Tottenham uratował sezon Premier League? Sprawa mistrzostwa wciąż otwarta! Gramy o 211 PLN!
Oczy zdecydowanej większości kibiców będą dziś skierowane na Wanda Metropolitano i Estádio da Luz, gdzie odbędą się spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów. Nie oznacza to jednak, że zabraknie emocji na krajowych podwórkach – zespoły z Premier League rozegrają dziś 3 zaległe mecze, w których dziać się może naprawdę sporo! W tekście poniżej zajrzymy na Anfield, gdzie Liverpool zagra z Leeds i postara się zbliżyć do Manchesteru City. Omówimy sobie także starcie Burnley z Tottenhamem. Zapraszam do lektury.
Liverpool – Leeds United
Niedzielne zwycięstwo Tottenhamu nad Manchesterem City chyba w takim samym stopniu ucieszyło kibiców Spurs, jak i fanów ekipy z Anfield. Strata punktów lidera z Etihad Stadium oznacza, że jeśli Liverpool wygra środowe starcie z Leeds, to zbliży się do piłkarzy Pepa Guardioli na dystans jedynie 3 punktów. Wszystko wskazuje na to, że tak się właśnie stanie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że kadra The Reds jest najsilniejsza od dobrych kilkunastu lat, co doskonale pokazał niedawny mecz z Norwich. Niemiecki szkoleniowiec dał odpocząć kilku podstawowym piłkarzom, a w ich miejsce desygnował do gry chociażby Joe Gomeza, Tsimikasa, czy Keitę. Ten pierwszy przed tygodniem nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych, a w sobotę zagrał bardzo przyzwoite zawody, które ostatecznie zakończyły się tryumfem gospodarzy 3:1.
To wszystko doskonale świadczy o sile Liverpoolu, którą widać również w samych wynikach. The Reds wygrali 8 poprzednich starć, a trzeba pamiętać, że długo musieli sobie radzić bez Salaha i Mane. Na obecny moment niedostępni są z kolei Firmino i Jota, lecz znakomite wejście do zespołu Luisa Diaza sprawia, że Klopp nie będzie miał dylematu z wystawieniem trójki napastników na omawiane zawody. Uważam jednak, że przy korzystnym wyniku menadżer Liverpoolu oszczędzi poniektórych piłkarzy. W weekend zespół z Merseyside mierzyć się będzie bowiem z Chelsea w finale EFL Cup – można więc wziąć za pewnik, że przy bezpiecznym prowadzeniu, gospodarze zwolnią tempo i nie będą szukać kolejnych trafień za wszelką cenę.
Z drugiej jednak strony defensywa Leeds jest katastrofalna i dopuściła do straty 50 bramek w bieżącej kampanii Premier League. Tylko beniaminek z Norwich jest pod tym względem gorszy. W poprzedniej kolejce Pawie mierzyły siły z Manchesterem United – derby były niezwykle zacięte i emocjonujące, lecz finalnie to Ronaldo i spółka okazali się lepsi i wygrali 4:2. Dla Leeds był to czwarty, kolejny mecz bez zwycięstwa i coraz więcej wskazuje na to, że Marcelo Bielsa po zakończeniu kampanii przestanie pełnić funkcję trenera zespołu. Pawie względem poprzedniej kampanii zaliczyły spory zjazd i są gorsze niemalże w każdej statystyce. Do niedawna, największym atutem zespołu z Elland Road był nieustanny pressing i mnóstwo sprintów – w bieżących rozgrywkach Leeds wygląda w tym aspekcie gry znacznie gorzej i trudno przypuszczać, by miało się to zmienić podczas konfrontacji z fantastycznym Liverpoolem.
Statystyki:
- Liverpool zajmuje 2. miejsce w Premier League, ma na koncie 57 punktów.
- The Reds wygrali 8 poprzednich spotkań.
- Piłkarze Kloppa w 4 minionych meczach stracili 1 gola.
- W 5 poprzednich potyczkach na Anfield miał miejsce under 4,5 bramek.
- Leeds plasuje się na 15. pozycji w lidze, ma w dorobku 23 oczka.
- Zespół Mateusza Klicha nie wygrał od 4 starć (1 remis i 3 porażki).
- Pawie przegrały 4 z 6 ubiegłych meczów w delegacji.
- Wrześniowa potyczka tych ekip zakończyła się wygraną Liverpoolu 3:0.
Podsumowanie:
Chociaż wiele osób spodziewa się masy bramek i mnóstwa emocji na Anfield, to ja idę niejako na przekór tym przewidywaniom. Jurgen Klopp doskonale zdaje sobie sprawę z natłoku spotkań i nie wierzę, by dał zagrać pełne 90 minut swoim największym gwiazdom – tym bardziej, że na horyzoncie jest finał Carabo Cup przeciwko Chelsea. The Reds są doświadczonym zespołem i spodziewam się, że przy bezpiecznym prowadzeniu gospodarze nieco zwolnią tempo gry. Warto podkreślić, że ostatnimi czasy doskonałe występy notują defensorzy Liverpoolu, którzy dopuścili do straty 1 gola w 4 poprzednich starciach. Podsumowując, gram zwycięstwo The Reds i under 4,5 goli!
Burnley – Tottenham
Przenosimy się na Turf Moor, by rzucić okiem na rywalizację dwóch, kompletnie różnych zespołów. Jeszcze kilka tygodni temu wielu obserwatorów i fanów Premier League było przekonanych, a często ucieszonych, że po 6 latach zespół Burnley w końcu spadnie z angielskiej ekstraklasy. Dość niespodziewanie The Clarets zaczęli grać znacznie pewniej i skuteczniej w obronie, a także odebrało punkty Manchesterowi United, czy Arsenalowi. Prawdziwy szok przyniosła jednak ostatnia kolejka – armia Seana Dyche’a wygrała na wyjeździe z Brightonem…i to aż 3:0! Fantastycznym wzmocnieniem okazuje się Wout Weghorst, który doskonale zajął miejsce Chrisa Wooda. Burnley jest szczególnie groźne na swoim terenie – The Clarets w tej kampanii przegrali tylko 3 domowe spotkania i byli w stanie odebrać punkty naprawdę solidnym firmom. Oczywiście styl gry tego zespołu jest wszystkim dobrze znany. Stałe fragmenty, faule i kontry – oto wizytówka wracającego do gry o utrzymanie Burnley.
Zupełnie inną filozofię futbolu wyznaje Antonio Conte. Zespół włoskiego menadżera przed trzema dniami sprawił nie lada sensację i wywiózł z Etihad Stadium komplet punktów. Co ciekawe, Spurs wcale nie byli gorszym zespołem i stworzyli sobie sporo znakomitych okazji pod bramką Edersona. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną Kogutów 3:2, a Harry Kane nie mógł przypomnieć o sobie w lepszym momencie. Zaryzykuję stwierdzenie, że Tottenhamowi bardziej pasują mecze, takie jak z Manchesterem City. Koguty lubią grać szybką, otwartą piłkę, zaś ekipa Burnley z pewnością na to nie pozwoli. Goście będą zmuszeni do konstruowania ataków pozycyjnych, co nie zawsze jest ich mocną stroną. Wystarczy spojrzeć na niedawne spotkanie z Wolves – wówczas Tottenham miał 59% posiadania piłki i stworzył sobie kilka niezłych sytuacji, lecz finalnie przegrał 0:2. Jak będzie tym razem?
Statystyki:
- Burnley zajmuje 19. miejsce w lidze, ma na koncie 17 punktów.
- The Clarets zdobyli 6 oczek w 5 ostatnich kolejkach (1 wygrana, 3 remisy i 1 porażka).
- Podopieczni Seana Dyche’a wykonują średnio 4,14 rożnych na 90 minut.
- Burnley wykonało minimum 4 kornery w 5 z 6 poprzednich spotkań.
- Tottenham plasuje się na 8. pozycji w Premier League, dotychczas zdobył 39 punktów.
- Koguty w ostatniej kolejce pokonały Manchester City 3:2.
- Harry Kane i spółka wygrali 5 z 11 wyjazdowych potyczek ligowych.
- Tottenham pozwala rywalom na wykonanie 5,17 rogów na spotkanie.
Podsumowanie:
Uważam, że omawiane spotkanie będzie bardzo ważnym, ale i trudnym sprawdzianem dla ekipy Antonio Conte. Burnley odzyskało formę i sprawiło mnóstwo problemów Liverpoolowi, Manchesterowi United i Arsenalowi – w każdym z tych meczów The Clarets mieli swoje okazje do strzelenia gola i potrafili zaskoczyć rywali po stałym fragmencie gry. Na swoim terenie podopieczni Seana Dyche’a wykonują sporo kornerów, o czym pisałem wyżej. Sądzę, że podobnie będzie dziś i na mój środowy kupon dorzucam typ na minimum 4 kornery gospodarzy!
fot. Pressfocus
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze