Rafał Wilk: Przejeżdżam dwiema rękami tyle, ile inni ludzie samochodami. [WYWIAD]

Rafał WIlk

Rafał Wilk jest 42-letnim trzykrotnym mistrzem paraolimpijskim w handbike’u oraz byłym żużlowcem. Swoje najważniejsze złota zdobywał w 2012 roku w Londynie oraz w 2016 roku w Rio De Janeiro. Większość kariery motorowej występował w klubie, w którym zaczynał – Stali Rzeszów. Trzeciego maja 2006 roku podczas zawodów ligowych uczestniczył w wypadku w wyniku którego stracił władzę w nogach. Rozpoczął nowe życie próbując swoich sił jako trener żużlowy oraz na nartach mono ski. Największą pasję odnalazł w kolarstwie na rowerze z napędem ręcznym. Dzisiaj jest w światowej czołówce tej dyscypliny i zdobywa medale na Mistrzostwach Świata. Jego osoba i historia jest motywacją dla wielu ludzi.

Damian Maniecki: Przez ostatnie lata jest Pan bardziej znany ze swoich sukcesów sportowych w handbike’u. W jakim stopniu dzisiaj w Pana życiu rolę nadal odgrywają motory żużlowe?

Rafał Wilk: W moim życiu generalnie na dzień dzisiejszy motory żużlowe nie odgrywają żadnej roli, bo trzeba było przewartościować życie i z dnia na dzień straciłem kontakt z żużlem. Mam swoje starty, mam już swoje życie. Żużel śledzę, ale bardzo rzadko, gdzieś w telewizji. Na stadionie bywam jeszcze rzadziej. Minęło już trochę lat odkąd skończyłem wyścigi na żużlu. No i tak to wygląda – nowe życie.

Czy po odniesionej kontuzji, od razu był Pan pewny, że będzie związany dalej ze sportem?

Nie wyobrażałem sobie życia bez sportu. Moje życie było generalnie cały czas oparte o sport – był żużel, był rower, były narty. Pierwszą rzeczą którą zacząłem robić po wypadku to były narty. Właściwie pół roku po wypadku zacząłem jeździć na nartach. Dalej można. Ja nadal nie widzę życia bez sportu. Po prostu takie było moje życie od małego, że nie potrafię siedzieć i nic nie robić. Jakbym miał, przykładowo, leżeć przez tydzień na plaży, to pewnie bym zwariował.

Przed Paraolimpiadami rozpoczął Pan pracę jako trener żużlowy. Jak się Pan czuł na tej funkcji?

Ja powiem szczerze – nie żałuję, że byłem trenerem. Niecały rok po wypadku, od lutego 2007 roku byłem trenerem w Rzeszowie. Wydawało się, że życie się nie zmieniło, tylko moja rola się zmieniła z zawodnika na trenera. Widocznie to nie było mi pisane i skończyłem moją przygodę jako trener żużla. Nigdy nie mówię nigdy, że gdzieś może nie wrócę, bo ciężko powiedzieć.

Pamięta Pan moment, w którym powiedział sobie, że stawia sobie za cel mistrzostwo na Paraolimpiadzie?

Na początku to ciężko mi było złapać czołówkę światową. Widziałem jaka dzieli mnie różnica. Potem myślałem po prostu o tym, żeby pojechać na Igrzyska. Nie myślałem o medalu. Zakwalifikować się na Igrzyska i pojechać, a dopiero później mogłem jakoś z czasem realnie myśleć o wynikach, które osiągałem w roku olimpijskim. Wtedy mogłem myśleć, że pojadę walczyć o medale i to tak realnie.

Można rzec, że jest Pan jednym z najbardziej znanych polskich medalistów paraolimpijskich. Czuje się Pan jako osoba, która może być motywacją dla innych ludzi niepełnosprawnych?

Czy ja jestem… że tak powiem są i osoby które mają i więcej medali niż ja, tylko byli w takich czasach jakich byli dużo wcześniejszych. Teraz się o tym inaczej mówi. Jest Internet, jest dużo łatwiejszy dostęp do tego wszystkiego. Jeżeli kogoś zmotywuje moja osoba, to co się wydarzyło w moim życiu, że jest tak, że… życie się nie kończy. Można zacząć od nowa. Także jak najbardziej mnie to cieszy. Choćby jednego człowieka zmotywowała moja osoba, moja postawa, to już się z tego cieszę.

Jak wyglądają Pana przygotowania do zawodów w handbike’u i ile czasu trzeba poświęcić, by osiągnąć taki sukces?

Generalnie medali nigdzie nie rozdają. Nawet jak maraton przebiegniemy, to dopiero dostajemy medal, przed startem nie dostajemy. Nikt za zasługi też nam nie daje medali, teraz czy wcześniej, tylko trzeba na to ciężko pracować. To są tysiące kilometrów. Podejrzewam, że przejechałem czterokrotnie ziemię dookoła. Ponad 17 tysięcy kilometrów w tamtym roku zrobiłem, a rok rocznie to jest powyżej 15 tysięcy kilometrów. Tyle, co ludzie samochodami przejeżdżają, to można powiedzieć ja robię dwiema rękami.

W marcu postawił Pan swoje pierwsze kroki po jedenastu latach. Jak wygląda dalsza perspektywa Pana rehabilitacji i możliwości chodzenia?

Moja rehabilitacja można powiedzieć jest w tym samym miejscu, w którym była siedem lat temu. Jest to tylko wyłącznie rower na dzień dzisiejszy. Odkąd dotknąłem ten rower, to mogę powiedzieć, że on mnie nakręca, a ja kręcę jego. Tak wygląda moja rehabilitacja. Nie ma czasu na taką rehabilitację jak to było zaraz po wypadku, bo niestety trzeba było trochę to wszystko poprzestawiać w swoim życiu. Egzoszkielet, który używałem, i dzięki któremu stanąłem jest nawet wspaniałą sprawą do rehabilitacji. Wiemy, że medycyna idzie do przodu. Kto wie czy za pięć lat może nawet nie taki przypadek jak mój czy nie mój, bo takich osób jak ja jest miliony na świecie, to nie będzie żaden problem, bo będzie przeszczep komórek macierzystych albo będzie możliwość regeneracji tego rdzenia. To wszystko dąży do tego, żeby był właśnie jak najmniejszy uszczerbek na moim zdrowiu. Stawy pracują, stawanie do pozycji pionowej, nie tylko leżącej czy siedzącej. Większość czasu pewnie spędzam na siedząco. Także coś fajnego, będziemy robić zbiórkę na taki egzoszkielet. Wierzę w to, że się uda uzbierać pieniądze i będę mógł tego używać na co dzień. Oprócz tego też ktoś będzie mógł sobie wziąć egzoszkielet i spróbować z nim pochodzić.

Tydzień temu Tomasz Gollob miał wypadek na motocrossie, który okazał się fatalny w skutkach. Gdyby Pan mógł coś powiedzieć osobie, która doznała kontuzji wpływającej na codzienne funkcjonowanie, jakie słowa by Pan skierował?

Porady ciężko kierować zaraz po wypadku. Wiadomo jaka jest sytuacja. Generalnie nowa rzeczywistość dla wszystkich z jego otoczenia i przede wszystkim dla niego. Wiadomo, że jest to ciężka sytuacja, bo pewnie nikt nawet w najczarniejszych scenariuszach nie zakładał, że coś takiego się stanie. No i teraz jak najszybsza akceptacja tego co jest, bo to też nie jest łatwe. To też nie będzie łatwe na początku. Zaakceptować sytuację i życie dalej się toczy. Można żyć normalnie.

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze