Michał Oleksiejczuk przed UFC 267: Walka z Gamzatowem to wszechstronny test!

fot. michaloleksiejczukufc/Instagram

–  Nigdy nie zasmakował porażki. Poza tym bił się na dużych, światowych galach. Uważam, że walka z Gamzatowem będzie wszechstronnym sprawdzianem moich umiejętności – mówi serwisowi Zagranie.com Michał Oleksiejczuk, który jest jednym z trzech Polaków, którzy wystąpią na gali UFC 267.

Kamil Piłaszewicz: Gala UFC 267 zbliża się coraz większymi krokami, a już teraz jest określana przez ekspertów ze środowiska jako najlepszy tegoroczny event amerykańskiego giganta na rynku MMA. Jak radzi sobie pan z szumem medialnym związanym z zawodami?

Michał Oleksiejczuk: Fakt, że walczę na tym evencie, to wyróżnienie mojej osoby. Bez wątpienia jest to jedna z najlepszych gal UFC w tym roku, lecz podchodzę do niej na chłodno. Interesuje mnie tylko końcowy wynik, czyli zwycięstwo.

O ile zmieniło się mentalne przygotowanie z racji tego, na jak prestiżowej gali pan wystąpi?

– Nie ma różnicy, na jakim wydarzeniu walczę. Chcę tylko i wyłącznie odnieść sukces i tutaj moje nastawienie nie ulega zmianie.

Jak planuje pan spędzić ostatnie kilkanaście dni do gali?

– Kilkanaście dni przed startem będę przebywać w rodzinnych stronach. Na tydzień przed eventem lecę do Abu Dhabi.

Odnośnie do planowania, to skorzysta pan z propozycji wyjazdu do Liverpoolu, by dołączyć, choć na chwilę, do teamu Darrena Tilla?

– Na tę chwilę nie, ponieważ na miejscu mam wszystko, czego mi potrzeba. Dlatego nie chcę podejmować się żadnych wyjazdów.

Swoją drogą, to jaką funkcję i dlaczego miałby pan pełnić w tym klubie?

– Byłbym sparingpartnerem w teamie Tilla. Daren chciał, abym dołączył do nich na stałe.

Wracając i skupiając się na najbliższej walce, to kiedy wyjeżdża pan z zespołem do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, by się zaaklimatyzować?

– Jak mówiłem wcześniej, lecę tam na siedem dni przed galą.

Odnośnie do podróży, to kto pojawi się w narożniku Michała Oleksiejczuka?

– Będzie w nim mój brat Cezary, główny trener – Mirek Okniński i szkoleniowiec od boksu, czyli Ivan Kirillov.

fot. michaloleksiejczukufc/Instagram

Skupiając się na samej walce, to jak wyglądały negocjacje na temat rywala?

– Tak naprawdę to ich nie było. Ze strony UFC padło nazwisko potencjalnego przeciwnika, a ja się od razu zgodziłem na ich propozycję.

Gamzatow nie zeznał jeszcze smaku porażki w profesjonalnej karierze, tak więc… Co może więcej pan opowiedzieć o nim z różnych perspektyw, w tym po dokonaniu wideo analizy?

– Mój rywal to solidna marka. Tak jak pan wspomniał, nigdy nie zasmakował przegranej. Poza tym bił się na dużych, światowych galach. Uważam, że walka z Gamzatowem będzie wszechstronnym testem moich umiejętności.

Ciekawe jest to, że w UFC pojawił się tylko raz, choć pięciokrotnie był zestawiany. Dlatego zastanawiające jest, spodziewa się pan, że do dnia gali mogą pojawić się jakieś trudności, zmiany przeciwnika?

– Zawsze może być tak, że fighter z przeciwnego narożnika ostatecznie nie wyjdzie do walki. Z tego, co słyszałem, to Shamil miał kiedyś problemy wizowe. Wierzę jednak w to, że tym razem jego walka odbędzie się bez komplikacji.

Nie, żebym coś sugerował, ale widząc, jak w marcu wrócił pan na zwycięską ścieżkę, na jego miejscu wahałbym się, czy wychodzić do oktagonu… (śmiech)

– Faktycznie byłem wtedy w dobrej dyspozycji i doceniam, że pan to zauważył. Jednak teraz uważam, że jestem jeszcze lepszym zawodnikiem. Od tamtego miesiąca bardzo ciężko pracowałem nad sobą i jestem przekonany, że teraz zaprezentuję jeszcze lepszą dyspozycję.

W pojedynku z Modestasem Bukauskasem było zwycięstwo po decyzji, ale swego czasu miał pan również serię dwu zwycięstw z rzędu przez skończenia w pierwszej rundzie… Gdybyśmy mieli kreślić typy u bukmachera, to w której rundzie tym razem zakończy się pańskie starcie?

– Bukauskas był i jest twardym zawodnikiem. Wiedziałem, że starcie z nim będzie ciężkie. Na koncie mam kilka wygranych przed czasem, ale nie nastawiam się, że zakończę walkę właśnie w taki sposób. Po prostu chcę wyjść i pokazać to, co wypracowałem na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy.

fot. michaloleksiejczukufc/Instagram

Jeżeli już podejmujemy się typowania, to dlaczego pana nazwisko powinniśmy kreślić na kuponie w rubryce „zwycięzca”?

– Nie, żebym coś podpowiadał… Jednak ostrożnie powiem, że na kuponie kreśliłbym triumf przez decyzję. Myślę, że warto na mnie postawić również dlatego, że jestem bardzo zdeterminowany, by udowodnić, jakimi dysponuję umiejętnościami.

Jako faworyt, czy jako underdog – w jakiej roli chciałby pan występować?

– Nie ma dla mnie znaczenia to, kogo widzą we mnie bukmacherzy. Według mnie tak samo można z każdym wygrać, jak i przegrać. Naprawdę, nie ma to dla mnie znaczenia.

Poza starciem Oleksiejczuk vs Gamzatow, na tej samej gali zobaczymy jeszcze Marcina Tyburę i Jana Błachowicza. Dlaczego to będzie polska noc na gali UFC i wcale nie mam tu na myśli, tylko ilości Polaków na karcie walk?

– Czy to będzie „polska noc”? Nie wiem. Każdy z nas ma ciężkie zadanie przed sobą. Miejmy nadzieję, że skończymy galę z trzema wygranymi na koncie. I właśnie tego życzę nam wszystkim.

Dlaczego Marcin i Jan również mogą wrócić w roli zwycięzców z Abu Dhabi?

– Marcin jest na fali zwycięstw. Do tego stale się rozwija, co uważam, że jest znacznie ważniejsze. Z kolei Jan może skończyć swoje starcie przed czasem. Sądzę, że bije znacznie mocniej od przeciwnika i właśnie to może zadecydować o tym, że obroni tytuł.

Dlaczego nie tylko najprzyjemniejszym, ale również realnym jest scenariusz trzech szybkich polskich wiktorii na UFC 267?

– Trzy triumfy przed czasem? Jest to możliwe, ale nie chcę obiecywać. Jednak wierzyć zawsze warto.

Zaloguj się aby dodawać komentarze