Piotr Walawski: Mogę walczyć z każdym
Źródło zdjęcia: Piotr “Leda” Walawski/Facebook
– Emisja programu rozpoczęła się jeszcze przed tą całą epidemią, w połowie zaczęły się obostrzenia, zakaz wychodzenia z domu i tak dalej… My jako zawodnicy byliśmy izolowani od świata i to pozwoliło na to, żeby program trwał – mówi serwisowi Zagranie.com Piotr „Leda” Walawski, który z programem rozstał się dopiero po porażce przez nokaut w dogrywce w walce półfinałowej z Adrianem „Bartosem” Bartosińskim.
Kamil Piłaszewicz: Dzień dobry. Spisując się na rozmowę w tym czasie, trudno zapytać Pana o coś innego, niż co sądzi Pan o walce półfinałowej w programie „Tylko jeden” z Adrianem „Bartosem” Bartosińskim?
Piotr „Leda” Walawski: – Dzień dobry! To była bardzo mocna walka w każdej płaszczyźnie i myślę, że ta walka mogła się podobać. W dogrywce Adrian bardzo ładnie mnie trafił i niestety skończyło się na deskach
Wybrano najbardziej, a może najgorzej pasującemu dla Pana przeciwnika?
– Zawsze podejmę walkę z każdym. Nie interesuje mnie kto będzie przeciwnikiem… Po prostu chcę wyjść i zawalczyć… Adrian jest bardzo mocnym zawodnikiem i chciałem z nim walczyć, ponieważ chciałem pomścić Kamasa, z którym mocno zakumplowałem się już na początku programu.
Karolina Owczarz w wywiadzie dla Inthecage – przed emisją odcinka z półfinałami – powiedziała, że: „Leda” jest jednym z faworytów tego programu”. Patrząc na swój występ w „Tylko jeden”, sądzi Pan, że za tymi słowami kryje się tylko prawda?
– Miło to słyszeć od tak dobrej zawodniczki! Myślę, że miałem bardzo duże szanse, by wygrać ten program, ale niestety wyszło jak wyszło.
Wiadomo, że finał nie odbędzie się na gali KSW we Wrocławiu, więc zapytam, jak wyglądało poinformowanie zawodników o zmianie schematu programu?
– Początkowo wracaliśmy do domu na weekendy, natomiast przez sytuację na świecie dostaliśmy informację, że nie możemy wrócić i, że żadne gale i imprezy masowe się nie odbywają, a finał odbędzie się również w studiu.
Z jednej strony media bombardują tematem koronawirusa, a z drugiej „Tylko jeden” jest programem stale realizowanym. Co Pan sądzi o takim podejściu szefów do pracy przy programie?
– Emisja programu rozpoczęła się jeszcze przed tą całą epidemią, w połowie zaczęły się obostrzenia, zakaz wychodzenia z domu i tak dalej… My jako zawodnicy byliśmy izolowani od świata i to pozwoliło na to, żeby program trwał.
Będąc po pięciu odcinkach wiemy, że zawodnicy często byli stawiani pod ścianą na zasadzie: „Wykonujecie teraz to i to”. A jak wyglądały rozmowy z realizatorami programu, gdy zostały podane pierwsze informacje o koronawirusie w Polsce?
– W izolacji nie odczuwaliśmy sytuacji związanej z koronawirusem. Pandemię odczułem dopiero, gdy opuściłem program. U nas raczej ten temat był omijany…
Źródło zdjęcia: Piotr “Leda” Walawski/Facebook
Pozwolę sobie dopytać jeszcze trochę o kulisy, a mianowicie: zadania takie jak gotowanie, czy tańczenie były wcześniej jakoś ustalane, konsultowane z Wami jako zawodnikami, czy wszystko dzieje się ad hoc tak, jak widzimy w kolejnych odcinkach?
– Nic nie było z nami konsultowane… Gdyby było, na pewno nie zgodziłbym się na gotowanie w momencie, gdy zbijałem wagę… A co do challenge’u z tańcem, uważam to za fajne doświadczenie.
„Jak przyszło siedem dziewczyn to każdy uciekał, ale jak Jan Błachowicz, to od razu: „Yyy… Czego się napijesz…?” – odnosząc się do słów Blanki Lipińskiej z szóstego odcinka zapytam, na ile to kreacja z obawy przez partnerkami w domu, a na ile prawdziwe reakcje zawodników? (śmiech)
– Pewnie gdyby nie było to nagrywane, to zawodnicy przy dziewczynach zachowywaliby się inaczej! (śmiech) A co do Janka, jest to idol nas wszystkich… Wiele cennych wskazówek wywnioskowałem z rozmowy z nim i mam nadzieję, że niedługo będzie miał pas UFC.
Ale tak już poważnie, odnosząc się do prowadzącej, to co sądzi Pan o tym, że jest nią właśnie Blanka Lipińska?
– Ani ja nie polubiłem Blanki, ani ona mnie, co było widać… Nie jestem osobą, która otworzy się przed każdym i którą można zmusić, by robił coś czego nie chce… I za równo, jak nie podlizywałem się nauczycielkom w szkole, tak nie podlizywałem się tutaj… Może i straciłem przez to sporo, ale trudno. Taki już jestem.
Gdybyśmy, czysto teoretycznie, mieli powiedzieć, kto mógłby jeszcze prowadzić program „Tylko jeden”, kogo wskazywałby Piotr Walawski?
– Zdecydowanie bardziej pasowałaby tu jakaś zawodniczka z bogatym doświadczeniem w walkach… Osoba, która rozumie wszystko to, co nam towarzyszy przed walkami… Na przykład Karolina Kowalkiewicz, Joanna Jędrzejczyk, czy wspomniana wyżej Karolina Owczarz
Wielu odbiorców programu przyznało, że nie spodziewało się kobiety jako prowadzącej taki program. A jak się Pan na to zapatruje?
– Pojawiłem się tam tylko i wyłącznie po to, żeby walczyć… Jak dla mnie prowadzącym mógłby być nawet śpiewający kot… I tak zależałoby mi tylko i wyłącznie na walce.
„Bałam się żartów, że blondyna ze sztucznym biustem, laska, która pisała erotyki to prowadzi, ale teraz wyszło, że czuje, jakby oni nie traktowali mnie jako dziewczyny, tylko jak faceta” – powiedziała w jednym z wywiadów Blanka Lipińska. Rzeczywiście tak jest?
– Szczerze mówiąc: nie wiem. (śmiech) Na innych rzeczach się tam skupiałem…
Na fanpage’u „Tylko jeden” kibice mówią wprost, że ksywka „Złotousty” pasuje do Pana jak ulał. I tak się zastanawiam, kiedy dokona się zmiana pseudonimu? (śmiech)
– Hahahahahaha! Było kilka sytuacji przez, które myślę, że byłby to właściwy przydomek… Czasami moje teksty trafiają dużo mocniej, niż bym chciał.
A może „Leda” to właśnie znaczy „Złotousty”, tylko w jakimś innym języku?
– Może niedługo pojawi się synonim Ledowy – Złotousty… (śmiech)
Apropos ksywek, to dlaczego zdecydował się Pan na „Leda”?
– To nie była moja decyzja… Na pierwszym obozie treningowym MMA na jaki pojechałem, gdy graliśmy w piłkę dostałem pseudonim „Arboleda”, ponieważ byłem bardzo opalony i to się niestety utrzymało… A kilka lat później, podczas walki amatorskiej były trener od zapasów, który mówił do mnie po imieniu usłyszał, jak dopinguje mnie kolega i krzyknął: „A teraz Leda za plecy” i zostało „Leda” od tamtej pory.
„To, że jeden z dziesięciu wejdzie od razu do KSW, to nie znaczy, że będzie jedynym z tego programu w KSW” – wyznała Blanka na koniec piątego odcinka, więc pojawia się pytanie, jak Wy jako uczestnicy będziecie teraz podpisywać kontrakty po udziale w „Tylko jeden”?
– Mam nadzieję, że tak będzie, bo bardzo bym chciał walczyć z legendami na poziomie mistrzowskim.
Apropos kontraktów, to przyjmijmy, że program wygrałby Piotr Walawski. To później by była od razu walka z Roberto „RoboCopem” Soldiciem? (śmiech)
– Niestety nie wygrałem… (śmiech) Ale zamierzam wrócić do kategorii 84 kg, w 77 kg nie czułbym się dobrze… Tak jak już pisałem wcześniej, nie interesuje mnie kto będzie przeciwnikiem… Zawalczę z każdym byle by zawalczyć.
Jak chciałby Pan prowadzić swoją karierę w KSW?
– Chciałbym walczyć jak najczęściej… W KSW są same mocne nazwiska i jestem pewny, że dałbym boje, które zapadły by w pamięć wszystkim.
„Jak jest Zabor, to będzie się działo, a jak jeszcze jest Wrzosek, to będzie show jeszcze więcej” – powiedziała Blanka w jednym z wywiadów, więc zapytam, czy tacy trenerzy byli tymi, których spodziewał się Pan w programie?
– Moim zdaniem był to bardzo dobry duet trenerski. Treningi były świetne!
Mówimy dziś o pierwszej edycji, więc wybiegnę myślami już do drugiej i zapytam, czy wówczas będzie czas na jedną z dziesięciu, a nazwa przemodeluje się na „Tylko jedna”?
– Bardzo chętnie bym to zobaczył! Kobiety na pewno miałyby więcej spin między sobą, niż my.
Największym wyzwaniem w programie było…
– Trzymanie nerwów na wodzy.
A jakie było największe rozczarowanie?
– Zbyt mała liczba treningów.
I tak już na koniec dopytam, czego nauczył Pana ten program?
– Nauczyłem się tam wielu rzeczy, jak np. rąbanie drewna, tańczenie i poznałem świetnych ludzi. Jeszcze bardziej jestem w stanie, po pobycie tam, odróżnić fałszywych karierowiczów od ambitnych, zawziętych osób.
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze