Playoffy w NBA: czy Żary zatrzymają rozgrzanych 76ers? Walczymy o 315 PLN!
Szalony weekend w NBA już za nami. Ale było – można powiedzieć, bo początek playoffów był świetny i praktycznie w każdym z ośmiu meczów nie brakowało emocji i koszykówki na wysokich poziomie. Na wyróżnienie zasługuje szczególnie starcie pomiędzy Boston Celtics a Milwaukee Bucks. Wow, co za końcówka! To był dopiero prolog tego, co się będzie działo, bo czekają nas jeszcze 2 miesiące z NBA. Dzisiaj zostaną rozegrane dwa spotkania, a ja przygotowałem dla Was kupon złożony z dwóch zdarzeń. Co gramy? O tym przeczytacie w poniższej analizie. Zapraszam do lektury.
Jak na razie playoffy kontra Igor 2:0. Minionej nocy nie udało nam się trafić żadnego z dwóch typów, chociaż w obu przypadkach błąd był stosunkowo niewielki. Nie załamujemy się, gramy dalej i walczymy o powrót na zwycięski szlak.
Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna
Kupon został stworzony na podstawie oferty bukmachera Fortuna.
Skorzystaj z najlepszych kursów na rynku.
Zdarzenie: Philadelphia 76ers – Miami Heat: podwójna szansa
Typ: Miami Heat 2-2
Kurs: 2.24
Pierwszy mecz w tej serii pomiędzy trzecią a szóstą ekipą w Konferencji Wschodniej stał pod znakiem deszczu trójek ze strony gospodarzy. 76ers zanotowali swój rekord playoffów, trafiając aż 18 celnych rzutów za trzy przy skuteczności 64%. To są mecze, których nie możesz przegrać. Trójka białych strzelców (JJ Redick, Marco Belinelli i Ersan Ilyasova) wyglądała na bogów koszykówki (złożyli się na 15 celnych trójek z 23 oddanych, kosmos), a Belinelli i Ilyasova jak dwóch najlepszych graczy w historii, którzy dołączyli do zespołu z puli wykupionych zawodników. Podopieczni Bretta Browna kompletnie zdominowali drugą połowę i wygrali ją aż 74-43. Heat nie mieli nic do powiedzenia. Po gospodarzach nie było po nich widać żadnego zdenerwowania. Ten pojedynek pokazał tylko potencjał tej drużyny. A pamiętajmy, że zrobili to bez swojego najlepszego gracza, czyli Joela Embiida.
To co, 76ers nie przegrają już ani razu i skończy się 4-0?
Nie tak szybko.
Miami Heat to nie jest pierwszy lepszy zespół. Może i mecz otwarcia im się nie udał, ale Żary pokazały, że mogą zagrozić Szóstkom w tej serii. Przykład? Pierwsza kwarta (ta, w której zawsze dominują 76ers) padła łupem gości. Co więcej, do połowy to oni prowadzili, mając 4 punkty przewagi. Niby niewiele, jednak chodzi o sam fakt. Druga połowa stała pod znakiem trójek gospodarzy.
Właśnie, trójki.
To niemożliwe, żeby utrzymać taką skuteczność. Nie przeciwko Heat. Nie przeciwko Ericowi Spoelstrze. Nie w NBA. To po prostu się nie wydarzy. Spoelstra jest zbyt cwanym trenerem, żeby dać się ograć drugi raz w ten sposób. Ale wiele będzie zależało też od postawy samych graczy. Żary mają szeroką rotację, lecz dużą rolę w sukcesie odgrywa naturalnie ich pierwsza piąta, która w pierwszym starciu kompletnie zawiodła. Starterzy trafili ledwie 32.5% (13 celnych na 40 oddanych) rzutów z gry, co przy ofensywnych fajerwerkach ze strony 76ers wyglądało blado. Jedynym jasnym punktem w barwach gości był Kelly Olynyk, pozyskany przed tym sezonem z Miami Heat. Olynyk zdobył 26 punktów, trafiając 9 z 13 rzutów z gry, w tym 4 z 5 prób zza łuku. Moim zdaniem to Kanadyjczyk jest kluczem do sukcesu Heat w tej serii i zwłaszcza wtedy, kiedy nie Embiid nie jest zdolny do gry (w meczu nr 2 na pewno nie zagra).
Olynyk jest rezerwowym. Patrzysz na niego i widzisz gościa, który siedzi z gitarą na polu, słucha country i popija whisky w swojej flanelowej koszuli. Nic bardziej mylnego. Kanadyjczyk to jeden z najbardziej wszechstronnych podkoszowych w NBA. Gdyby był nieco lepszym obrońcą, to z pewnością wychodziłbym jako podstawowy center, a tak to pełni rolę Jokera z ławki. W tym momencie taki Joker jest w Heat szczególnie potrzebny.
Startującym podkoszowym w Miami jest Hassan Whiteside, czyli oldschoolowy gracz. To ten, który lubi masować się tyłem do kosza i jego królestwo jest blisko obręczy. San to idealny match-up na Embiida ze względu na swoje warunki fizycznie. Ale jest też druga strona medalu – Whiteside jest wielki i wolny, przez co ma problemy z wychodzeniem do strzelców za trzy. Embiid dzisiaj nie zagra, więc mocne strony Hassana są całkowicie marginalizowane. 76ers wychodzą teraz z Ilyasovą na pozycji centra (który grozi rzutem za trzy) i granie Whitesidem nie ma kompletnie sensu. Widać to nawet po wskaźniku +/- w pierwszym starciu. W zaledwie 12 minut z nim na parkiecie Heat byli o 15 punktów gorsi od rywali. On po prostu nie może grać w tej serii bez Embiida. Oczywiście, będzie to trudne dla Spoelstry, żeby ugłaskać swojego podopiecznego, ale to są duzi chłopcy i jakoś dadzą sobie radę. Tutaj trzeba schować ego do kieszeni i skupić się w 100% na sukcesie drużyny.
Heat muszą grać nisko, żeby w tej sposób zniwelować mocne strony 76ers. Może nawet dojść do tego, że na pozycji środkowego zobaczmy Jamesa Johnsona albo Justise’a Winslowa. Spoelstra nie boi się eksperymentować, co pokazywał już nie raz. To jest zbyt doświadczony trener, żeby dać się znowu ograć. Szóstki mają olbrzymi potencjał w ataku i kluczem będzie zatrzymanie strzelców i sprowadzenie tego spotkania do brzydkiego i fizycznego, takiego w klimacie playoffów. To praktycznie jedyna szansa dla Heat na wygranie tej serii. Bo oni nie mają wystarczająco talentu w ataku, żeby iść na wymianę ciosów.
Typuję, że dzisiaj 76ers nie będą tak gorący zza łuku i to starcie będzie dużo bardziej wyrównane niż poprzednio. Pamiętajmy też, że Miami Heat zdołało wygrać pierwszą połowę. Eric Spoelstra musi wprowadzić usprawnienia i na pewno to zrobi. Pierwsze spotkanie było tylko rozgrzewką i rozpoznaniem rywala z obu stron. Teraz się zacznie prawdziwa gra. I moim zdaniem w tej rywalizacji goście mają duże szanse na triumf, co pokazali już w meczu otwarcia tej serii. Dlatego też stawiam na podwójną szansę na gości ze słonecznej Florydy. Wygrywamy, kiedy Heat będą prowadzili po pierwszych 24 minutach gry lub zwyciężą w całym pojedynku.
Let’s go Heat!
Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk.
Zdarzenie: Golden State Warriors – San Antonio Spurs: 1. drużyna zdobędzie (razem z dogrywką) poniżej/powyżej 109.5 punktu
Typ: poniżej
Kurs: 1.60
To byli ci Golden State Warriors, do których jesteśmy przyzwyczajeni: skuteczni w ataku i przede wszystkim dokładni w defensywnie. Bo to obrona miała być ich problemem w tej serii, jednakże podopieczni Steve’a Kerra wyglądali kozacko po tej stronie parkietu. Ich rywale nie mieli kompletnie nic do powiedzenia. San Antonio Spurs byli kompletnie zagubieni w ataku, trafiając 40% rzutów z gry. Chociaż ta skuteczność nie do końca oddaje bezradność Spurs w konstruowaniu akcji. Gra była kompletnie bez rytmu i oglądało się to fatalnie.
Ale to przecież nie ofensywą goście mieli nawiązać walkę z Warriors. Atutem Ostróg miała być elitarna obrona, która…. w meczu numer jeden nie przyszła do gry. Co więcej, podopiecznym Popovicha brakowało kompletnie zaangażowania, a to przecież Wojownicy mieli mieć z tym kłopoty. Spurs wyglądali jak banda starych dziadków. LaMarcus Aldridge miał być przygotowany na podwojenia, a przez rok nic nie się nie zmieniło – brak spacingu był aż nadto widoczny.
Czy San Antonio Spurs mają szansę w tej serii na wygranie choćby jednego spotkania? Mają, ale czy to zrobią, to już inna kwestia. Jeśli goście chcą nawiązać w jakimkolwiek stopniu walkę, muszą wznieść się na wyżyny umiejętności w obronie. Atakiem nie triumfują, bo brakuje im po prostu talentu. Warriors zagrali bardzo efektywny mecz, trafiając 54.3% prób z gry i 45.5% (10 na 22) zza łuku. Tego typu występ może się nie przydarzyć, bo:
- Spurs mogą wygrać jedynie swoją obroną
- Iguodala z Greenem mogą (i pewnie to zrobią) nie trafić razem 3 z 7 trójek
- Klay Thompson powinien spudłować więcej niż dwa razy
Zauważ, że mimo tak efektywnego występu gospodarzy zdołali oni zdobyć ,,jedynie” 113 oczek. Dodaj do tego jeszcze fakt, że Spurs zebrali tylko 3 (słownie: trzy) piłki na atakowanej desce (przewaga w zbiórkach ogółem Warriors 51:30). To nie może się wydarzyć po raz drugi. San Antonio jest zbyt doświadczonym zespołem, a Popovich zbyt dobrym trenerem, żeby przegrać w ten sposób drugi raz z rzędu. Bo porażka to praktycznie koniec tej serii. Nie stawiam jednak na zwycięstwo gości, bo to graniczy z cudem. Liczę jednak na ich dużo lepszą postawę po bronionej stronie parkietu. Bo jeśli nie obroną, to w jaki sposób mogą nawiązać walkę? Golden State Warriors zagrali świetnie w ataku, a San Antonio Spurs fatalnie w defensywie, a mimo to gospodarze zdobyli 113 punktów. Przy minimalnie lepszej postawie gości Warriors nie będą mieli tak łatwego zadania, jak w sobotę. Dlatego też stawiam na under punktowy gospodarzy. Dla bezpieczeństwa wybieramy niższą linię.
Tak wygląda gotowy kupon. Wchodzimy za stówkę i walczymy o 315 PLN. Dajcie znać w komentarzach, co gracie na dzisiejszą noc i co sądzicie o moich propozycjach. Dwa pierwsze dni playoffów nie były dla nas szczęśliwe. To co, do trzech razy sztuka?
Dziękuję za przeczytanie.
Powodzenia!
Comments are closed.
(0) Komentarze