UFC Singapur: Leon Edwards i Petr Yan – musimy znać te nazwiska?

Leon Edwards

Już w sobotę, tym razem o dogodnej godzinie, 14:00 rozpocznie się karta główna najbliższej gali UFC, która odbędzie się w Singapurze. W starciu wieczoru dobrze znany weteran, Donald Kowboj Cerrone zmierzy się z Leonem Edwardsem, który tym starciem może pokazać swój potencjał. W artykule skupię się też na Peterze Yanie, dla którego będzie to debiut w UFC. Rosjanin wystąpi w ostatnim starciu przed kartą główną – warto zapamiętać jego nazwisko!

Nie byłem w stanie znaleźć na tę galę kursów i stworzyć kuponu, który pozwoliłby się chociaż podwoić, więc nie proponuje żadnego konkretnego zakładu. Będąc już przy obstawianiu, polecam zajrzeć do działu, gdzie znajdziecie typy na mundial – koledzy wykonują dobrą robotę z analizami. Za dwa tygodnie dwie gale UFC, w tym oczekiwane UFC 226 z walką wieczoru Daniel Cormier kontra Stipe Miocic – wtedy już będę miał konkretne propozycje typów do grania!

Gramy w LV BET – sprawdź najwyższe kursy i bonusy!
KOD PROMOCYJNY: 1500PLN

Donald “Kowboj Cerrone – Leon Edwards

Zanim przejdziemy do Leona Edwardsa skupię się na 35-letnim Donaldzie Cerrone. Kowboj ostatnio wrócił na ścieżkę wygranych pokonują w lutym Yancy Medeirosa. Przed tym bojem zanotował trzy porażki z rzędu i wielu wróżyło Amerykaninowi regres i zbliżanie się do emerytury. Nie będę ukrywał, że ja też. W końcu jeszcze nie tak dawno Cerrone walczył o tytuł wagi lekkiej i miał passę czterech wygranych w dywizji półśredniej. Uważam, że trudno ocenić, w którą stronę idzie Kowboj – chociaż pewnie jak zawsze po prostu po niezłą walkę i dobrze spędzony czas. Podejrzewam, że nie ma już motywacji, aby zdobyć pas. Jednak uwielbia walczyć i pewnie nadal to będzie robił przez lata. Nie ważne na jakim poziomie.

Dlaczego trudno ocenić stronę, w którą zmierza kariera Donalda Cerrone’a? Gdy przyjrzymy się bliżej jego trzem porażkom, to głupio byłoby od razu stwierdzić, że Kowboj się skończył. Przeanalizujmy to. Amerykanin został znokautowany przez Jorge Masvidala, czyli dziewiątego zawodnika wagi półśredniej, który jest kolokwialnie ujmując, kozackim stójkowiczem. Następie Cerrone przegrał przez decyzję z byłym mistrzem, zawsze groźnym Robbie Lawlerem, który nadal okupuje piątą pozycję w rankingu. No i ostatnie niepowodzenie to druzgocąca porażka w Gdańsku z Darrenem Tillem, który jest wielkim zawodnikiem jak na kategorię do 77 kilogramów i obecnie po kontrowersyjnej wygranej z Thompsonem jest notowany na drugiej lokacie wagi półśredniej. Gdy Kowboj mierzył się z Yancy Medeirosem, kariery obu zawodników szły w inne strony. Jednak Hawajczyk mimo, że jest twardym i elektryzującym zawodnikiem do oglądania, to jednak nie może przebić się do czołowej piętnastki swojej dywizji, czyli poziomu o który nawet nie podejrzewamy Donalda Cerrone’a nawet podczas jego słabej passy.

No to w końcu możemy przejść do Leona Edwardsa i zadać  sobie pytanie, czy warto zapamiętać to nazwisko? Pierwszy raz o Angliku usłyszałem w kwietniu 2015 roku, kiedy miałem przyjemność być na trybunach UFC w Krakowie. Pierwsze wrażenie zostawił bardzo dobre, ponieważ znokautował Setha Baczyńskiego w zaledwie osiem sekund. Dzięki Leon, bo chciałem coś zjeść przed kartą główną nie omijając żadnej walki – udało się.

Naturalnie od tego momentu zacząłem śledzić karierę Anglika i za każdym razem widziałem, że drzemie w nim potencjał, a co ważniejsze – robi postęp z walki na walkę. Z jednej strony nie ma się co dziwić, ponieważ ma dopiero 26 lat. Jednak jego progres jeszcze się nie zakończył, więc zakładam, że w starciu w Singapurze zobaczymy jeszcze lepszą wersję Leona Edwardsa. Oczywiście jego wygrane walki w UFC nie były nieskazitelne, ale można mu to wybaczyć ze względu na wspomniany młody wiek, a poza tym trzeba skądś wyciągać wnioski. Od czasu wspomnianej wygranej w Krakowie Rocky, jak brzmi przydomek Anglika, zanotował bilans 7-1. Przy czym porażka to starcie z Kamaru Usmanem, czyli jednym z najgroźniejszych zawodników w dywizji, z którym… większość boi się walczyć. Pewien poziom zapasów jest dla dużej części nie do przejścia. Jednak nie o Usmanie ten tekst. Leon Edwards zanotował w UFC jeszcze jedną porażkę, w swoim debiucie. Jednak mając 22 lata i pierwsze wydarzenie w karierze na dużej scenie – znowu można wybaczyć…. No i tym bardziej, że jego rywal Claudio Henrique Da Silva od dziesięciu lat jest niepokonany notując aktualnie 12 zwycięstw z rzędu. Zastanawiasz się – dlaczego więc o tym Brazylijczyku nie słyszałeś? Niedługo może też będzie trzeba zapamiętać jego nazwisko albo bardziej przydomek – Hanibal. Po prostu od 2014 roku, od starcia z Leonem Edwardsem walczył tylko raz – miesiąc temu poddając rywala w pierwszej rundzie.

Uważam, że Rocky wygra tę walkę. Jak wspomniałem, robi progres z pojedynku na pojedynek. Z pewnością nie pójdzie tak w bójkę jak ostatnio zrobił to Yancy Medeiros. Leon Edwards jest inteligentnym fighterem i podejrzewam, że będzie mieszał swoją stójkę z zapasami. Ta wygrana powinna zdefiniować Anglika. Czy musimy zapamiętać jego nazwisko? Jak najbardziej. Chociaż w najsilniejszej dywizji półśredniej trudno mu będzie przebić się do czołówki, ale warto go dalej obserwować, bo może zadomowić się w TOP15 na wiele lat. Bukmacherzy również uważają Edwardsa za faworyta i wystawili kurs na jego wygraną na poziomie 1,45.

Petr Yan – Teruto Ishihara

To jeszcze na zakończenie krótko o Petr Yanie. Rosjanin ma 25 lat i był  w mojej opinii jednym z najlepszych zawodników ACB. Lubię oglądać czeczeńską organizację, ponieważ znajduje się w niej wiele talentu. Jedną z gal, którą miałem okazję śledzić okrasiło mistrzowskie starcie Petr Yana z Magomedem Magomedovem. Był to już ich drugi pojedynek i trzeba zaznaczyć, że były rywal debiutanta UFC to także niezły kozak i przegrał przez ostatnie siedem lat tylko raz – z Petr Yanem. Obaj fighterzy mierzyli się ze sobą dwa razy zwyciężając po jednej walce po 5-rundowym, niezłym boju. Petr Yan jest wszechstronnym zawodnikiem, a szczególnie podoba mi się jego stójka. W końcu reprezentuje jeden z popularniejszych tajskich klubów,  Tiger Muay Thai. Jeszcze przed podpisaniem kontraktu z UFC znokautował w trzeciej rundzie w obronie pasa Matheusa Mattosa, który przegrał w karierze tylko raz, właśnie z Yanem.

Uważam, że jak najbardziej trzeba znać imię i nazwisko Petra Yana. Z resztą tak jak każdego rosyjskiego zawodnika z ACB podpisującego kontrakt z UFC. Bo mam nadzieję, że wiecie już kto to Zabit Magomedsharipov? Jak nie, to musicie nadrobić. Petr Yan zmierzy się z Teruto Ishiharą, który przyciągnął uwagę odbiorców swoim stylem życia i osobowością. Jednak w UFC na ostatnie cztery walki przegrał trzy, więc jest to jak najbardziej starcie do wygrania przez Petra Yana, co także widzą bukmacherzy wystawiając na niego kurs na poziomie zaledwie 1,18…