Miało być NBA, jest PLK – Przemek Karnowski w Toruniu: co poszło nie tak?
Już od kilku dni krążyły słuchy, że Przemysław Karnowski może stać się graczem Polskiego Cukru Toruń. Dzisiaj TO stało się faktem – najbardziej utytułowany zawodnik w historii koszykówki akademickiej w USA został zaprezentowany jako koszykarz zespołu z rodzinnego miasta. Jak to się stało, że rok po walce w finale NCAA w Phoenix przy obecności 76 tysięcy kibiców Przemek jest tu, gdzie jest i co dalej z karierą 25-letniego środkowego?
Człowiek nie z tej ery
Są ludzie, po których widać gołym okiem, że urodzili się w czasach, w których nie powinni. Powodów i potwierdzeń tego zjawiska może być mnóstwo: wygląd, inne zachowania, zwyczaje czy po prostu zwykła odmienność. Jeśli taki trend przełożyć na koszykówkę, to Przemysław Karnowski jest tego doskonałym potwierdzeniem. Pokuszę się o tezę, że gdyby Przemek urodził się kilkanaście lat wcześniej i do NBA przychodził na początku XXI wieku, to spokojnie mógłby być podstawowym centrem klubu z najlepszej ligi świata. Biały środkowy z niezłym rzutem z półdystansu i z kozackim IQ boiskowym? Hell yeah. Takie połączenie wydaje się idealne jak na koszykówkę zdominowaną przez izolacje i granie tyłem do kosza. Niestety, jak na razie podróże w czasie nie zostały jeszcze odkryte i nic – przynajmniej obecnie – nie wskazuje, żeby to się miało zmienić. Jesteśmy w 2018 roku i koszykówka jest zupełnie inna niż jeszcze przed dziesięcioma laty. W obecnej NBA nie ma miejsca dla tego typu zawodników.
Niestety, ale wszystko wskazuje na to, że Przemek Karnowski i NBA w jednym zdaniu już niestety nie zobaczymy.
Teraz Twój podstawowy środkowy musi umieć wszystko i nie, nie jest to wyolbrzymienie. Krótki opis nowoczesnego centra:
- powyżej 2 metrów wzrostu,
- broni obręczy,
- potrafi kryć niższych i szybszych graczy,
- dobrze porusza się na nogach,
- jest zdolny do kreowania gry po koźle,
- rzuca OKEJ co najmniej z półdystansu, a najlepiej jak jest realnym zagrożeniem zza łuku,
- jest atletyczny i umie kończyć akcje spod kosza,
- trafia rzuty wolne na minimum 70% skuteczności,
- dobrze czyta gra i umie oddawać piłkę z podwojeń.
Oczywiście, nie wszystkie te aspekty muszą zostać spełnione, żeby grać w NBA, ale jeśli umiesz coś gorzej, to musisz nadrobić to w innych kwestiach. Jednak w przypadku środkowego dużo większe znaczenie ma obrona, co najlepiej pokazuje przykład choćby Jahlilla Okafora, który stylem gry bardzo przypomina Przemka. A gdzie jest trzeci numer draftu 2015? Walczy o miejsce w NBA i bardzo możliwe, że rozgrywki rozpocznie już poza ligą, grając w Chinach.
Era klasycznego centra już przeminęła i tacy gracze jak Karnowski czy Okafor na tym cierpią. Zresztą rynek środkowych jest niesamowicie spaczony i teraz dobrego podkoszowego w NBA można podpisać za naprawdę niewielkie pieniądze.
Czy to wina Przemka? Oczywiście, że nie. Ale z drugiej strony, nie można też zwalać wszystko na to, co się stało z ligą i koszykówką jako taką. Sam Karnowski „dorzucił do tego swoje trzy grosze”. Duży wpływ na to miały na pewno problemy zdrowotne 25-letniego już środkowego, bo uwierz mi, kontuzja kręgosłupa to coś, czego nie chcesz mieć, tym bardziej jako ponad 2-metrowy gigant. Tego typu uraz, ogólnie jakiekolwiek zabiegi, czy operacje na kręgosłupie w teorii mogą oznaczać koniec kariery.
Pierwsza piątka w Toruniu? Niekoniecznie
Zdrowie i chęci – to jest klucz do tego, żeby Przemek Karnowski odbudował swoją karierę. Polski Cukier Toruń wydaje się do tego idealnym miejscem i to nie tylko dlatego, że jest to rodzinne miasto Przemka. Dominik Narojczyk – to właśnie ta osoba będzie odpowiedzialna za przygotowanie fizyczne Karnowskiego. Narojczyk to trener przygotowania motorycznego zarówno Polskiego Cukru, jak i reprezentacji Polski w koszykówce mężczyzn. Jeśli ktoś ma to zrobić, to właśnie on. Bo zakładając, że Przemek będzie zdrowy (oby), to kluczem do jego potencjalnego sukcesu będzie poprawa atletyzmu. Bo nie oszukujmy się – bez tego daleko nie zajedziesz i to niezależnie, czy grasz w NBA, NCAA, ACB czy PLK.
Drużyna z Torunia będzie aspirować o medal i pozyskanie Karnowskiego wydaje się bardzo ciekawym rozwiązaniem dla obu stron. Sam klub dostaje gracza, który ma coś do udowodnienia. 25 lat to teoretycznie mało, ale Przemek już młodszy nie będzie i jeśli chce jeszcze coś znaczyć w europejskim baskecie, to ten sezon musi być dla niego przełomowy. Jemu akurat motywacji akurat nie powinno zabraknąć. Poza tym, trener Dejan Mihevc będzie miał teraz możliwość wystawienia dwóch, zupełnie innych środkowych.
Cheikh Mbodj to gracz podobny do Clinta Capeli – rolujący pod kosz, niezły defensor i atleta. Mbodj będzie wychodził w ustawieniach, których celem będzie szybsza gra. To nie jest tego typu zawodnik, który jest mistrzem w kreowaniu sobie sytuacji jeden na jeden. Karnowski, wręcz przeciwnie. Z nim na boisku gra będzie zwalniała, a torunianin będzie pełnił rolę Marca Gasola, rozgrywając piłkę ze szczytu i obsługując partrnerów podaniami. Co jak co, ale IQ boiskowego i umiejętności technicznych nie można 25-latkowi odmówić.
Pytanie, czy Przemek będzie na tyle dobry w defensywie, żeby kończyć mecze na boisku?
Na pewno duża liczba minut była jednym z wymagań Karnowskiego i jestem pewien, że włodarze Polskiego Cukru złożyli taką obietnicę. Czy wspomniana dwójka może grać razem? Wątpię, a pamiętajmy, że na pozycjach podkoszowych są jeszcze Krzysztof Sulima, Aleks Perka i Aron Cel.
Deja vu
Co ciekawe, będzie to już drugi epizod Przemka z klubem z Torunia. W sezonie 2009/10 zaledwie 16-letni chłopak biegał wówczas po parkietach II ligi. To były czasy, kiedy wszystko było prostsze, a Karnowski był ulubieńcem toruńskiej publiczności, bo był miejscowy. Był to ktoś, z kim można było się łatwo utożsamiać i trzymać za niego kciuki, znając jego charakter, otwartość i charyzmę. To samo wydarzyło się w Spokane, gdzie Shem był uwielbiany przez kibiców, a jego broda stała się cechą rozpoznawalną. Rekord w liczbie zwycięstw w historii NCAA i występ w finale był tylko zwieńczeniem kariery na parkietach akademickich. Ale to nie jedyny „sukces” wywieziony z USA, bo Karnowski po ze Spokane wrócił z dyplomem ukończenia studiów. Sam zawodnik, jak i jego rodzice podkreślali często, że to był jeden z kluczowych aspektów amerykańskiej przygody 25-latka. Tego akurat nikt mu nie zabierze.
Co dalej z przyszłością Przemka Karnowskiego?
6 lat po ogłoszeniu dołączenia do Gonzagi Bulldogs Przemek wraca do Torunia. Czy taki był plan? Na pewno nie. Planem było przyjście do NBA i nikt tego nawet nie ukrywał. Czy w tej chwili NBA to realna perspektywa? Wydaje się, że nie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Karnowski miał owocną i długą karierę, grając w którymś z europejskich klubów. Tak, ale to się nie wydarzy tak po prostu i torunianin będzie musiał włożyć dużo pracy, szczególnie w kwestii przygotowania motorycznego. To, że jesteś wysoki masz nazwisko, już nic nie znaczy. Karnowski na wszystko będzie musiał zapracować (i to jest słowo klucz) od nowa.
To się samo nie wygra – albo wóz, albo przewóz. Wszystko w Twoich rękach, nogach, głowie i kręgosłupie, Przemek. Trzymamy za Ciebie kciuki.