Finał Ligi Mistrzów: Real Madryt sięgnie po trzeci tytuł z rzędu?

Zapowiedz

Przed nami mecz, na który czekał cały piłkarski świat. Mundial tuż za rogiem, ale najpierw trzeba rozstrzygnąć kto jest najlepszą drużyną w Europie. Real Madryt powalczy o trzeci z rzędu i czwarty w ciągu pięciu lat triumf w tych rozgrywkach, natomiast Liverpool stanie przed szansą na nawiązanie do sukcesu z 2005 roku, kiedy w Stambule pokonali AC Milan. Kto będzie górą w tym starciu?

Dołącz do grona typerów piłkarskich i podziel się opinią -> Grupa Zagranie – darmowe typy

Kupon został stworzony na podstawie oferty bukmachera Fortuna.
Skorzystaj z najlepszych kursów na rynku.

Fortuna opinie – dowiedz się więcej o bukmacherze

Liverpool FC

The Reds podejdą do tego meczu w roli underdoga. Piłkarze Jurgena Kloppa nic nie muszą, a mogą. Presja będzie po stronie Realu Madryt, który w oczach ekspertów jest zdecydowanym faworytem. W poprzednich dniach mogliście przeczytać nasze analizy ścieżek obu zespołów do finału, więc nie będziemy do tego wracać. Liverpool z pewnością przed sezonem nie zakładał, że znajdzie się w tym miejscu. Klopp budował swój projekt krok po kroku, ale fajerwerki wybuchły w najmniej spodziewanym momencie. Na szczęście nie była to taka pirotechnika jak na polskich stadionach, a eksplodowała po prostu gwiazda Momo Salaha. Odnośnie tego piłkarza przed meczem finałowym dochodziło wiele sprzecznych informacji związanych z ramadanem. Według mediów Egipcjanin nie spożywa posiłków przed zachodem słońca od 16 maja. Zachód słońca w Kijowie w dniu finału przewidywany jest na pół godziny przed gwizdkiem rozpoczynającym spotkanie. Dzięki temu największa gwiazda The Reds nie będzie musiała grać w tym meczu na czczo, a tym bardziej bez odpowiedniego nawodnienia, a można było przeczytać takie doniesienia. Informację potwierdził również fizjoterapeuta Liverpoolu – Ruben Pons : “Byliśmy w Marbelii, gdzie dietetyk ustalił plan posiłków. Przed meczem Salah nie będzie pościł, więc nie wpłynie to na niego negatywnie.” Co ciekawe, jest pewien wyjątek, który mówi, że osoba poszcząca może łamać post, gdy podróżuje w ciągu dnia. Oczywiście jest to temat pozaboiskowy, jednak myślę, że warto było rozwiać wszelkie wątpliwości.

Ostatni raz, gdy Liverpool mierzył się z Realem Madryt miał miejsce w 2014 roku, jednak ofensywne trio The Reds wyglądało troszeczkę inaczej…

LFC

Sposób The Reds na wygraną?

Recepta The Reds na sukces w tym finale? Moim zdaniem tylko i wyłącznie wysoki pressing. Dlaczego tak? Wróćmy pamięcią do pojedynku z Manchesterem City na Anfield. W pierwszej połowie dosłownie zjedli maszynkę do zabijania Pepa Guardioli. City ledwo kilka razy wyszło z połowy. W pierwszej części rewanżu cofnęli się i było bardzo niebezpiecznie. Podobny scenariusz mogliśmy zauważyć w półfinale z Romą. Pierwszy mecz to gegenpressing w najlepszym wydaniu i wynik 5:0, później przejście do defensywny i nagle rywal zdobywa dwie bramki. Wszyscy doskonale pamiętają co stało się w Rzymie i jak blisko The Reds byli od dogrywki przez kolejne nieumiejętne wycofanie się pod własną bramkę. Pomimo tego, że od momentu przyjścia do zespołu Virgila van Dijka stracili najmniej bramek w lidze oraz zachowali najwięcej czystych kont w Lidze Mistrzów, moim zdaniem ich jedyną szansą na zwycięstwo będzie nieustanne nękanie przeciwnika na całym boisku. Średnia bramek zdobywana przez LFC w tegorocznych rozgrywkach to 3.33, co daje nam ponad trzy gole na mecz. Ofensywna jest ich największym atutem i muszą go wykorzystać.

