Hiszpańska sjesta: powrót króla, bitwa o Europę i zero celnych strzałów Las Palmas

O ile walka o mistrzostwo w La Liga jest już praktycznie rozstrzygnięta, o tyle bój o europejskie puchary w lidze hiszpańskiej nabiera rumieńców z każdą następną kolejką. Powrót króla strzelców poprzedniego sezonu do walki o zatrzymanie korony, zero celnych strzałów Las Palmas i dzikie kursy, których baliśmy się postawić to wydarzenia, które znajdziecie w hiszpańskiej sjeście – podsumowaniu 29. kolejki La Liga.

Ferrari nadal w garażu

Wiele osób zastanawia się, czy fraza „efekt nowej miotły” ma jakieś przełożenie na rzeczywistość. Jak mawiał klasyk: „nie wiem, choć się domyślam”. Na pewno bliscy takiego stwierdzenia są właściciele Levante, którzy po zwolnieniu Juana Muniza zatrudnili Paco Lopeza. Nowy szkoleniowiec klubu z Walencji od 5 marca zdołał rozegrać dwa mecze. Oba wygrał (Getafe 1:0, Eibar 2:1). Levante, które jeszcze na początku marca miało tyle samo punktów co 18. w ligowej tabeli Las Palmas, obecnie ma sześć oczek przewagi nad strefą spadkową. Jednak wraz z nowym trenerem przyszła nowa filozofia, taktyka, a każdy gracz startował jako piłkarska tabula rasa. Każdy gracz, nawet Armando Sadiku – były piłkarz Legii Warszawa. Szanse napastników Levante na więcej minut zostały znacznie zwiększone, gdyż nowy trener preferuje ustawienie na dwóch napastników, a nie tak jak jego poprzednik – na jednego. Albańczyk po raz kolejny nie znalazł się w meczowej osiemnastce Levante. Napastnik, pomimo złamanego nosa, był brany pod uwagę przez trenera Granotas, jednak w meczu z Eibar nie znalazł się nawet na ławce. Były gracz mistrza Polski na osiem meczów Levante zagrał zaledwie 109 minut.

Na murawie: Levante – Eibar

Strzelanie na Estadio Ciudad de Valencia rozpoczął rywal Sadiku o miejsce w składzie Levante  – Marti Roger. W 25. minucie, po centrze z prawego sektora boiska, Hiszpan strzelił bramkę po uderzeniu z pierwszej piłki. Odpowiedź Eibaru nadeszła dopiero w 63. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę w polu karnym przedłużył Joan Jordan, a z bliskiej odległości do bramki Oiera skierował ją Charles. Na ripostę ze strony gospodarzy czekaliśmy… 44 sekundy. Po kuriozalnym błędzie obrony Eibaru, w celu ratowania sytuacji, z bramki wyszedł golkiper – Dmitrović. Szybki Emmanuel Boateng przejął futbolówkę i minął bramkarza Rusznikarzy, po czym skierował ją do pustej bramki. Warto dodać, że Boateng również jest konkurentem Sadiku w ofensywie Levante. Levante – Eibar 2:1.

W mojej opinii: Sadiku, który nie przejdzie porządnego “tuningu” nie zagości w składzie Levante na stałe. Samo Levante radzi sobie bez niego na tyle dobrze, że zmierzają ku utrzymaniu w La Liga, a konkurenci Albańczyka nie dają powodów do zmian w formacji ofensywnej.

Walka „na noże” w strefie spadkowej

Ironicznie mógłbym napisać, że trafiły nam się piękne czasy, gdyż bój o utrzymanie się w La Liga stoi na najwyższym poziomie. Gra czterech najsłabszych ekip tego sezonu nie przywodzi kibicom na myśl pozytywnych wrażeń. Z tego kręgu powoli wyłamuje się wyżej wspomniane Levante. Jednak trzej kandydaci do spadku nie robią nic, co pomogło by im w pozostaniu w hiszpańskiej elicie. W ostatnich siedmiu sezonach do utrzymania się w La Liga potrzebne były co najmniej 32 punkty. W kampanii 2010/2011 do utrzymania potrzebne były aż 44 punkty! Na daną chwilę trzecie od końca Las Palmas ma zaledwie 21 oczek w 29 spotkaniach. Na dziewięć kolejek przed końcem rozgrywek „najlepszy z najgorszych” nie ma nawet połowy kapitału potrzebnego do utrzymania sprzed siedmiu lat. Asumpt do działania może dać bezpośredni mecz z drużynami, które również chcą utrzymać się w La Liga, czyli mecz pomiędzy Deportivo i Las Palmas. Ale czy na pewno?

