Los Angeles Lakers wciąż jak maszyna!

Koszykówka NBA

To już czternaście kolejnych zwycięstw na wyjeździe Los Angeles Lakers. Jest to wyrównanie trzeciej najdłuższej serii w historii NBA, a do rekordu brakuje już bardzo niewiele. Zespół z Miasta Aniołów mimo słabszego dnia ograł w niedzielę zespół Atlanta Hawks i dotrzymał kroku Milwaukee Bucks na szczycie ligi – w tej chwili oba zespoły legitymują się bilansem 24 zwycięstw oraz ledwie trzech porażek, a już w czwartek wielki pojedynek tych dwóch klubów.

Chyba mało kto przypuszczał, że Los Angeles Lakers w tak piorunującym stylu przejdą przez pierwsze półtora miesiąca rozgrywek. Bilans 24-3 robi wrażenie, tak samo jak fakt, że Lakers wygrali do tej pory aż czternaście z piętnastu meczów rozgrywanych na wyjeździe. W niedzielę rozprawili się z Hawks w Atlancie, choć nie był to dobry dzień dla zespołu – niemal cała drużyna miała problemy z trafianiem za trzy, a trener Frank Vogel mógł liczyć tutaj tylko na LeBrona Jamesa. Skrzydłowy trafił bowiem cztery z pięciu trójek drużyny i zakończył zmagania z dorobkiem 32 oczek oraz trzynastu zebranych piłek. Jakby tego było mało, Lakers popełnili także 22 straty i bardzo prawdopodobne, że gdyby mieli naprzeciwko siebie lepszego rywala niż Hawks to wcale tego meczu by nie wygrali.

Po spotkaniu mówił zresztą o tym Vogel, który stwierdził, że taka gra w starciach z najlepszymi to po prostu za mało. Tymczasem już w czwartek wielkie starcie między Lakers a Bucks, czyli dwoma zespołami, które od tygodni są na topie NBA i ani jedna drużyna nie chce odpuścić. Lakers wciąż wygrywają więc na wyjeździe, a Bucks mają już osiemnaście kolejnych zwycięstw ogółem. W czwartek zagrają jednak w osłabieniu, gdyż kontuzjowany jest Eric Bledsoe – wedle ostatnich doniesień ma on pauzować przez około dwa tygodnie, dlatego też Kozły (które na swoim własnym parkiecie wygrały jak do tej pory trzynaście z czternastu spotkań) będą musiały sobie radzić w starciu z Lakers bez swojego nominalnego rozgrywającego.

Garść innych informacji z nocy w NBA:

  • Dwa tygodnie potrwa też najprawdopodobniej przerwa Luki Doncica, o czym poinformowały w niedzielę wieczorem źródła bliskie sytuacji. To spory cios dla Mavericks, którzy w najbliższych dniach zmierzą się z takimi zespołami jak Bucks, Celtics czy 76ers, ale z drugiej strony to też niemała ulga, bo dwa tygodnie absencji to koniec końców nie tak dużo – zawsze mogło być gorzej.
  • Do gry po sporym okresie przerwy powrócił w niedzielę Nikola Vucević, zdobywając 20 punktów oraz dziewięć zbiórek, a jego Magic łatwo ograli New Orelans Pelicans, dla których była to już dwunasta porażka z rzędu – jest to najgorsza seria przegranych w historii organizacji. Dziesięć oczek oraz siedem asyst zapisał na konto Markelle Fultz, który kontynuuje solidny sezon z okazjonalnymi fajerwerkami.
  • Trwają problemy 76ers na wyjazdach, choć przegrana na Brooklynie może zostać uzasadniona tym, że nie zagrał chory Joel Embiid. Wciąż trwa za to absencja Kyrie’ego Irvinga i na ten moment nie wiadomo nic na temat powrotu. Robi się więc coraz dziwniej, choć fanom Nets to chyba nie do końca przeszkadza, tym bardziej, że Spencer Dinwiddie (24 punkty, sześć asyst) nadal może błyszczeć.
  • Trochę kłopotów narobili drużynie Denver Nuggets koszykarze New York Knicks, którzy byli o włos od sprawienia bardzo dużej niespodzianki. Ostatecznie gospodarze ograli jednak Nowojorczyków, a kolejny dobry mecz zaliczył Nikola Jokić (25 punktów, dziesięć zbiórek, pięć asyst), który jak zawsze w okolicach połowy grudnia zaczyna grać lepiej.
  • Kolejna koszmarna porażka Golden State Warriors, którzy nie byli w stanie wykorzystać faktu, że ich rywale – ekipa Sacramento Kings – popełniła w niedzielę aż 29 strat (to niechlubny rekord NBA trwającego sezonu). Mimo tego Królowie ograli przeciwnika różnicą 21 oczek, co Steve Kerr tłumaczył tym, że jego zespół także popełnił mnóstwo błędów i zagrał fatalnie. Trener Warriors wprost przyznał, że nigdy nie widział takiego spotkania, a Draymond Green raz jeszcze powtórzył, że Wojownicy są po prostu do bani.