LFC

Real Madryt

W obecnej edycji Ligi Mistrzów pada średnio 3,2 gola na mecz. Oba zespoły, które zmierzą się w dzisiejszym finale mają na to spory wpływ, ponieważ Real Madryt zdobywał przynajmniej dwie bramki w siedmiu z ostatnich ośmiu rywalizacji Champions League, a LFC w dziewięciu z dziesięciu takich przypadków. Królewscy średnio zdobywają mniej bramek niż Liverpool, ponieważ ich wynik oscyluje w granicach 2,5 gola na mecz. Co ciekawe oba zespoły do tej pory zanotowały taki sam wynik, jeśli chodzi o liczbę żółtych kartek po 21. W czerwonych kartkach mamy wynik 1:0 dla The Reds. Ciekawą statystyką jest również kwestia przebiegniętego dystansu. Do tej pory piłkarze Realu Madryt pokonali na boisku 1305,7 kilometrów, natomiast przeciwnicy odpowiednio 1362,2 km. Oczywiście jest to związane ze sposobem gry obu drużyn. Liverpool stawia na słynny już “gegenpressing”, natomiast Los Blancos lubią utrzymywać się przy piłce.

O obecnym sezonie w wykonaniu Realu Madryt w lidze można mówić wiele, ale z pewnością nie, że był to udany rok. Dzisiejszego wieczora wszystkie inne rozgrywki odchodzą w cień. Oddanie panowania w Hiszpanii na ręce Barcelony również. Królewscy mają przed sobą wielki cel, jakim jest trzecie z rzędu zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Przed rokiem wszyscy mówili o klątwie obrony tytułu, a teraz być może będziemy świadkami czegoś jeszcze większego. Ta drużyna jest w stanie dokonać wszystkiego. Kiedyś bardzo często w przypadku Realu pisało się o słynnych Galacticos, jednak wtedy raczej ze względu na nazwiska, a nie osiągnięcia. Tym razem dla mnie ta drużyna zasługuje na taki pseudonim. Bez znaczenia, co wydarzy się jutro. Ta ekipa zdobyła trzy tytuły najlepszej drużyny w Europie w ciągu czterech lat, a wieczorem będą faworytami w walce o czwarty w ciągu pięciu. Historia pisze się na naszych oczach, więc należy ją podziwiać.

Recepta na sukces Realu?

Recepta Realu na wygraną w tym meczu? Przede wszystkim chłodne głowy. Jakościowo mają gigantyczną przewagą nad przeciwnikiem. Klopp z pewnością będzie chciał rzucić się piłkarzom Zidane’a do gardła, jednak Ci świadomi swoich umiejętności oraz doświadczenia powinni zachować spokój. W piłce bardzo częsta i powszechna jest zasada “podpuść i skasuj”. Moim zdaniem taki scenariusz zaproponują nam Królewscy, którzy dadzą się rywalowi wyszaleć, a gdy przyjdzie co do czego, to znokautują swojego przeciwnika niczym bracia Klitschko w swoim prime.

Real

Starcie trenerów

Ciekawostką trenerską przed tym meczem jest fakt, że Zinedine Zidane wygrał wszystkie finały, w których poprowadził Real Madryt w roli trenera. Siedem prób i każda zakończona zwycięstwem. Jak w takim porównaniu wygląda Jurgen Klopp? Niemiec miał okazję prowadzić swoje zespoły w sześciu pojedynkach finałowych, z których wygrał tylko jeden. W ostatnich pięciu schodził z boiska jako przegrany. Pamiętny jest szczególnie finał Ligi Mistrzów z 2013 roku, kiedy to jego Borussia z Polakami w składzie uległa Bayernowi Monachium na Wembley.

Kluczowe pojedynki:

Marcelo vs Mohamed Salah

Dlaczego akurat taka para? Głównie przez fakt, że oboje będą grali naprzeciwko siebie. O kluczowej roli Marcelo w układance Zidane’a nie trzeba nikomu przypominać, a jeśli ktoś tego naprawdę potrzebuje to wystarczy cofnąć się do półfinałowej rywalizacji z Bayernem. Nie Ronaldo, nie Isco, nie Asensio, a właśnie Brazylijczyk ciągnął swoją drużynę za uszy do wielkiego finału. O istotności Salaha w taktyce Kloppa nie trzeba nikomu wspominać. Egipcjanin w tym sezonie zdobył aż 44 bramki, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. Moim zdaniem to będzie kluczowy pojedynek tego spotkania, szczególnie jeśli Marcelo będzie grał ofensywnie zapominając o defensywie.

Cristiano Ronaldo vs Virgil van Dijk

Nie mogło zabraknąć tutaj Mr. Champions League. Przydomek jakim w ostatnim czasie obdarzony został Cristiano Ronaldo nie wziął się znikąd. Portugalczyk jest rekordzistą wszech czasów w tych rozgrywkach z dorobkiem 120. goli. W obecnym sezonie Ligi Mistrzów trafiał już do siatki 15 razy. Raz tak, że cały świat złapał się za głowę. Tak, mówię o bramce z Juventusem. Chapeau bas! W związku z tym, że Zidane ostatnio ustawia go bardziej centralnie, w tym meczu jego rywalem będzie Virgil van Dijk, czyli najdroższy obrońca świata. W zimowym okienku transferowym Holender kosztował 75 milionów funtów. Odkąd przyszedł do zespołu prezentuje się znakomicie. The Reds z nim w składzie stracili najmniej bramek w Premier League, ale dzisiaj wyzwanie będzie zdecydowanie trudniejsze..

Konferencja prasowa:

Zinedine Zidane: Niebezpieczny mecz z powodu roli faworyta? Nie, bo tak nie jest. Ludzie mogą mówić swoje, ale wiemy, że tak nie jest. To jest finał i mamy takie same szanse. Nie ma faworyta, szanse to 50:50 i trzeba rozegrać wielki mecz, by móc wygrać. Nie martw się przy tym o szatnię, nie czujemy się żadnym faworytem.

Jurgen Klopp: Salah jest pełen siły i tego wszystkiego, czego potrzebuje dzień przed finałem, czy jakimkolwiek innym meczem. Przekonamy się jeszcze, czy Momo jest w stanie grać na tak wysokim poziomie przez następne lata. Jego potencjał jest naprawdę ogromny. W trwającym sezonie grał fenomenalnie, to naprawdę nie do uwierzenia, a przed nim jeszcze jedno spotkanie. Ten sezon naprawdę był wyjątkowy.

Przewidywane składy:

Real (1-4-3-1-2): Navas – Marcelo, Ramos, Varane, Carvajal – Kroos, Casemiro, Modrić – Isco – Cristiano Ronaldo, Benzema

Liverpool (1-4-3-3): Karius – Robertson, van Dijk, Lovren, Alexander-Arnold – Milner, Henderson, Wijnaldum – Mane, Firmino, Salah

Nie zagrają:

Real: —

Liverpool: Matip, Oxlade-Chamberlain, Gomez (kontuzje)

Typy redaktorów Zagranie:

Wiktor: Osobiście uważam, że to starcie ma kilkanaście możliwych scenariuszy i naprawdę ciężko dokonać trafnej analizy. Na pewno padnie wiele bramek, ale na takie zdarzenia są za niskie kursy. Analizując statystyki znalazłem jednak ciekawe zależności w finałach, w których uczestniczył Realu Madryt. W ostatnich trzech starciach Królewskich, kolejno w Lizbonie i Mediolanie z Atletico oraz w Cardiff z Juventusem sędziowie pokazywali średnio 9,6 żółtych kartek. To jest bardzo overowa statystyka! Kurs na +5,5 żółtek wynosi 2.25. Uważam, że to atrakcyjna propozycja. Ciekawe jest też jak zaprezentuje się Salah, który od 16 maja jest w ścisłym poście przez ramadan. Posiłki jedzone dopiero po zachodzie słońca na pewno wpłyną na piłkarza bazującego na motoryce. W Kijowie zachód słońca pojawi się 30 minut przed meczem.

Typ Wiktora: +5,5 żółtych kartek – kurs 2.25

Kamil: Finały rządzą się swoimi prawami, tym bardziej finały największych widowisk piłkarskich. Zdaniem bukmacherów Real Madryt jest faworytem tego spotkania, jednak niejednokrotnie okazywało się, że decydujący mecz turnieju wygrywał underdog. Jeżeli obie ekipy spotkałyby się w ramach dwumeczu, to moje wątpliwości byłyby rozwiane, bo w mojej opinii wygraliby Królewscy. Jak będzie dzisiaj? Liczę na zacięty bój, walkę o każdy metr murawy i, daj Bóg, wiele bramek, bo w końcu tego oczekują fani futbolu. Madrycka siła ofensywna grała w ostatnim czasie w wielu zestawieniach, w przeciwieństwie do świetnie skomunikowanego liverpoolskiego tercetu, jednak w takich meczach będzie decydować dyspozycja dnia każdego zawodnika z osobna, nie tylko w ataku. Samozwańczy Królowie Europy (Reyes de Europa) zdecydowanie lepiej wyglądają na papierze, a zebrane doświadczenie z ostatnich lat w wielu ważnych meczach jest, w mojej opinii, najcenniejszą „umiejętnością”. Dlatego w wielkim partidazo typuję trzeci z rzędu tytuł mistrza Europy dla Los Blancos!

Typ Kamila: wygrana Realu – kurs 2.22

Mateusz: Moje podsumowanie będzie trochę krótsze. Tak jak wcześniej napisałem spodziewam się otwartego starcia, w którym po raz kolejny oba zespoły nawiążą do wysokiej średniej zdobywanych bramek. Moim zdaniem btts to mały pewniaczek w tej rywalizacji, ale bukmacherzy myślą podobnie, dlatego kurs na to zdarzenie to tylko 1,40. Zgadzam się z Kamilem, że Real wygra to spotkanie i typuję wygraną Królewskich w zdarzeniu łączonym z btts’em, co daje nam przyjemny kurs 3.25.

Typ Mateusza: Wygrana Realu i obie drużyny strzelą bramkę – 3.25