Gortat vs Celtics, czyli trzy powody, dla których MUSISZ obejrzeć tę serię

Kiedyś rywalizacje drużyn, zawodników były na porządku dziennym: Celtics kontra Lakers, Magic kontra Larry, Jordan kontra cała reszta. Ogólnie rzecz biorąc to zawodnicy za sobą nie przepadali i jasno dawali to do zrozumienia. Z biegiem lat, liga stała się bardziej przyjacielska: wspólne wakacje, zdjęcia na Instagramie itd. Teraz zawodnicy kumplują się i mówią o tym otwarcie- trudno doszukać się wrogości wśród graczy (no może poza hejtem wszystkich na Warriors). Teoretycznie dobrze, bo nie samym sportem człowiek żyje, ale to odejmuje trochę tego dreszczyku rywalizacji. Jednak jeżeli lubisz wzajemną nienawiść, hating to Twój bóg, to jest dla Ciebie nadzieja!

W niedzielny popołudnie w półfinale konferencji wschodniej rozpocznie się rywalizacja pomiędzy Boston Celtics, a Washington Wizards z Marcinem Gortatem w składzie. W sezonie regularnym zespoły podzieliły się zwycięstwami, wygrywając po dwa mecze. O to trzy powody, dla których warto oglądać tę rywalizację:

#1 Wojna

Stwierdzenie, że obie drużyny za sobą nie przepadają nie do końca oddaje wzajemnych stosunków.

W czterech pojedynkach sezonu regularnego między Wizards i Celtics działo się naprawdę sporo: niesportowe faule, przepychanki na środku parkietu, wzajemne życzliwości w mediach, a nawet zaangażowanie policji. Z każdym kolejnym pojedynkiem sytuacja się zaostrzała.

Na spotkanie na własnym parkiecie koledzy Marcina Gortata przyjechali ubrani cało na czarno. Chcieli dać do zrozumienia Celtics, że to będzie ich pogrzeb. Czarodzieje słowa dotrzymali i pokonali Celtów rzucając aż 123 punkty. Po meczu w Bostonie zakończonym zwycięstwem gospodarzy doszło do ekscesów na środku parkietu. John Wall oraz Jae Crowder otrzymali kary finansowe (odpowiednio 15000 i 25000 dolarów).

https://www.youtube.com/watch?v=iXrmKM-MnXc

Napięcie rosło przez cały sezon, a kulminacji możemy spodziewać się w playoffach. Na Twoich portalach społecznościowych po każdym meczu będziesz widział, jak gracze będą próbowali wchodzić w psychologiczne gierki, mające na celu sprowokowanie rywala. Co jak co, ale w tej parze nie powinieneś się martwić o brak emocji na parkiecie, jak i poza nim.

#2 John Wall vs Isaiah Thomas, Bradley Beal vs Avery Bradley

Bradley Beal ma swag. John Wall ma jeszcze więcej swagu. Do tego obaj grają w koszykówkę i robią to naprawdę bardzo dobrze. Bradley i John dużo mówią i nie boją się nikogo- to dobrze, ale pora to wszystko poprzeć czynami. Pierwszy krok już poczyniony, bo w serii z Atlanta Hawks obaj zawodnicy zagrali na naprawdę kosmicznym poziomie. Łącznie średnio ponad 55 punktów w sześciu spotkaniach playoffów, a eksplozja tego duetu nastąpiła w szóstym meczu, kiedy to zdobyli razem 78 punktów.

Naprzeciw siebie będą mieli nie byle kogo. Isaiah Thomas i Avery Bradley to dwaj różni gracze, którzy razem tworzą duet, którego rywale wolą nie mieć przed sobą. Z jednej strony Thomas, czyli ofensywny zabójca, który zdobywa punkty na zawołanie, mimo niskiego wzrostu (tylko 175 cm). Z drugiej strony mamy Bradleya, który jest koszmarem dla obwodowych graczy, bo swoją fantastyczną obronę potrafi odebrać jakiekolwiek chęci do gry rywalom.

Łącząc oba te duety możemy liczyć na fantastyczny pojedynek po obu stronach parkietu. Która z tej dwójki okaże się lepsza? Duet Wizards jest na pewno bardziej utalentowany, ale to Thomas i Bradley przez całe życie musieli coś udowadniać. To oni będą chcieli pokazać, że nie przez przypadek Celtics zajęli pierwsze miejsce w konferencji wschodniej.

#3 Marcin Gortat

Jeżeli masz w sobie jeszcze resztki patriotyzmu, nie wstydzisz się z tego, że jesteś Polakiem i lubisz, kiedy Polacy osiągają sukces (niestety coraz rzadsze zjawisko) to nie możesz odpuścić sobie tej serii. Jak pewnie wiesz, w drużynie Washington Wizards gra nasz rodak, Marcin Gortat.
Przed Marcinem okazja, żeby pokazać się z bardzo dobrej strony. Piętą achillesową drużyny Celtics są zbiórki- są jednym z najgorzej zbierających zespołów w lidze. Było to bardzo mocno widoczne w serii przeciwko Chicago Bulls, kiedy to Robin Lopez dominował atakowaną deskę, a podkoszowi Bostonu wyglądali jak zagubione dzieci w dzieci.

Gortat nie będzie miał przed sobą graczy pokroju Dwighta Howarda (z którym de facto bardzo sobie poradził w poprzedniej serii), więc w tym momencie to on będzie tym najbardziej fizycznym graczem. Al Horford to gracz bardzo wszechstronny: potrafi zdobyć punkty, jest bardzo podającym jak na wysokiego, ale brakuje mu tej fizyczności i jest kiepskim zbierającym, więc spodziewaj się dużej ilości zbiórek Gortata. W jutrzejszej prasie będą nagłówki: ,,Czy Marcin Gortat to nowe wcielenie Dennisa Rodmana”, albo ,,Wilt Chamberlain w ciele polskiego centra”.

Z drugiej strony, gra przeciwko Horfordowi może być dużym problemem w obronie. Przez to, że dominikanin grozi rzutem za trzy, Gortat nie będzie mógł czekać pod koszem na rywala. Marcin musi uważać, żeby nie nabierać się na różne zwody i nie skakać przy markowaniu rzutu przez Horforda, który jak na wysokiego potrafi dobrze atakować kosz po koźle.

Marcin jest kluczowy w tej serii dla Wizard, bo jego zbiórki, zasłony pozwolą jego partnerom na zdobywanie punktów. On sam nie musi zdobywać- jego partnerzy się tym zajmą. Nasz rodzynek w NBA musi skupić się na tym, co potrafi najlepiej, czyli wszystkim tym, co niewidoczne w statystykach. Marcin, po prostu rób swoje!
Osobiście jestem podekscytowany na rywalizację obu tych drużyn. Obie drużyny nienawidzą się i nikt tego nie ukrywa. Możemy spodziewać się bardzo zaciętej rywalizacji, w której brutalne faule, nieczyste ciosy, trash talking będą na pewno obecne. Jestem pewien, że każdy kolejny dzień będzie przynosił nowe przytyki obu drużyn względem siebie, takie małe prztyczki w nos, a w obliczu porażki drugiego zespołu… to będzie boleć.

Mój typ: Celtics 4-3

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze