Derby Madrytu: pięć wydarzeń, które zapewnią wygraną Atletico

Pierwsze mecze półfinałowe tak naprawdę wyjaśniły obie rywalizacje. Wczoraj swoją dominację przypieczętowało Juve, wygrywając po raz drugi z AS Monaco. Czy coś może wydarzyć się w dzisiejszym starciu? Pozostaje wierzyć w Rojiblanco!

  1. Ronaldo musi stać się niewidzialny

Patrząc na wszystkie rekordy, które ostatnio udało się pobić Portugalczykowi, to będzie o to bardzo ciężko. Jeśli jednak Cristiano założy pelerynę niewidkę i partnerzy nie będą go na boisku widzieć… to może nie strzeli bramki. Ronaldo był wybierany zawodnikiem meczu w prawie 50% spotkaniach LM z jego udziałem. Pozostaje liczyć, że dzisiaj nie odpali kolejnego hat-tricka. Mówiąc zupełnie serio, to nie jest tak, że lider Realu w każdym meczu gra pierwsze skrzypce. W sezonie 16/17 zdarzyły mu się słabsze performance’y jak ten z FC Barceloną.

  1. Griezmann musi stać się widzialny

Francuz na Bernabeu zagrał wprost fatalnie. To oczywiście również zasługa zwartej defensywy Realu Madryt, ale… od Griezmanna z pewnością wszyscy wymagają więcej. Jeśli Atleti mają dzisiaj zagrozić Królewskim, to ich napastnik musi się „włączyć” i odegrać kluczową rolę. Antoine ma w La Liga nastrzelanych 16 bramek i zanotowanych siedem asyst. Z drużyny trenowanej przez Zizou tylko Ronaldo ma lepsze statystyki. W Lidze Mistrzów jest już trochę gorzej. Reprezentant Francji ma pięć goli i dwie asysty, przy statystykach Cristiano wygląda mizernie.

  1. Żeby strzelić bramkę, trzeba próbować (serio?)

Piłkarze Diego Simeone chyba zapomnieli o tym w pierwszym meczu, oddając jeden celny strzał na bramkę Keylora Navasa. Normalnie oddają około 13. uderzeń w stronę bramki swoich przeciwników, na Bernabeu próbowali tylko cztery razy. Zatem panowie Rojiblancos: nie boimy się i ładujemy na brameczkę. Najlepiej z 18. metra, bo 58% goli dla Atleti pada właśnie z tej odległości od bramki rywali.

  1. Powtórka pressingu

Wynik pierwszego meczu nie do końca oddaje intensywność tamtego spotkania. Atleti stosowało pressing już pod polem karnym Realu Madryt. Niestety Królewscy wychodzili z niego po… Królewsku. Mogliśmy odnieść wrażenie, że nawet, gdyby to drużyna futbolu amerykańskiego pressowała podopiecznych Zizou, to i tak nie daliby zabrać sobie piłki i przeszli do ataku pod pole karne przeciwników. Ekipa Simeone musi zwrócić szczególną uwagę na wywieranie presji na Keylora Navasa. Bramkarz Realu, noszący pseudonim „Pantera”, ewidentnie ma problem z grą nogami, a szczególnie wtedy, kiedy jest naciskany przez napastników przeciwnej drużyny.

  1. Wykorzystać nieobecność Carvajala

Dani Carvajal, a więc podstawowy prawy obrońca Realu, doznał niestety kontuzji w starciu na Bernabeu. W jego miejsce wystąpi Nacho albo Danilo. Pierwszy z nich nie zapewni takiej jakości w ofensywie jak Hiszpan. Drugi natomiast nie zapewni żadnej jakości. Jeśli ktoś ogląda dość regularnie poczynania Realu Madryt, to wie, że Brazylijczyk dobrze wygląda tylko na tle Granady czy innego Leganes. Danilo jest ociężały, mało skuteczny. W ogóle to nie jest nieudany transfer. Jeśli Atleti będzie atakować swoją lewą stroną – gdzie powinien zagrać Carrasco – to tamtą strefą powinna wpaść dla nich bramka.

Co tu dużo mówić? Powyższe pięć punktów to ogromna życzeniowość. Real Madryt jest w tym sezonie wielki, ale każdemu zdarzają się słabsze mecze. Pozostaje wierzyć w Rojiblancos.

Przewidywane składy:

Real Madryt: Navas, Nacho/Danilo, Varane, Ramos, Marcelo, Casemiro, Kroos, Modrić, Isco, Ronaldo i Benzema

Atletico Madryt: Oblak; Juanfran, Godín, Savić, Luís, Gabi, Koke, Saúl, Carrasco, Gameiro/Torres i Griezmann

Wysoki kursik możemy uzyskać przy obstawieniu remisu. To moim zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz. Atleti zostawi na boisku serce, Real odpowie kontratakiem i nie przegra.

Zaloguj się aby dodawać komentarze