KSW czy UFC – kto wygrał weekend MMA? Podsumowanie dwóch gal
Miniony weekend dla fanów MMA w Polsce był wielkim świętem. Najpierw w sobotę mogliśmy obserwować UFC na naszej ziemi po raz drugi w historii i być może narodziny nowej gwiazdy sportu. Już następnego dnia zasiedliśmy wygodnie, kontynuując dwa dni ze sportami walki, aby śledzić zmagania w klatce KSW. Co by właściciele nie mówili – mała rywalizacja organizacji jest. Kto wygrał? Moim zdaniem zwycięzca tego weekendu jest tylko jeden – polski kibic sportów walki.
Rywalizacja jest zawsze dobra, a na dobre mogą na tym wyjść sami konsumenci i pracownicy. Nie inaczej było tym razem. Moje podsumowanie weekendu z MMA zacznę właśnie od tej kwestii. Sami zawodnicy – jak wiemy między innymi Michał Materla był kuszony kontraktem przez UFC. Podjął negocjacje, jednak ostatecznie został w KSW. Z pewnością z lepszą pensją, a możemy zakładać, że nie on jedyny w wolno rynkowej rywalizacji zyskał na swoim kontrakcie z polskich zawodników. Druga sprawa – kibice. Być może są tacy, dla których dwa wydarzenia w ciągu dwóch dni to za dużo. Jednak nie oszukujmy się, że tacy konsumenci zapewne wybrali tylko KSW i nawet nie byli skłonni opłacić PPV. Jednak fanatyk sportów walki w naszym kraju nie mógł przepuścić obu gal. Efekt? Dawka tak wielu emocji w ciągu jednego weekendu, która nie zdarza się na co dzień. Nie bez powodu KSW wyjątkowo zorganizowało swoją galę w niedzielę. Już pisałem, że wygrywają zawodnicy, ale także kibice. Nie tylko dzięki temu, że mieliśmy dwa dni z MMA. Organizacje, niczym firmy w każdej branży chcą skusić klienta do siebie, więc robią wszystko, żeby wybrał ich produkt. W tym przypadku – tworzą solidne karty walk i sprowadzają lepszych zawodników. Oczywiście nie jest to rywalizacja na poziomie McDonalds i Burger King. Właściwie, to obie organizacje na naszym rynku mogą ze sobą koegzystować bez problemu. W końcu KSW robi tylko cztery gale rocznie, a UFC raczej będzie u nas gościć średnio raz na dwa lata. Cieszmy się, że rynek się rozwija, a przyszłość maluje się w jasnych kolorach.
Zaczynając samo podsumowanie ze strony sportowej – możemy być usatysfakcjonowani. Na obu wydarzeniach mieliśmy zacięte pojedynki z dużymi emocjami. Nie wszyscy Polacy byli zwycięzcy, ale możemy być zadowoleni z postawy naszych rodaków. Pozwolę sobie rozpocząć od walki wieczoru na UFC, ponieważ mimo wielu polskich akcentów, to właśnie to starcie po weekendzie pozostawiło na mnie wielkie wrażenie. Wszyscy cieszyliśmy się, że do Polski przyjeżdża Donald Cerrone. Jednak coś czuje, że za parę lat będziemy bardziej szczęśliwi mówiąc, że oglądaliśmy narodziny gwiazdy. Nie miałem wątpliwości, że Darren Till ma wielkie umiejętności i w przyszłości dokona wielkich rzeczy. W poprzednich pojedynkach już było widać, że tak określę, po prostu fajny kickboxing ze strony Anglika. Jednak sam przyznaje, że sądziłem, iż na tą chwilę Cowboy to będzie za duży przeskok dla Tilla. Anglik wszedł do klatki bez respektu dla legendy i swojego idola pokazując duża pewność siebie nie tylko w słowach. Przypomnę po raz kolejny, że on ma dopiero 24 lata, co na mieszane sztuki walki jest bardzo mało. Wrażenie robi nie tylko w kwestiach sportowych, ale również wywiadach. U kogo ja ostatnio słyszałem taką mentalność? Conor McGregor? Nie będę ukrywał, że jestem fanem Donalda Cerrone’a i to mu kibicowałem w tym pojedynku, jednak bardzo mnie cieszy wygrana Anglika, która może być wręcz inspirująca. Jak dalej potoczy się jego historia? Zobaczymy, ale sobotni występ był mocnym oświadczeniem skierowanym do całej półśredniej kategorii wagowej. Darren Till to kolejny produkt eksportowy z Europy na miarę Joanny Jędrzejczyk oraz Conora McGregora? Mam nadzieję, bo kolejny świetny zawodnik z naszego kontynentu jest tylko z korzyścią państw Europy. Być może oglądaliśmy narodziny gwiazdy, ponieważ pokonanie Cerrone’a będzie w rekordzie Anglika walką z grubą czcionką do końca kariery – „Till is the Real Deal!”.
UFC w Ergo Arenie zostanie zapamiętane także dzięki wspaniałym występom Polaków. Bilans 4-2 w „meczu” Polska kontra reszta świata nie jest zły, tym bardziej patrząc na dobrą postawę w przegranym starciu Damiana Stasiaka oraz biorąc Warrley’a Alvesa za świetnego zawodnika, dla którego UFC szukało odbudowania. Karolina Kowalkiewicz w walce na przetarcie pewnie pokonała na punkty swoją rywalkę. Jan Błachowicz zanotował imponujące poddanie zza pleców na stojąco. Dwaj ex-zawodnicy KSW byli największymi gwiazdami dla Polaków tego wieczora i dali nam dużo radości. Z pewnością teraz przed nimi większe wyzwania z rywalami notowanymi w rankingach. Kolejne pytanie – czy minione wygrane dodadzą im skrzydeł? Szczególnie interesujące jest, jak potoczy się dalej kariera Jana Błachowicza, który w swojej przygodzie UFC nie potrafi wygrać z TOP10, jednak nie ma problemów z rywalami nie notowanymi tak wysoko. Dotychczas nie pokazywał swojego pełnego potencjału – miejmy nadzieję, że Gdańsk odblokuje go również mentalnie. Dodatkową gratką dla fanów obecnych w Ergo mógł być… sam fakt pojawienia się Conora McGregora, co dla niektórych mogło być wydarzeniem porównywalnym z zobaczeniem Papieża przez wierzących ludzi .
Udany debiut zaliczył Oskar Piechota, który walczył niczym weteran. Duży polski prospekt, jednak nie oszukujmy się, że na przywitanie dostał rywala, który pewnie będzie po tym starciu zwolniony z UFC. Prawdziwy test dopiero przed nim, ale jest już oswojony z oktagonem. Marcin Held w końcu wygrał! Od samego początku jego przygody z UFC mieliśmy nadzieję na wiele i niestety, ale brakowało także szczęścia, w efekcie czego Polak miał słaby początek z największą organizacją na świecie. Obawy może budzić stójka Marcina Helda i miejmy nadzieję, że ją poprawi, bo w UFC już nie można odstawać w jednej z płaszczyzn.
Przejdźmy w końcu do naszego kochanego KSW, które czasami sprawia wrażenie WWE i nie inaczej było tym razem. Dużo kontrowersji związanych głównie z walką Gamrota z Parkem. Dla mnie to był pojedynek wieczoru. Trzeba przyznać, że jak na polskie warunki ta rywalizacja została bardzo dobrze zbudowana. Wielu może nie lubić Irlandczyka, ale gdyby był cichy, to nie rozpalałby tak kibiców swoim starciem. Mateusz Gamrot jest postrzegany za duży polski prospekt, z czym się muszę zgodzić. Wczoraj pokazał, że jest w stanie wygrać z bardzo dobrym zawodnikiem nie idąc do parteru. To jest fakt. Niestety, ale faktem jest też, że według mnie powinien przegrać przed dyskwalifikację. W MMA walczy się z zaciśniętą pięścią, a nie wyprostowanymi palcami. Dwukrotne wsadzenie palca w oko Parke’a miało duży wpływ na przebieg walki. Szkoda, że tak się stało i pozostał niesmak, bo mogło to się skończyć zupełnie inaczej – kompletną dominacją Mateusza Gamrota. Przepychanki po walce rodem z WWE nie były jednak reżyserowane. Co innego już z zabawnym face-offem Popka z Oświęcimskim, ale wątek tego pojedynku na tą chwilę pozostawię bez komentarza. Pudzian wygrał przez decyzję, jednak z wielkimi kłopotami. Śmiejemy się, gdy w wywiadach mówi, że nic nie musi udowadniać i to prawda. Kolejny raz trzeba mu oddać szacunek, bo robi to z pasji. Jay Silva rozczarował mnie swoją postawą i gdyby miał się zaprezentować tak, jak go ostatnio pamiętamy, to nawet z przewagą kilogramów Polaka powinien sobie poradzić. Jednak w trzeciej rundzie nie dał rady skończyć wycieńczonego Mariusza Pudzianowskiego. Uważam, że remisowy werdykt drugiego sędziego był słuszny, ponieważ ostatnia runda to dominacja Silvy warta 10-8. Jednak nie mam pretensji, bo jakie znaczenie ma ta wygrana? Fight just for fun.
Tutaj pojawia się różnica między KSW i UFC. W UFC wygrana Tilla, która pchnie go do czołówki i poważnie możemy go rozważać jako potencjalną gwiazdę. Jan Błachowicz, Karolina Kowalkiewicz, Oskar Piechota i Marcin Held robią krok do przodu i dążą do bycia najlepszymi, a zaraz przed nimi będą coraz większe wyzwania. W KSW Mateusz Gamrot, Michał Materla czy Borys Mańskowski nie dostaną już lepszych rywali, bo takich dostępnych na rynku po prostu nie ma. Są mistrzami na naszym podwórku, ale niestety nigdy nie dowiemy się ile są warci na światowym. A może jednak? Cały czas się łudzę, że Mańkowski i Gamrot podążą za marzeniami. Jednocześnie rozumiem i akceptuję ich motywację walki w KSW. Chociaż jako kibic mogę czuć rozczarowanie. Kończąc pozytywnie – brawo dla Michała Materli za wspaniały powrót. Dla Cipao jest jeszcze w KSW do zrobienia jedna wielka walka, która będzie wyzwaniem co najmniej takim jakby poszedł do UFC… Mamed Chalidow. No i brawo dla Ariane Lipski – największa zagraniczna gwiazda MMA w Polsce? Tak sądzę.
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze