Arek Milik i jego szybki powrót – cud czy głupota?

Arkadiusz Milik

Każdy sportowiec wie, co oznacza kontuzja zerwania więzadła krzyżowego w kolanie. Rezonans, oczekiwanie na wynik, a następnie przeczytanie opisu niczym wyroku śmierci. Kontuzje to niestety nieodłączny element sportu. Ostatnie miesiące polscy kibice piłki kopanej przyglądali się rekonwalescencji Arkadiusza Milika, który po kontuzji ACL (omawiane więzadło) wrócił do treningów bardzo szybko. 

Eliminacyjny mecz z Danią do mistrzostw świata. Arkadiusz Milik wyskakuje w powietrze i upada w niefortunny sposób, obciążając staw kolanowy. Jak się okazuje po rezonansie, na tyle, że więzadło krzyżowe przednie tego nie wytrzymuje. Wielu fanów z pewnością pamięta łzy młodego napastnika. Nie są to łzy bólu fizycznego, lecz psychicznego. Oznacza to potencjalnie 9 miesięcy przerwy od stu procentowych obciążeń. Dla 22-letniego zawodnika, notującego ostatnio progres, to dramat. Kiedy wrócę? Czy w takiej samej dyspozycji fizycznej? Czy w przyszłości już nie będzie podobnych problemów? Już teraz wiadomo, że odpowiedź na pierwsze z pytań brzmiała – jak najszybciej. Czy słusznie? Moim zdaniem zła odpowiedź na pierwsze pytanie, może prowadzić do negatywnych odpowiedzi na postawione dwa następne.

Z rekonstrukcją więzadła krzyżowego jest tak, że musi minąć trochę czasu, zanim to przeszczepione zacznie spełniać swoją rolę jak powinno. Następuje to aż po ok. 3 latach. Jednak do czynnego uprawiana sportu można wrócić już prędzej. Pewną popularną granicą w przypadku tego urazu jest okres 9 miesięcy od operacji. Jest to czas, kiedy po odpowiednio odbytej rehabilitacji można znowu dawać z siebie wszystko. Niestety, nie daje to jeszcze pewności bezpieczeństwa, lecz w tym momencie ryzyko powinno być minimalne. Dlatego tak istotny jest mięsień czworogłowy, który ma za zadanie pomagać, aby kolano miało już swoją stabilność. Jednak jak mocna i dobra rehabilitacja by nie była, pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć. Jak dobry lekarz by nie był, nie sprawi, że przeszczep w parę tygodni będzie w stanie zdrowej nogi. Jak wiemy, Arkadiusz Milik nie odczekał tak długiego okresu, jak to przeciętnie przy okazji takich urazów bywa. To nie było nawet pół roku. Są książkowe przykłady powrotów już po 6 miesiącach. Jednak znowu – jest to powiększanie ryzyka nawrócenia się kontuzji i ponownego zerwania więzadła. Cud wspaniałych włoskich lekarzy czy może ich głupota? Raczej bym to określił jako biznes, w który jest wkalkulowane ryzyko.

Niektórzy mogą stwierdzić, że są to głupoty. Operację reprezentacyjnego napastnika przeprowadził Pier Paolo Mariani. Włoski doktor jest uważany za specjalistę, który jest w stanie doprowadzać do takich „cudów” jak powrót Arka Milika już po ok. 4 miesiącach od feralnego zdarzenia. Dwa lata temu rekonstrukcje ACL przeprowadził na Lorezno Insignie. Ten wrócił do gry również ok. 4 miesiące po urazie. Można rzec – da się.

Sam miałem rekonstrukcje więzadła krzyżowego przedniego. Kiedy lekarz spytał mnie: „Wiesz czemu piłkarze wracają tak szybko do gry po zerwaniu ACL?”, moja myśl i odpowiedź brzmiała: „Ponieważ mają profesjonalną, codzienną opiekę na najwyższym poziomie”. Mogę podejrzewać, że wielu czytelników z obecną wiedzą mogłoby pomyśleć w podobny sposób. Pan Doktor tylko skontrował: „Widzisz, młody jeszcze jesteś, to nie wiesz…”. W jego opinii wszystko rozchodzi się o koszulki. Jest to biznes. Muszą jak najszybciej wrócić, oczekuje tego klub, oczekują tego kibice – konsumenci. Liczy się tylko wynik. Tacy sportowcy po 40 roku życia mają problem ze zwykłym chodzeniem. Przyznam szczerze, że rozumiałem to. Krótko mówiąc – ryzyko wkalkulowane w uprawiany zawód.

Realia na temat nieszczęsnego więzadła krzyżowego oraz sportowców okazują się okrutne. Wielu sportowców, którzy wracają przedwcześnie, zrywa więzadło ponownie w ciągu trzech lat. Co ciekawe, nie zawsze to samo. Wynika to z faktu, że druga, zdrowa noga jest często o wiele mocniej obciążana, w wyniku czego staje się bardziej narażona na uraz. Dominick Cruz (zawodnik MMA, były mistrz UFC) zrywał więzadło trzy razy. Za drugim razem zerwał to wcześniej operowane zaledwie pół roku od jego rekonstrukcji. Jak sam mówił, był to lekki, niewinny ruch – skręt kolana bez obciążeń podczas treningu. Lecz niestety tyle starczyło. Takich przykładów w zawodowym sporcie można znaleźć mnóstwo. Oczywiście nie każdy sportowiec, wracający do sportu szybciej niż po upływie 6-9 miesięcy, kończy z ponownym zerwaniem. Jednak ryzyko jest znacznie wyższe. Tak jak w przypadku papierosów. Nie każdy palacz z nałogiem przez całe życie musi mieć raka płuc. Jednak swoim postępowaniem na własne życzenie zwiększa to ryzyko.

Często o danym sportowcu, który wraca po omawianym urazie mówi się, że „to już nie ten sam zawodnik”. W dużej mierze może to wynikać z ograniczenia psychicznego lub źle przeprowadzonej rehabilitacji. W tym momencie nienajlepszy powrót do formy po urazie obserwujemy u Arka Milika. Miejmy nadzieję, że jest to chwilowe i reprezentacyjny napastnik nie będzie kolejnym przykładem na zbyt szybki powrót na boisko. W ciągu najbliższych miesięcy każdy kibic może drżeć, jeżeli ujrzy upadającego Milika trzymającego się za kolano, ponieważ najprawdopodobniej będzie mogło oznaczać to jedno. Będę mocno trzymał kciuki, aby 22-letni piłkarz wrócił do formy i nigdy więcej nie miał problemów zdrowotnych. Niestety kontuzje, to nieodłączny, negatywny element sportu.

Czy lekarze i rehabilitanci Arka Milika to cudotwórcy, którzy działają na przekór wielu specjalistom? Miejmy nadzieję. A może to ich próba „popisania” się przed światem i chwalenie najszybszym powrotem po zerwaniu więzadła krzyżowego? Oby nie. Jeszcze nie tak dawno okres powrotu po takiej kontuzji, to był rok. Teraz mówi się o 6-9 miesiącach. Może włoscy lekarze po prostu próbują jeszcze bardziej przesunąć tę „linię”. A może (i niestety najprawdopodobniej) jest to po prostu decyzja biznesowa z wkalkulowanym w nią ryzykiem.

Zaloguj się aby dodawać komentarze