Jacek Kiełb: Każdy tęskni za swoją pracą

Ekstraklasa - piłka meczowa

– Jedynymi komunikatami z klubu jakie dostajemy to są te, jakie mamy rozpiski treningowe. My też czekamy na informacje i mamy na razie się na tym skupić – mówi serwisowi Zagranie.com Jacek Kiełb, piłkarz występujący w zespole Korony Kielce oraz dwukrotny reprezentant Polski. Rozmowa miała miejsce dwudziestego pierwszego kwietnia.

Kamil Piłaszewicz: Dzień dobry. Mając na uwadze w jakim okresie się spisujemy, to proponuję zacząć wywiad o pytanie, jak ze zdrowiem u Jacka Kiełba?

Jacek Kiełb: – Dzień dobry. Dziękuję bardzo za to pytanie. Zdrowie na razie dopisuje zarówno mi jak i mej rodzinie. Także na razie wszystko jest w porządku.

„Mam nadzieję, że piłkarze trenowali w domu będąc w tej izolacji społeczeństwa w ostatnim czasie” – powiedział w Cafe Futbol trener Rakowa Częstochowa – Marek Papszun i zastanawiam się, czy z Twojej perspektywy można uspokoić wyżej wspomnianego szkoleniowca?

– Na pewno trenerom zawsze towarzyszy jakiś niepokój o swoich podopiecznych i wiem, że Marek jest trenerem bardzo profesjonalnie podchodzącym do swojej pracy i tego samego oczekuje od zawodników. Mnie się wydaje, że mogę uspokoić szkoleniowca, ponieważ każdy zdaje sobie sprawę, że w każdej chwili możemy wrócić i trzeba utrzymać formę, a przede wszystkim wagę. I wątpię, by ktoś się zapuścił do tego stopnia, by później jakoś błyskawicznie ciąć parę kilo i na pewno piłkarze trenują sobie indywidualnie.

Jak wyglądały treningi w domu u Jacka Kiełba?

– Tuż po obudzeniu się, dostajemy od trenerów rozpiskę z ćwiczeniami siłowymi oraz stabilizującymi do wykonania. Zazwyczaj treningi zajmują od czterdziestu minut do godziny. Później siadam na rowerek stacjonarny i robię między dziesięć, dwadzieścia, a czasem dwadzieścia pięć kilometrów. Długość trasy jest uzależniona od tego, jak ciężki był trening wcześniej, o którym wspomniałem. A później popołudniu, teraz już codziennie, bo wcześniej było co drugi dzień, prowadzę treningi na żywo przez internet dla zawodników z Akademii Kao, gdzie mam okazję pracować z mniejszymi i trochę starszymi dziećmi i są to treningi mieszane, z których się bardzo cieszę, bo zawsze jest okazja, by coś porobić sobie z piłką w domu.

Czego najbardziej – poza rytmem meczowym – brakuje z perspektywy piłkarza, gdy dokonujemy porównania między treningami w domowych warunkach, a tych w ośrodkach w klubie?

– Najważniejszą rzeczą tutaj jest brak treningu w grupie. Trenując indywidualnie, co by się nie robiło, to jednak zawsze będzie brakowało tych rozmów w szatni, żartów, jakiś gierek na treningach zaostrzających rywalizację. I po takim czasie, jak ten okres izolacji społeczeństwa, to brak właśnie takich kontaktów zaczyna być odczuwalny.

„Drą się… o powrót” – z takim tytułem spotkali się odbiorcy sięgając po Przegląd Sportowy w ostatni poniedziałek. PS przekonuje, że „Ekstraklasa chce dokończyć rozgrywki, ale niektórym klubom nie podoba się przyjęty plan”. Co o tym sądzisz?

– Moje zdanie teraz zmienia się z minuty na minutę w tym temacie, więc raczej odradzałbym powoływanie się na moje stanowisko w tej sprawie. Uważam, że co klub, co osoba, to może być inne zdanie, więc ciężko jest w tym momencie wszystkim dogodzić. Zdaję sobie sprawę, że każdy chciałby dokończyć sezon w formie sportowej, ale teraz wznowić rozgrywki jest ciężko. Wiem, że prowadzone są jakieś rozmowy na temat, kiedy byśmy wrócili do gry, ale nie sposób wszystkim dogodzić. Mam mieszane uczucia, co do tego, jaki temat sprawił przerwę w rozgrywkach; że trafiliśmy na takie czasy, gdzie wirus sparaliżował wszystko. Już pomijając nawet wydarzenia sportowe, to spójrzmy na to, że cała gospodarka jest bardzo mocno zmrożona, także pozostaje czekać na to, jakie decyzje zostaną podjęte i my, jako zawodnicy będziemy mogli się do tego tylko dostosować.

„Wszyscy powinni grać i bez dyskusji” – pisze w swoim felietonie Mateusz Borek i zastanawiam się, czy to faktycznie najlepsze rozwiązanie tej sytuacji?

– Tak jak mówię, to jest kolejne zdanie i Mateusz Borek tutaj tak powiedział, bo wiadomo jakim jest człowiekiem i on kocha sport, w tym piłkę nożną. Uwielbia komentować i to w tym momencie jest mu delikatnie zabrane. I jedyne, co teraz możemy zrobić to to, co my wszyscy teraz, czyli gdzieś jakieś powtórki meczów sobie pooglądać. Wiem, że każdemu brakuje tych sportowych emocji. Też chciałbym wrócić do gry. Jeżeli padnie takie hasło, to ja już lecę się przebierać i biorę udział, ale z drugiej strony są w głowie myśli, że mieszkam w domu z rodziną, mam dzieci i boję się zarazić. I to są właśnie te mieszane uczucia, o których mówiłem. Jedno człowiek kocha, drugie w sumie też darzy takim samym uczuciem i bardzo dobrze go rozumiem, bo każdy tęskni za swoją pracą. I wiem, że u nas w klubie jest połowa zawodników z zagranicy i oni też są odcięci od swoich rodzin. Siedzą sami w mieszkaniu, bliscy są gdzieś daleko i na pewno oni chcieliby być z nimi, ale nie mogą, bo nie mają jak wrócić. A jeśli nawet, by wyjechali od nas z kwarantanny, to musieliby się jej poddać tam, więc zdaję sobie sprawę, że nikomu nie jest łatwo. To jest tak, jakbyś teraz zapytał właściciela jakiegoś salonu fryzjerskiego: „Czy możemy wracać do pracy?”, odpowiedziałby Ci: „Tak, możemy, tylko pod pewnymi warunkami”. Każdy chciałby móc poświęcać się tylko temu, co kocha, ale mamy taką sytuacją, a nie inną i wiem, że bardzo ciężko się z nią pogodzić wielu osobom, że ten rytm dnia się mocno zaburzył, bo trzeba siedzieć w domu. I przyznaję się, że już nie oglądam telewizji ani nie śledzę innych przekazów medialnych o tym, ile jest kolejnych zakażonych, bo człowiek od razu żałuje tych ludzi, którzy przez to przechodzą i im więcej tego, tym może być tylko gorzej.

Jaką informację otrzymali piłkarze Korony od osób decyzyjnych w klubie odnośnie dokończenia sezonu Ekstraklasy?

– Tutaj nie mamy żadnej informacji. Jedynymi komunikatami z klubu jakie dostajemy to są te, jakie mamy rozpiski treningowe. My też czekamy na informacje i mamy na razie się na tym skupić. Gdy pojawia się jakiś komunikat władz, to osoby z kluby mówią: „Panowie, przykro nam, ale takie są zasady” i musimy te zasady traktować tak samo. Także jesteśmy na bieżąco informowani i na razie są to przypuszczenia w stylu, że coś może być zrobione za jakiś czas, ale na razie mamy pozostawać w formie. Nikt nie ma jednego terminu, w którym mógłby powiedzieć, że tego dnia wirus skończy działać, więc będziemy mogli wrócić do treningów w klubie za dwa tygodnie. Na razie tego nie możesz zrobić, bo nie wiesz ile czasu i jak to się jeszcze będzie dalej rozprzestrzeniać, a każdy ma jakiś najbliższych, więc priorytetem jest to, by zadbać pierw o swoje, a potem o ich zdrowie.

„U nas prezes i cały zarząd stanęli na wysokości zadania od początku pandemii” – powiedziała mi w rozmowie Nikol Kaletka i zastanawiam się, jak sytuacja wygląda w drużynie Korony?

– Na początku się tym jakoś nie interesowaliśmy, bo mówiliśmy, że ten wirus działa gdzieś tam w Chinach i nikt nie był przygotowany na to, co mamy teraz. Zostało jeszcze jedenaście kolejek i na tym się koncentrowaliśmy i nagle na którymś z treningów dowiedzieliśmy się, że ta jednostka treningowa będzie ostatnią, potem mamy pojechać do domów i czekać na informacje. I do tej pory tak to funkcjonuje. Mamy założoną grupę, gdzie jesteśmy wszyscy i dostajemy jakieś komunikaty, ale są one bardziej gdybaniem na temat tego, co może być, więc na razie skupiamy się na treningach w domu.

W niektórych ligach, jak np. w najwyższej klasie rozgrywkowej w świecie polskiej piłki ręcznej – PGNiG Superlidze – wyłoniono już mistrza. Kibice na forach internetowych sugerują, by podobne rozwiązanie wprowadzić w Ekstraklasie. Jak się na to zapatrujesz?

– Właśnie i mamy problem, bo to jest jedna z wielu opinii. Jedni chcą wrócić do gry, niektórzy już chcą zakończyć sezon, jeszcze inni chcą dograć tam trzy, czy cztery mecze i jest tyle różnych stanowisk, o których słyszałem, że szczerze, to nie wiem, co o tym sądzić. Z jednej strony chodzi o grę w pucharach, z drugiej Cracovia, Śląsk i Lech mają tyle samo punktów i tam bilans bramkowy decyduje o miejscach w tabeli, więc możemy powiedzieć, że teoretycznie dla Cracovii byłoby dobrze już kończyć sezon, a „Kolejorz” chciałby wrócić do gry. Przykładowo mistrz kraju, by nam z jednej strony pasował, ale z drugiej weźmiemy na tapet poprzedni sezon, gdzie na osiem kolejek do końca nikt Piasta nie typował jako ten klub, który może sięgnąć po tytuł. Dlatego sądzę, że dobrze, że się rozmawia i szuka konsensusu, który by wszystkim albo dużej grupie osób pasował.

Mówiąc o teoretycznym wyłonieniu mistrza kraju już teraz, powinniśmy mówić również o tym, kto powinien spaść i awansować do poszczególnych lig?

– I właśnie, ponownie mamy problem. Jak wyłonimy mistrza, to ci co są na spadkowej pozycji, to powinni spaść. I przykładowo nam to teraz bardzo nie pasuje, bo jak iść ligę niżej, to po sportowych pojedynkach. A jeśli nie, to do ilu drużyn zwiększyć ligę itd. Dlatego też uważam, że nie mogę powiedzieć tak, czy tak, by zrobić, bo zaraz z jednych grup ludzie będą mnie popierać, a z drugiej będą kamieniami obrzucać, bo mam takie podejście. Dlatego wolę się tu nie wypowiadać, bo od tego są osoby kompetentne, które teraz mając bardzo ciężki orzech do zgryzienia, muszą podjąć jakąś decyzję. I mam nadzieję, że podejmą ją szybko, bo każdy czeka, jak np. z kontraktami, tj. czy, a jeśli tak, to jak podpisywać. Także na ten moment mamy więcej pytań, niż odpowiedzi.

W poniedziałkowym wydaniu Przeglądu Sportowego czytamy: „ŁKS Łódź i Korona Kielce na boisku mają minimalne szanse na utrzymanie się w Ekstraklasie”. Dlaczego pojawiają się, aż tak pewne wnioski?

– Korona często się znajdowała w sytuacji tzw. podbramkowej i końcowo z tego wychodziła, więc nie można mówić, że na sto procent ktoś spadnie. U nas dokonało się dużo zmian, między innymi przyszedł nowy trener. Bardzo mocno wierzę w to, że będzie nam dane walczyć o utrzymanie się, ale to jest kolejne stanowisko, z którym my się akurat zgodzić nie możemy, bo zdajemy sobie sprawę, że byśmy walczyli do końca. I gdybyśmy mieli wchodzić w takie konflikty, to stale się z kimś będziemy przepychać. Dlatego jak mówię, już chyba po raz trzeci, najlepiej jest skupić się na szukaniu wspólnej drogi wyjścia z tej sytuacji, a nie parcia w kierunku jakiś gierek słownych.

