Hit Premier League godny ćwiećfinału Ligi Mistrzów? Gramy o 210 PLN!
Nieczęsto doświadczamy sytuacji w której oprócz ćwierćifnałowych spotkań Champions League, czekają nas również hitowe starcia w Lidze Mistrzów. Dziś jednak warto skierować swoje oczy także na Wyspy Brytyjskie, a dokładniej na Emirates Stadium, gdzie Arsenal zmierzy się z Liverpoolem w ramach zaległego spotkania z 27. serii gier. W analizie poniżej omówimy sobie także rywalizację szukającego przełamania Brighton z Tottenhamem Hotspur. Nie pozostało mi więc nic innego, jak zaprosić Was serdecznie do lektury.
Arsenal – Liverpool
Rozpoczynamy od zaległego spotkania 27. kolejki Premier League, które być może będzie nawet ciekawsze od środowych spotkań Champions League. Owy mecz to rywalizacja dwóch, czołowych ekip, które z każdym tygodniem są coraz bliżej wykonania swojego celu na ten sezon, a ich ostatnia dyspozycja do prawdy może imponować. Zespół Arsenalu na przestrzeni 10 poprzednich kolejek Premier League jest bowiem drugą, najlepiej punktującą ekipą w całej stawce. The Gunners po odejściu Aubameyanga prezentują się jeszcze lepiej w ofensywie, a pałeczkę lidera w ataku nieoczekiwanie przejął Alexandre Lacazette, który jeszcze niedawno był na wylocie z klubu. Francuz ostatnimi czasy gra jako „fałszywa dziewiątka” i doskonale wywiązuje się ze swoich zadań. Dość powiedzieć, iż na przestrzeni 5 poprzednich gier zapisał on na swoim koncie gola i 4 asysty.
Jego podania ma z resztą kto wykańczać. Martin Odegaard pokazał się ze znakomitej strony w starciu przeciwko Leicester, podczas którego zanotował najwięcej kluczowych podań od czasów Mesuta Ozila. W wybornej formie jest też Bukayo Saka, a Gabriel Martinelli z meczu na mecz robi coraz lepsze wrażenie. Efektem znakomitej formy napastników The Gunners jest seria pięciu kolejnych zwycięstw. Arsenal z pewnością będzie chciał przedłużyć tę passę, jednak trzeba pamiętać, że w ostatnich latach ekipa ze stolicy Anglii nie mogła znaleźć sposobu na Liverpool i niejednokrotnie dostawała baty od zespołu z Anfield. Na jesieni wydawało się, że Kanonierzy również są w doskonałej formie, a mimo to nie mieli nic do powiedzenia i przegrali na Anfield 0:4. Podobnie było w półfinale Carabao Cup, kiedy to Liverpool wygrał w dwumeczu 2:0.
The Reds w ostatnim okresie wyglądają bardzo solidnie i sukcesywnie zmniejszają stratę do Manchesteru City, wygrywając kolejne spotkania ligowe. Liverpool w 10 poprzednich starciach Premier League zdobył 25 oczek, a ostatnie zgubione punkty miały miejsce 2 stycznia, kiedy to podopieczni Kloppa zremisowali na wyjeździe z Chelsea. Od tego czasu ekipa z Anfield wygrywa praktycznie wszystko, a niedawna porażka z Interem to tylko wypadek przy pracy, co pokazała rywalizacja z Brightonem. Na Amex Stadium Liverpool zagrał bardzo cierpliwie i dojrzale, nie dopuszczając gospodarzy do wielu okazji podbramkowych i samemu wykorzystując swoje szanse. W wygranej 2:0 spory udział miał Luis Diaz, który już na dobre zaaklimatyzował się w Anglii. Wrażenie mogły robić nie tylko akcje ofensywne Kolumbijczyka, ale również szalone powroty za piłkarzami Brighton. Do zdrowia wrócił już co prawda Jota, lecz moim zdaniem były skrzydłowy Sportingu w takiej formie nie zostanie posadzony przez Kloppa na ławce. Jedno jest pewne – na Emirates Stadium czeka nas ciekawe i ofensywne spotkanie!
Statystyki:
- Arsenal zajmuje 4. miejsce w Premier League, ma na koncie 51 punktów.
- Kanonierzy wygrali 5 ostatnich meczów ligowych.
- Piłkarze z Londynu zwyciężyli 10 z 14 domowych spotkań w tym sezonie Premier League.
- Podopieczni Artety notowali over 1,5 gola w 77% meczów ligowych.
- Liverpool ma w dorobku 66 oczek, jest wiceliderem stawki.
