Transferowe porażki Ekstraklasy

Tomas Necid

Chińczycy codziennie szokują nas kolejnymi kwotami, które są w stanie wyłożyć za poszczególnych graczy. Premier League ze względu na przychody, jakie gwarantują im prawa transmisyjne, również mogą przebierać w piłkarzach z tak zwanego topu. Real, Barcelona, Bayern czy Juventus przyciągają zawodników samą nazwą. A jak wygląda to na naszym krajowym podwórku?

Ekstraklasa, mimo to, że wciąż ewoluuje, nadal jest daleko za topowymi ligami. W rankingu UEFA wyprzedzają nas nawet takie ligi jak grecka, rumuńska czy duńska. Nic więc dziwnego, że do naszego kraju ściągają piłkarze, którym albo nie wyszło, albo ci, którzy szukając formy, chcą ją odbudować, grając w słabszych ligach. Co jakiś czas głośno jest o piłkarzach, którzy w swoim sportowym CV mają referencje z naprawdę wielkich klubów. Niestety polskim klubom to wystarcza. Mimo to, że zazwyczaj są to krótkie, nic nieznaczące epizody, podczas których Ci zawodnicy grali w zespole B albo i C, a nawet tam nie odnieśli wielkich sukcesów.

Pod tym względem prym wiedzie Legia Warszawa. Na podstawie historii transferowej tylko tego klubu można by napisać osobny artykuł w tym temacie. Postaram się jednak przytoczyć tu najgłośniejsze z wpadek Legionistów.

Steeven Langil – doświadczenie zbierał w lidze francuskiej, gdzie był zawodnikiem Auxerre. Z tym klubem występował również w Lidze Mistrzów. Miał być kluczowym zawodnikiem w drużynie z Warszawy. Zawodnik z Martyniki jedyne co zasilił to kasy warszawskich klubów nocnych. O jego dokonaniach pozaboiskowych głośno zrobiło się po meczu z Borussią przegranym 4:8, kiedy to zawodnik zamiast być z drużyną i ją wspierać wybrał się na imprezę, co dokładnie udokumentował na Snapchacie. Stopniowo odsuwany od drużyny ze względu na zamiłowanie do nocnego trybu życia. Aktualnie znajduje się na wypożyczeniu w zespole z belgijskiej Jupiler League. Pomocnik kosztował Legię pół miliona euro.

Daniel Chima Chukwu – mówiąc o niewypałach, nie można zapomnieć o zawodniku, który miał być receptą na wypełnienie dziury po Nikoliciu. Nigeryjczyk nie może przebić się do pierwszego składu. Jego początki z polską ligą były bardzo trudne. Najpierw nabawił się kontuzji spowodowanej źle dobranym obuwiem. A potem został okrzyknięty najlepszym wzmocnieniem drugiego zespołu Legii. W Ekstraklasie rozegrał do tej pory 10 minut. Mimo to, że pozyskano go za darmo, to nie tak miała wyglądać jego rola w zespole mistrza polski.

Tomas Necid – drugi z napastników ściągnięty w zimowym oknie transferowym. Razem z Chimą Chukwu miał zastąpić duet Nikolić – Prijović. Niestety, Czech wypożyczony póki co z tureckiego Bursasporu nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Mimo że jego dotychczasowe dokonania sportowe mogą zadowalać, to w polskich realiach jeszcze się nie odnalazł. Najdłużej na boisku przebywał 87 minut. Dopiero w 6. meczu w barwach Legii strzelił bramkę. W przypadku, gdyby klub zdecydował się go wykupić, byłby to najdroższy transfer w historii. 2 mln euro to cena za reprezentanta Czech. Póki co, jego gra nie nakłania do podjęcia tego kroku.

Pogoń Szczecin to kolejny klub, który w zimowym oknie wywołał sporo zamieszania. Sprowadzenie Nadira Ciftciego miało dać zespołowi dużo jakości. Chciano, aby zawodnik wypożyczony ze szkockiego Celtiku Glasgow wzmocnił formację ataku. Polski Suarez – taki przydomek nadały mu media. Niestety nie ma to nic wspólnego ze skutecznością pod bramką przeciwnika. Turek znany jest z gorącego temperamentu i ugryzienia jednego z rywali. Do tej pory wystąpił w 9 spotkaniach w polskiej lidze. Wciąż bez zdobyczy bramkowej. Całe szczęście to tylko wypożyczenie i jeśli napastnik w końcu się nie przebudzi, to Pogoń bez żalu się z nim pożegna.

Wisła Kraków również pozyskała zawodnika, który nie może znaleźć uznania w oczach trenera. Ever Valencia – Kolumbijczyk, od momentu przyjścia na wypożyczenie do Białej Gwiazdy zagrał jedynie 30 minut, a jeśli nie gra, to nie ma dla niego miejsca nawet na ławce rezerwowych. Czas zadać sobie pytanie. Czy szeroka ławka to dobry pomysł? Oczywiście, dobrze jest mieć zastępstwo dla zawodników z podstawowego składu, ale w ten sposób rujnuje się kariery piłkarzy młodych tak jak w przypadku 20-letniego Valencii. Nie można też mówić tu o osłabianiu rywali, bo piłkarz do tej pory występował w rodzimej lidze. W porównaniu do Pola Lloncha, który przychodząc w tym samym czasie, praktycznie od razu znalazł miejsce w podstawowej jedenastce, to przygoda Kolumbijskiego pomocnika z polską piłką nie należy do najciekawszych.

Semir Stilic ponownie w Wiśle! Wydawać by się mogło, że zawodnik, który ma już za sobą tyle sezonów w Polsce, spokojnie się tu odnajdzie. Niestety, od powrotu wystąpił w 9 spotkaniach, zdobywając jednego gola. Wciąż zresztą czeka na występ w pełnym wymiarze czasowym. Czyżby 29-latek nie wyrabiał kondycyjnie nawet w Ekstraklasie? Czy kolejny sezon w Wiśle to dobry pomysł dla Bośniaka? Czy przygarnięcie tego piłkarza przez Krakowski klub to akt łaski, czy naprawdę upatrują w nim wzmocnienia? Póki co nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań.

Czy naprawdę warto sugerować się bogatym CV zawodników przy poszukiwaniu wzmocnień? Jak do tej pory nie sprawdza się to w praktyce. Może warto zainwestować w skauting zamiast w zawodników zaawansowanych wiekowo, którzy dosłownie zwiedzają jedynie kluby, nie pozostawiając po sobie dobrego wrażenia. Albo chociaż dokładniej przyglądać się zawodnikom i pozyskiwać takich, którzy pasowaliby do profilu konkretnego klubu z Polski, zamiast sugerować się tym, jak radzi sobie w zupełnie innych realiach. Bo nie ma się co oszukiwać, ale nadal jesteśmy daleko w tyle za europejską czołówką, a nawet od tych tak zwanych średniaków często odstajemy.

Zaloguj się aby dodawać komentarze