Na murawie: Deportivo – Las Palmas

Mecz świetnie dla przyjezdnych rozpoczął Alen Halilović. Chorwat, po odbiorze piłki blisko środkowej linii boiska, rozpoczął ofensywny rajd. Bronienie dostępu do własnej bramki na radar dalekosiężny przez obrońców Deportivo nie przyniosło efektów i wychowanek Dinama Zagrzeb skierował piłkę do siatki gospodarzy już w trzeciej minucie. Wynik w 22. minucie zmienił Albentosa, który wykorzystał dokładne dośrodkowanie Lucasa Pereza z rzutu rożnego. Poziom „heroicznej” walki o utrzymanie potwierdza tylko fakt, że w tym meczu Deportivo strzeliło celnie na bramkę Las Palmas jeszcze dwukrotnie, a drużyna z Wysp Kanaryjskich oddała okrągłe… zero celnych strzałów. Walka o pozostanie w hiszpańskiej ekstraklasie „nabiera rumieńców”. Deportivo – Las Palmas 1:1.

W mojej opinii: “Bratobójczy pojedynek”, ze względu na miejsca obu drużyn w ligowej tabeli, zakończył się dla obu ekip najgorszym możliwym scenariuszem. Obie ekipy dopisały sobie po jednym punkcie, co sprawiło, że żadna z nich nie przybliżyła się do miejsca bezpiecznego w La Liga. Zero celnych strzałów Las Palmas (poza zdobytą bramką) nie napawa optymizmem.

Raz zwierzyna, raz myśliwy

Villarreal w tym momencie znajduje się na piątym miejscu w ligowej tabeli. Żółta łódź podwodna przegoniła Sevillę, która po wycieńczającym meczu z Manchesterem United (2:1) w środku tygodnia, przegrała swój drugi mecz z rzędu w lidze. Swój drugi mecz z rzędu (moim zdaniem nieoczekiwanie)  wygrał również Villarreal. Piłkarze z El Madrigal w końcówce tego sezonu są raz myśliwym, a raz zwierzyną. Z jednej strony bronią się przed goniącymi ją Betisem i Gironą, a z drugiej strony starają się przeskoczyć Sevillę. Obie role udało się wypełnić (jak na razie) w stu procentach. Teraz z roli myśliwego trzeba zrezygnować, bo Real Madryt jest poza zasięgiem drużyny Javiera Callejy. Do końca sezonu Żółta łódź podwodna w ligowej tabeli będzie uciekać przed trzema drużynami żądnych krwi z aspiracjami na udział w przyszłej edycji europejskich pucharów. Czy finisz La Liga zakończą na piątym miejscu? A może w natłoku ciężkich meczów (wyjazd do Sevilli i Barcelony oraz domowe mecze z Valencią i Realem) zostaną pożarci przez wcześniej wspomnianą trójkę?

Na murawie: Villarreal – Atletico Madryt

„Kunsztem” w 18. minucie spotkania popisał się Fernandez Borbalan, bo po raz kolejny byliśmy świadkami błędów sędziowskich w meczach ligi hiszpańskiej. Wątpliwie podyktowany rzut karny wykonał i wykorzystał sam „poszkodowany” – Antoine Griezmann. W 23.minucie Atletico trafiło jeszcze w słupek, jednak do końca meczu piłkarze Atleti już zbyt wiele nie pokazali. W 82. minucie, po dośrodkowaniu w pole karne przez Alvaro, piłkę do bramki Jana Oblaka skierował Enes Unal, który osiem minut wcześniej zmienił Pablo Fornalsa. Jednak nie był to koniec pokazów strzeleckich Turka. Młody zawodnik skierował piłkę do siatki Atletico po raz drugi w pierwszej minucie doliczonego czasu gry. Po nieudanym strzale Daniele Bonery, wychowanek Bursasporu z niewielkiej odległości pokonał po raz drugi słoweńskiego golkipera madryckiej drużyny. Villarreal – Atletico Madryt 2:1.

W mojej opinii: Villarreal po raz kolejny pokazało pazur. Piłkarze Żółtej łodzi podwodnej pokazują, że zależy im na piątym miejscu w La Liga. Villarreal zbiera ligowe punkty, bo przed nimi ciężkie ligowe mecze, w których o punkty może być ciężko. Jeśli nie Sevilla, którą czeka dwumecz z Bayernem, to Betis lub Girona postarają się o przeskoczenie piłkarzy prowadzonych przez Javiera Calleje.

Mistrz kontra uczeń

Mistrz, czyli Real Madryt, „ugościł” na Santiago Bernabeu absolutnego beniaminka La Liga Gironę. Drużyna z Katalonii, dla której obecny sezon jest sezonem debiutanckim w najwyższej klasie rozgrywkowej, jest rewelacją tej kampanii ligi hiszpańskiej. Co więcej, Girona walczy o europejskie puchary z Sevillą i Betisem, a przy dobrych wiatrach może przegonić nawet Villarreal. Ile osób spodziewałoby się tak silnego kolektywu jakim jest katalońska rewelacja w tym sezonie? Śmiem przypuszczać, że niewiele. Real w tym sezonie w La Liga gra poniżej oczekiwań. Przed tą kolejką zajmowali trzecie miejsce i tracili 15 punktów do lidera i siedem do wicelidera. Na szczęście dla kibiców Królewskich forma ligowa nie przenosi się na tą w rozgrywkach europejskich, bo tam Real radzi sobie (jak to ma w zwyczaju) bardzo dobrze.

Na murawie: Real Madryt – Girona

Strzelaninę na Bernabeu rozpoczął Cristiano Ronaldo w 11. minucie. Portugalczyk otrzymał podanie ze skraju pola karnego od Toniego Kroosa i mocnym uderzeniem pokonał Bono. Stan meczu na 1:1 wyrównał Stuani, dla którego było to 16 trafienie w tej edycji La Liga. Hiszpan w 29. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wpakował gola dającego remis do przerwy. Jednak worek z bramkami rozwiązał się po 15-minutowej przerwie. W 47. minucie po raz drugi gola zdobył Cristiano. Tym razem asystował mu Benzema, a Portugalczyk strzelił bramkę od poprzeczki. W 59. minucie Ronaldo zaliczył asystę wykładając piłkę Vazquezowi, który pokonał bramkarza Girony płaskim strzałem i było już 3:1. Real nie zwalniał tempa i po niefortunnej interwencji golkipera katalońskiej drużyny Ronaldo skompletował hattricka i podwyższył prowadzenie Los Blancos na 4:1. Beniaminek odgryzł się Realowi trzy minuty później i zmienił wynik spotkania na 4:2. Do dorobku Realu cegiełkę dołożył Bale w 86. minucie, a do dorobku Girony – Juanpe w 88. minucie. Wynik szalonego meczu ostatecznie ustalił najlepszy zawodnik Realu Madryt i w doliczonym czasie gry zdobył gola na 6:3. Real Madryt – Girona 6:3.

W mojej opinii: Król powrócił. Cristiano Ronaldo włącza się na nowo w walkę o trofeum króla strzelców i złotego buta. Biada tym kibicom Królewskich, którzy przekreślili szansę Portugalczyka na miano najlepszego goleadora sezonu 2017/2018. Można tylko żałować, że panujący król obudził się tak późno kiedy losy ligi są już praktycznie wyjaśnione. Słowa uznania należą się również Gironie, która nie przestraszyła się Realu i próbowała stawiać opór najlepiej jak potrafiła. Oglądanie tej drużyny w przyszłym sezonie w europejskich pucharach byłoby ciekawym ubarwieniem tych rozgrywek.

Wszystkie wyniki 29. kolejki:


Tabela La Liga po 29. kolejkach:


Zapowiedź 30. kolejki:

31.03
Girona – Levante

Athletic Bilbao – Celta Vigo

Las Palmas – Real Madryt

Sevilla – Barcelona

1.04

Espanyol – Deportivo Alaves

Leganes – Valencia

Eibar – Real Sociedad

Malaga – Villarreal

Atletico Madryt  – Deportivo La Coruna

2.04 Getafe – Betis

Polacy na hiszpańskich boiskach

Marcel Lizak, który zasiadał na ławce w trzech kolejnych meczach z Celtą, Villarrealem i Deportivo, tym razem nie pojawił się w meczowej osiemnastce Girony na mecz z Realem Madryt. W miejsce Polaka do kadry meczowej Girony wraca weteran hiszpańskich boisk – Gorka Iraizoz.

Przemysław Tytoń nie został przewidziany nawet na ławkę przez Clarenca Seedorfa. Pomimo słabej gry Deportivo, Tytoń nie otrzymuje szans w bramce Depor.

Paweł Kieszek to jedyny polski akcent regularnie występujący w Hiszpanii. Polak, na co dzień występujący w Cordobie, rozegrał cały mecz w Segunda Division, a jego klub wygrał wyjazdowe spotkanie z Gimnastickiem (2:0).

Kolejnym z naszych rodaków w drugiej lidze hiszpańskiej jest Cezary Wilk, który po raz kolejny nie znalazł się w składzie Realu Sarragossa.

Los cursos locos

Na deser zostawiłem dla Was “dzikie kursy”, których obstawienie wiązało się z większym ryzykiem, a mimo to ich wytypowanie dałoby nam wygraną!

Wygrana Leganes
Po wyeliminowaniu Manchesteru United, Sevilla podchodziła do wyjazdowego meczu z Leganes w roli faworyta. Jednak popularne Ogórki nie po raz pierwszy w tym sezonie sprawiły niespodziankę. Leganes – Sevilla 2:1.

Zdarzenie: Leganes vs Sevilla
Typ: 1
Kurs: 3.80

Podział punktów w Vigo
Mająca szansę na europejskie puchary Celta zremisowała z najgorszą drużyną jaką oglądam od wielu lat na hiszpańskich boiskach. Straty punktów w tak ważnym momencie sezonu z ostatnią Malagą nie spodziewało się wielu, a jednak. Celta – Malaga 0:0

Zdarzenie: Celta Vigo – Malaga
Typ: 0
Kurs: 4.07