Najlepsi z najlepszych w MMA – czy Demetrious Johnson jest GOAT?

Demetrious Johnson

Greatest of All Time – koszykówka ma Michaela Jordana, hokej na lodzie ma Wayne’a Gretzky’ego. Jednak są to sporty z ponad 100-letnią tradycją. MMA na dobre jest dopiero od lat 90’, jednak nie przeszkadza to w debacie o najlepszym fighterze. Po minionym weekendzie wielu fanatyków zaczęło wskazywać na Demetriousa Johnsona. Jednak stawianie Mighty Mouse’a w tej pozycji znajdzie też wielu przeciwników.

Demetrious Johnson – GOAT?

Można śmiało stwierdzić, że przypadek nazywania Demetriousa Johnsona GOAT nie ma sobie obojętnych kibiców. Jedni zgodzą się z tym w pełni, drudzy tylko się zaśmieją. Jak każdy fan MMA wie, przypadek Myszy jest wyjątkowy, bo można mu wytknąć najniższą kategorię wagową (57kg) w UFC oraz brak konkurencji. Z jednej strony mistrz wagi muszej swoimi występami namalował obraz pretendentów taki, a nie inny. Idąc tropem niskiej kategorii wagowej, to powinniśmy podziwiać tylko zawodników wagi ciężkiej. Jose Aldo będąc w przeszłości w czołówce rankingów P4P stwierdził, że nie mają one sensu, bo wiadomo, że przegrałby z zawodnikiem wagi ciężkiej. Taka jest prawda. Tak, król Conor McGregor też przegrałby dzisiaj ze Stipe Miociciem. Wracając do Demetriousa Johnsona, sam przyznam, że na początku jego przygody w UFC ignorowałem jego poczynania. Wynikało to z dwóch powodów. Przede wszystkim ci zawodnicy byli dla mnie anonimowi i… kategoria wagowa wydawał mi się za niska, kiedy porównywałem tych atletów do siebie. Zabawne, że zaledwie kilka kilogramów więcej w ogóle nie mamy problemu, że Dominick Cruz nie jest wielkim zawodnikiem.

Od kilku walk zacząłem już doceniać wielki kunszt Demetriousa Johnsona, bo tak trzeba nazwać to, co prezentuje w oktagonie. Faktem jest, że mała rozpoznawalność jego rywali nie zachęca do oglądania pojedynków. Jest to najmniej promowana kategoria wagowa – wszystkie kobiece dywizje mają większa uwagę. Jednak Demetrious Johnson sam broni honoru swojej kategorii wagowej i w pojedynkę przyciąga zainteresowanych fanów, których z każdą walką mu przybywa. Od pierwszego starcia o mistrzostwo w wadze muszej, w ogóle nie interesowałem się Mighty Mousem, jednak gdy już go zobaczyłem, to nie przegapiłem żadnej walki z Demetriousem Johnsonem. Tak teraz podpinam się, że można go nazywać GOAT. Dlaczego ten tytuł można dawać lekką ręką aktualnemu mistrzowi wagi muszej? Sam miniony weekend mógłby odpowiedzieć na to pytanie. Przede wszystkim pobił rekord obron pasa czyniąc to jedenaście razy. Sam ten fakt powinien być imponującym. Zgoda, że nie miał tak godnych rywali jakich mieli Anderson Silva czy George St. Pierre podczas swoich obron. Jednak przede wszystkim jak wspomniałem, jego pretendenci nie mieli odpowiedniej rozpoznawalności i promocji. Nie można odebrać jego przeciwnikom klasy. Henry Cejudo, mistrz olimpijski w zapasach – pokonany w pierwszej rundzie, Wilson Reis, czarny pas brazylijskiego jiu-jitsu – pokonany przez poddanie w trzeciej rundzie (przypomnijmy, że Mysza jest.. białym pasem), czy doświadczonego i wszechstronnego Josepha Benavideza.

W pełni możemy docenić jego wielkość analizując to, co robi w oktagonie, a nie przez same liczby. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Demetrious Johnson jest najwszechstronniejszym zawodnikiem MMA i to czyni go tak wielkim. Rzeczy, które prezentuje na macie stoją na najwyższym poziomie. Jego samo poruszanie się w klatce można uznać za mistrzowskie. Zdarzały mu się czasami małe problemy, jednak defensywą zawsze pokazywał, że nie ma słabych punktów. Znowu, miniony weekend udowodnił dlaczego Demetrious Johnson może być uznawany za najlepszego fightera w historii. Chodzi o rzeczy, które robi, a których inni nie są w stanie wykonać. Jego poddanie z soboty będzie pokazywane przez dziesiątki lat. Rzut i złapanie ręki jeszcze w powietrzu, po czym znakomite wykończenie walki przez balachę na rękę. Każdy musiał mieć wtedy reakcje „wow”, nawet rodzina Gracie, która je brazylijskie jiu-jitsu na śniadanie. Mighty Mouse nie ma nawet niebieskiego pasa tej sztuki walki. Tylko zauważę, że Demetrious Johnson ma 31 lat. Gdy zrealizował swój główny cel, czyli rekord obron pasa UFC, może iść dalej i udowodnić niedowiarkom swoją wielkość. Niewątpliwie zdobycie trofeum w kategorii wagowej wyżej, gdzie czekają rozpoznawalni Dominick Cruz, TJ Dillashaw i Cody Garbrandt zapewniłoby mu należytą sławę oraz miliony. Miejmy nadzieję, że Mysza zdecyduje się na ten krok. Uważam, że brakuje jeszcze w jego karierze wygranej chociaż jednym z tej trójki, aby udowodnić sobie i całemu światu – rozważajcie mnie jako GOAT.

 

Za ostatnią walkę według oficjalnych danych komisji Nevada, Demetrious Johnson zarobił 370 tysięcy dolarów. Z pewnością ostateczna wypłata była jeszcze większa, ale nadal…. Piszę artykuł zastanawiając się, czy jego bohater jest najlepszym w historii i podaje jego nienajlepiej wyglądającą pensje po walce w prime, która wynosi go poziom wyżej? Przez lata mistrz wagi muszej nie miał swojej bazy fanów. Każdy wie, że Mighty Mouse nie sprzeda milionów PPV. Jednak żyjemy trochę przeszłością, ponieważ uważam, że z każdą walką udowadnia swoje umiejętności i fanów mu tylko przybywa. Może w pojedynkę z anonimowym zawodnikiem nie zrobi wielkiej liczby sprzedaży PPV. Jednak uważam, że przyciągnąłbym już milionową widownię w otwartej telewizji, a jako główne starcie wieczoru z bardziej znanym rywalem jak np. TJ Dillashaw, przy odpowiedniej promocji UFC mógłby zdziwić liczbą subskrypcji na galę nie jedną osobę. Mimo, że Demetrous Johnson dopiero pobił rekord największej ilości obron pasa, to cały czas buduje swoją bazę fanów, jak gdyby był na drodze do starcia o trofeum. Mighty Mouse nie jest krzykliwym człowiekiem w stylu Conora McGregora, ale też nie jest cichą osobą bez osobowości. Demetrious Johnson jest sobą grając w gry, będąc pozytywnym i szczęśliwym człowiekiem z miłością do sportów walki. Da się go lubić i podziwiać, tylko trzeba poznać. Odpowiadając na pytanie, czy Demetrious Johnson jest Greatest of All Time? Napiszę, że ma 31 lat i jest na dobrej drodze do celu. Z pewnością jest great, ale greatest to już duże słowo, więc odpowiemy sobie na to pytanie za kilka lat.

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze