Finały Konferencji Wschodniej: czy Celtics przerwą dominację Króla?
Dzisiejszej nocy rozpocznie się drugi Finał Konferencji, tym razem po wschodniej części USA. Zmierzą się dwa najlepsze zespoły w sezonie regularnym: pierwszy zespół sezonu regularnego- Boston Celtics i dwójka, czyli Cleveland Cavaliers. Rozstawienie przed tą serią może zakrzywiać percepcję. Trzy z czterech meczów w fazie zasadniczej padło łupem Kawalerzystów. To Cleveland jest najlepszym zespołem na Wschodzie i nie wydaje się, żeby podopieczni Brada Stevensa mogli przerwać dominację Lebrona i jego drużyn w Konferencji Wschodniej. Czy możemy liczyć na jakiekolwiek emocje w tej serii?
#1 Boston Celtics vs #2 Cleveland Cavaliers
Rywalizacja Celtics i Cleveland trwała dobrych kilka lat na przełomie gry Lebrona w Cleveland i Miami. To dzięki bojom przeciwko Wielkiej Trójce z Bostonu James stał się graczem, jakim jest dzisiaj. Porażki w 2008,2010 roku dały mu niewątpliwą szkołę, która zaprezentowała w następnym latach. W 2012 roku James zdał ostateczny test, pokonując Celtics w finale konferencji. 45 punktów i 16 zbiórek w meczu eliminacyjnym to jeden z najbardziej dominujących występów w historii. Ostatnia przegrana seria Króla to półfinały Konferencji Wschodniej przeciwko drużynie z Bostonu w 2010 roku. Od tego czasu czterokrotny MVP miał 6 kolejnych wizyt w Finałach NBA. Nie bez przyczyny Wschód nazywany jest konferencją Lebrona Jamesa.
Cavs przeszli się po Konferencji Wschodniej. Wygrali osiem meczów bez żadnej porażki i poza dwoma meczami w serii z Pacers nie byli praktycznie zagrożeni. Warto zaznaczyć, że w meczu nr 3 pierwszej rundy zdołali odrobić 25 punktów straty z pierwszej połowy, co jest rekordem ligi.
Toronto Raptors mieli być wyzwaniem, a wyszło jak zwykle- Raptors nie wytrzymali psychicznie, a Lebron James i spółka wykorzystali to bez mrugnięcia okiem. Szybkie 4-0 i oczekiwanie na rywala w kolejnej rundzie.
Przez to, że druga seria trwała aż 7 spotkań, Cavs dostali dodatkowe 9 dni odpoczynku. Jednak według Lebrona to nie jest dobra rzecz, bo jak twierdzi sam zawodnik, woli być w rytmie meczowym.
Rywalem Cavaliers będą Boston Celtics.
Jeśli szukasz zespołu, któremu mógłbyś kibicować, to Celtis to idealny wybór. Są najmłodszym zespołem, który zdobył pierwsze miejsce swojej konferencji, a perspektywy na przyszłość są jeszcze lepsze.
Dzisiejszej nocy odbyła się loteria draftu, w której Celtics wylosowali numer jeden w teogorocznym drafcie. Zastanawiasz się jak to możliwe? Wszystko dzięki wymianie z Brooklyn Nets.
Jest to pierwszy taki przypadek w historii ligi, że drużyna w jednym sezonie wygrywa konferencje i loterię draftu. Najbliżej tego byli w 2003 roku Pistons, którzy przegrali w finałach konferencji i mieli drugi pick w drafcie. Jednak wybór, którego dokonała drużyna z Detroit, należy do najgorszych w historii. Pistons wybrali Darko Milicia, a byli dostępni tacy gracze jak Dwyane Wade, Carmelo Anthony, czy Chris Bosh. Wydaje się, że Boston nie popełni takiego błędu, ale tego przekonamy się dopiero po kilku latach.
Celtics nie mieli takiej łatwej drogi jak Cavaliers. W pierwszej rundzie przegrali dwa pierwsze mecze na własnym parkiecie i stanęli pod ścianą. Jednak otrząsnęli się ze słabego startu, triumfując w czterech następnych meczach.
Seria z Wizards zaczęła się od dwóch zwycięstw i ostatecznie dzięki przewadze parkietu udało się podopiecznym Brada Stevensa awansować do finałów konferencji. Każdy z siedmiu spotkań wygrywała drużyna grająca na swoim parkiecie. Czyli sezon regularny ma jakieś znaczenie!
Kluczowe pojedynki:
Kyrie Irving vs Isaiah Thomas
Zawodnicy wybrani w tym samym drafcie (2011), ale ich wyborom towarzyszyła zupełnie inna narracja.
Kyrie, mimo kontuzji i rozegranych kilkunastu meczów na parkietach akademickim miał być od początku gwiazdą (którą zresztą się stał). Został wybrany z numerem pierwszym draftu, praktycznie od razu dostając drużynę w swoje ręce. Warto przypomnieć, że Cavaliers byli wtedy w trakcie przebudowy po Decyzji Lebrona Jamesa.
Kyrie, na razie gra przeciętne playoffy, mając problemy ze skutecznością. Jednak jest tego typu zawodnikiem, który może się odpalić w jednej chwili. Nie zdziwię się, jeśli rzuci 40 punktów, przy 9 trójkach w którymś z meczów tej serii.
Sytuacja z Thomasem była zupełnie inna. 176-centrymetrowy rozgrywający musiał czekać do ostatniego wyboru, aż zostanie wyczytane jego nazwisko. Od początku swojej przygody w NBA musiał coś udowadniać. Sacramento Kings widzieli w nim tylko rezerwowego- mimo jego wspaniałych występów, zatrudniali innych rozgrywających, nie dając szans Thomasowi na grę jako starter. Dopiero Celtics uwierzyli w jego umiejętności i dali mu wolną rękę do dowodzenia drużyną. Jak widać była to bardzo dobra decyzja.
Pojedynek #1 z #60 to będzie dodatkowy smaczek tej serii. Thomas będzie chciał udowodnić, że to on jest najlepszym graczem tej klasy draftu. Obaj zawodnicy lubią wyzwania, więc fenomenalne występy nie powinny nikogo zdziwić.
Lebron vs no właśnie kto?
W wieku 32 lat James wydaje się najbardziej kompletną wersją siebie, jaką przyszło nam oglądać. Wiemy, że Lebron ma niesamowite warunki fizyczne, które w połączeniu z przeglądem pola dają zawodnika praktycznie nie do zatrzymania. Ale jest (lub była) jedna mała gwiazdka. LBJ nigdy nie stał się pewnym strzelcem i drużyny próbowały go prowokować do oddawania rzutów. Taka strategia zadziałała np. w 2011 (finały z Dallas), czy 2014 roku (Spurs).
Wydaje się, że te czasy już minęły.
James w tych playoffach trafia jak nigdy. Nie widać już tego zawahania, które towarzyszyło rzutom z dystansu. Widzimy killera, który morduje drużyny na dystansie. Król trafia niecałe 47% (!!!) za trzy przy blisko 6 próbach na mecz. I nie wydaje się, żeby był to przypadek.
Czy w takich okolicznościach można w ogóle zatrzymać Jamesa?
Celtics mają kim bronić Lebrona (a raczej próbować), przynajmniej w teorii.
Jae Crowder wygląda bardziej jak gracz futbolu amerykańskiego- jest po prostu ogromny. Ma wzrost, siłę, żeby przeciwstawić się Jamesowi. Niestety w porównaniu z zeszłym sezonem zaliczył lekki regres defensywny. Dużo zależy od jego motywacji i nastawienia, bo to od niego zależy wiele w tej serii.
Innym rozwiązaniem na Lebrona wydaje się Marcus Smart. Ten to jest dopiero wielki… Smart ma 193 centymetry wzrostu, waży ponad 100 kg i wygląda jak taran. Do tego ma nisko osadzony środek ciężkości, który pozwala mu zająć dobrą pozycję w kryciu tyłem do kosza. A co najważniejsze Smart nie boi się nikogo ani niczego. Wychodzi na parkiet z nastawieniem, jakby mecz był sprawą życia i śmierci.
Brad Stevens może próbować wystawić Jaylena Browna na Lebronie, ale to jest bardzo ryzykowne posunięcie. Znając spryt Króla, to pierwszoroczniaka szybko wpadnie w kłopoty z faulami.
Na koniec dnia to wszystko i tak może nie mieć znaczenia. Nawet taki obrońca jak Paul George nie był w stanie ograniczyć popisów Jamesa. A znając zamiłowanie najlepszego zawodnika NBA do gry przeciwko Celtics, można spodziewać się jego fenomenalnych występów w tej serii.
Statystyki:
- Celtics mieli więcej zbiórek od rywala w tylko w jednym z trzynastu spotkan w playoffach.
Cavs zbierali 54% piłek przeciwko Celtics- największy procent przeciwko jakiejkolwiek drużynie w tym sezonie.- W 159 minut z Jamesem na parkiecie Kawalerzyści byli o 48 punktów lepsi od Celtics (-17 w 33 bez niego).
- Celtics wygrali wszystkie cztery czwarte kwarty w sezonie regularnym przeciwko Cavs.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Celtics są skazani na pożarcie. Sezon regularny pokazał, że jeśli Cavs włączą wyższy bieg, są nie do zatrzymania, a playoffowa wersja Lebrona została aktywowana. Paradoksalnie fakt, że Cavaliers mieli tyle przerwy może działać na ich nie korzyść, przynajmniej na początku serii. A trzeba pamiętać, że to Boston zaczyna u siebie i cały czas jest w rytmie meczowym. Hala TD Garden słynie z niesamowitej atmosfery i wsparcie kibiców może być szóstym graczem swojej drużyny. Jeśli Celtics mamy mieć chociaż trochę wyrównaną serię, to dzisiaj jest idealna okazja, żeby urwać mecz. Geniusz Brada Stevensa i Isaiaha Thomasa powinien im zapewnić minimum jedną wygraną.
Możemy się łudzić, ale to i tak to ostatecznie Lebron James robi różnicę. Kyrie Irving wejdzie na wyższy poziom, a nie można zapominać też o Kevine Love, które nie przegrał jeszcze playoffowej serii w swojej karierze. Cavaliers powinni zdominować Celtics na deskach i ostatecznie wygrać tę serię stosunkowo łatwo.
Mój typ: 4-2 Cavaliers
Mecz nr 1 dzisiejszej nocy o 2:30.
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze