Playoffy w NBA: czy to ostatni mecz Lebrona Jamesa w barwach Cavaliers? Walczymy o 315 PLN!
Weekend majowy, niedziela i NBA o 19:00? Tak, to możliwe! Dzisiejszego wieczoru czekają nas dwa spotkania, które zostaną rozegrane o wyjątkowo polskich godzinach, bo o 19 i 21:30. Szykują się naprawdę kozackie mecze, bo najpierw Lebron James zmierzy się z Indianą Pacers w walce o awans do II rundy, a później James Harden i jego Houston Rockets podejmą Utah Jazz. Przygotowałem dla Was kupon złożony z dwóch zdarzeń i walczymy o 314 PLN. Co gramy? O tym przeczytacie w poniższej analizie. Gotowi? Zapraszam do lektury.
Wczorajszy typ na starcie pomiędzy Boston Celtics a Milwaukee Bucks okazał się skuteczny! Al Horford zgodnie z naszymi oczekiwaniami wziął ciężar gry na siebie i pokrył nasz over już na początku drugiej połowy. Celtics pewnie zwyciężyli, tym samym awansując do drugiej rundy, gdzie czeka na nich Philadelphia 76ers. Jak typujecie tę serię?
Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk.
Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna
Kupon został stworzony na podstawie oferty bukmachera Fortuna.
Skorzystaj z najlepszych kursów na rynku.
Zdarzenie: Houston Rockets – Utah Jazz: 2. drużyna zdobędzie (razem z dogrywką) poniżej/powyżej 97.5 punktu
Typ: poniżej
Kurs: 1.88
To, że Houston Rockets są zespołem z olbrzymim potencjałem w ofensywnie, było wiadome od dawna. W końcu już w zeszłym sezonie James Harden otoczony strzelcami stworzyli drugi atak w NBA. Pamiętaj, że do tej drużyny dołączył jeszcze Chris Paul, czyli jeden z najlepszych rozgrywających w dziejach koszykówki. Atak nigdy nie miał być i nie był problemem. Wszystko sprowadzało się do drugiej strony parkietu.
Fakt, że Rockets mieli przeciętną obronę (19. miejsce w efektywności defensywnej), praktycznie przekreślał ich szanse przeciwko Golden State Warriors. Bo ci Warriors są kozaccy w ofensywie, ale kluczem do ich sukcesu była świetna obrona, oparta na systemie zmian krycia. Rakiety chcąc wejść na wyższy poziom, musiały skupić się na postępie w defensywie. I skupiły i efekty tego widać gołym okiem.
Rockets zanotowali najlepszy sezon w historii klubu, wygrywając aż 65 spotkań. Po raz pierwszy od czterech to nie Warriors mieli najwięcej zwycięstw. Ich dominacja w fazie zasadniczej została przerwana, bo James Harden i spółka zdominowali sezon regularny. Podopieczni Mike’a D’Antoniego mieli pierwszą efektywność ofensywną w NBA, ale tego można było się spodziewać. Ważniejszą statystyką jest fakt, że Rockets udało wskoczyć się na szóstą lokatę w efektywności defensywnej.
Nawet najlepszy atak w lidze będzie miał momenty, w których piłka nie będzie wpadać do kosza. Zwłaszcza, jeśli mówimy o drużynie, która oddaje tak dużo rzutów za trzy. Są dni, że rzut nie wpada. Są dni, że kosze są wyjątkowo nieprzyjazne. W zeszłym sezonie takie mecze były po prostu nie do wygrania dla Rockets, bo ich jedyną szansą, jakkolwiek oczywiście to zabrzmi, było pójście z rywalami na wymianę ciosów i liczenie, że zdobędą więcej punktów od przeciwników. Teraz sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Ekipa z Houston jest w stanie zwyciężać nawet wtedy, kiedy ma problemy ze skutecznością. Mogliśmy to zobaczyć w serii przeciwko Minnesocie Timberwolves, gdzie Rakiety, poza krótkimi fragmentami gry, były wyjątkowo zimne zza łuku.
Co się zmieniło w porównaniu do poprzedniego sezonu? Do zespołu doszedł Chris Paul i Luc Richard Mbah a Moute, ale nie to było kluczem do takiej transformacji.
Jeff Bzdelik – to on stoi za tą zmianą. Okej, ale kto to w ogóle jest? Jeff Bzdelik to defensywny trener Rockets, który kompletnie odmienił defensywny schemat tej ekipy.
W koszykówce sposobów na obronę jest mnóstwo. Nie ma złotego środka, bo każdy rywal jest inny. Są jednak pewne taktyki, które potrafią spowolnić ofensywy i zmusić je do podejmowania decyzji. Jedną z nich są zmiany krycia, czyli tzw. switchowanie. Kiedyś taka strategia była uznawana za słabość obrony, a w dzisiejszych czasach jest stawiana jako jedna z najskuteczniejszych. Houston Rockets się nie patyczkują i zmieniają krycie praktycznie przy każdej zasłonie. Nikt nie robi tego częściej niż oni. Ale do takiego systemu potrzeba mieć odpowiedni personel i nie każdy team jest w stanie to robić. Daryl Morey (generalny menedżer Rockets) latem nie próżnował i teraz widzimy tego efekty.
Pamiętacie może, jak kilka lat temu w Internecie cały czas wyśmiewano obronę Jamesa Hardena? Kompilacje jego błędów były hitem i obnażały jego słabości po bronionej stronie boiska. Było to trochę krzywdzące, ale Harden był sam sobie winien, bo po prostu zasypiał i tracił koncentrację. Zmiana strategii w defensywie pomaga też ukryć jego słabości. Nie ma co się oszukiwać – Broda nie jest najlepszym obrońcą w NBA. Ma dobre momenty, ale biorąc pod uwagę, że w ataku robi tak dużo, nie można oczekiwać dużej aktywności po drugiej części boiska. Zmiany krycia pozwalają ukryć te niedoskonałości. Harden jest na tyle silnym graczem, że wyżsi zawodnicy nie są w stanie go przepchnąć. I z punchline’u James stał się okej obrońcą. Można? Można!
Co zrobić, aby przedrzeć się przez switchującą defensywę? Atakować, atakować i jeszcze raz atakować. Trzeba znaleźć najsłabszy punkt i próbować to wykorzystać do granic możliwości. Musisz doprowadzić do tego, aby ten najsłabszy punkt krył zawodnika z piłką. Musisz atakować. Problem w Utah Jazz jest taki, że brakuje im graczy zdolnych do tego. Poza Donovanem Mitchellem nie ma nikogo, kto może ukarać Rockets za switche. Mogliśmy to zobaczyć w serii z Oklahomą City Thunder. Kiedy Billy Donovan przeszedł do tej strategii, atak Jazz przestał kompletnie funkcjonować. Gdyby nie świetna postawa Mitchella w trzeciej kwarcie meczu nr 6, ta seria mogła mieć zupełnie inny przebieg. A nie można zapominać, że defensywa Rockets jest kilka poziomów wyżej niż ta Thunder. Obawiam się, że goście nie będą w stanie skarcić Rakiet za zmiany krycia. W pierwszym starciu na pewno nie zagra Ricky Rubio, co jest olbrzymim ciosem dla Jazz. Quin Snyder traci swojego drugiego najlepszego kreatora i jakość ofensywy musi na tym ucierpieć. Goście mogą mieć duże problemy ze zdobywaniem punktów.
Obie ekipy spotkały się w tym sezonie cztery razy i za każdym razem górą byli Rockets. Trzy z tych czterech pojedynków odbyły się jeszcze w 2017 roku, więc nie wyciągałbym z nich pochopnych wniosków. Utah Jazz w drugiej połowie sezonu byli zupełnie innym teamem. Moim zdaniem bardziej miarodajny będzie mecz z końcówki lutego, który był dużo bardziej defensywny i Jazz zostali zatrzymani zaledwie na 85 punktach. I taka powinna być ta seria – rozgrywana w wolnym tempie, z niską ilością punktów. Nie widzę sposobu, w jaki Jazzmani mieliby dzisiaj sforsować świetną obronę Houston Rockets. W końcu nie wygrywasz 65 spotkań w fazie zasadniczej przez przypadek, prawda?
Zdarzenie: Cleveland Cavaliers – Indiana Pacers 2. drużyna zdobędzie (razem z dogrywką) poniżej/powyżej 97.5 punktu
Typ: powyżej
Kurs: 1.91
Na początku obecnych rozgrywek Indiana Pacers była jednym z najszybciej grających teamów w NBA. Podopieczni Nate’a McMillana naciskali tempo, biegając aż miło. Ale później, z niewyjaśnionych powodów, Pacers kompletnie spowolnili, co w efekcie dało dopiero 23. tempo w lidze. Wiesz, na koniec dnia zanotowali 49 zwycięstw i zajęli 5. miejsce na Wschodzie, więc to nie tak, że wyszło im to na gorsze. Po prostu z perspektywy czasu jest to dziwne – młody, atletyczny zespół powinien próbować nakręcać atak, zdobywając jak najwięcej łatwych punktów. Pacers od tego odeszli, ale do czasu.
Seria pomiędzy Cleveland Cavaliers a Indianą Pacers, mówiąc delikatnie, nie należy do najładniejszych. Nie, nie bądźmy delikatni – tego po prostu nie da się oglądać. Nie o taką koszykówkę walczyliśmy. Jest brzydko. Lecą łzy. Nikt nie trafia do kosza. Ludzie przestają to oglądać, odwracając wzrok z niedowierzaniem.
Cleveland Cavaliers mieli dopiero 28. defensywę minionego sezonu, szczególnie źle radząc sobie w obronie kontrataków. To nie powinno dziwić, bo mówimy o najstarszym zespole w lidze. Dodaj do tego jeszcze brak zaangażowania ze strony Lebrona Jamesa i masz przepis na katastrofę. Pacers jakoś tego nie wykorzystywali, ale mecz nr 6 był kompletnie inny, bo Oladipo i spółka wrócili do tego, co robili na starcie rozgrywek, czyli zaczęli biegać. Patrząc na rywala to idealna taktyka. I nagle, atak zaczął hulać. Nagle, piłka zaczęła sama wpadać do kosza. Po raz kolejny to Indiana Pacers wyglądała jak lepszym team, a Cavaliers zostali poniżeni, przegrywając aż 87 do 121. Gospodarze zdobyli aż 35 punktów z kontrataków, co naturalnie było kluczem do ich sukcesu.
Jeżeli Pacers chcą sprawić niespodziankę i wyeliminować Jamesa, muszą biegać. Muszą wykorzystać słabość, która leży po bronionej stronie parkietu. Według mnie i tak zobaczymy zwycięstwo Cavs, ale goście nie poddadzą się bez walki. Nie po tym, co zrobili w trakcie tej serii, pokazując, że są lepszym zespołem jako całość. Gdyby nie heroiczna postawa Lebrona i odrobina szczęścia, to moglibyśmy już zastanawiać się nad przyszłością Króla. To pierwszy raz, kiedy James rozegra mecz nr 7 już w pierwszej rundzie. To doskonale pokazuje słabość tego teamu. Skoro drugim najlepszym graczem jest Kyle Korver, a rolę rozgrywającego pełni Jose Calderon, to coś musi być nie tak.
Czy to ostatni występ Lebrona James w barwach Clevenand Cavaliers?
Ta seria była wyjątkowo defensywna, ale wydaje się, że Pacers znaleźli sposób na pokonanie Cavaliers. Jeżeli chcą to zrobić, muszą biegać do kontrataków, a wiem, że chcą. O wszystkim zadecyduje zapewne geniusz Lebrona Jamesa, ale nie możemy skreślać Indiany. Nie po tym, co pokazała w tym sezonie.