Hiszpańska sjesta: pożegnanie z trenerem, piłkarzem i passą bez porażki w lidze

Podsumowanie tygodnia na hiszpańskich boiskach nie opiera się jedynie na rozegranych meczach. Dzisiaj przeczytacie o odejściu wielkiego trenera, karze dla zawodnika Barcelony, hołdzie dla legendy oraz zakończeniu passy Dumy Katalonii. Dodatkowo: komplet wyników, aktualna tabela po 37 kolejkach Primera Division, zestaw par na ostatni ligowy weekend w Hiszpanii oraz los cursos locos! Warto również wspomnieć, że oba zdarzenia, które typowaliśmy na miniony weekend, zostały trafione!

GG, czyli Grande Garitano

Krótkowzroczni eksperci stwierdzą, że osiągnięcia Asiera Garitano jako trenera Leganes nie są imponujące. Hiszpan poprowadził popularnych Los Pepineros na 17. lokatę w La Liga w sezonie 2016/2017, a w obecnych rozgrywkach zapewnił im utrzymanie w Primera Division. Nie ma fajerwerków, jednak praca jaką wykonał Garitano od początku swojego pobytu w Leganes zmusza do innego spojrzenia na postać 48-latka. Były szkoleniowiec klubów z niższych lig hiszpańskich otrzymał ofertę pracy z Leganes w czerwcu 2013 roku. W tamtym czasie Ogórki grały w drugiej grupie trzeciego poziomu rozgrywkowego, jednak zatrudnienie Asiera Garitano odmieniło losy klubu. Drużyna w pierwszym sezonie pod wodzą Hiszpana zajęła drugie miejsce i zagrała w barażach o awans do Segunda Division. W dwumeczu Leganes okazało się lepsze od L’Hospitalet (2:1) i wróciło do drugiej ligi po dziesięciu sezonach przerwy. W pierwszej kampanii w Segunda Los Pepineros zajęli dziesiąte miejsce, jednak w kolejnym sezonie zajęli drugą lokatę, jednak tym razem „wicemistrzostwo” dawało bezpośredni awans. Wspominany wcześniej sezon 2016/2017 był pierwszym, w którym Leganes zagrało w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zasługi Garitano w klubie z okolic Madrytu są nieocenione, a szacunek jakim darzy się hiszpańskiego trenera jest ogromny. Teraz czas na większe wyzwania. Hiszpan łączony jest m.in. z Athletikiem Bilbao.

Banicja Sergiego Roberto

El Clasico to już historia. Mecz, w którym jak zawsze działo się bardzo dużo, został zakończony, ale pokłosiem tego meczu najbardziej został (paradoksalnie) dotknięty Sergi Roberto. Hiszpan oskrzydlił akcję w 10. minucie spotkania, świetnie podał do Luisa Suareza, który umieścił piłkę w siatce i dał prowadzenie Dumie Katalonii. Jednak nie w tym rzecz. Świetny występ prawego obrońcy Barcelony został przerwany przed końcem pierwszej połowy. Wówczas Sergi Roberto nie wytrzymał ciśnienia i uderzył w twarz swojego rywala – Marcelo. Brazylijczyk padł na murawę, a sędzia Hernandez Hernandez podjął jedyną słuszną decyzję: „tarjeta roja” – czerwona kartka. Jednak to nie był koniec problemów wychowanka Blaugrany. Hiszpańska Królewska Federacja Piłkarska postanowiła zawiesić Roberto na cztery mecze. Czy to dużo? Na pierwszy rzut oka tak, jednak kodeks dyscyplinarny jest nie do ominięcia. Za takie zachowanie zawodnicy mogą zostać ukarani nawet dwunastoma meczami kary, a cztery, jakie otrzymał zawodnik Barcy, to najniższy wymiar kary. Zgodnie z zapisem:

„atak na innego zawodnika bez spowodowania jego urazu, biorąc pod uwagę spowodowany ból, niezbędny, by zakwalifikować w ten sposób wydarzenie, przy zatrzymanej grze lub w odległości uniemożliwiającej uczestnictwo w grze zostanie ukarany zawieszeniem od 4 do 12 meczów.”

Dodatkowo gracz będzie musiał uiścić grzywnę w wysokości 3005 euro, a klub Katalończyka 1400 euro. Roberto nie zagra w żadnym meczu obecnego sezonu, a także ominie go premierowy mecz w sezonie 2018/2019.

One-club men

Xabi Prieto trafi na listę zawodników, którzy przez całą swoją dorosłą karierę grali dla jednego klubu. Przy obecnych możliwościach zarobkowych w Stanach Zjednoczonych, krajach arabskich i Chinach taka postawa jest wystawiana na jeszcze większą próbę niż jeszcze kilkanaście lat temu. Hiszpan dołączy do grona takich zawodników jak Francesco Totti (AS Roma), Ryan Giggs (Manchester United), Carles Puyol (FC Barcelona) czy Jamie Carragher (Liverpool). Wszyscy stali się w swoich klubach legendami i nie inaczej postrzegany będzie Xabi Prieto. Zwodnik Realu Sociedad grał w baskijskim klubie od 1997 roku. W tym czasie zagrał drużynie z San Sebastian 531 spotkań i zdobył 74 gole. Do tych liczb dołożył również 51 asyst. Pomocnik przechodzi na zasłużoną emeryturę, a jego jedyny klub w życiu postanowił uhonorować jego wierność i oddanie we wspaniały sposób. Baskijski klub podczas sobotniego meczu z Leganes zamiast herbu RSSS, umieścili w nim podobiznę swojej legendy.


Taki gest zostanie w pamięci Xabiego Prieto na zawsze, tym bardziej, że mecz z Los Pepineros udało się wygrać (3:2). Hiszpan pojawił się na boisku w 83. minucie i wraz z drużyną dowiózł to zwycięstwo do końca. Ostatnie spotkanie Prieto w Realu Sociedad zagra 20 maja, jednak rywal i okoliczności nie dają wielkich szans na triumf w tym meczu. Baskowie pojadą na Camp Nou na mecz z Barceloną.

Małe (podwójne) mistrzostwo Levante

Nie będę ukrywał, że ostatni akapit w cotygodniowym podsumowaniu kolejki La Liga miał wyglądać inaczej. Jednak plany się zmieniły, a wszystko za sprawą fantastycznego Levante, które wspaniale się odbudowało po zmianie trenera. Więcej szczegółów odnośnie efektu nowej (starej) miotły mogliście przeczytać w jednej z poprzednich edycji Hiszpańskiej Sjesty. To co wydarzyło się w Walencji będzie dla mnie zagadką, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę możliwość przejścia przez sezon ligowy bez porażki w wykonaniu Barcy. Duma Katalonii nie przegrała żadnego meczu z Realem Madryt, Atletico Madryt, Valencią i (paradokslanie) Realem Sociedad, na którego stadionie w ostatnich latach nie szło jej najlepiej. Levante nie przegrywało we wczorajszym meczu nawet przez chwilę, pomimo tego, że w niedzielnym spotkaniu padło aż dziewięć goli. Show jakie zgotował nam Paco Lopeza i jego piłkarze jest najlepszą reklamą Primera Division. Drużyna, która jeszcze niedawno walczyła o utrzymanie, bije niepokonanego, nowo koronowanego mistrza kraju. Ofensywny futbol, dziewięć bramek, przerwanie sezonu bez porażki i tym samym passy bez przegranej Barcelony pokazuje piękno tej ligi. Co wiemy więcej po tym meczu?

  • Duma Katalonii pierwszy raz od 17 września 1950 roku przegrała spotkanie w La Liga mimo tego, że zdobyła cztery gole (4:6 z Aletico; MrChip).
  • Barcelonie nie udało się ukończyć sezonu bez porażki. Bilans to 27 zwycięstw, dziewięć remisów i jedna przegrana.
  • Zakończyła się passa Barcy bez porażki w La Liga. Seria trwała 43 mecze.

Jakby wyglądałaby mała tabela ostatnich dziesięciu meczów? Mistrzostwo wygrałoby Levante, druga pozycja należałaby do Betisu, miejsca 3-7 to obecna czołówka La Liga. Warto zwrócić uwagę jak słabo wygląda Sevilla, Celta i Girona, która jeszcze niedawno miała szansę na grę w europejskich pucharach.

Wszystkie wyniki 37. kolejki La Liga:


Tabela po 37. kolejkach La Liga:


Zestaw par 38. kolejki:

19.05

Celta – Levante
Leganes – Betis
Las Palmas – Girona
Malaga – Getafe
Sevilla – Alaves

Villarreal – Real Madryt

20.05

Valencia – Deportivo
Athletic – Espanyol
Atletico – Eibar
Barcelona – Real Sociedad

Los cursos locos

Na koniec zostawiłem dla Was “dzikie kursy”, których obstawienie wiązało się z większym ryzykiem, a mimo to ich wytypowanie dałoby nam wygraną!

Over w A Coruni

Mecz Villarrealu był obfity w sporą ilość bramek, których padło w sumie sześć. Nie jest to może dziewięć bramek, tak jak w meczu Levante – Barcelona, ale na tyle dużo, aby uzyskać bardzo ciekawy kurs. Jak takie zdarzenie typowali bukmacherzy?

Zdarzenie: Deportivo – Villarreal
Typ: +5,5
Kurs: 6.30

 

Wygrana Levante

Po prostu: wielkie Levante!

Zdarzenie: Levante – Barcelona
Typ: 1
Kurs: 7.80