- The Reds wygrali 5 poprzednich starć ligowych.
- Ekipa z Anfield nie przegrała na wyjeździe od 7 meczów (5 wygranych i 2 remisy).
- 82% ligowych spotkań Liverpoolu kończyło się overem 1,5 goli.
- 5 ubiegłych meczów bezpośrednich to 3 wygrane Liverpoolu i 2 remisy.
Podsumowanie:
Pomimo znakomitej dyspozycji Arsenalu, nie wierzę w ich zwycięstwo w omawianym spotkaniu. The Gunners grają z polotem, lecz drużyna Mikela Artety jest bardzo młoda, a w hitowych meczach często górę bierze doświadczenie. Liverpool posiada znacznie szerszą kadrę i w moim odczuciu Jurgen Klopp potrafi lepiej zarządzać personaliami. Warto dodać, że w ostatnich latach Londyńczykom zupełnie nie idzie w starciach z Liverpoolem – na jesieni zespół z Anfield wygrał 4:0! Moim zdaniem po końcowym gwizdku zobaczymy remis lub zwycięstwo gości, a w samym meczu padną minimum 2 trafienia!
Brighton – Tottenham
Przenosimy się na The Amex, gdzie zespół Brightonu postara się przełamać tragiczną passę i zanotować swoje pierwsze zwycięstwo od ponad miesiąca. Mewy od dobrych kilku tygodni przegrywają mecz na meczem i gdyby nie świetna gra jesienią, zespół Pottera musiałby walczyć o utrzymanie. Biorąc pod uwagę 5 ostatnich kolejek, Brighton jest na ostatnim miejscu w stawce – drużyna Jakuba Modera w tym okresie nie zdobyła ani jednego punktu i zdobyła zaledwie 1 bramkę. Mimo bardzo kiepskich wyników, nie można powiedzieć, by sam styl gry Brightonu był beznadziejny. W potyczkach z Aston Villą, Newcastle, czy nawet momentami z Liverpoolem, Mewy prowadziły grę i stwarzały sobie okazje podbramkowe. Dobrym tego przykładem są statystyki rzutów rożnych, które przytoczę nieco później.
Teraz powiedzmy sobie kilka słów o gościach, którzy musieli przełknąć kolejną, gorzką pigułkę. Porażka z Manchesterem United chyba doszczętnie rujnuje marzenia Kogutów o czwartym miejscu w lidze. Piłkarze Conte nie po raz pierwszy nie popisali się w defensywie, bowiem dwóch, strzelonych przez Ronaldo goli, spokojnie można było uniknąć. Tottenham od początku roku nie potrafi ustabilizować swojej formy i wygrać kilku meczów z rzędu. Nie pomógł powrót do formy Harry’ego Kane’a, który na przestrzeni 5 poprzednich kolejek 6-krotnie wpisywał się na listę strzelców. W tym momencie najważniejszym problemem Londyńczyków jest tragiczna postawa defensorów, która musi zostać poprawiona, jeśli Tottenham w przyszłym sezonie ma zamiar włączyć się do walki o wyższe cele.
Statystyki:
- Brighton zajmuje 13. pozycję w Premier League, dotychczas zdobył 33 punkty.
- Mewy przegrały 5 poprzednich spotkań ligowych, zdobyły w nich 1 gola.
- Podopieczni Pottera średnio wykonują 5,11 rzutów rożnych na 90 minut.
- W każdym z 3 ostatnich gier Brighton wykonał 7 kornerów.
- Tottenham okupuje 8. lokatę w stawce, ma w dorobku 45 oczek.
- Koguty zdobyły 9 punktów w 5 minionych meczach ligowych (3 wygrane i 2 porażki).
- Harry Kane i spółka pozwalają rywalom na wykonanie 4,85 rogów na spotkanie.
- W 2 z 3 poprzednich starciach bezpośrednich, Brighton wykonał minimum 5 rogów.
Podsumowanie:
W moim odczuciu zespół gospodarzy nie da się zdominować Kogutom i będzie chciał narzucić swój styl gry, a także wyprowadzać ataki pozycyjne. W swoich spotkaniach Mewy zwykle nabijają sporo kornerów – w 3 ostatnich przypadkach było to 7 rożnych, a trzeba pamiętać, że w ostatniej kolejce podopieczni Pottera mierzyli się nie z byle kim, bo z Liverpoolem. Jestem zdania, że także dziś Brighton nabije minimum 5 kornerów. Proponowany kupon zagrać możecie u bukmachera ForBet, u którego zgarniecie szereg bonusów z naszym kodem promocyjnym. Powodzenia!
fot. Pressfocus
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze