilla. Ta sama drużyna, która w ostatnim meczu ligowym, grając o życie przegrała 2:0 z Valencią. Z każdą kolejną minutą zaczynałem się zastanawiać, co jest nie tak z ekipą gospodarzy. Skład zbudowany za tak kolosalne pieniądze nie potrafił pograć piłką na połowie rywala, gdzie być może Alexis Sanchez i Paul Pogba razem zarabiają więcej niż cała kadra Sevilli razem wzięta. Około 60 minuty zaczynało pachnieć dogrywką, ale wtedy sprawy w swoje ręce wziął Vincenzo Montella. Wprowadził na plac gry Ben Yeddera, a najlepszy strzelec zespołu w Lidze Mistrzów dopisał na swoje konto dwie bramki. Old Trafford było w szoku. Podobnie jak ja. Jose rzucił wszystko co miał do ataku, ale gospodarzy było stać tylko i wyłącznie na jedno trafienie autorstwa Lukaku, który wraz z De Geą, byli jedynymi piłkarzami, którym naprawdę się chciało. A teraz zróbmy mały throwback historyczny.”Alex Ferguson ma w drużynie najlepszych piłkarzy na świecie, a oni powinni sobie radzić znacznie lepiej. Powinno być się bardzo zmartwionym, gdy Twoja drużyna była wyraźnie zdominowana przez przeciwnika, który ma skład zbudowany za 10% budżetu Twojego klubu”. Tymi słowami Jose Mourinho skomentował wyeliminowanie przez FC Porto Manchesteru United w 1/8 finału Ligi Mistrzów z 2004 roku. No cóż, karma wraca panie Mourinho. Co można jeszcze powiedzieć o tym meczu? Z pewnością tyle, że było to kolejne hiszpańsko-angielskie starcie, które wyszło po myśli tych pierwszych. Premier League jest najciekawsza do oglądania, jednak w Europie mamy sporą różnicę z najlepszymi zespołami La Liga. A co zrobił nasz główny bohater Mourinho po meczu? Na sam koniec zaatkował własny klub i honor swoich kibiców. “Siedziałem na tym krześle dwa razy w Lidze Mistrzów i eliminowałem United z tych rozgrywek. Siedziałem na tym krześle jako menadżer FC Porto, Manchester United odpadł. Siedziałem na tym krześle jako menadżer Realu Madryt, Manchester United odpadł. Nie sądzę więc, by było to coś nowego dla klubu.” Po takich słowach moim zdaniem powinien zostać zwolniony kolejnego poranka.

FC Barcelona vs Chelsea FC

Trochę się rozpisałem na temat przemyśleń z Old Trafford, więc teraz przenieśmy się do Katalonii. Camp Nou – FC Barcelona vs Chelsea FC -> to musiał być gorący wieczór. Można było przed meczem analizować to na wiele różnych sposobów, ale chyba nikt nie przewidział, że w drugiej minucie Leo Messi trafi do siatki Courtoisa zakładając mu siatkę z praktycznie zerowego kąta. Był to gol, który ustawił to spotkanie. Nie dowiemy się jaki plan na ten mecz miał Conte, ale wiemy, że w drugiej minucie już go zmienił. Chelsea po straconej bramce ruszyła do ataku. Tak ofensywnie grającą ekipę The Blues przeciwko Barcelonie ostatni raz widziałem w Dzień Kobiet 2005 roku. Był to mecz, w którym Londyńczycy wyszli na prowadzenie 3:0, a później geniusz pokazał Ronaldinho, ale wróćmy do teraźniejszości. Niebiescy ruszyli do ataku, stwarzali sobie sytuacje, a Duma Katalonii przyjęła rolę, w której to Chelsea w ostatnich latach wchodziła im za skórę. Po stracie Fabregasa, Messi wyprowadził zabójczą kontrę, a do siatki trafił tym razem Ousmanne Dembele. Trzeba przyznać, że Francuz rozegrał swoje najlepsze spotkanie od czasu transferu. Valverde trafił w dziesiątkę. Kluczową sytuacją w meczu był rzut wolny Marcosa Alonso. Gdyby trafił do siatki, moglibyśmy mieć deja vu z 2012 roku. Piękna bramka do szatni i wynik 2:1. Ostatecznie trafił w słupek, więc fani i piłkarze The Blues musieli obejść się smakiem. Druga połowa to znowu napór Chelsea i bramka Messiego, który po raz kolejny wykorzystał impotencję defensywny i zaszył Courtoisa. Belgowi przyda się siateczka między nogami, bo ostatnia ma skłonności do wpuszczania goli z dziurką. Podsumowując ten dwumecz, oba zespoły były na takim samym poziomie, ale jedna z nich miała Messiego, a druga niesamowitego pecha w postaci trzech słupków i poprzeczki. Barcelona w końcu nauczyła się grać w obronie i są gotowi cierpieć oddając piłkę przeciwnikowi. Być może będzie to złoty środek, który w tym sezonie pozwoli Dumie Katalonii wygrać Ligę Mistrzów.

A co słychać w Lidze Europy?

W hicie Arsenal po raz kolejny pewnie pokonał AC Milan. Kanonierzy mieli trochę strachu w oczach po mocnym początku gości, ale arbiter nie miał w planach awansu Rossonerich, więc postanowił przychylić się do nurkowania Welbecka i podytkował rzut karny, który okazał się gamechangerem. Z innych ciekawostek mieliśmy spore nadzieje na awans Borussii Dortmund z Łukaszem Piszczkiem w składzie, jednak drużyna Polaka nie potrafiła poradzić sobie z RB Salzburg i odpadła przegrywając w dwumeczu 1:2. Atletico pewnie rozprawiło się z Lokomotivem i to właśnie Rojiblancos stają się głównym faworytem do końcowego triumfu. Widać, że tej drużynie zależy na zdobyciu trofeum, a Liga Europy to ich jedyna opcja. W innym ciekawym spotkaniu Zenit na własnym stadionie podejmował RB Lipsk. Pierwszy mecz wygrały Byki 2:1 i w zimnym Petersburgu musiały bronić zaliczki. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:1, dlatego też w ćwierćfinale możemy być świadkami rywalizacji Red Bulla. Lipsk vs Salzburg – bring it on. Ostatecznie do kolejnej rundy przeszło osiem zespołów i każdy z innego kraju. Wśród nich nie ma żadnej drużyny, która triumfowała w tych rozgrywkach, więc będzie się działo w dalszych fazach.