Doncić nie przestaje zachwycać!

Koszykówka NBA

To już pięć zwycięstw z rzędu Dallas Mavericks, których do wygranej jak zwykle ostatnio prowadzi Luka Doncić. Słoweniec jest po prostu w wybornej formie i w zasadzie co chwila przechodzi do historii, a przy okazji wbija się już na dobre do ścisłego topu najlepszych zawodników w NBA. W głowie nadal ma jednak tylko jedno: awans do fazy play-off.

Dawno w NBA nie był tak młodego zawodnika – Luka Doncić to rocznik 1999 – który robiłby tak dużą furorę. Zawodnik Mavericks imponuje jednak niezwykle pewną grą i już prezentuje niesamowicie wysoki poziom, a przecież on nadal ma jeszcze spore rezerwy. W niedzielę w hitowym pojedynku poprowadził Mavs do piątego zwycięstwa z rzędu, wygrywając 137-123 w Houston z tamtejszymi Rockets. Rywal był więc z wysokiej półki, ale Doncić potwierdza, że przedsezonowe zapowiedzi o awansie Dallas do fazy posezonowej wcale nie były przesadzone. Ba, w tym momencie coraz częściej możemy zastanawiać się, czy Mavs przypadkiem od razu nie będą mogli myśleć o czymś znacznie więcej niż tylko awansem. Po niedzielnym spotkaniu z bilansem jedenastu zwycięstw oraz pięciu porażek Mavs wskoczyli do czołówki konferencji zachodniej.

Po spotkaniu jak zwykle ostatnio najwięcej pochwał zebrał Doncić – całkiem zasłużenie, bo znów przeszedł do historii. Zdobył bowiem 41 punktów, zebrał sześć piłek oraz rozdał jedenaście asyst, tak więc po raz czwarty z rzędu zapisał na koncie co najmniej 30/10. W historii NBA tylko pięciu innych zawodników potrafiło zanotować tego typu serię: Russell Westbrook, Oscar Robertson, Nate Archibad oraz Michael Jordan. Słoweniec już w drugim swoim sezonie w NBA robi więc tak fantastyczne rzeczy, które stawiają go obok najlepszych graczy w historii dyscypliny. A wszystko to w wieku zaledwie 20 lat! Przy okazji Doncić dobił w niedzielę do granicy 2000 zdobytych punktów w karierze i dokonał tego szybciej niż… LeBron James!

Ale sam zainteresowany pozostaje raczej spokojny i zachowuje chłodną głowę, nie ekscytując się za bardzo cyferkami. W rozmowie z dziennikarzami podkreślał więc, że celem numer jeden nadal jest awans do fazy play-off, a sezon jeszcze długi. Zdaje sobie z tego sprawę także trener Rick Carlisle, który po spotkaniu mówił co prawda, że wygrana nad Rockets to wielka rzecz, ale nie można się tym za bardzo ekscytować. Doncić może więc liczyć na bardzo dobre wsparcie kolegów, bo to nie tylko coraz lepszy Kristaps Porzingis, ale też m.in. Tim Hardaway Jr. czy jedna z najlepszych jak na razie ławek rezerwowych w całej lidze. W drużynie jest dobra chemia, a świetnie funkcjonuje przede wszystkim atak (w tej chwili najlepszy w lidze pod względem efektywności) – Mavs zdobyli co najmniej 135 oczek w każdym z poprzednich trzech spotkań. To pierwsza taka seria w historii teksańskiej organizacji, a ostatnim zespołem NBA, który tego dokonał byli Phoenix Suns w lutym 2009 roku.

Garść innych informacji z niedzielnej nocy w NBA:

  • Los Angeles Clippers wygrali już jedenasty mecz na swoim parkiecie w tym sezonie, a do zwycięstwa tym razem wcale nie poprowadził ich Kawhi Leonard, ani także Paul George. Najlepszym graczem Clippers był Montrezl Harrell, który zapisał na konto aż 34 punkty (wyrównując rekord kariery) oraz dwanaście zbiórek. I pomyśleć, że w Los Angeles zastanawiali się, czy dać w ogóle podkoszowemu szansę, gdy ten trafił do Clippers w wymianie Chrisa Paula latem 2017 roku.
  • Bardzo dobre informacje dla fanów Boston Celtics. Jak się okazało, Kemba Walker nie doznał żadnej poważnej kontuzji (obyło się nawet bez wstrząśnienia mózgu) i jego powrót do gry jest możliwy już w poniedziałek. Szanse na to są raczej małe, jako że Celtowie chcą podejść do tematu ostrożnie, natomiast to i tak fantastyczne wiadomości, biorąc pod uwagę jak strasznie wyglądała kontuzja Walkera w starciu z Denver Nuggets.
  • Brooklyn Nets nadal muszą sobie radzić bez Kyrie’ego Irvinga, lecz pod jego nieobecność świetnie spisuje się m.in. Spencer Dinwiddie. W niedzielę rozgrywający zdobył 30 oczek w wygranym przez Nets pojedynku o Nowy Jork przeciwko Knicks.
  • Dużo gorzej bez swojego podstawowego rozgrywającego spisują się Phoenix Suns. Cały czas nieobecny jest Ricky Rubio (odczuwalna musi być też absencja Arona Baynesa), a Suns w niedzielę przegrali z Denver Nuggets. To już czwarta porażka podopiecznych Monty’ego Williamsa w ostatnich pięciu spotkaniach.