A przechodząc do tematu wirtualnej gry w piłkę, zacznę od pytania: Mateusz Klich i Maciej Rybus w ostatnim czasie wzięli udział w meczu międzynarodowym jako gracze z Polski vs piłkarze reprezentacji Ukrainy. Co sądzisz o takim sposobie rozgrywaniu meczów międzypaństwowych?

– Wiadomo, jak łatwy mamy teraz dostęp do internetu, jednej, drugiej konsoli, czy komputera i takie mecze ułatwiają jakoś ten czas pandemii zagospodarować. I takie mecze dobrze do tego służą. Ja tam nie jestem zawodnikiem, który grywa w FIFĘ. Już ileś lat nie mam żadnej edycji na półce, a to z tego powodu, że jak przegrywałem, to się bardzo mocno denerwowałem.

Gdyby zwrócono, by się do Ciebie z pytaniem, czy weźmiesz udział w takich rozgrywkach, to byś się zgodził, czy odmówił?

– Zgodziłbym się, ale w tym temacie mam dwie lewe ręce. I nie wydaje mi się, bym cokolwiek ugrał w jakimś meczu. Nie wiem nawet, jak się gra w tą FIFĘ20. Co prawda miałem okazję widzieć kilka meczów rozgrywanych w niej, ale jestem pewny, że tak inaczej się steruje tymi zawodnikami tam od czasu, gdy grałem w tę grę, że gdybym trafił na gościa, który regularnie poświęca jej czas, to pewnie byłbym dla niego jakimś rekrutem. I na pewno wysoko, by wygrał i bym bardzo się zdenerwował… (śmiech)

Piłkarze Korony między sobą w okresie pandemii również toczą pojedynki w FIFIE?

– Nie, nie ma jakiś pojedynków w tę grę u nas. Raz, czy tam dwa wygrał Marcin Cebula rozgrywki, jakie sobie zrobiliśmy, ale nawet nie brałem udziału w tym, bo umówmy się, że odpadać w pierwszej kolejce nie jest niczym fajnym, a wiem, że mi by nie poszło. Ale wiem, że jak jeden kibic z Kielc wygrał jakiś turniej, to później grał z Marcinem na jakiś zawodach, bodajże do Warszawy wtedy pojechali i tam mieli jakiś mecz bodajże z Lechem Poznań, reprezentując Koronę, ale to tyle. Musiało to fajnie wyglądać, bo tak Marcin opowiadał w szatni, jak wrócił z tego turnieju.

Jarek Jach w rozmowie zdradził mi, że weźmie udział jako zawodowy piłkarz w turnieju e-sportowym, w grze FIFA20, który będzie transmitowany przez Canal+ i zastanawiam się, kogo (może Marcina Cebulę) możemy ujrzeć jako przedstawiciela Korony i jak daleko może zajść zespół z Kielc?

– Myślę, że tak. Nie wiem, jak u reszty zawodników wygląda znajomość z FIFĄ, może są jacyś lepsi od niego, bo tak naprawdę nie widziałem się z nimi od kilkunastu dni i jakoś nie pytałem ich o to. Jeśli taki turniej ma być, to trzeba kupić konsolę i trenować, by wyłonić najlepszego z klubu, który weźmie udział w turnieju! (śmiech) A co do typowania, gdzie Korona może zajść, to ciężko cokolwiek mi powiedzieć. Na pewno będę kibicować chłopakom, którzy będą reprezentowali nasz klub i pooglądam, bo zawsze to coś innego, coś co nazwałbym taką odskocznią od szarej rzeczywistości, w której utknęliśmy teraz wszyscy.

I tak na koniec dopytam, co chciałby przekazać czytelnikom tego wywiadu piłkarz występujący w Ekstraklasie?

– W szczególności pragnę życzyć wszystkim zdrowia, wytrwałości. Wiem, że nikomu nie jest łatwo, bo też tęsknię za tym życiem, które sobie wcześniej układałem. Nawet słyszałem pogłoski, że dzieci tęsknią już za pójściem do szkoły! (śmiech) Także naprawdę jest ciężko… Tak więc życzę raz jeszcze wytrwałości, zdrowia, zakładajcie rękawiczki, maseczki. Dbajcie o siebie, bo to jest najważniejsze w tym wszystkim.

Zaloguj się aby dodawać komentarze