Wreszcie ktoś zatrzymał Los Angeles Lakers!

Staples Center

Niespodzianka w Staples Center: Los Angeles Lakers ulegli w niedzielę Dallas Mavericks w jednym z najbardziej wyczekiwanych pojedynków ostatnich dni w NBA. Na przeciwko siebie stanęli bowiem m.in. LeBron James oraz Luka Doncić, przed którym stało bardzo trudne wyzwanie – wszak Lakers do meczu przystąpili z serią dziesięciu kolejnych zwycięstw. Słoweniec tę passę jednak powstrzymał.

To dopiero trzecia porażka Lakers w tym sezonie – Mavs dołączyli tym samym do Los Angeles Clippers oraz Toronto Raptors i są to jedyne jak na razie w trwającym sezonie zespoły, które ograły drużynę z Miasta Aniołów. Niedziela to wyraźnie nie był po prostu dzień dla Lakers, którzy szczególnie w trzeciej kwarcie zaliczyli słaby okres gry i dali rywalowi odskoczyć na kilkanaście punktów. Brylował jak zwykle Luka Doncić, który w drugiej połowie zdobył 21 ze swoich 27 punktów. To także słoweński zawodnik w znakomitym stylu postawił kropkę nad “i”, kiedy w czwartej kwarcie trafił step-back trójkę ponad bezradnym LeBronem Jamesem. Mavs ostatecznie wygrali 114-100, tak więc nie było tym razem emocji, jakie obie drużyny zaserwowały nam na początku listopada, gdy do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.

Mecz ten jest bardzo ważny dla Mavericks, gdyż pokazuje, że są oni w stanie walczyć jak równy z równym nawet z najlepszymi zespołami w lidze. Świetnie spisał się Doncić (zabrakło mu jednej zbiórki, by zanotować kolejne w tym sezonie triple-double), który przed rokiem mocno denerwował się grą w Staples Center przeciwko jednemu ze swoich ulubionych koszykarzy, lecz tym razem nie musiał już czuć żadnych kompleksów w starciu z Jamesem. Z kolei dla Lakers taka porażka to trochę zejście na ziemię po najdłuższej od dziesięciu lat serii zwycięstw. Nie podcina on jednak im w żaden sposób skrzydeł, jako że już po spotkaniu dało się słyszeć, że to “tylko jeden mecz”, a jak mówił Anthony Davis drużyna z Miasta Aniołów ma taki cel, by nie przegrać w tym sezonie dwóch meczów z rzędu. W listopadzie Lakers wygrali czternaście z piętnastu meczów, ale w grudniu szykuje się nieco cięższy terminarz, który podpowie jaki jest rzeczywisty potencjał drużyny Franka Vogela.

Garść innych informacji z niedzielnej nocy w NBA:

  • Kolejny bardzo dobry występ Spencera Dinwiddie’ego (29 punktów), który jednak tym razem nie uchronił Brooklyn Nets od porażki. Zbliża się tymczasem powrót Kyrie’ego Irvinga, bez którego Nets radzili sobie całkiem nieźle. Najbardziej ucierpieć może na tym właśnie Dinwiddie, gdyż to on pod nieobecność Irvinga przejął stery i wywiązywał się ze swojej roli znakomicie.
  • Boston Celtics po raz trzeci w tym sezonie ograli New York Knicks, po raz drugi wygrywając w Madison Square Garden. Do zwycięstwa poprowadził ich duet Jayson Tatum Jaylen Brown: dwójka młodych bostońskich skrzydłowych zdobyła odpowiednio 30 oraz 28 punktów. Jest też zła informacja dla fanów Celtics: poobijany ostatnio Marcus Smart, który już wcześniej zmagał się z różnymi mikrourazami, doznał kolejnej kontuzji i najprawdopodobniej czeka go kilka meczów absencji. Dobra wiadomość dla Celtów jest taka, że w tym tygodniu zespół rozegra tylko dwa spotkania.
  • Kolejne efektowne zwycięstwo Toronto Raptors, którzy pozostają niepokonani u siebie – na swoim parkiecie wygrali wszystkie dziewięć meczów tego sezonu. W niedzielę łatwo rozprawili się z Utah Jazz, ogrywając rywala 130-110. Warto podkreślić, że kanadyjski zespół już po ledwie 24 minutach gry prowadził 77-37! Najlepszym strzelcem Raptors był rewelacyjnie grający w tym sezonie Pascal Siakam, który zdobył 35 oczek.
  • Aż 150 punktów zdobyli w niedzielę zawodnicy Los Angeles Clippers! To była prawdziwa demolka jednego z najgorszych bloków defensywnych w całej lidze, czyli obrony Washington Wizards. Do wyrównania rekordu klubu zabrakło niewiele, bo ledwie dwóch punktów (152 oczka przeciwko Toronto Raptors w 1998 roku). Kawhi Leonard zdobył 34 punkty, a Paul George o trzy oczka mniej – po meczu Clippers podkreślali jednak, że zawodnicy wciąż uczą się grać ze sobą i zespół z Miasta Aniołów może być jeszcze lepszy…